Po bratersku

Po raz pierwszy zaprosiłem

Moją dziewczynę do domu.

Mój braciszek się „poświęcił”

I postanowił mi pomóc.

 

On jest z zawodu kucharzem,

Więc nie poprzestał na pyzach.

Przygotował kilka dań,

Że tylko paluszki lizać!

 

To był zestaw azjatycki:

Chińskie skrzydełka z kurczaka,

Pieczony łosoś, sajgonki…

Wyżerka nie byle jaka!

 

W domu jest nas trójka braci.

Wszyscy zasiedli do stołu.

Najmłodszy z nas ma szczególnie

Dziwne poczucie humoru.

 

I to on po kolacyjce

Podjął się posprzątać kuchnię.

Jednak robił to zbyt głośno,

Narzekał, że wszystko brudne!

 

I… że szczególnie patelni

W ogóle nie da się domyć,

Marudził tak, by dziewczyna

Usłyszała Jego skowyt.

 

Z toalety, w tajemnicy,

Przyniósł świeżutką i nową,

Co ją dzisiaj właśnie kupił,

Białą szczotkę  klozetową

I zaczął szorował patelnię

Patrząc na Nią dość dwuznacznie.

Wiedział, że podstęp się uda

I zaraz akcja się zacznie!

 

Ona tego nie wiedziała,

Że szczotka jest całkiem nowa

I na widok tych „czynności”

Zaczęła tam… wymiotować

„Mikołajek”

Jest w naszej szkole obyczaj

Obchodzenia „Mikołajek”.

Losujemy, by ustalić,

Kto komu prezencik daje.

 

Wylosowałam chłopaka.

On nawet mi się podoba.

„Co chcesz dostać”?  zapytałam,

Gdyż muszę kaskę  „wyskrobać”.

 

Powiedział, że byłby kontent,

Gdyby mnie w prezencie dostał

Przystrojoną kwiatuszkami…

Wyglądałabym jak Wiosna!

 

Skrzywiłam się na to lekko

I przypomniałam z ironią:

„Prezent ma być za trzy dychy.

Droższych rozdawać nie wolno”!

 

Zripostował, i to szybko

I od niechcenia tak rzucił:

W takim razie moja strata.

Ale nie będę się smucić,

Jak będziesz chciała, to jeszcze

Bombonierkę mi dorzucisz…

Zmalowali…

Lubię malować z pamięci.

Zwykle siedzę w domu sobie

I przenoszę na blejtramę

Sytuację, postać, obiekt.

 

Czyli to, co pamiętałam.

A jak pamięć zawodziła

Często sięgałam po fotki.

Ta metoda się sprawdziła.

 

Kiedyś coś mnie podkusiło

I umyśliłam wyjść w plener.

Wiosenna pogoda była.

Słońce to twórczy element.

 

Poszłam do parku, bo blisko.

Znalazłam czynną fontannę.

Przy niej drzewa, krzewy, kwiaty:

Jakbym widziała „Zuzannę”!

 

Piękny motyw: Ona w parku

Przy fontannie siedzi skromnie.

Fontannę zaraz skopiuję,

Zuzanna? Podobna do mnie!

 

Usiadłam na wprost fontanny.

Za ławeczką szemrze… strumyk.

Woda z obydwu stron płynie.

To uspokaja mój umysł.

 

Przez kilka godzin w spokoju

Malowałam swoje dzieło,

Gdy nagle dwóch chuliganów

Nie wiadomo skąd się wzięło.

 

Jak mnie tylko zobaczyli,

Zaczęli się do mnie zbliżać.

Jeden z nich wyjął telefon

I rozpoczął mnie… nagrywać.

 

Przez cały czas rozmawiali,

Ale nic nie rozumiałam.

Ich rozmowa dla mych uszu

Była slangowa, niedbała.

 

Myślałam, że chcą zobaczyć

Moją twórczość „na gorąco”,

Ale nic bardziej mylnego.

Potraktowali mnie… kpiąco!

 

Wyszydzili moją pracę

Okrzykami – „to okropność”!

Ten młodszy głupio się śmiejąc

Z rozmachem w sztalugę kopnął.

