Piętno

Moja bliska koleżanka

Wyszła za mąż po raz pierwszy,

Gdy skończyła lat czterdzieści.

To nie najważniejszy powód

Dla snucia tej opowieści.

 

To tej pory tej osobie

Naprawdę było nielekko,

Gdyż jej życie od wypadku

Było udręczeniem, męką.

 

Twarz została zeszpecona

Na trwale, bardzo wyraźnie.

Przecież wygląd dla kobiety

To uwarunkowanie ważne.

 

Radowałam się Jej szczęściem,

Bowiem za losu  obicia

W końcu się Jej należało

Coś wspaniałego od życia.

 

Nie wszyscy jednak myśleli

Tak jak ja i Jej rodzina.

Innym chyba przeszkadzało,

Bo nie mogli się powstrzymać

Od komentarzy i uwag

Wypowiadanych złośliwie,

Czasem z udawaną troską,

Ale przeważnie fałszywie.

 

Najczęstsze było przysłowie

Poparte „miłym” uśmiechem,

Że

……„Każda potwora znajdzie

Swego amatora, hehe…”

…….Chyba zostawi te gejsze

Dla innej, pewnie ładniejszej…”

 

……Jezusie! Co on w niej widzi!

Pana Boga się nie wstydzi”?!

 

…..„Taki fajny facet, joł, joł,

A szkaradną babe wzioł, joł”!

 

Czy osoba po wypadku,

(Której płci, to obojętne),

Nie ma prawa być szczęśliwą?

Czy musi  żyć z jakimś piętnem?

 

Różnica

Mam problem z lewym kolanem.

Ból nawraca co czas jakiś.

Muszę pilnować swej diety,

By znowu nie mieć nadwagi.

 

Podstawowe zalecenie

Od lekarza ortopedy

To spacery i masaże.

Z czasem pozbędę się biedy.

 

Szedłem na ważne badanie

Do szpitalnej Radiologii.

Miałem mieć z sobą wyniki

Wcześniejszych badań z Przychodni.

 

Zapomniałem, że mam także

Zabrać wcześniejsze badania,

Ale sobie przypomniałem

I wróciłem do z mieszkania.

 

Wziąłem kopertę i tylko,

Jak kontuzja pozwalała,

Już co nie co opóźniony

Poczłapałem się do szpitala.

 

Lekarz, gdy przejrzał wyniki,

Spojrzał na mnie rozbawiony,

Gdyż obejrzał piękne zdjęcia

Z… mammografii mojej żony!

 

Pikanie

Zepsuło się nasze auto

I na kilka najbliższych dni

Teść użyczył mi swą brykę.

„Auto jest sprawne”, zapewnił.

 

Parkowałem w ciasnym miejscu

Uważnie, by nie uderzyć

Lub nie porysować wozu,

Bo teść tego by nie przeżył.

 

Tak uważałem na boki,

Ze kufrem wjechałem w… murek!

Bardzo byłem zły na siebie.

Zaparkowałem jak dureń!

 

Mocno wkurzony na siebie,

Że tak mogłem się wydurnić,

Krzyknąłem, że nie zadziałał

Żaden pie***lony czujnik!

 

Żona, która przez cały czas

Siedziała w fotelu obok,

Przyznała, że Ona czujnik

Wyłączyła… odruchowo,

Bo przez radyjko słuchała

Swą ulubiona piosenkę

I nie chciała, by piskanie

Zagłuszało… piękny refren!

Poleciało, zaleciało

Mamy domeczek z ogródkiem.

Już w marcu nastała wiosna.

Na długo przed Wielkanocą

Świeża trawka bujnie wzrosła.

 

Postanowiliśmy z żoną

Zrobić przed Świętami jeszcze

Porządek w naszym ogródku,

Nim pojawią się w nim… kleszcze.

 

Oczyściliśmy też meble

Wypoczynkowe z tarasu.

Nie przypuszczałem, że praca

Zajmie nam niewiele czasu.

 

Skończyliśmy przed obiadem.

Zatem, by nastroju nie psuć,

Postanowiliśmy obiad

Zjeść tym razem „na powietrzu”.

 

Biała kiełbaska z musztardą

Smakowała mi wybornie.

Zobaczyłem, że musztarda

Skapnęła na moje spodnie.

 

Niewiele myśląc wytarłem

Ją paluchem i… zlizałem,

A chwilę później poczułem,

Że coś zalatuje… kałem!

 

Szukając źródła „zapachu”

Dotarłem do spodni i…dłoni.

Polizałem ptasią kupę!

Długo nie mogłem się… domyć.

 

W potrzebie

Wracałem z wczasów do domu.

Dwie godziny już jechałem.

Nagle natura wymogła,

Że zatrzymać się musiałem.

 

Do MOP[1] miałem niedaleko,

Więc nie było kłopotliwe

Ulżyć naturze, bo przecież

Tam znajdę porządny kibel.

 

Niestety, wszystkie zajęte.

Szkoda, że nie miałem farta.

Po dłuższej ktoś wyszedł.

Jedna kabina otwarta!

 

Ale dwóch na nią czekało.

Obok mnie stał mały chłopiec.

Jego zachęciłem gestem,

By przede mną usiadł w klopie.

 

Pokręcił przecząco głową.

