Liczmanka

Nasza sześcioletnia córcia

Pasjami uwielbia… liczyć.

Gdziekolwiek i w każdym czasie

Rachowanie ciągle ćwiczy.

 

Czasami, jak jej się nudzi,

To mówimy do Krystynki,

Żeby poszła do pokoju

I policzyła… motylki.

 

Ona w swoim pokoiku

Ma w takie wzorki tapetkę.

Liczyła je wciąż się myląc,

Kiedy przekraczała… setkę.

 

Dzisiaj się trochę nudziła,

Gdy z wizytą przyszedł dziadek.

Wysłałem ją „na motylki”,

By w spokoju wypić kawę.

 

Po jakimś czasie wróciła

Podając wynik liczenia.

Żadna wątpliwość z mej strony

Jej stanowiska nie zmienia.

 

Doliczyła się motylków

W liczbie stu czterdziestu czterech.

Na pytanie „Skąd ta pewność”?

Rzekła: „Skreślałam markerem”!

Droga do szczęścia

Mój tata jeździ chopperem.

Ja też lubię motocykle.

Teraz jeżdżę tylko z ojcem.

To dla mnie zawsze niezwykłe.

Na razie jako pasażer,

Lecz odpowiednio ubrany

W kurtkę skórzaną i jeansy,

A na nogach noszę glany!

 

Szkolę się na prawo jazdy,

Skończyłem osiemnaście lat.

Ale na razie mieć mogę.

Tylko kategorię A2.

Za dwa lata zdam na pełne

Prawo Jazdy na motocykl.

Kupię sobie kombinezon.

Dumnie w glanach będę kroczył.

 

Dziś miałem wykład z teorii.

Poszedłem jak zwykle w glanach

Czyściutkich, wypastowanych;

Pucowałem je od rana!

 

Tuż przed gmachem Szkoły Jazdy

Wdepnąłem w coś, co dla glanów

Jest obrzydliwie najgorsze

I pozbawia sznytu, szpanu.

Łatwo się domyślić, że „to”

Zostawił pies, i to duży.

Cały protektor zbrudzony,

Nie miałem szans, by go umyć.

Trochę wytarłem zelówkę

Na trawniku obok szkoły,

A potem w ostatniej ławce

Chowałem brudne giczoły.

 

Podobno ten, kto przypadkiem

Wdepnie w byle jakie g**no,

Otrzyma w zamian łut szczęścia,

Nawet gdyby przy tym… bluznął.

 

I tak było w mym przypadku.

Ze wstrętem czyściłem glany.

Ale kiedy już skończyłem,

Byłem szczęśliwy. O rany!

Nie każdy…

Nauczyciel z podstawówki

To ja we własnej osobie.

Jestem jedynym „rodzynkiem”

Wśród nauczycielek – kobiet.

 

W trakcie roku przyszedł do nas

Nowy, młody polonista.

Widać, że się denerwuje.

To jest sprawa oczywista.

Nigdy przedtem przed uczniami

Nie stał jako nauczyciel.

Dużo czasu musi minąć

Zanim zdobędzie obycie.

 

Widać było, że na pierwszą

Lekcję szedł na maksa spięty,

Więc mu doradziłem, by był

Na zaczepki obojętnym.

I najlepiej, żeby wtedy

Wykorzystał jakiś pretekst

I pokazał uczniom, że on

Jest dla nich autorytetem.

 

Chyba jednak nie zrozumiał,

Bo gdy dzieciaki po przerwie

Nie chciały się uspokoić,

Uruchomił swą energię.

Chwycił, co było pod ręką

I rzucił… krzesłem o ścianę!

Tak to zamiast pedagogiem

Okazał się zwykłym chamem.

Krew nie woda

Wykładam w szkole biologię.

Wczoraj z drugą licealną

Miałam temat dziedziczenia –

Sprawę ważną, niebanalną.

Przerabialiśmy przykłady

Zależności, która tkwi

W dziedziczeniu przez potomstwo

Od rodziców ich grup krwi.

