Humor też potrzebny

Na tym osiedlu, gdzie mieszkam,

Przeważają małe domki

Skryte w uroczych ogródkach,

W których królują jabłonki.

Wszędzie, poza moim domem,

Trzymane są psy lub koty.

Ja jestem uczuleniowcem

Na ich zapach albo dotyk.

Z tego względu unikałem

Kontaktu ze zwierzętami.

Nie oznacza to, że dla mnie

Są w jakiś sposób wrogami.

 

Ale teraz mam podstawy,

Aby myśleć, że zwierzaki

To jakieś fatum, nieszczęście.

Prawie że zabijaki!

Jakiś kot się do mnie łasił

Ocierając się o nogi.

Zaplątałem się i nagle

Zwaliłem się  w poprzek drogi.

Skończyło się to wstrząsem mózgu

I tygodniówką w szpitalu.

Wiedzieli, że to przez kota.

Nazwali mnie „pan miau-miau!

 

Tydzień nie było mnie w domu.

Znów sytuacja cholerna.

W tym czasie „przejął” mój ogród

Jakiś olbrzymi doberman!

Wchodziłem właśnie na schody,

Kiedy mnie zaatakował

Ten „okropny” ludobójca

Skrycie, nagle. Nie żartował!

Uciekałem, lecz bez skutku.

Bestia ugryzła mnie w łydkę.

Znów znalazłem się w szpitalu.

I dostałem nową ksywkę:

Tym razem to „pan hau- hau- hau”.

 

Lekarze zrobili „wywiad”

Do mej historii choroby:

Czemu toczę wojnę z fauną?

Jakie są tego powody?

Czy może jest jeszcze jakieś

Zwierzę w mojej okolicy,

Które próbuje mnie zabić,

Albo chociaż krzywdę sprawić?

Jeśli nie zdołam policzyć,

Zalecili, bym od zaraz…

Biegi na sto metrów ćwiczył.

 

Nie snuję tej opowieści

Dla przeżytego horroru.

Chcę docenić mych lekarzy

Za ich poczucie humoru.

Niezdrowy sen

Wracałem skonany z pracy

I zasnąłem twardo w metrze.

Było lato, mocne słońce,

Nagrzane było powietrze.

Nawet ciemnych okularów

Nie zdjąłem, gdy zasypiałem.

Co dalej działo się ze mną,

Od innych się dowiedziałem:

 

Naprzeciwko siadła para.

On – karczek przypakowany,

Ona – różowy koszmarek

Cekinami lamowany.

Koksik stwierdził, że ja ciągle

Gapię się na jego „Donię”.

Wnerwiony zapytał, czy mam

Jakiekolwiek wąty do niej.

 

Spałem, nie odpowiedziałem,

Więc się wkurzył dodatkowo.

Przyłożył mi pięścią w szczękę.

Zasnąłem po tym na nowo…

Próba

Ma dziewczyna jest cudowna.

Ciągle szuka nowych doznań.

Wczoraj, ponoć przez przypadek,

Kupiła zestaw nakładek.

 

To gadżety erotyczne

Nakładane na penisa

I to nie tylko wtedy, gdy

Ten instrument zbytnio zwisa.

Mają liczne wypusteczki

Zwiększające satysfakcję.

Dziś miałem je wypróbować.

Cieszyłem się na tę akcję!

 

Po kolacji było wino

I kąpiel w pachnącej pianie.

Nakładki w zasięgu ręki.

Czas na ich wypróbowanie.

Założyłem pierwszą licząc,

Że gadżet fajnie zadziała.

Jednak nic z tego nie wyszło,

Bo nakładka się… zsuwała.

 

Śmieszna była sytuacja,

Chociaż znałem zabawniejsze.

Miła zaproponowała,

Że poszuka trochę mniejszej.

Zgodziłem się na jej pomoc,

Bo w tych sprawach jest jak gejsza.

Okazało się, że ta pierwsza

Była ze wszystkich… najmniejsza!

“Rasowy”

Ja jestem weterynarzem

Od trzydziestu lat w zawodzie.

Lubię wszystkie zwierzaki, lecz

Psy są mi nadzwyczaj drogie.

Nigdy nie miałem kłopotów

Z prawdziwymi pacjentami.

Lecz niekiedy się zdarzały

Spory z ich właścicielami.

 

Wczoraj była u mnie pani

Z młodym psem – „Jamnistym Yorkiem”,

Kupionym za tysiąc złotych

Małym kundlowatym stworkiem.

Piesek zresztą był uroczy,

Miał na główeczce pędzelek,

Lecz na pewno nie był Yorkiem.

To z pewnością był kundelek.

 

Długo musiałem tłumaczyć

I przekonywać tą panią,

Że: „psina nie jest rasowa,

Nie ma żadnej rasy znamion.

„Jamnisty” – tak w medycynie

Nazywa się… naczyniaka.

Ktoś dla zgrywy wmówił pani,

Ze to rasa tego psiaka”!

Alarm

Mam mieszkanie na parterze

W dziesięciopiętrowym bloku.

Parter jest dość niebezpieczny,

Dla złodziei źródło pokus,

Tym bardziej, że mamy balkon

Półtora metra nad ziemią.

Chciałem zainstalować kraty.

One sytuację zmienią.

 

Były już wcześniej włamania

Do sąsiadów przez balkony.

Żaden z nich według Policji

Nie został zabezpieczony.

Razem z żoną ustaliłem,

Że my kraty założymy.

Muszą być na tyle mocne,

By przed włamaniem broniły.

Potrzebna mi była jednak

Zgoda naszego sąsiada.

