Zza ściany

Cały dzień przed egzaminem

Spędziłem na zakuwaniu.

Jednak, gdy już nastał wieczór,

To pomyślałem o spaniu.

 

Położyłem się dość wcześnie,

Żeby od rana być w formie.

Nim zasnąłem, usłyszałem

Przez ścianę krzyki potworne.

Sąsiadka zaczęła… rodzić!

I to był tych wrzasków powód.

Sąsiedzi postanowili,

By poród odbył się w domu.

 

Wstałem rano przymulony,

A krzyki nadal nie cichły.

Ważny egzamin oblałem,

A krzyki także umilkły.

 

Urodziła, lecz w szpitalu.

Poród był skomplikowany.

Jutro mam zdawać „poprawkę”;

Słyszę płacz dziecka zza ściany…

Konsekwencje

Jestem lekarzem rodzinnym.

Dziś wracając ze szkolenia

Byłam mimowolnym świadkiem

Nieszczęśliwego zdarzenia.

Jadące z przeciwka auto

Zjechało nagle do rowu.

Droga śliska, wpadło w poślizg.

Nie ma innego powodu.

 

Bez zwłoki się zatrzymałam,

Żeby udzielić pomocy.

Kierowcy nic się nie stało,

Natychmiast z auta wyskoczył.

 

Jednak jego pasażerka

Miała czoło skaleczone,

A półtoraroczne dziecko

Było bardzo zakrwawione.

Nie mieli zapiętych pasów.

Rany dziecka są dotkliwe

Wskutek tego, że niestety

Uderzyło w przednią szybę.

 

Wezwałam natychmiast erkę

I ratowałam chłopczyka,

Który był już nieprzytomny

I bardzo ciężko oddychał.

Przyjechało pogotowie

I pokrzywdzonych zabrało.

Zostawiłam swe namiary,

Gdyby mnie potrzebowano.

 

Dziś zadzwoniła kobieta,

Że jej dzieciaczek nie żyje

I mnie o to oskarżyła

Grożąc mi, że mnie zabije.

Ja mu główkę uszkodziłam

Źle udzielając pomocy,

A ponadto gdzieś zgubiłam

Synka ukochany… kocyk!

 

Nie ja jechałam bez pasów

Z małym dzieckiem na kolanach.

Najłatwiej jest swoją winę

Na niewinnych ludzi zwalać

Lody

W pasażu miejskiej galerii

Jest mała „budka” z lodami.

Tylko ja tam obsługuję.

Pracuję całymi dniami.

Praca jest dość monotonna.

Nic się nie dzieje. Jest nudno.

Lecz dzisiaj trafił się klient,

Że z nim… na wyspę bezludną!

 

Nie dość, że przystojniaczek,

To dał mi do zrozumienia,

Że natychmiast między nami

Zadziałała jakaś chemia.

Nieustannie patrzył na mnie,

Gdy ze smakiem zjadał loda,

A na odchodnym wyszeptał,

Że bardzo ładnie wyglądam.

 

Patrzyłam zauroczona.

Gdy po chwili ochłonęłam,

Spadła mi z oczu zasłona.

Dotarło do mnie pomału,

Iż nie dość, że  nie zapłacił,

To… nie zostawił namiarów!

Dlaczego?

Na ruchliwym skrzyżowaniu

Jakaś babka bez sumienia

Potrąciła mój samochód

I zwiała z miejsca zdarzenia.

 

Zdążyłam sfotografować

Tablicę rejestracyjną.

Fotkę oddałem Policji,

Żeby ukarała winną.

 

Policja wnet ustaliła,

Że sprawcą była dziewczyna,

Której nigdy nie widziałam,

Choć była żoną kuzyna.

 

Dziś według całej rodziny

Jestem winna jej kłopotów.

Odczuwam w stosunku do mnie

Niechęć lub próbę bojkotu.

Bo ja siebie najechałam

Przodem auta na swój zderzak.

W dodatku też nie mam prawka

I sobie drogę zajeżdżam.

 

Czy to ja jechałam autem

Bez hamulców i uprawnień?

Gdzie w tym wszystkim jest logika?

I dlaczego padło na mnie?

Monitoring

Często jeżdżę na rowerze

Dla utrzymania kondycji.

Dzięki temu trzymam formę

I nigdy nie mam zadyszki.

 

W niedzielę także jeździłam.

Miałam być w domu o trzeciej.

Nagle poczułam, że muszę

Usiąść pilnie na klozecie.

Szukałam sanitariatu.

Nie znalazłam w okolicy

Nawet maleńkiego sklepu,

Gdzie można na pomoc liczyć.

A do centrum handlowego

Nie zdążę, bo za daleko.

Jeszcze chwila i nieszczęście;

Rozleje się wkrótce mleko…

 

W końcu trafiłam na szkołę.

Ale wakacje, zamknięta.

Natura bardzo uparcie

Zaczyna deptać po piętach.

Owładnięta desperacją

Dopadłam krzaki pod płotem.

Tam nareszcie zakończyłam

Moją piekielną golgotę.

 

Te krzaki są częścią parku,

Przy którym mieści się szkoła.