 

Układ jest skomplikowany

I prawie nigdy nie znamy

Grupy krwi tego potomka,

Który jest oczekiwany.

Wyjątkiem jest grupa „zero”

Krwi u ojca oraz matki,

Ale w populacji ludzkiej

To są dość rzadkie przypadki.

Jednak zawsze można stwierdzić,

Znając grupy krwi rodziców,

Jakiej grupy mieć nie będzie

Żadne z ich małych dziedziców.

 

Na następnej mojej lekcji

Zarządziłam powtórzenie

Materiału z dziedziczenia.

Tutaj duże zaskoczenie:

Wszyscy w klasie wypytali

Swych rodziców o „te sprawy”.

Wykorzystali w praktyce

Wiedzę, którą każdy nabył.

Grupa krwi każdego ucznia

Potwierdziła te zasady!!!

Teoria sobie…

Jestem uważnym kierowcą

Prawo jazdy mam od roku.

Nigdy nie łamię przepisów,

Choć na drodze wiele pokus.

 

Egzamin zdałem po pięciu

Podejściach u instruktora,

Który oblewał za głupstwa.

Zaliczyć jazdę to zmora!

Ten egzaminator właśnie

Wpłynął na moje nawyki,

Żeby na wszystko uważać

I nie polegać na nikim.

 

Czasem jednak nie przewidzisz

Zachowania innych ludzi,

Szczególnie kierowców taxi,

A nawet wielkich limuzyn.

Dzisiaj rano jako pierwszy

Stałem na czerwonym świetle.

Nagle z hukiem wjechał na mnie

Czarny SUV, ogromny Bentley.

Kierujący samochodem

Rozmawiał z kimś przez smartfona.

Reakcja na zmianę świateł

Była znacznie opóźniona.

 

Mocno się zdenerwowałem.

W duchu wyzwałem go – matoł.

Gdy wyszedł z wozu, poznałem:

To był mój egzaminator!!!

Zero nic nie warte?

Żeby student mógł przyswoić

Elementy statystyki,

Musi wcześniej dobrze poznać

Podstawy matematyki.

 

Moi obecni studenci

Mają dyplom licencjata,

A więc wcześniej studiowali

Nie krócej niż przez trzy lata.

 

Spodziewałem się, że będą

Zadawali wiele pytań,

Ale jednak nie sądziłem

Że ich wiedza jest tak licha.

 

Dzisiaj na pierwszym wykładzie

Musiałem komuś tłumaczyć,

Czym jest ułamek dziesiętny

I co jego zapis znaczy!

 

Jedna z pań przekonywała,

Że ( 0,7) zero przecinek siedem

Jest aż po trzykroć mniejsze

Niż ( 0,21) zero dwadzieścia jeden!

Gdyż w tym drugim, po przecinku

Liczba dwadzieścia i jeden

Jest aż  trzykrotnie większa niż

W pierwszym ułamku siedem!

 

Jedynym sposobem, żeby

Przestała się kłócić ze mną,

Było wpisać po „siódemce”

„Nic niewartą” cyfrę zero!

 

W jaki sposób ona zdała

Maturę, potem licencjat?

Tego nie wiem, lecz uważam,

Że tu nie ma dla niej miejsca.

Stroboskop

Przed wykładem nasz profesor

Uwagę studentów przykuł

Informacją, że ten wykład

Nie jest dla epileptyków.

On do swojej prezentacji

Istotne fragmenty wplatał,

Które niestety u chorych

Mogą wywoływać atak.

 

Ja jestem epileptyczką.

Wyszłam więc natychmiast z sali.

Ale niestety niektórzy

Ten fakt zapamiętali.

 

Teraz kilku z mojej grupy

Puszcza z komórek refleksy

I cieszy się niebywale,

Kiedy „wyginam brekdensy”.

 

Podoba im się, ponieważ

„Za*ebiście” to wygląda.

Nikt nie „umi” tak się „trząchać”,

Nawet włączony „do pronda”!

 

Ja nie wierzę, że pułapem

Dopuszczających do studiów

Było osiemdziesiąt punktów

Dla każdego z tych łachudrów!

