Po prostu…

Mam grono fajnych znajomych.

To z nimi dość często bywam

W klubie tańca karaoke,

Ale teraz… ktoś mnie kiwa…

 

Bo od jakiegoś już czasu

Kumple, dotąd bardzo bliscy,

Przestali zapraszać mnie tam…

Czyżby z zazdrości, zawiści?

 

Bo moja paczka, jak dotąd,

Chodzi na tańce w komplecie.

Tylko mnie nie zapraszają…

Sam nie pójdę za nic w świecie!

 

Dowiedziałem się pokątnie,

Że powodem „odrzucenia”

Jest to, że się… przechwalałem

Z mego… niby-powodzenia!

 

Bo gdy… śpiewam, nie fałszuję.

Słowa znam, więc się nie jąkam.

Jak gitarkę wezmę w ręce,

To…zagram, nie tylko brzdąkam.

 

W życiu się nie spodziewałem,

Że te całkiem zwykłe rzeczy,

Będą powodem, by kumple

Umyślili mnie… zniweczyć.

 

 

Powtórka

Nareszcie mi się udało

Zrzucić pięćdziesiąt pięć… kilo.

Byłam opasła, lecz teraz

Nie jestem nazbyt otyłą.

 

Mam jeszcze lekką nadwagę.

Przez rok nad tym pracowałam

Był także okres zwątpienia,

Ale się nie poddawałam!

 

Zmieniłam do gruntu dietę,

Biegałam dużo. Ćwiczyłam,

Żeby szybko i bezpiecznie

Nadmiar kilogramów zbijać.

 

No i nie mam dzięki temu

Większych fałdeczek na brzuchu.

Prawie pozbyłam się boczków.

Cały czas jestem w ruchu.

 

Wczoraj, jak zresztą co tydzień,

Poszłam na… duże zakupy.

Rozum kupuje, nie oczy.

Nie mogę przecież znów utyć.

 

Bardzo nie lubię… kolejek.

Wystarczy jedna na tydzień.

W jednym miejscu kupię wszystko

Bez czekania, prawie migiem.

 

No i wybór mam ogromny.

Mogę chodzić i wybierać

Jaja, chude mięsko, owoc…

Dawno nie jadłam… burgera!

 

Nie kupuję nic mącznego

Ani tym bardziej słodkiego,

Jednak wózek z zakupami

Napchany jest „do pełnego”.

 

I to było powodem, że

Grupka bezczelnych gówniarzy

Wykrzyczała do mnie kilka

Niewybrednych komentarzy.

 

W stylu: „Ludzie! Patrzcie na nią!

Ale obżartuch! Nie dziwne,

Że masz taką wielką dupę!

Wyglądasz bardzo ohydnie!”

 

A sami, bo to widziałam,

Także wiele kupowali:

Słodkie napoje, cukierki.

Niczym się nie krępowali!

 

W tej grupie siebie widziałam,

Ale tę sprzed kilku laty.

Też kupowałam cukierki,

Chipsy i inne „ciabaty”.

 

Erzac

Studiuję, mam akademik.

Mieszkam razem z koleżanką.

Sytuacja dość niezręczna,

Nie jest zbyt dobrą kompanką.

 

Zauważyłam, że ona

Już od dość dłuższego czasu

Podkrada kosmetyki

Z mego „tajnego” zapasu.

 

Czy myśli, że jestem głupia?

Że nie widzę procederu?

Widziałam to od początku,

Ale ja nie jestem … sknerą.

 

Tolerowałam to myśląc,

Że jej potrzebny dla… zdrowia,

Jest to krem na hemoroidy.

Przecież nie będę go chować.

 

Przepisał mi je pan doktor.

W aptece mi go zrobiono.

Był w specjalnym pudełeczku,

Oznakowanym czerwono.

 

Zauważyłam dość późno

Że Ona tym kremem smaruje

Co jakiś czas twarz i szyję,

No i się  tym… delektuje!