Tam  różni ludzie w „przymusie”

Swoje „świadectwo” bytności

Porozsiewali dokoła.

A było tam tak jak w chlewie.

Stwierdziłam, że to miejsce już

Od chyba dłuższego czasu

Innym służyło w potrzebie.

Dzisiaj się przekonałam, że

Nie warto być upartym

I jeżeli nie ma wyjścia,

To trzeba… narobić w majty,

Bo:

Na płotach domów przy szkole

I tramwajowych przystankach

Rozwieszono moje zdjęcia

Bez dolnej części ubranka

W sytuacji jednoznacznej

(z monitoringu stopklatki).

Pod spodem zaś dołączono

Jednobrzmiący tekst notatki:

„Ktokolwiek zna tą osobę,

Niech przyjdzie do Magistratu.

Będzie na nią nałożona

Kara w postaci mandatu”.

 

Tak typowe urzędasy

Reagują na problemy.

Zainstalują kamerki

I polują na „jeleni”.

Nikt w urzędzie nie pomyślał,

Że miast kamer na ulicach

Przydałyby się publiczne

Sanitariaty w dzielnicach.

Odmowa

Chciałem spotkać się z dziewczyną,

Lecz brakowało odwagi,

Żeby podejść i zagadać,

Gdyż bałem się, że mnie spławi.

 

Jednak jakiś tydzień temu

Zdobyłem się na zuchwałość

I zaprosiłem dziewczynę

Do kawiarni na kakao.

Dowiedziałem się od kumpla,

Że ona nie pije kawy,

A kakao to jedyny

Na tą dziewczynę jest wabik.

 

Ale ona odmówiła,

Bo co innego ma w planie.

Prosiłem, żeby podała

Inny termin na spotkanie.

 

Znów odmowa, choć dziś jeszcze

Nie chce niczego uściślić,

Ale na pewno odpowie,

Jak… coś mądrego wymyśli!

Diagnoza

W zeszłym tygodniu mój chłopak

Przewrócił się na rowerze

I doznał urazu dłoni.

Zniósł to dzielnie. Był harcerzem.

 

Ręka bolała, więc poszedł

Do poradni przy szpitalu.

Lekarz stwierdził, że jest dobrze.

Chociaż ma stłuczony paluch,

Za tydzień wszystko się zgoi

I ręka będzie jak nowa.

Tak w szpitalu zdiagnozował

Dyżurny lekarz – konował.

 

W tym samym dniu jeszcze poszedł

Prywatnie do ortopedy.

Tam mu prześwietlono rękę

I usłyszał taki werdykt:

Ma popękany nadgarstek,

A za tydzień od urazu

Nie mógłby już ruszyć dłonią

Ani razu, ani razu…

Wkręcony

Jestem w USA na praktyce.

Często, gęsto z kolegami

Chodzimy na małą kawkę

Do bistro, bo tam jest taniej.

Mój angielski jest dość słaby.

Cały czas się muszę uczyć.

Pytam, kiedy czegoś nie wiem.

Ciągle nastawiam swe uszy.

 

Kiedy zamawiałem kawę,

Koledzy zawsze się śmiali.

Nie wiedziałem, że po prostu

Najzwyczajniej mnie wkręcali.

Nauczony przez kolegę

Zawsze w ten sam grzeczny sposób

Zamawiałem swoją kawę

W obecności wielu osób.

 

Po zachowaniu kolegów

Wyczułem, że jest „nie halo”,

Że oni po prostu ze mnie

Najzwyczajniej „głupa palą”.

Domyśliłem się, że tekst ten

Jest dla mych kumpli rozrywką.

Po przetłumaczeniu znaczył:

 „Przynieś mi kawę, ty dz*wko”.

 

Ja myślałem, że mój akcent

Taką wesołość w nich wzbudza.

Ich jarała ludzka krzywda,

Ale oczywiście cudza.

Wodne ewolucje

Pomimo wysokiej ciąży

Niezmiennie chodzę na basen.

Pływam spokojne, uważnie.

Unikam wodnych igraszek.

 

Kiedy płynęłam na plecach

I usiłowałam skręcić,

To brzuch mnie na bok przeciążył

I tylko jeden momencik

Wystarczył, że błyskawicznie

Grawitacja zadziałała.

Mnie do dołu obróciło,

A brzuch był pod spodem ciała.

 

Facet płynący obok mnie

Widział ten mój fajny popis

I dostał napadu śmiechu

Tak, że byłby się… utopił!

Ohydztwo

Mam bardzo fajną dziewczynę.

To jest chodzący ideał.

Byliśmy w centrum handlowym.

Weszliśmy do jubilera.

 

Ona chciała popatrzeć na

Zaręczynowe pierścionki.

Po chwili wybuchła śmiechem

Niepowstrzymanym, gromkim.

„Popatrz tylko na paskudztwo

I kicz, co tu pokazano.

Ten pierścionek jest najdroższy,

Taki kupi tylko gamoń”!

 

Znam dobrze tego gamonia,

Który go nabył dla miłej.

No cóż. Ja taki pierścionek

Dla swojej lubej kupiłem.