Bestia

Jutro święto, a więc dzisiaj

Pół miasta jest na zakupach.

W pobliżu domu brak kiosku.

Ja nie mam co palić. D*pa!!!

 

Ażeby uniknąć korków

I co prędzej „puścić dyma”,

Pojechałem do marketu

Na rowerze mego syna.

Postawiłem go w stojaku

I pobiegłem do trafiki.

Kupiłem, a gdy wróciłem…

Przy rowerze pies półdziki!

Ktoś go przypiął do stojaka.

Potwór siedzi bez kagańca.

Nie mogłem ruszyć roweru.

Szczerzył na mnie kły i warczał!

 

Musiałem czekać, aż przyjdzie

Właściciel kudłatej bestii.

Zjawił się po półgodzinie.

Dla niego nie było kwestii.

W ogóle mnie nie przeprosił,

A nawet wyzwał od gnojków.

Wnet zajął się nim ochroniarz…

Tak chciałem uniknąć korków!

Ławeczka

Za naszym akademikiem

Urządzono ładny skwerek.

Dotąd był to zaniedbany

I dość niebezpieczny teren.

Lubię korzystać ze słońca,

Więc gdy tylko jest pogoda

Wychodzę tam ze skryptami.

Czasem miast skryptu mam… browar.

 

Dzisiaj jednak się uczyłam

Siedząc sama na ławeczce.

Nagle pękła noga ławki.

Musiałam więc zmienić miejsce.

 

Jestem zbyt drobną dziewczyną,

Żebym swym ciężarem ciała

Tak mogła obciążyć ławkę,

By aż noga się złamała.

 

Pełna obaw, żeby ławki

Ktoś nie zniszczył całkowicie,

„Dałam cynk” w administracji

Następnego dnia o świcie.

Wypełniłam tam papierek.

Dziękowali za postawę.

Nawet kawką nagrodzili

Obywatelską postawę!

 

Dwa dni później „poleconym”

Fakturę mi dostarczono.

Mam zapłacić za tą ławkę

Osiemset złotych, dość słono!

Dopisek jest jednoznaczny:

Jeśli kary nie zapłacę,

To stypendium mieszkaniowe

Natychmiastowo utracę.

 

Nie zapłacę żadnej kary,

Gdyż nie jestem winna straty.

Skwerek nowy, ale ławki

To stare, zużyte graty.

Administracja jest winna,

Że wstawiła takie sprzęty.

Zgłoszę sprawę na Policję,

Że aż im to pójdzie w pięty!

Niepohamowanie

Ma dziewczyna dziś wieczorem

Zupełnie niespodziewanie

Wpadła do mnie na siłownię

Nagle, znienacka, bez manier!

 

Nie myślcie, że  jest gwałtowna.

To bardzo „spoko” dziewczyna.

Nigdy w życiu z „gwałtownicą”

Bym tygodnia nie wytrzymał.

 

Ona tam dosłownie wpadła:

Podjeżdżając pod siłownię,

Nie hamując „dała gazu”

Niszcząc ścianę dość porządnie.

Wjechała na salę ćwiczeń

W momencie, gdy była pusta.

Ją ochroniła poduszka,

A na złom trafił jej „mustang”.

 

Teraz ja nie mam gdzie ćwiczyć,

Ale ona nie dba o to.

Ją boli tylko, że w szpilkach

Musi „drałować” piechotą!

Magiczne zniknięcie

To historia sprzed pół wieku.

Wtedy do szkół zajeżdżali

Bardzo „różniści” artyści

Ze swoimi pokazami.

Te występy firmowało,

(Nie wiem, czy przypomnieć warto),

Przedsiębiorstwo Artystyczne

O szlachetnej nazwie Artos.

 

Kiedyś w szkole dali pokaz

Klauni i iluzjoniści.

Ich występy uwielbiali

W nasze klasie prawie wszyscy.

 

Jednemu z magików przeszkadzał

W występie zegarek ręczny.

Zdjął go i schował pod czapkę,

Jednym ruchem bardzo zręcznym.

Potem jeszcze kilka trików

Pokazał wszystkim z estrady.

W sumie ten jego występ

Był jednym z ciekawszych zjawisk.

 

Po występie się wydało,

Że zegarek gdzieś mu zniknął.

Afera na całą szkołę.

Najwidoczniej ktoś go świsnął!

Ale nikt się nie przyznawał,

Iż dopuścił się kradzieży.

W to, że mu zegarek zniknął,

Nawet ten magik nie wierzył…

Nie wiadomo

Kupiłam sobie drożdżówkę,

Gdy koło południa zgłodniałam.

Wyobraź sobie, że przez nią

Prawą jedynkę złamałam.

 

Jak? Dlaczego? W jaki sposób?

Czy jestem jakaś niezguła?

Sama nie wiem, jak się stało,

Że z zębem gwoździa wyplułam.

Ciuszek

Mieszkam od roku z chłopakiem.

Kiedy sprzątałam pod łóżkiem,

Znalazłam szmatkę, co była

Niewątpliwie damskim ciuszkiem.

Obejrzałam ją dokładnie.

Ta pognieciona koszulka

Na pewno nie była moja.

Zdjęła ją inna damulka?

Za nic nie chciałam uwierzyć,

Że mój Miły ma romansik ,

Ale nic nie uczyniłam,

By to podejrzenie stłamsić.

 

Fakty były jednoznaczne:

Ciągle „wieczne bóle głowy”,

Późne wracanie do domu,

Bo „nie mogę się wyrobić”.

 

Naiwnie spytałam „teściową”,

Czy ciuszek jest jej własnością.