 

Całe nieporozumienie

Wynikało z tego, że ja

Przełożyłam go do innego

Opróżnionego już słoja.

 

Wstyd mi było przed innymi,

Ze leczę się na „wstydliwość”.

Ona tego nie wiedziała…

Czy Jej mówić? Mam wątpliwość.

 

Bez usprawiedliwienia

Bez usprawiedliwienia

Jestem „starym” kawalerem.

Do żeniaczki mi nie śpiesznie.

Jak zwiążesz się z jakąś babą,

Na całe życie uwięźniesz.

 

Tę naukę mam „po bracie”.

On ożenił się dość wcześnie

I po dwóch latach małżeństwa

Nawet się już… nie uśmiechnie!

 

Jego żona od tygodnia

Jest  nań mocno obrażona.

Nie był przy porodzie córci,

A to powinność, aksjomat!

 

On tłumaczył Jej, że nie mógł

Nic zadziałać w tym przedmiocie,

Bo właśnie był „wyłączony”,

Gdyż miał wypadek w robocie.

 

Akurat się przytrafiło,

Że został… kontuzjowany

I karetką „Pogotowia”

Do szpitala odstawiany.

 

O porodzie nic nie… wiedział!

Przeszedł operację barku

W ogólnym znieczuleniu!!

Ze zdrowiem nie było żartów!

 

Lecz bratowa uważa, że

To Go nie… usprawiedliwia!

Bo Ona w czasie porodu

Także była… ledwo żywa!

 

Telefony, telefony…

Szedłem spokojnie ulicą.

przez telefon Rozmawiałem.

Nagle z tyłu jakiś chłopak

Zaatakował mnie ciałem.

 

Upadłem. Telefon wypadł

I potoczył się pod ścianę.

Ja upadłem, noga boli.

Myślałem, że ją złamałem.

 

On go podniósł i w pośpiechu

Uciekł. Nawet nie zauważyłem

W którą stronę trzeba gonić,

Bo zdenerwowany byłem.

 

Byłem bez szans z tym chłopakiem

Noga boli, ledwo łażę,

Lecz zdesperowany wołam:

„Znam ojca i cię kojarzę”!

 

Ku memu zdziwieniu chłopak

Zatrzymał się i popatrzył

Na mnie z dużą rezygnacją.

Wydawał się dużo starszy.

 

Wrócił do mnie z telefonem.

Wyciągnął rękę i… warknął:

„No i ch*j”, po czym się schylił

I… na obuwie mi  charknął.

 

Ja stałem jak oniemiały,

A on z szerokim uśmiechem

Przywalił mi telefonem

Wołając: „Ale jest w dechę”!

 

Tym swoim chamskim wyczynem

Okazał swą butę    i wzgardę.

Ja jestem bez telefonu,

Ale mam… rozciętą wargę.

 

Kawał psoty

We czwórkę z mymi kumplami

Wynajmujemy mieszkanie.

Kształcimy się na… prawników,

A to niełatwe zadanie.

 

Trzeba dużo czytać. Potem

Jeszcze wszystko…zapamiętać

Literalnie, co do słowa.

Jak zapomnisz, no „to cmentarz’!

 

Obowiązki przede wszystkim,

Ale młodość ma swe prawa.

Przyjemności, relaks, psoty…

Jest nauka, jest… zabawa!

 

Kumple, z którymi „koczuję”

„Psikusa” mi urządzili.

Do żartów, szczególnie głupich,

Oni zawsze skłonni byli.

 

Miałem jechać razem z kumplem,

Bo mieszkamy w jednym mieście,

Do domów, już po zajęciach.

Ja jeden byłem na teście

Oni „na chacie” zostali.

Żaden iść ze mną nie zechciał,

Bo kawał dla mnie zmyślali.

Bo specjalnie po to właśnie

Zarządzili sobie „wolne”.

Żeby obmyślić szczegóły

Psoty głupiej, takiej… szkolnej.