Bez niej nie mogłem nic zrobić;

Taka spółdzielcza zasada.

 

Sąsiad jednak się nie zgodził,

Bo uważał, że te kraty

Ułatwią włamanie do niego

I jego narażą na straty.

 

Założyłem sobie alarm

Przy znacznie niższych nakładach.

Po miesiącu ktoś się włamał

Nie do mnie, lecz do sąsiada.

Wymarzone… sąsiedztwo

Przed tygodniem objęliśmy

W posiadanie swe mieszkanie.

Wzięliśmy dość duży kredyt,

Żeby móc zapłacić za nie.

 

Okolica całkiem miła.

Dosyć spokojna dzielnica.

Dom sąsiaduje z ogrodem.

Otoczenie mnie zachwyca.

 

Wczoraj przyszedł dzielnicowy.

Miał zgłoszenie alarmowe,

Że: „ zażywam narkotyki

Nawet dwa razy na dobę.

Wstrzykuję je sama sobie,

Choć w wysokiej ciąży jestem”.

To sąsiadka na Policję

Zgłosiła rejestr mych „przestępstw”.

 

W ogóle nie jestem w ciąży.

Jestem dość gruba po prostu.

Lubię zjeść i nigdy dotąd

Nie zachowywałam postu.

Nie zażywam narkotyków,

Tylko biorę insulinę.

Mam cukrzycę, więc uważam

To oskarżenie za kpinę.

 

Nie zarzucam policjantom

Działania przeciwko prawu.

Mam wreszcie wymarzony dom,

A z nim, niestety, sąsiadów.

Troska

Wróciłam zmęczona z pracy.

Chciałam odpocząć choć trochę.

W uszy włożyłam słuchawki

I zwaliłam się na sofę.

Muzyka mnie relaksuje.

Nawet nie wiem, że zasnęłam.

Pamiętam potworny hałas,

Kiedy tylko się ocknęłam.

 

To dwaj rośli policjanci

Wparowali mi do domu

Razem z drzwiami, które oni

Rozwarli z pomocą… łomu.

 

To za sprawstwem mojej mamy

Ta akcja się rozegrała.

Chciała mnie właśnie odwiedzić.

Pukała. Nie otwierałam.

Wydzwaniała, lecz bez skutku,

A widziała mnie przez okno,

Jak leżałam nieruchomo.

Musiała mi pomoc ściągnąć!

 

Dziękuję Mamo za czujność.

Troskę o mnie zauważam.

Teraz ja się muszą troszczyć,

Żeby sprowadzić… stolarza!

Łata na łacie

Umówiłam się z kumpelką

W osiedlowej kawiarence.

Przyszła na nasze spotkanie

W mej ukochanej sukience.

Poznałam ją natychmiast, bo

Miała to same przetarcie.

Zrobiłam jej awanturę,

Lecz zaprzeczała uparcie

Utrzymując, że kupiła

Ją w pobliskim „ciucholandzie”,

Czyli sklepiku z ciuchami

Zwanym także „Second Handem”.

 

Wybrałam się tam, by sprawdzić,

Czy to prawda, co mi mówi.

Tam znalazłam także inne

Z mojej garderoby „zguby”.

To moja rodzona mama

Przetrzebiła moje ciuchy

I zaniosła do lumpeksu

Wszystkie moje „wyciruchy”.

 

Zrobiłam scenę mamuśce,

Że wyniosła moje rzeczy.

Przecież dziś jest taka  moda,

By wyglądały „jak śmieci”.

 

Nie zrozumiała, co mówię.

„Przecież już dawno po wojnie.

Kiedyś łaty się skrywało,

A dziś są bardzo wytworne?

Takie stare i zniszczone

Zamiast nosić do krawcowej,

Lepiej będzie, jak się kupi

Ubrania zupełnie nowe”!

 

Dalszej tyrady mamuni

Oczywiście nie słuchałam.

Odkupiłam moje rzeczy,

Które mama odsprzedała.

Zaskoczona

Wczoraj na portalu „Darling”

Poznałam faceta, który

Zaskoczył mnie propozycją

Bez ogródek, z grubej rury.

Zaproponował mi obiad

W dość znanym w mieście lokalu.

Dał mi też do zrozumienia,

Że nie cierpi na brak szmalu.

 

Zgodziłam się, bo w tej knajpie

Bywałam już kilka razy.

Każdorazowy tam pobyt

Z czymś miłym mi się kojarzył.

 

Tak też było i tym razem.

Kiedy już zjedliśmy obiad,

Musiał skorzystać z łazienki,

Bo dziś „za bardzo się objadł”.

Przedtem jednak za spotkanie

Wypił ze mną toast trunkiem.

Po chwili do mnie dotarło,

Że zostawił mnie z… rachunkiem.

Uleczony

Dziś właśnie moja dziewczyna

Po dwóch latach znajomości

Powiedziała mi, że dotąd

Żyłem w nieświadomości,

Że właściwie, to się ze mną

Umówiła w tamten ranek,

Tylko po to, żeby wzbudzić

Zazdrość swoich koleżanek.

 

Nawet teraz, po dwuletniej

Przeżytej wraz ze mną próbie,

Określiłaby nasz związek

Jako „w miarę ciebie lubię”.

 

Ja właśnie w zeszłym tygodniu

Kupiłem dla Niej pierścionek,

Bowiem chciałem się oświadczyć

W Jej Urodzinowy Dzionek.

Akurat przemyśliwałem

Różne oświadczyn warianty…

 

Taki to był ze mnie dotąd

Nieuleczalny romantyk.