 

Krzyczał młodzieńczym falsetem

„Prank, to był prank, to był prank!”

Znam te gadki, zrozumiałam.

Według niego to był żart!

 

Dla „żartu” zniszczył  wyniki

Mej kilkugodzinnej pracy.

Połamał kasztę z farbami

I jednocześnie zahaczył

O podmurówkę fontanny

I… cały animusz stracił.

 

Nie goniłam, gdy uciekli.

Zapamiętałam ich twarze.

Zgłoszę sprawę na Policję,

Za napaść Sąd ich ukarze.

 

 

 

Do woja marsz…

Oświadczyłem swym rodzicom,

Że zamierzam pójść do wojska,

Gdyż to jest mój obowiązek

I na to też czeka Polska.

 

Spojrzeli tylko po sobie

I zaczęli śmiać się głupio.

Rechotali chyba kwadrans,

Na dodatek jeszcze… tupiąc.

 

Tato sczerwieniał na twarzy.

Ja myślałem, że to zawał.

On…  uważał ,  że Go wkręcam,

Że to z mojej strony kawał!

 

Najgorsze w tym jest jednak to,

Że ja zupełnie poważnie

Rozważam służbę  wojskową

I mówiłem to wyraźnie.

 

A Rodzice z rozbawieniem

Pomyśleli, że Ich wkręcam.

Nie wiem, czy Tata nie zacznie

W jakiś sposób mnie… zniechęcać.

 

 

Nietakt

Byłam po raz pierwszy w życiu

U rodziców kochanego.

W pewnej chwili pozostałam

Samiutka, nawet bez Niego.

 

Wcześniej już miałam kłopoty

Z ciśnieniem gazów w jelitach.

Wstrzymywałam się, lecz nieraz

„Folgowałam” sobie z cicha.

 

A teraz miałam okazję

Puścić głośnego „kopciucha”.

Byłam pewna, że nikt tego

Nie poczuł i nie podsłuchał.

 

I myliłam się w osądzie.

Kiedy wzrok spuściłam na dół,

Zobaczyłam w kącie… klatkę,

A w niej siedziała… kakadu.

 

Od tej pory, kiedy tylko

Papuga mnie zobaczyła,

Natychmiast „puszczała” bąka”;

Dość przekonująca była!

 

Mało tego. Do tej pory

Tak mnie wita każdym razem.

Rodzina cała się cieszy,

Bo to dość śmieszny obrazek.

 

Nigdy Im się nie przyznałam,

Skąd u porządnej papugi

Taki sposób „wysławiania”

Jak u nietaktownych ludzi.

Pociecha

Nasza jedyna Pociecha

W tym roku zdaje maturę.

Boi się, że jej nie zda, bo

Jeszcze wszystkiego nie umie.

 

Postanowiliśmy z Żoną,

Że mimo kłopotów z kasą

Sfinansujemy niezbędny,

Przedmaturalny „parasol”.

 

By opłacić „korki” z matmy,

Bo to w niej jest zagrożenie,

Wzięłam pożyczkę w PKO.

Pod specjalne poręczenie.

 

Ten wydatek był więc dla nas

Inwestycją za „nie swoje”.

Mimo to uradziliśmy

Sfinansować taki projekt.

 

Ale wnet się okazało,

Że pieniądze dla nas duże

Ufundowały naukę

„Pole dance[1]” – tańca na rurze!

 

Nie dziwcie się, że wokół tego

Robię zamieszanie takie.

Zrozumiałbym, gdyby nie to,

Że „Pociecha” jest chłopakiem!

[1] Pole dance – (ang) taniec na rurze

Koło „historii”

W czasach licealnych miałem

„Ciapowatego” kolegę.

Kochał się On w koleżance,

Która miała z Niego „zlewę”.

 

Ciągle z niego żartowała,

Był dla niej wręcz pośmiewiskiem.

Olewała Go publicznie,

Rzekłbym nawet… sadystycznie.

 

Wciąż dawała Mu nadzieję.

Nigdy „nie” nie powiedziała.

A On cieszył się jak dziecko,

Choć Go wykorzystywała.

