Gdy znów otworzono kina
Po drugim szczycie pandemii,
Chciałem tam pójść z mą dziewczyną,
Lecz Jej „nie pasował termin”.
Kumpel także mi odmówił,
Bo „jest pracą zawalony”.
Poszedłem sam, a odmową
Byłem mocno przygnębiony.
Zabrałem z sobą jabłuszka.
Dokupiłem czipsy jeszcze.
Sam poszedłem, sala pusta.
Wybrałem ustronne miejsce.
Gdy rozsiadłem się w fotelu
Światełka przygasły mocno.
Pięć minut trwały reklamy.
Wreszcie w ciemność przeszła mroczność.
Filmik był dosyć głupawy,
Lecz przecież nie o to chodzi.
Nie na film chodzą do kina
Zakochani ludzie młodzi.
W pewnym sensie namówiłem
Swą dziewczynę i kompana,
Żeby poszli na ten seans,
Chociaż „inny mieli zamiar”.
Gdy tylko pogasły światła,
Swoje czipsy zajadałem,
A potem, gdy ich zabrakło,
Twarde jabłuszka chrupałem.
Gdy nagle niespodziewanie
Zaległa z ekranu cisza,
Odgłosy mego chrupania
Ktoś z pierwszych rzędów usłyszał.
Krzyknął do mnie, żebym ciszej
Zachowywał się na sali,
Bo jak chrupać nie przestanę
To on mi z łokcia przywali.
Mnie nagle zamurowało,
No bo przebrała się miarka.
Ruszyłem z pięścią na niego
I nagle… poznałem Darka!
To kolega, który przedtem
Pracą był wprost zawalony
I nie mógł ze mną być w kinie,
A tu nagle wyzwolony
Z moją dziewczyną we dwoje,
Gdy było ciemno na Sali
Nie patrząc wcale na ekran
Właśnie się… obściskiwali!