Dwie śliwy

Trochę za dużo wypiłem.
Zachowałem się jak pacan,
A oprócz podbitych oczu
Miałem potwornego kaca.

Pierwsze oczko mi podbiła
Laska, którą omyłkowo
Objąłem w pasie myśląc, że
To moja dziewczyna. Słowo!

Drugie mi podsiniaczyła
Ma narzeczona Brygida,
Kiedy Jej wytłumaczyłem,
Skąd się wzięła pierwsza śliwa.

Wskoczył…

Przez calutką noc padało.

Więc nie mogłem wsiąść do auta.

Kałuża broni dostępu.

Ale sprawa dla mnie łatwa:

 

Zamek otworzę alarmem.

Potem tylko klamkę sięgnąć

I drzwi otworzyć szeroko.

Jeszcze nie tak źle jest ze mną!

Muszę skoczyć na próg auta,

Potem już wlezę do środka.

Nawet o tym nie myślałem,

Że coś złego mnie tam spotka.

 

Skoczyłem, ale ramieniem

Walnąłem w obrzeże dachu.

Nie mogłem niczego chwycić.

Nic nie wyszło z moich rachub.

Wpadłem jak długi w kałużę.

Błoto pryskało na strony.

Wygramoliłem się w końcu

Od stóp do głów pomoczony.

 

Kilku sąsiadów patrzyło.

Jeden z nich powiedział do mnie

„Czy od strony pasażera

Wejść nie byłoby wygodniej?

Tam nie ma żadnej kałuży.

Po co Panu ta skakanka?

A poza tym troszkę szkoda

Zabłoconego ubranka”.

Monter

Przed tygodniem mój tatulek

Przemontował drzwi lodówki,

By otwierać je odwrotnie.

On lubi takie przeróbki.

 

Przez kilka dni chodził dumny,

Jakby sam ją skonstruował.

Wreszcie mógł całkiem wygodnie

Puszki z zimnym piwem chować!

 

Dzisiaj wstałem wcześniej rano.

Szykując plecak do szkoły

Chciałem się napić zimnego,

A byłem jeszcze wpół goły.

 

Ciągnę za uchwyt lodówki.

Nagle straciłem ochotę,

Bo… obładowane drzwiczki

Spadły mi na gołą stopę!

Kiedyś latem…

Jestem projektantem sieci

Wodno-kanalizacyjnych.

Zdarza mi się uczestniczyć

W sytuacjach dosyć dziwnych.

 

Przytrafiła mi się kiedyś

Praca nad projektem sieci,

Który właśnie mej pracowni

Pewien Urząd Gminy zlecił.

Żeby zrobić rozpoznanie

Poświęciłem swój czas wolny.

To miejscowość letniskowa.

Dużo w niej jest gruntów rolnych,

Ale także pensjonatów

I niewielkich dacz prywatnych.

Okolica bardzo ładna.

Jest też kościół parafialny.

 

Pojechałem się zapoznać

Z terenem i warunkami.

Byłem tam przez trzy tygodnie

Latem, krótko przed żniwami.

Najważniejsze było, żebym

Dostał od mieszkańców zgodę

Na to, by na działkach wkopać

Rury wodne i ściekowe.

 

Odwiedzałem wiele domów,

By spytać o pozwolenie.

Wtedy właśnie przytrafiło

Mi się dość dziwne zdarzenie.

 

Zapukałem do drzwi domku,

Widać, że letniskowego.

Otworzył pan po czterdziestce,

Więc zagadałem do niego.

Wysłuchał mnie, a następnie

Zadał pytania sensowne.

Temat go interesuje,

Nie z grzeczności, a dosłownie.

Rozmawialiśmy godzinę.

Nie miał żadnych wątpliwości

Co do istoty projektu

Oraz jego sensowności.

 

Prosiłem pana, by zechciał

Podpisać formularz zgody

Na przejście przez jego działkę

Przewodów wodno-ściekowych.

