Po bratersku

Po raz pierwszy zaprosiłem

Moją dziewczynę do domu.

Mój braciszek się „poświęcił”

I postanowił mi pomóc.

 

On jest z zawodu kucharzem,

Więc nie poprzestał na pyzach.

Przygotował kilka dań,

Że tylko paluszki lizać!

 

To był zestaw azjatycki:

Chińskie skrzydełka z kurczaka,

Pieczony łosoś, sajgonki…

Wyżerka nie byle jaka!

 

W domu jest nas trójka braci.

Wszyscy zasiedli do stołu.

Najmłodszy z nas ma szczególnie

Dziwne poczucie humoru.

 

I to on po kolacyjce

Podjął się posprzątać kuchnię.

Jednak robił to zbyt głośno,

Narzekał, że wszystko brudne!

 

I… że szczególnie patelni

W ogóle nie da się domyć,

Marudził tak, by dziewczyna

Usłyszała Jego skowyt.

 

Z toalety, w tajemnicy,

Przyniósł świeżutką i nową,

Co ją dzisiaj właśnie kupił,

Białą szczotkę  klozetową

I zaczął szorował patelnię

Patrząc na Nią dość dwuznacznie.

Wiedział, że podstęp się uda

I zaraz akcja się zacznie!

 

Ona tego nie wiedziała,

Że szczotka jest całkiem nowa

I na widok tych „czynności”

Zaczęła tam… wymiotować

Dramat

Nie wiem czemu, ale zwykle

Oglądam filmy, nie sztuki.

Częściej więc chodzę do kina,

U „Melpomeny” mam luki.

 

Na urodziny dostałem

Do teatru dwa bilety.

Poszliśmy oboje z Żoną.

Były żarty, nawet śmiechy

Dotąd, gdy w drugiej odsłonie

Upadła jedna z aktorek

Tak, że jej bucik na szpilce

Ewolucje  zrobił spore:

 

Wykopała go ze sceny

Na widownie prosto do nas

Tak, że leciał pobzykując

Jak jakiś olbrzymi… komar!

 

Dostałem nim prościutko w twarz!

Żona się ze mnie wciąż zgrywa,

Że znajomość z „Melpomeną”

Jest dla  mnie bardzo… szkodliwa.

 

 

Wieczorem, wieczorem…

Będę się żenił, więc kumple

Na „Wieczór” mnie zaprosili,

Który w wigilię przed ślubem

Nad jeziorem urządzili.

 

Las, namioty i jezioro…

Więc troszeczkę… popłynąłem.

Rano „kacyk” trochę męczył,

Ale kiedy się ocknąłem,

Zobaczyłem, żem jest sam tu,

A wokoło cisza, puchy…

Nawet gacie nie zostały.

Zabrali mi wszystkie ciuchy!

 

Kumple mnie tu zostawili!

Nie chcieli mnie jednak … nękać.

Żebym nie „drałował” pieszo,

Został rower. Bez siodełka!

Uciążliwości

Pochodzę z Zakopanego,

Lecz od lat mieszkam nad morzem.

Żeby odwiedzić rodziców

Pociągiem w kuszetce się wożę.

 

Wielokrotnie tak jeździłem,

Ale rzadko kiedy spałem,

Bo najczęściej na podróżnych

Z dzieciaczkami natrafiałem.

 

Raz myślałem, że się wyśpię,

Bo dosiadła starsza pani.

Lecz niestety, bo po chwili

Wszedł też Jej mąż z… papugami.

 

Ptaki podenerwowane,

Bo pierwszy raz tak jechały,

Przez całą drogę bez przerwy

Bardzo głośno jazgotały!

 

Nigdy więcej nie spojrzałem

Krzywym okiem na  dzieciaczki.

Bo przekonałem się, jakie

Uciążliwe są… zwierzaczki.

Adres

 

Mój braciszek jest handlowcem,

Tak samo jak Jego żona.

Sami jeżdżą do klientów,

Oddzielnie On, solo Ona.

 

Kiedyś Jemu „padło” auto.

Że był wcześniej umówiony

Z dziesięcioma klientami,

Pożyczył auto od żony.