Oczywiście zaprzeczyła

Stanowczo, z wielką godnością.

 

Gdy nareszcie wrócił z pracy

Zrobiłam mu awanturę.

On się oczywiście wyparł

I uznał  ten zarzut za bzdurę.

Pakując jego manatki

Powtarzałam po raz enty,

Jaką mi krzywdę uczynił

Tą okropną zdradą ten typ.

 

W jednej chwili coś rozbłysło,

Jakby piorun we mnie strzelił.

Me oskarżenia o zdradę

To jest wyobraźni delikt.

Tę koszulkę ja kupiłam,

By oczarować chłopaka.

Chwilę ją miałam na sobie,

Zaraz potem byłam naga.

Zerwał ze mnie w jednej chwili.

Rzucił z rozmachem za łóżko.

Zapomnieliśmy się wtedy.

Kto by się przyglądał ciuszkom…

Sama

Koleżanka mi mówiła,

Że już następna  dziewczyna

Chyba dwa tygodnie temu

Mego „eks” też zostawiła.

 

Do dzisiaj jeszcze nie przeszła

Moja miłość do chłopaka.

W tej sytuacji myślałam,

Że mam szansę na ten „wakat”.

Wysłałam mu  wiersz miłosny,

Który napisałam  w czasie,

Kiedy to on mnie porzucił,

Bo podobno „kochał Basię”.

 

On ten wierszyk wykorzystał

I po niewielkich przeróbkach

Wysłał go tamtej dziewczynie

Jako własny. Kawał dupka!

 

Tak to jej się spodobało,

Że mu drugą szansę dała.

Znów są razem. Ja niestety

Codziennie zasypiam sama.

Chcieć, to nie móc

Już zapomniałam jak długo,

Jestem chora na depresję.

Są okresy normalności

I nawrotów długie sesje.

 

Tą normalnością niestety

Nie mogłam się długo cieszyć.

Lądowałam w psychiatryku

Na dosyć długie okresy.

Każdy kolejny jej nawrót

To w  mej świadomości pustka.

Niby żyjesz, lecz nie czujesz.

Ta choroba to oszustka.

 

W tym czasie me koleżanki

Miały mężów, dzieci, pracę.

Ja, prawie czterdziestolatka,

Szanse na normalność tracę.

 

Kilka nieudanych związków.

Praca także niezbyt fajna,

A w niej mobbing, wyzywanie.

Atmosfera wręcz koszmarna.

 

Miotałam się nieustannie,

Co mam ze swym życiem. zrobić

Miałam szczęście. Przez dwa lata

Nie było wznowy choroby.

 

Poznałam fajnego pana.

Przypadkiem, tak jakoś wyszło.

Minął rok i zaczęliśmy

Układać plany na przyszłość.

Dostałam też pracę marzeń.

Szczęście złapałam za nogi.

Byłam pewna, że od losu

Już nic złego mi nie grozi.

 

Po jakimś czasie dość często

Zaczęła mnie boleć głowa.

Bóle wciąż się nasilały.

Nie zamierzałam chorować.

Poszłam zaraz do lekarza.

Po badaniach jest diagnoza:

To guz mózgu, lecz niestety

Nie można go zoperować,

Bo nie przeżyję zabiegu.

Po miesiącu zmarł mi ojciec.

Starszy już był, chorowity.

Miał tętniaka na aorcie.

 

Zostałam sama na świecie

Znów pacjentka psychiatryka.

Narzeczony mnie zostawił,

Nie mógł udźwignąć ryzyka.

Z pracy też jestem zwolniona,

Bo z frekwencją nawalałam.

Doprawdy to nie jest życie,

Jakiego dla siebie chciałam.

Gdy się człowiek cieszy…

Pewnego dnia moja mama

Wysłała mnie po zakupy.

Kazała mi kupić płatki,

Chleb i śmietankę do zupy.

 

Mieszkamy z dala od  sklepu,

Więc wzięłam rower braciszka.

Szybko zrobiłam zakupy,

Do kasy też się przeciskam.

Wszystko działo się w pośpiechu.

Zakupy już w reklamówce.

W biegu skoczyłam  na rower.

Mogłam dorównać cyrkówce!

 

Przejechałam kilka metrów.

Rower tego nie wytrzymał.

Jakby kij w szprychy ktoś wepchnął.

Czy to była moja wina?

 

Zakupy leżą na ziemi.

Gdy się jakoś pozbierałam

Podniosłam rower i torbę.

Pieszo do domu wracałam…

Resztką sił jakoś dotarłam,

Lecz niestety z opóźnieniem.

Żadnego dla mnie współczucia,

Tylko wielkie… oburzenie!

 

„Spiesz się powoli”, tak mówi

Stare polskie porzekadło.

Ja spieszyłam się naprawdę,

Ale na… pociechę diabłom!

Gdy się człowiek spieszy,

To się diabeł cieszy…

Korekta

Zdjęcie grupy pracowników

Z pewnej imprezy firmowej

Zamieścił nasz pracodawca

Na stronie internetowej.

Wszyscy mile uśmiechnięci

Jakby szczęśliwa rodzina,

A pogodna twarz prezesa

Tą „rodzinę” w całość spina.

 

Ma to na celu pokazać

Ocieplony obraz  firmy

I przekonać kandydatów,

Że tu pracować powinni.

 

Zdjęcie ma podpis: „Czekamy”,

Taka do pracy zachęta.

Dla tych, co byli na zdjęciu,

Jest jednakże inna puenta.

Każda osoba ze zdjęcia

Dostała wypowiedzenie

„W związku z korektą stanowisk”,

Tak brzmiało uzasadnienie.