 

Wtedy usłyszałem: „Wie pan,

Ja mam z tym niejaki problem,

Bo pańskie propozycje są

Potrzebne i bardzo dobre.

Ale to nie moja działka

Tylko mojego kolegi.

To on pożyczył mi klucze,

Dzięki niemu mam noclegi.

Pośpiech

Oświadczyłem się dziewczynie.

Jednak znów mi odmówiła

I zagroziła zerwaniem.

W dodatku była niemiła!

 

Mówiła, że niepotrzebnie

Wszystko, co jest między nami,

Usiłuję zbyt przyspieszać,

 A pośpiech nie jest wskazany…

 

Jesteśmy już po trzydziestce,

A dziesięć lat razem z sobą.

Już dawno żenić się chciałem,

Lecz nie ulega namowom.

Droga do szczęścia

Mój tata jeździ chopperem.

Ja też lubię motocykle.

Teraz jeżdżę tylko z ojcem.

To dla mnie zawsze niezwykłe.

Na razie jako pasażer,

Lecz odpowiednio ubrany

W kurtkę skórzaną i jeansy,

A na nogach noszę glany!

 

Szkolę się na prawo jazdy,

Skończyłem osiemnaście lat.

Ale na razie mieć mogę.

Tylko kategorię A2.

Za dwa lata zdam na pełne

Prawo Jazdy na motocykl.

Kupię sobie kombinezon.

Dumnie w glanach będę kroczył.

 

Dziś miałem wykład z teorii.

Poszedłem jak zwykle w glanach

Czyściutkich, wypastowanych;

Pucowałem je od rana!

 

Tuż przed gmachem Szkoły Jazdy

Wdepnąłem w coś, co dla glanów

Jest obrzydliwie najgorsze

I pozbawia sznytu, szpanu.

Łatwo się domyślić, że „to”

Zostawił pies, i to duży.

Cały protektor zbrudzony,

Nie miałem szans, by go umyć.

Trochę wytarłem zelówkę

Na trawniku obok szkoły,

A potem w ostatniej ławce

Chowałem brudne giczoły.

 

Podobno ten, kto przypadkiem

Wdepnie w byle jakie g**no,

Otrzyma w zamian łut szczęścia,

Nawet gdyby przy tym… bluznął.

 

I tak było w mym przypadku.

Ze wstrętem czyściłem glany.

Ale kiedy już skończyłem,

Byłem szczęśliwy. O rany!

Telemania

Był w rodzinie telewizor

Stary, ten kineskopowy.

Działał, więc nie było trzeba

Zmieniać go jeszcze na nowy.

Stał w pokoju na komodzie

Naprzeciw łóżka córeczki,

Bo lubiła na dobranoc

Oglądać na nim bajeczki.

 

Kiedy już poszła do szkoły,

Zaczęła troszkę wybrzydzać,

Że na jej telewizorku

Bajeczek dobrze nie widać.

Jedna koleżanka z klasy

Opowiadała, że fajnie

Jest mieć duży telewizor

I… on mało miejsca zajmie…

 

Męczyła nas do znudzenia.

Mieliśmy kłopot, co zrobić.

Mąż cały czas był przeciwny,

Bo uważał to za snobizm.

Jednak w końcu mój małżonek

Zdecydował kupić nowy.

Mamy wreszcie telewizor

Czterdziestoośmiocalowy!

Ma dostęp do Internetu.

Można wybrać sobie filmy.

Często razem oglądamy

Pewien serial, bo rodzinny.

Postawił go na komodzie

Tam, gdzie stał jego poprzednik.

Chciał przez to naszej córeczce

Wygodne miejsce zapewnić.

 

Pewnego dnia moja córka

Oglądała sama bajki.

Jestem w kuchni. Słyszę hałas.

Poczułam na plecach ciarki!

Wpadłam do pokoju, a w nim

Piramidka dosyć spora

Z kilku szuflad, naszej córci

I także z… telewizora.

