Kanaliza

Już chyba od prawie roku

Próbujemy sprzedać domek.

Wydawało się, że wreszcie

Nadszedł upragniony moment.

 

Przed tygodniem ostatecznie

Zgodziliśmy się z rodziną,

Że kupią dom jak najszybciej,

By wprowadzić się przed zimą.

 

Ale po kilku dniach agent

Oddzwonił mi z wiadomością,

Że się jednak rozmyślili

Zmuszeni okolicznością,

Iż  zostali  oszukani

Tym, że niecnie zataiłem

Niezmiernie istotny szczegół,

I sam sobie… zaszkodziłem.

 

Zadzwoniłem bezpośrednio

Do niedoszłych kontrahentów,

By ich bezpośrednio spytać

W kwestii tych moich „przekrętów”.

 

Rozmówczyni, dość wkurzona,

Oskarżyła mnie o próbę

Świadomego zatajenia,

Gdyż chciałem jej sprzedać bubel!

 

Dziś właśnie ktoś jej powiedział,

Kiedy byli w biurze sami,

Że z mojej kanalizacji

Wonieje nieczystościami!

Teraz już mi nie dowierza

I nie jest mym kontrahentem.

A znajomość ze mną właśnie

Jest dla niej… życiowym błędem!

 

Nigdy to nie miało miejsca,

Lecz natychmiast skojarzyłem,

Że ja też na dziś z agentem

Umówiony właśnie byłem.

 

Zaraz wziąłem go na spytki.

A  on do muru przyparty

Z poczuciem winy się przyznał,

Że to były…  „takie żarty”.

 

Miał problemy żołądkowe

I korzystał z toalety,

Kiedy klienci przybyli.

W tej sytuacji niestety

Nie był w stanie, żeby ze mną

I z nabywcami się widzieć,

Więc wymyślił tę historię

O śmierdzącej „kanalizie”.

 

 

Najmita

Moja była narzeczona

Co tydzień mnie zabierała

Do domu swoich rodziców

Przez całe lato bez mała.

 

Tam trwał dosyć duży remont.

By zapunktować u „teściów”

Pomagałem im z ochotą

W tym dość trudnym przedsięwzięciu.

 

W niedziele, choć dzień świąteczny,

Pomagałem też w ogrodzie.

Nie powiem. Też korzystałem.

Miałem  owoce „na co dzień”.

 

Jak skończyliśmy ten remont,

To narzeczona stwierdziła,

Że w sprawie naszego ożenku

Właśnie swe zdanie zmieniła.

 

Nie będzie już dłużej ze mną,

Bo nie chce takiej miernoty,

Co nadaje się tylko do

Ciężkiej, fizycznej roboty.

 

Narzeczeństwa nie zrywała

Na koniec robót czekając,

By rodzice nie musieli

Do roboty kogoś nająć.

 

Torsje

Mój mąż przez całą niedzielę

W wielkim stresie czegoś szukał.

Mówił, że gdzieś zawieruszył

Dokumenty i …notebooka.

 

Dom jest duży. Chciałam pomóc,

Ale nie chciał mej pomocy.

Szukał, szukał i… nie znalazł.

Krzątał się tak do północy.

 

Ranem nasz pies zwymiotował

Czerwone stringi; nie moje!

Więc to był zgubiony laptop.

Mój mąż to skończony gnojek!

 

 

 

Na gapę

Jechałem rano do pracy.

Autobus był przepełniony.

Wtem facet siedzący obok

Zerwał się jak oparzony.

 

Przepchał się do tylnych drzwiczek

I wyskoczył z autobusu.

Zrozumiałem co się dzieje,

Gdy dotarło do mych uszu:

„Dzień dobry, proszę bilety

Do kontroli okazywać”.

Facet, co tak szybko wysiadł,

Zaczął dziwnie podskakiwać.

Wskazywał kontrolerowi

Wymownie środkowy palec

Śmiejąc się i wykrzykując

Pogardliwie i zuchwale.

 

Wtedy drugi z kontrolerów

Pokazał mu jego plecak,

Który zostawił w pojeździe,

Kiedy tak szybko uciekał.

Już mu nie było wesoło.

Nagle stał się dziwnie spięty.

Zrozumiał, że kontrolerzy

Mają jego dokumenty.

Wygodny

Mam lot do Nowego Jorku.

Bezpośredni. Dziesięć godzin!

Facet siedzący koło mnie

Jest niespokojny nad podziw.

 

Pożalił się do mnie, że on

Słabo znosi długie loty

I często podczas podróży

Ma nudności i wymioty.

 

Było kilka wolnych siedzeń,

Więc poprosiłam obsługę

O to, żeby zmienić fotel

Bo…  zbyt twardy mam zagłówek.

 

Wskazano mi nowe miejsce

Obok faceta, co stale

Puszczał zabójcze gazy

Seriami tak jak erkaem.

A w dodatku przy zniżaniu

Zrobił się cały czerwony

I zwymiotował wprost na mnie

Żarciem ledwo przetrawionym!

 

Na Lotnisku Kennedy’ego,

Już po wyjściu z samolotu,

Usłyszałam jedno zdanie

Powiedziane wśród chichotów.

 

To pierwszy mój współpasażer

Ze śmiechem komuś się chwalił,

Że trik na podwójny fotel

Znowu bez pudła wypalił.

 

Nareszcie…

Wraz z chłopakiem miałam jechać

Na urlop dwutygodniowy,

Ale pojechałam z siostrą,

Bo chłopak miał kłopot jakowyś.

 

Podobno w jego zakładzie

Kadry mocno namieszały

I właśnie w innym terminie

Urlop mu zaplanowały.

 

Podobno żadnym sposobem

Nie da się nic już z tym zrobić,

A przecież my do wyjazdu

Prawie jesteśmy gotowi.

 

Żeby forsa nie przepadła,

Mam pojechać razem z siostrą;

Tak zarządził mój kochany

Autorytatywnie, ostro.

 

Gdy będziemy na urlopie,

To on w ramach niespodzianki

Wyczyści nasze mieszkanie,

Że nie znajdę nawet plamki!

 

Zobowiązania dotrzymał.

Tak je wysprzątał dokładnie,

Że nie zostawił swych rzeczy,

Nawet tej najmniejszej, żadnej!

 

Umieścił tylko karteczkę

Na półce miedzy książkami,

A na niej jedynie słowa:

„To nareszcie koniec z nami”.

Argument

Już nie pamiętam o co

Pokłóciliśmy się z żoną.

Było wtedy bardzo ostro,

Klątwy latały wokoło.

 

To ona tak przeklinała,

A arsenał ma niewąski.

Kiedy w końcu się skończyły

Zeszła na temat dość wąski.

 

Wykrzyczała, że gdy ze mną

Pierwszy raz się chędożyła,

To dziewictwo znacznie wcześniej

Z innym chłopakiem straciła.

Do tej pory Ona zawsze

Coś odwrotnego twierdziła.

 

A żebym był pewny tego,

Żem ja pierwszy ją „używał”,

Oddała mi się wtedy, gdy

Koniec periodu   się zbliżał.

 

Ciekawe, czego się dowiem

Przy następnej awanturze.

Przyrzekam Wam, że z pewnością

Słowo w słowo to powtórzę…