 

Cała klasa miała ubaw,

Gdy Go poniżała wciąż.

On wszystko to dzielnie znosił

I w uczucie do niej grzązł.

 

W pamięć zapadła mi scenka,

Gdy zapytał Ją nieśmiało,

Czy może z Nią porozmawiać

Chociaż minutkę. Niecałą!

 

W taki sposób jej uwagę

Na siebie zwrócić się starał,

Ona sms-a pisząc

„Odszczeknęła” Mu… „spierdalaj”!

 

Popłakał się wtedy chłopak.

Roześmiała się „lalunia”.

Żeby dać sobie z Nią spokój

Chyba to wreszcie zrozumiał.

 

Długie lata po maturze

Klasę zebrać się udało.

Na koleżeńską „zbiórkę”

Większość z nas wtedy zjechało.

 

W wynajętej restauracji

Spotkanie przygotowane.

Stawili się prawie wszyscy.

Zabrakło tylko dwóch „panien”.

 

Wszyscy się jakoś zmienili:

Ci schudli, tamci utyli.

Nie wszystkich z nich rozpoznałem

Wśród zbyt wielu „dużych ciałek”.

 

Nie od razu Go poznałem.

Z nieśmiałego bardzo chłopca

Zmienił się w pewnego siebie

Pragmatyka – naukowca.

 

To inżynier z doktoratem.

Pracuje w firmie lotniczej.

Inteligentny. Z nim pogadasz

O wszystkim, w tym też o… Nietzchem.

 

Bardzo dobrze Mu się wiedzie.

Jest spełnionym inżynierem.

Ma rodzinę, dwójkę dzieci.

Miejsce zamieszkania – Mielec.

 

Koleżanka też przybyła.

Jest samotną matką. Mieszka

Od pół roku z gościem, który

Nie jest tatusiem Jej dziecka.

 

Nie pracuje, bo w zawodzie

Nie zdążyła się wyszkolić.

Całą swą  młodość spędziła

Pośród „karków” i „łysoli”.

 

Choć nadal jest atrakcyjna,

To widać było na twarzy

Zniszczenia po alkoholu,

Papierosach i… ecstazy.

 

Chociaż temu zaprzeczała,

Dziwne Jej zachowywanie

Świadczyło, że dla Niej normą

Jest „pigułek szczęścia” branie.

 

Gdy zobaczyła kolegę

I słysząc kim On jest teraz,

Usiadła  naprzeciw Niego

I wzrokiem jęła „rozbierać”.

 

Pamiętała, że On kiedyś

Wszystko byłby dla niej zrobił.

Chyba sobie pomyślała,

By na nowo Go „urobić”.

 

No i zaraz rozpoczęła

Zwykłe dla dziwek wybiegi.

Alkohol działał, a ona

Coraz bliżej Niego siedzi.

 

Co chwilę zagadywała

Prosząc Go, by się nie gniewał.

On, jak kiedyś ona jego,

Beznamiętnie ją… olewał.

 

Towarzystwo patrząc na to

Było bardzo zniesmaczone,

Pamiętając jak Go ona

Ośmieszała ciągle w szkole.

 

Padło nawet kilka słówek

Nazywając jej awatar[1]

Krótko, prosto, dosadnie:

„Dziwka”, „Ściera” oraz… „Szmata”!

 

Kilka razy próbowała.

Wciąż kulturalnie ją zbywał.

Wreszcie zołza odpuściła,

Gdy na taras ktoś Go wzywał.

 

Jeden z nas tam wcześniej wyszedł.

Stamtąd wołał nas kolega

Przeszliśmy grupą na balkon.

Po kwadransie… ona wbiega!

 

Stałem z Nim i jeszcze z trzema.

Gadaliśmy, paliliśmy.

Gdy ona do nas podeszła

Oczywiście… zamilkliśmy.

 

Zaczęła znowu coś gadać.

Słuchać nawet się nie starał

I puszczając kółko z dymka

„Odszczeknął” tylko… „spierdalaj”!

 

Ucieszyłem się ogromnie,

Bo ta chwila miła była.

I tak przy nas ta historia

Wielkie koło zatoczyła.

