Odsłona

Wzięło mnie kiedyś tak jakoś,

Żeby coś zrobić dla siebie.

Właściwie to mam już wszystko,

Cóż zrobić? Naprawdę nie wiem!

 

W końcu się zdecydowałam

Na odświeżenie salonu.

Przecież to centrum każdego,

A więc też mojego domu.

 

Zmieniłam w nim układ mebli,

Tapety, nawet zasłony.

Dokupiłam kilka ozdób…

Piękny mam teraz salonik!

 

Rano sąsiad z naprzeciwka

Spytał z uśmiechem obleśnym:

„Dostrzegłaś już, że przez okno

Widać było twoje grzeszki”?A

Rokowanie

Dziś czekałam w poczekalni

Na badanie USG.

Były też tam trzy kobiety,

Oczywiście oprócz mnie.

 

Rozmawiały o rodzinach,

O dzieciach i o młodzieży.

Jedna z nich bardzo krytycznie

Wzrokiem moją postać mierzy.

 

Rozmowa zmieniła wątek.

Patrzyły na mnie uważnie.

Chociaż rozmawiały szeptem,

Słuchałam bardzo wyraźnie

Ich wnikliwych komentarzy,

Jakie wszystkie starsze panie

Wymieniały między sobą

Przez cały czas patrząc na mnie.

 

Nasłuchałam się, że cały

Świat „zeszedł” już na manowce,

Bo dzieci płodzą dzieciaki

Jak króliki albo owce.

 

One nie wiedziały o tym,

Że czekałam na sprawdzenie,

Czy leczenie mej tarczycy

Rokuje mi … powodzenie.

Ojciec i syn

Od lat mieszkam w innym mieście

Niż za młodu z rodzicami.

Zawsze, gdy ojciec jest u mnie,

Obiadki w knajpie zjadamy.

To nasza męska tradycja,

Bo gdy mama z Nim przyjedzie,

Zawsze stara się, by w domu

Ze mną oraz z ojcem siedzieć.

 

Wtedy, kiedy byłem z ojcem,

Zdarzały się sytuacje,

Że mnie i mojego tatę

Oskarżano o dewiacje.

Ludzie brali nas za parę

I ostro krytykowali

Za „niestosowny” ich zdaniem

Kontrast wieku między nami.

 

Wczoraj jakaś starsza pani

Przyczepiła się do taty,

Że za deprawację młodych

Do piekła po śmierci trafi.

Spokojnie jej odpowiedział,

Że mamy do spotkań prawo,

Bo przecież jest moim ojcem.

Wtedy… oblała go kawą!

 

To jest zastanawiające,

Że co niektórzy rodacy

Nie do siebie, lecz do innych

Chętnie stosują ostracyzm.

Przyjaciółki

Mam współlokatorkę, która

Jest też moją przyjaciółką.

Każda z nas ma swego chłopca,

Lecz ten jej, to niezłe ziółko.

Chodziła z nim od pół roku,

Gdy „niechcący” zaciążyła.

Mnie powiedziała o ciąży,

Lecz przed chłopakiem ukryła.

 

Przekonałam ją do tego,

By powiedziała mu o tym.

On przyjął tę informację

Jako rodzaj anegdoty.

Lecz potem, gdy poznał prawdę,

Jeden wyciągnął z niej wniosek:

Ten dupek zwinął manele

I po prostu sobie… poszedł!

 

Załamała się dziewczyna

Postawą swego chłopaka.

Była bardzo zdruzgotana,

Już nie miała siły płakać.

Przyjaciół poznajesz wtedy,

Gdy bieda spada na ciebie.

Odpowiedzialność za ciążę

Wzięłam praktycznie na siebie.

 

Pomagałam przyjaciółce

W jej życiowej monotonii:

Dbałam o dietę, psychikę…

Wreszcie zapomniała o nim.

 

Zawsze byłam z nią w przychodni

I nawet w szkole rodzenia.