Co się stało? Zapytałam

Wyciągając dziecko z „gruzów”,

Niespokojna, czy nie znajdę

Zadrapań, skaleczeń, guzów.

 

Okazało się, że ona

Powysuwała szuflady,

By po nich wejść na komodę,

Lecz nie dała sobie rady.

A że telewizor lekki,

To wszyściutko na nią spadło.

Bilans? Nowy odbiornik – złom,

Dziecko strachu się najadło.

Nic poza tym się nie stało

Szczęśliwie dla nas i dziecka.

Teraz znów na „kineskopie”

Bajki ogląda córeczka.

Zmiana na lepsze

Pracowałem w pewnej firmie

Przez ponad półtora roku.

Miałem tam przełożonego.

Gnoił mnie na każdym kroku.

Chociaż zadania za kwartał

Realizowałem w pełni,

To i tak znalazł powody,

Żeby pozbawić mnie premii.

 

W końcu miarka się przebrała.

Wypowiedziałem robotę.

Na odchodnym jeszcze dobrze

Zmieszałem z błotem idiotę.

 

Miałem wcześniej załatwione

W innej firmie zatrudnienie.

Pracując w niej myślałem, że

Chyba już jest po problemie.

 

Nowy szef jest sprawiedliwy

I lepiej też ludziom płaci.

To właściwa motywacja

Do lepszych wyników w pracy.

 

Minęło parę miesięcy.

W firmie są przetasowania.

Mam „nowego” kierownika –

Znanego mi wcześniej drania.

Mądra głowa

W zeszłym tygodniu kolega

Prosił o wsparcie pożyczką.

Jesteśmy kumplami z pracy,

Nie znamy się nazbyt blisko.

Była to tylko stóweczka,

Bo gdzieś zgubił swój portfelik.

Miał mi ją oddać dopiero,

Gdy mnie spotka po niedzieli.

Ten termin wynikał z tego,

Że na zmianach się mijamy

I trudno było przewidzieć,

Kiedy znowu się spotkamy.

 

Zetknęliśmy się przy bramie.

Zaraz mi oddał mą stówę.

Podaliśmy sobie dłonie,

W kieszeń wcisnąłem gotówkę.

 

Widział do mój szef – podglądacz

I zaraz wezwał do biura.

Prawie wywalił mnie z pracy.

Widząc nas sobie ubzdurał,

Że: „bezwstydnie, na widoku

Handluję narkotykami.

Czegóż można oczekiwać

Po gościu z głową z dredami”?

 

Wiele razy tłumaczyłem,

Że fakt posiadania dredów

To nie znak przynależności

Do narkotycznego chlewu.

W społeczeństwie krąży przekaz,

Że dredy to jest coś złego.

Ja po to mam tę fryzurę,

Bo to coś bardzo modnego.

Nie każdy…

Nauczyciel z podstawówki

To ja we własnej osobie.

Jestem jedynym „rodzynkiem”

Wśród nauczycielek – kobiet.

 

W trakcie roku przyszedł do nas

Nowy, młody polonista.

Widać, że się denerwuje.

To jest sprawa oczywista.

Nigdy przedtem przed uczniami

Nie stał jako nauczyciel.

Dużo czasu musi minąć

Zanim zdobędzie obycie.

 

Widać było, że na pierwszą

Lekcję szedł na maksa spięty,

Więc mu doradziłem, by był

Na zaczepki obojętnym.

I najlepiej, żeby wtedy

Wykorzystał jakiś pretekst

I pokazał uczniom, że on

Jest dla nich autorytetem.

 

Chyba jednak nie zrozumiał,

Bo gdy dzieciaki po przerwie

Nie chciały się uspokoić,

Uruchomił swą energię.

Chwycił, co było pod ręką

I rzucił… krzesłem o ścianę!

Tak to zamiast pedagogiem

Okazał się zwykłym chamem.