 

 

 

[1] Awatar – emblemat, obrazek, odpowiednik osoby

Wywiad

Dziś mieli przyjechać do mnie

Redaktorzy z TVN-u

Na nagranie reportażu

„Zdalna nauka w liceum”.

 

Przed maturą właśnie jestem.

Covid przeszkadza w nauce.

Wszyscy zdalnie się uczymy.

Każdy się po domu tłucze.

 

Wypadało się ogolić,

Bym nie wyglądał jak menel.

Zaciąłem się kilkukrotnie;

Drżała ręka, miałem tremę!

 

Mam ciemny zarost na twarzy.

W telewizji wszystko widać.

Dobre wrażenie na przyszłość

Może się mi jeszcze przydać.

 

Nie chciałem, by pozostały

Jakieś ślady po szczecinie.

Wreszcie byłem ogolony –

Byłem to mym Widzom winien!

 

Zadowolony z efektu

Czekałem na  to nagranie.

Wkrótce przyjechały do mnie

Aż trzy eleganckie panie.

 

Byłem bardzo kontent z siebie,

Że pasuję do ich grona.

Nie myślałem, że wystąpię

W telewizji aż z tyloma!

 

Zabrały się za mnie wszystkie

Lecz każda za coś innego:

Ubranie, włosy, makijaż –

Już nie znam siebie samego!

 

A wkrótce się okazało,

Że byłem w dość dużym błędzie.

Będę rozmawiał z… mężczyzną,

A wywiad w maseczce będzie…

 

Dowód „a posteriori”

Nastoletni łobuziaczek,

Nota bene syn sąsiadów,

Nabazgrał na ścianie domu

Wulgaryzmy z góry na dół!

 

On nie był w stanie zrozumieć,

Jak to mogliśmy odgadnąć,

Że to on sam te bazgroły

Malował świeżo, niedawno.

 

Przecież upewnił się przedtem,

Że nikogo nie ma w domu.

Nikt go wtedy nie mógł widzieć

I nie… chwalił się nikomu.

 

Tłumaczenie bardzo głupie.

Nie dość, że wandal, to jeszcze

Skrajnie głupi z niego młodzik.

Przydał by się mózgu przeszczep!

 

On zabrał się do bazgrania

Tuż po tym, jak śnieg napadał.

Zostawił ślady swych butów

Tuż pod oknami  sąsiada.

 

To były tropy jedyne,

To on oszpecił budynek!

Rada

Byłam właśnie niemym świadkiem

Przekomicznej sytuacji,

Kiedy siedząc na balkonie

Usłyszałam dziwne wrzaski.

 

Okoliczność była taka,

Że moi sąsiedzi „z dołu”

Zamknęli na klucz mieszkanie

Córkę zostawiając w domu.

 

Mam mieszkanie tuż nad nimi,

A to trzecia kondygnacja.

Dziewczyna jest „uwięziona”,

Dla niej trudna sytuacja.

 

Bo pechowo swoje klucze

Zostawiła u… chłopaka.

Została więźniem w swym domu.

Zdążyła się nawet… popłakać!

 

Chyba jednak go wezwała,

Bo przyszedł po pół godzinie

I przywołał ją do okna

Krzycząc, że zdążył je przynieść.

 

Leżąc sobie na leżaczku

Opalałam się spokojnie

I słuchałam strzępków dźwięków,

Które „dochodziły” do mnie.

 

Z rozmowy między młodymi

Wynikało, że dziewczyna

Zawiesi koce na oknach,

A on trenować zaczyna

Technikę rzutu do góry,

By trafić kluczami celnie.

Wtedy Ona drzwi otworzy,

Będą razem, nie oddzielnie!

 

Gdy zobaczyłam, że ona

Naprawdę okna „ogaca”,

A on kamienie podrzuca

Przypominając…   pajaca,

Musiałam zareagować

Wychylając się z balkonu:

„Przecież rzucając kluczami

Krzywdę możesz zrobić komuś.

Czy nie byłoby ci prościej,

I tak zrobić radzę ci,

Gdybyś wszedł do niej po schodach

I kluczem otworzył drzwi?”