 

Kiedy już wszystko załatwił,

Wracał spokojnie do domku.

Jednak dość niespodzianie

Musiał zatrzymać się w korku.

 

A, że jemu się spieszyło,

Próbował skrótem objechać.

No i zgubił się biedaczek,

Przypadkiem skręcił gdzieś nie tak.

 

W pojeździe jest nawigacja,

Więc ją włączył, żeby w biedzie

Poprowadziła do domu.

Według jej wskazań dojedzie.

 

A tam wszystkie stare trasy

Wytyczały jeden adres:

Do najlepszego kolegi

Żony auto chciało Go wieźć.

 

Chcieć to…

Jestem mężczyzną hetero.

Chciałbym żyć w związku z kobietą.

I dawać Jej z siebie wszystko,

Lecz wciąż natrafiam na „veto”.

 

Moja pierwsza narzeczona

W Walentynki mnie rzuciła.

Druga, ta „na całe życie”,

W Sylwestra z innym już była.

 

Dzisiaj, w dniu moich urodzin,

Moja obecna partnerka

Jakoś dziwnie  w moją stronę

Co chwila niepewnie zerka.

 

Myślałem, że się krępuje

Złożyć  mi uro-życzenia.

A ona mi się przyznała,

Że właśnie… partnera zmienia!

Gdyż jakoś nie widzi we mnie

Kandydata do partnerstwa,

Bo jestem mało konkretny,

Za to mam za dużo chciejstwa!

 

Na łączach

Czas Covida. Praca zdalna.

Co tydzień mamy spotkanie

Także zdalne. Wszyscy muszą

Koniecznie „stawić” się na nie.

 

Od godziny już się nudzę.

Na razie nic ciekawego.

Co raz częściej się łapałem,

Że zasypiam, gdy tak bredzą.

 

Dla zabicia tej martwoty,

Która wciąż mnie ogarniała,

Odpaliłem jakąś stronkę,

Co wciąż się… reklamowała.

 

To był portal z kawałami.

Dowcipy sobie włączyłem.

Uszło by mi to na sucho,

Gdybym… wyłączył „Team Viewer”.

 

Bo w kompie miałem włączone

Udostępnianie ekranu,

Gdyż prezentowałem wcześniej

Wykres wykonania planu.

 

Dopiero jak szef powiedział,

Że „ten z wędkarzem jest śmieszny”

Wówczas  się zorientowałem

Że mnie podgląda, zbereźnik!

 

Myślałem, że za tę gafę

Mam tyły u swego szefa.

Boss obiecał mi zapomnieć,

Że ze mną było coś nie tak.

Zabolało…

Wczoraj miałam urodziny.

Rodzinne tradycje – święte:

Każą budzić Jubilata

Życzeniami i prezentem.

 

Przebudziłam się ciekawa,

Co też mi uszykowali

Na szesnaste urodziny

Moi rodzice kochani.

 

Mama weszła do pokoju.

Złożyła… pranie na łóżku.

Spojrzała na mnie przelotnie

I westchnęła: „Wstań flejtuszku,

Dzisiaj Twoje urodziny”…

I co roku mnie przymusza

Słuchać o wpadce z mym ojcem

I rodzeniu mnie w katuszach”.

Po robocie…

Wracałem zmęczony z pracy.

W pociągu, którym dojeżdżam,

Zawsze jest ciasno i duszno.

Na zewnątrz aura ciut lepsza.

 

Dzisiaj wracałem zmęczony.

Przez megafon przepraszano,

Że pociąg ma opóźnienie

Jeszcze większe, niż miał rano.

 

Czekając siadłem na ławce.

Przysnąłem o tym nie wiedząc.

Zbudziłem się po godzinie.

Nie spodziewałem się tego.

 

W czapce, co spadła na ziemię,

Błyskały jakieś monety.

Podniosłem, a tam złotówki

I stary, niemiecki… fenig.

 

Obok wisiał duży plakat

Na tablicy dosyć blisko

Z napisem: „Nie pozwolimy

Nikomu upaść tak nisko”!