Pierwszy wszedłem do kabiny.

Potem umyłem ręce i

Zwolniłem ją już po chwili.

 

Chłopczyk nadal czekał, ale

Teraz z tatą razem stali.

Facet wielki, aż strach patrzeć.

Wyraźnie na mnie czekali.

 

Chłopiec podniósł w górę rączkę

I powiedział stojąc przy nim:

„To ten pan prosił przed chwilą,

Żebym wszedł z nim do kabiny”.

 

 

[1] MOP- miejsce obsługi podróżnych

Pytanie

Przy obiedzie wielkanocnym

Jest atmosfera świąteczna.

Ja też  siedzę wraz z Rodziną.

Jestem miła i serdeczna.

 

Dawno nie widziałam Babci,

Dlatego usiadłam przy Niej.

Plotkowałyśmy o życiu,

O tym jak płynie, przeminie…

 

Pytała o moje sprawy.

Nie chciałam o tym dyskusji,

Więc zdradziłam, że z chłopakiem

Niedawno wróciłam z Gruzji.

 

Babcia chętnie posłuchała,

Bo Ją to zaciekawiło.

Nawet smartfona Jej dałam,

Żeby fotki obejrzała.

 

Babcia oglądała zdjęcia.

Wtedy usłyszałam sygnał,

Że jakiś SMS przyszedł.

Reakcja Babuni dziwna…

 

Zajrzałam przez ramię. A tam

Tekst do mnie w ręku Babusi:

„Przegrałaś zakład, wieczorem

Ty mi laskę zrobić musisz”!

 

Babunia szczerze zdziwiona,

Żeby nie wyjść na głuptaskę,

Spytała na głos: Powiedzcie,

Co to znaczy „zrobić laskę”?

On-line

Zamówiłam w sklepie on-line

Sukienkę niezbyt wystawną.

Musiałam kupić tę kieckę,

Bo nie mieszczę się już w żadną.

 

Dzisiaj poszłam ją odebrać.

Pani, nim mnie obsłużyła,

Poprosiła o cierpliwość

I na zaplecze wybyła.

 

Wróciła po… półgodzinie

I wybałuszając oczy

Patrzyła na mnie tak jakby

Chcąc przypomnieć sobie o czymś.

 

Po dość długiej chwili przerwy

Wreszcie zareagowała:

„Przepraszam panią, zupełnie

Chyba pamięć postradałam,

Bo zamiast przynieść sukienkę

Śniadanie skonsumowałam…

 

Czemu…?

Obudziłam się zaspana

I nieprzytomna kompletnie.

Nie myłam się, tylko szybko

Dom opuściłam dyskretnie.

 

Pobiegłam na przystanek. Lecz

Autobus  już odjechał, więc

Z braku innego wyboru

Zaczęłam po prostu biec.

 

Zadzwoniłam do szefowej,

Żeby wyjaśnić spóźnienie.

Ale nie miałam łączności,

Odrzucano połączenie.

 

W połowie drogi do pracy

Mama dzwoniła pytając,

Czemu tak rano, w niedzielę

Czmychnęłam z domu … jak zając.

 

 

 

Zaloty, nieloty

Moja kumpelka wyznała,

Że obawia się panicznie

Pingwinów, ptaków we frakach,

Choć przecież są takie śliczne.

 

Pomyślałam, że  mnie wkręca,

Bo gadała po pijaku,

A przez lata na ten temat

Nie dawała żadnych znaków.

 

Łaził za nią pewien kumpel.

Był na naszym roku studiów.

Przymilał się, nadskakiwał,

Ale dotąd jej nie… uwiódł.

 

Miał być bal dla przebierańców.

Tak dla jaj mu poradziłam,

By w stroju pingwina do Niej

Z zaskoczenia się przymilał.

 

Zrobił to. Się okazało,

Że naprawdę się ich boi.

Strach jakiego doświadczyła,

Nagle Jej siły podwoił.

 

Chociaż drobna, niewysoka,

Tak „ptaszkowi” przyłożyła,

Że złamała mu dziób – szczękę,

Aż  sobie rękę zraniła.

 

Zabrało ich pogotowie.

Chirurdzy wnet naprawili.

Nim mu buźka się zagoiła,

To w parę się połączyli …

 

Luzik

Po trzech tygodniach treningu

I maltretowaniu ciała

Zdecydowałam się sprawdzić,

Czy „katorga” się udała.

 

Zmieściłam się gładko w suknię,

W którą nie „wchodziłam” wcześniej.

Stało to się naturalnie,

Nieomalże bezboleśnie.

 

Ucieszyłam się, że moje

Dotychczasowe mordęgi

Spowodują, że małżonek

Skończy na mój temat mendzić.

 

Poczułam się nastolatką.

Chciało mi się nawet tańczyć!

Nie widziałam, że mój ślubny

Od jakiegoś czasu… patrzy.

 

Uśmiechał się tajemniczo

Obserwował me wysiłki,

Jednak nie byłby sobą, by

Nie wbił przysłowiowej szpilki.

 

Stanął obok rozbawiony

I zapytał, czy widziałam,

Że w sukience, którą właśnie

Z trudem na siebie „nadziałam”,

Jest uszkodzone zapięcie…

I stąd tyle luzu miałam…