 

Moje „tobołki” zostały,

Po co miałem je zabierać.

Oni z tego skorzystali

I zaczęli w nich mi gmerać:

 

Dwa plecaki, co już wczoraj

Do podróży spakowałem,

Zostawiłem, niech czekają.

Są bezpieczne, pomyślałem.

 

I tutaj się pomyliłem.

Wtedy jeszcze nie wiedziałem,

Że już wcześniej moi kumple

„Rozmyślali” nad kawałem.

 

Gdy ja byłem na uczelni,

Oni wzięli większy plecak,

Otworzyli go bez śladów…

To miała być wielka heca…

 

No i wsadzili do niego:

Woreczek ze starym serem,

Zepsutą rybą, cebulą

I coś jeszcze, chyba ścierę!

 

Kiedy wróciłem z uczelni

Szybko zabrałem plecaki

I laptop do samochodu.

Nic nie zwiastowało draki.

 

Wyjechaliśmy wraz z kumplem

Mieszkającym razem ze mną.

On zabrał też swą Sympatię,

Żeby Jej zrobić… przyjemność.

 

W czasie jazdy się zgadało,

Że przyjemność, to zakupy.

Więc żeby im nie przeszkadzać,

Wcześniej „odbiłem” od grupy.

 

Wysiadłem, ale plecaki

Pozostały w samochodzie.

Jutro przyjdę je odebrać,

W nich jest tylko brudna odzież.

 

Zajęty dziewczyną kumpel

Zapomniał o tym zupełnie,

Że mi ten kawał zrobili

I może być… nieprzyjemnie!

 

Zabrałem tylko laptopa.

Do taksówki się przesiadłem,

Żeby szybciej być już w domu,

Bo „od wieków”… nic nie jadłem.

 

Następnego dnia w południe

Wpadłem do Niego po bagaż.

Im jestem bliżej garażu,

Tym bardziej fetor się wzmaga.

 

Rzeczywiście. Kawał fajny,

Tylko efekt dość mizerny.

Kumpel wpadł sam w swoje sidła.

Taki miał niefart cholerny!

 

Ja swoje ciuchy wyprałem,

A plecaki wyrzuciłem.

Kumpel do auta nie wsiada,

Tylko wnętrze czyści, myje…

 

Frajer

Nie mogłem wieczorem zasnąć.

Męczyłem się aż godzinę.

Pomyślałem, by odetchnąć

Świeżym powietrzem przez chwilę.

 

Wyszedłem na mały spacer.

Idę spokojnie ulicą,

Gdy zupełnie niespodzianie

Jakiś „dres” się do mnie przypiął.

 

Szedł obok mnie i co chwilę

Dźwięk „dryń-dryń” z siebie wydawał.

Ignorowałem go długo.

Kroczył przy mnie jak… obstawa!

 

W końcu krzyknął mi do ucha:

„Odbierz wreszcie, jak ktoś dzwoni!”,

To odpowiedziałem „hallo”,

On, nim zdążyłem się zasłonić,

 

Wrzasnął „za halo w pysk walą”

I przywalił mi fangę[1] w nos.

Zwiał natychmiast, a ja długo

Jak frajer leczyłem ten cios.

 

[1] Fanga- cios, raz, kułak, uderzenie

Kapuś

Jakiś czas temu byliśmy

Na wycieczce z klasą całą.

To druga klasa liceum.

Oj wiele się wtedy działo.

 

Był alkohol, papierosy

I chyba jeszcze coś więcej.

Nie wymienię wszystkich zdarzeń

Bo jeszcze coś tam pokręcę.

 

Oczywiście te najlepsze

I wiele też mniej istotnych

Są w pamięci telefonów

W powieleniach wielokrotnych.

 

Po powrocie z tej wycieczki

Opiekunka naszej grupy

Prosiła mnie, bym jej przyniósł

Swe „multimedialne łupy”.