Do szpitala też ją wiozłam,

Gdy zaczęły się krwawienia.

Czekałam pod porodówką

Na narodziny dzieciaczka.

Byłam przecież przyjaciółką,

A to więcej niż… krewniaczka.

 

Ale przeciwnego zdania

Były panie ze szpitala.

Obserwowały mnie pilnie,

W końcu jedna wszczęła alarm:

„Co ta ohydna lesbija

Wpatruje się w nasze okna!

Z córeczki też lesbę zrobi.

Takie, to na Sybir pognać”!

Znak pokoju

Mam niewidomą siostrzyczkę,

Z którą się bardzo kochamy.

Szczególnie w ostatnim czasie

Nader mocno się wspieramy.

Bożena jest niewidoma.

W wypadku straciła oczy.

Gdy tylko mogę, to staram

Się ją opieką otoczyć.

Zawsze, nawet w swym pokoju,

Nosi ciemne okulary.

Czasami zwę Ją „Cybulska” –

Taki żarcik między nami.

Kiedy idziemy gdzieś razem,

Białą laskę skrywa w torbie.

Ja służę Jej swym ramieniem.

Tak jest bezpieczniej, wygodniej.

 

Ostatniej niedzieli rano

Szliśmy razem do kościoła.

Było ciepło i słonecznie.

Pełno ludzi dookoła.

Ubraliśmy się odświętnie,

Ale lekko, do pogody.

Chcieliśmy iść „po kościele”

Z Bożenką na pyszne lody.

 

W ścisku, bo tłum był dość duży,

Wchodząc na teren świątyni

Potrąciła starszą panią.

Nie chciała tego uczynić,

Bo przecież jej nie widziała.

Przeprosiła ją od razu,

Ale pani bez pardonu

Wnet narobiła hałasu.

 

Wykrzyczała do siostrzyczki:

– „Jak łazisz ty ślepa krowo”!

– „Tak, ja jestem niewidoma”,

Odparła grzecznie, rzeczowo.

Pani dalej na nią krzyczy:

– „Myślisz, że ci w to uwierzę?

Nosisz ciemne okulary

I dopuszczasz się… zberezeństw”!

 

Ja natychmiast zażądałem,

By przeprosiła mą siostrę.

Teraz ona mnie napadła

Jazgocząc swoją ripostę”

„Wy jesteście „kazirodcy!

Bo jak można z siostrą własną

Iść pod rękę do kościoła

I przytulać się, gdy ciasno!

A ona pewno udaje

Niewidomą, żeby kraść”!!!

Sytuacja dość niezwykła,

Dla nas obojga dość przykra…

 

Nie odpowiedziała mi nic,

Tylko weszła do kościoła

Dumna, jakby nad jej głową

Rozbłyskała… aureola.

Zaraz potem przy ołtarzu

Bardzo głośno się modliła.

Razem z innymi wiernymi

Do komunii przystąpiła.

Cały czas podczas celebry

Była w podniosłym nastroju,

A pod koniec nabożeństwa

Przekazała wszystkim wokół

Chrześcijański znak pokoju.

Niemoralna propozycja

Pewna para mnie prosiła

Bym była dawcą jajeczka

Do zapłodnienia in vitro,

Bo z mężem chcą mieć syneczka.

Nie mają szans na dzieciaczka.

Ratunek tylko w zabiegu.

Odmówiłam im, ponieważ

Nie lubię łamania reguł.

 

Wyzwali mnie od najgorszych,

W tym od samolubnej suki.

Według nich jestem bez serca

Jak jakiś „pomiot biskupi”.

 

Nie uważam, że in vitro

Łamie wszystkie boże prawa.

Korzystanie z tej kuracji

Decyzji ludzi zostawiam.

Lecz teraz byłam przeciwna,

Bo o dobroć mnie poprosili

Były mąż z nową małżonką,

Którzy mnie kiedyś zdradzili.