Poliglotka

O godzinie czwartej rano

Obudziłam się dlatego,

Że miałam  do zaliczenia

Końcowy test z hiszpańskiego.

 

Zapomniałam o tym teście.

Dosłownie trzęsłam gatkami.

Przecież ten test jest dla mnie

Taki ważny jak egzamin!

Przeszukuję swoje biurko,

Żeby odnaleźć notatki.

Hałas natychmiast obudził

Sublokatorki – sąsiadki.

 

Jedna z nich zaspanym głosem

„Co robisz, durna”? spytała.

Popatrzyła na mnie dziwnie,

Kiedy jej odpowiedziałam.

Oczy miała tak okrągłe,

Jak bazyliszek co najmniej.

Siedziała na łóżku jak słup

I tylko patrzyła na mnie.

Wreszcie wydusiła z siebie:

„Co ty nam wmawiasz? Dlaczego?

Przecież  nigdy nie chodziłaś

Na lektorat z hiszpańskiego”!

Egzaminator

Miałem przedwczoraj praktyczny

Egzamin na prawo jazdy.

Niestety, jednak nie zdałem.

Oblałby go chyba każdy!

 

Pewno chcesz wiedzieć, dlaczego

Tak wielkie niepowodzenie?

Opowiem Ci sytuację.

Może Ty zrozumiesz. Ja nie!

 

Egzaminator:

– Jak kursant sprawdziłby stan

Płynu do spryskiwaczy?

Ja:

– Podniósłbym maskę silnika

I zbiornik z płynem zobaczył.

 

Egzaminator:

– Nie, kursancie. Trzeba włączyć

Spryskiwacz z miejsca kierowcy.

Kiedy płyn będzie w zbiorniku,

To przednią szybę pomoczy.

 

Powiedziałem to koledze,

Który też jest instruktorem.

Według niego ten scenariusz

Jest moim głupim wytworem!

-Ten, kto jest samochodziarzem,

Wie, że pompka spryskiwacza

Podaje płyn tylko wtedy,

Gdy ma prąd od zasilacza.

Trzeba więc włączyć stacyjkę,

By spryskiwacz miał napięcie.

Bez tego pełen zbiorniczek

Dla kierowcy pusty będzie.

Jeśli więc mówiłeś prawdę,

To powinieneś się zgłosić

Do kierownika szkolenia,

O zmianę wyniku prosić!

 

Tak zrobiłem jak poradził

Kumpel. I to w samą porę!

Jutro będzie drugi etap

Z innym egzaminatorem!

Indeks

Studiuję na trzecim roku

Na zagranicznej uczelni.

Pierwszy termin letniej sesji

Wcale nie jest taki letni.

Nie dość, że przypada w kwietniu,

To jeszcze nie ma poprawek.

Jedno podejście niezdane

I dostajesz kopa w zadek.

 

Na pierwszy w sesji egzamin

Jechałem jak zwykle metrem.

Gdy wysiadałem z wagonu

Ktoś mi w łeb przywalił wściekle,

Wyrwał torbę i uciekł.

Miałem w niej indeks i piórnik.

Portfel zawsze mam w kieszeni;

Nie nacieszył się rozbójnik.

 

Oczywiście na egzamin

Nie wpuszczono mnie wogóle.

Całe zdarzenie Policja

Opisała w protokole.

Zaniosłem go na uczelnię

Z prośbą o nowe terminy

Egzaminów letniej sesji.

Lecz daremny mój optymizm.

 

Po dwóch tygodniach czekania

W napięciu nerwów do granic

Znalazłem w skrzynce na listy

Mój indeks oczekiwany.

Cieszyłem się przekonany,

Że już koniec mych przykrości.

Niestety wyrwano zdjęcie,

Oraz, chyba w wielkiej złości

Że w torbie nie było kasy,

Wewnątrz na każdej stronicy

Wysmarowano mazakiem

Wielkie, ohydne ku**sy

 

Teraz sam zniszczę ten indeks.

Nikomu go nie pokażę.

Poczekam na indeks nowy.

Do tego czuję odrazę.