Bo wie to, że teraz młodzież

Wszędzie i wszystko nagrywa.

Potem też to publikuje –

Czasem wpadka, często zgrywa.

 

Przyrzekła, że te najlepsze

Na wywiadówce pokaże,

By rodzice obejrzeli

Dzieci młodzieńcze wojaże.

 

Nagrałem dwie pełne  płytki.

Jedną ocenzurowaną

I drugą, bardziej pikantną,

Jak palono fajki, chlano…

 

O tę drugą mnie prosiła

Koleżanka, co nie mogła

Pojechać na wypad z klasą,

Bo podobno zaniemogła.

 

Niestety, była zadyma,

Bo ja…  płytki pomyliłem!

Wychowawczyni dostała

Nie tę, co dla Niej zrobiłem.

Klasa mi nie uwierzyła.

Dla nich konfidentem byłem!

…trzeba dwojga…

Niedawno rozstaliśmy się

Z dziewczyną, z którą chodziłem

Prawie przez bite dwa lata.

Rozstanie nie było miłe.

 

Wzajemnie mieliśmy anse,

Dzisiaj wiem, że niepotrzebnie.

Zazdrość rodziła pretensje

W Niej do mnie, a do Niej… we mnie.

 

Próbowałem to odwrócić

Nawet wymyśliłem sposób.

Ale wpierw musiałem zyskać

Przychylność aż… dwojga osób.

 

Pogadałem z ojcem Byłej

Tak po męsku, więc konkretnie.

Uznał, że warto ratować

Nasze relacje dwuletnie.

 

Miałem zadzwonić do Mamy,

Lecz to Ona była pierwsza.

Nawet mi to pasowało,

Że dzwoni pod wpływem męża.

 

Lecz się mocno pomyliłem.

Zagroziła mi ponuro,

Ze „zadzierając z kurczakiem

Muszę też liczyć się z kurą”!

 

Nie wiem, co to ma oznaczać,

Ale przypuszczam, że „kurczak”

To dziewczyna, którą kocham.

To taka przenośnia twórcza.

 

A mama wygląda groźnie,

Nawet „Kogut” się z nią liczy.

Boję się, że jego wsparcie

Skończy się jak zwykle… niczym!

Restart


Mój syn ma już czternaście lat.

Pasjami lubi uciechy.

Na przykład w Prima Aprilis

Ze śmiechu „zrywa bebechy”.

 

Ostatnio się przygotował

I dokładnie o północy,

Ale już Pierwszego Kwietnia,

Z „żartami” swymi wyskoczył.

 

Swoją siostrę, co już spała,

Przykleił do łóżka taśmą,

A dwie deski sedesowe

Klejem biurowym maznął.

 

Oczywiście starsza córka,

Kiedy się zbudziła rano,

Nie brylowała humorem,

Bo czuła się… niewyspaną.

 

Małżonka się przykleiła

Do sedesu na półpiętrze.

Kubeł z wodą Jej zaniosłem.

Musiała wymyć to wnętrze.

 

Te wybryki były… głupie.

Nic w nich nie było śmiesznego.

Synek jeszcze spał, więc z córką

Zabraliśmy się za Niego.

 

Żona dała nam lakierek

Do malowania paznokci.

Wymalowaliśmy Mu palce.

Ale się na nas zezłościł!

 

Całe rano potem szukał

Schowanych przez nas zmywaczy.

Chcieliśmy, żeby sam doznał,

Co złośliwy dowcip znaczy.

 

Pomalowane paznokcie,

To dyshonor dla chłopaka.

Jak koledzy Go zobaczą,

To będą się naigrawać.

 

Teraz wciąż biega za matką

I prosi, błaga o zmywacz.

Za żadne skarby nie może

Pokazać, jaki ma „dizajn”!

 

Dostał, ale musiał przyrzec,

Że głupich zaprzesta żartów.

Wierzę, bo chłopcom w tym wieku

Potrzebny mentalny…restart.