Vox populi

Moja dziewczyna dostała

Pracę w innej miejscowości.

Tam też wkrótce zamieszkała,

A ja, śladami miłości,

Także za nią się przeniosłem.

Musiałem zamknąć mój lokal.

Niestety, w sprawie nowego

Jest jak dotąd pewna zwłoka.

 

Jestem rehabilitantem,

Więc na razie wynajmuję

Niewielkie mieszkanie w bloku

I tam pacjentów przyjmuję.

 

Dzisiaj pewien starszy sąsiad

Powiedział, że wszyscy wiedzą,

Że ja jestem męską dz**ką,

A jak gadają, to wierzą!

 

Zauważyli, że do mnie

Wciąż przychodzi masa ludzi.

Nikt z nich nie „siedzi” zbyt długo,

A to skojarzenia budzi.

 

Dorobili sobie resztę,

A „vox populi, vox dei.

Sytuacja jakby żywcem

Ściągnięta z filmu Barei!!!

Pożywna randka

Mam kłopoty finansowe.

Z ich powodu właśnie teraz

Umówiłam się z kolesiem

Poznanym dziś przez Tindera.

I to tylko dlatego, że

Przed seansem w kinie, najpierw

Pójdziemy zjeść smaczny obiad

W jego ulubionej knajpie.

 

To był mój najsolidniejszy

Posiłek od dwóch tygodni.

Najgorsze jest jednak to, że

Chyba zrobię to… ponownie

Tatuaż

Jestem najmłodszą w mym biurze.

Mam dwadzieścia cztery lata.

Gdy mnie porównać do innych,

Jestem po prostu smarkata.

To dlatego bardzo często

Proszą mnie o wyjaśnianie

Różnych nowinek technicznych,

Na przykład na Instagramie.

W miarę moich możliwości

Pomagam wszystkim w mym biurze.

Czasem nawet muszę słuchać,

Choć nie chcę, różnych wynurzeń.

 

Dziś właśnie szef podszedł do mnie

Po kryjomu, skrycie, chyłkiem,

I spytał, dlaczego panie

Noszą tatuaż nad tyłkiem.

 

Bez namysłu mu odparłam,

Ze to na wzór Messaliny

Tatuują się w ten sposób

Wszystkie „te łatwe” dziewczyny.

Szef się strapił i po cichu

O dyskrecję mnie poprosił

Wyznając, że jego córka

Także ten tatuaż nosi.

 

Ja na pewno będę milczeć,

Bo innego wyjścia nie mam.

A może wyjawić prawdę?

Teraz to ja mam dylemat;

Co szef zrobi, gdy się dowie,

Że to była głupia ściema?

Od podwórka

Mieszkam w samym centrum miasta

W zabytkowej kamienicy.

Piękna jest, gdy ją oglądać,

Ale tylko od ulicy.

Od podwórza to inny świat:

Wielki plac i ciąg garaży.

Zwykły człowiek pójść w tą stronę

Nigdy by się nie odważył.

To jest strefa „zastrzeżona”

Dla bywalców nocnych klubów,

Którzy z razem panienkami

Chodzą tam na „łubu – dubu”.

 

Monitoring i Policja

Jak dotąd nic nie wskórali.

Drut kolczasty też nie pomógł;

Zaraz go na złom sprzedali.

 

Dzisiaj o czwartej nad ranem,

Gdy wychodziłam do pracy

Kolejna para pod oknem

Mój trawnik genami znaczy.

Troszeczkę się przestraszyłam

I krzyknęłam mimo woli.

Oni także się przelękli.

Jej skórcz jego w niej zniewolił.

 

Pomimo znieruchomienia

Facet nie tracił rezonu

I mnie zapitym dyszkantem

Wyzwał językiem stadionów.

 

Kiedy wreszcie się uwolnił,

Butelką rzucił w me okno.

Lecz nie trafił, bo gdy ciskał,

To o swą „niunię” się potknął.