Pechowiec

Zaspałem dzisiaj do pracy,

Taki mój pech już od rana.

Chwyciłem szybko laptopa

Oraz swą torbę sportową,

Bo dziś, gdy skończy się zmiana,

Zamierzałem „piłkę kopać”.

 

Biegłem co tchu na przystanek.

Akurat miałem autobus.

Usiadłem na wolnym miejscu.

Trzymam swój sportowy „tobół”.

Nie wiem, co mną kierowało,

Ale na pewno bezwiednie

Sprawdziłem, czy mam w tobołku

Rzeczy do „mecza” potrzebne.

 

Zajrzałem do torby, a tam

Patrzą na mnie kocie ślepia

Duże, zielone, okrągłe;

To mój kot we mnie je wlepia.

 

Nie mam pojęcia, dlaczego

Kot w tym tobołku się znalazł.

Wyskoczyłem z autobusu

I do domu biegnę zaraz.

Miałem szczęście, bo taksówka

Znalazła się jakimś cudem.

Odwiozłem kota do domu,

Lecz w pracy miałem „obsuwę”.

 

Indeks

Studiuję na trzecim roku

Na zagranicznej uczelni.

Pierwszy termin letniej sesji

Wcale nie jest taki letni.

Nie dość, że przypada w kwietniu,

To jeszcze nie ma poprawek.

Jedno podejście niezdane

I dostajesz kopa w zadek.

 

Na pierwszy w sesji egzamin

Jechałem jak zwykle metrem.

Gdy wysiadałem z wagonu

Ktoś mi w łeb przywalił wściekle,

Wyrwał torbę i uciekł.

Miałem w niej indeks i piórnik.

Portfel zawsze mam w kieszeni;

Nie nacieszył się rozbójnik.

 

Oczywiście na egzamin

Nie wpuszczono mnie wogóle.

Całe zdarzenie Policja

Opisała w protokole.

Zaniosłem go na uczelnię

Z prośbą o nowe terminy

Egzaminów letniej sesji.

Lecz daremny mój optymizm.

 

Po dwóch tygodniach czekania

W napięciu nerwów do granic

Znalazłem w skrzynce na listy

Mój indeks oczekiwany.

Cieszyłem się przekonany,

Że już koniec mych przykrości.

Niestety wyrwano zdjęcie,

Oraz, chyba w wielkiej złości

Że w torbie nie było kasy,

Wewnątrz na każdej stronicy

Wysmarowano mazakiem

Wielkie, ohydne ku**sy

 

Teraz sam zniszczę ten indeks.

Nikomu go nie pokażę.

Poczekam na indeks nowy.

Do tego czuję odrazę.

Przypadek

W trakcie kontrolnej wizyty

Młoda i fajna lekarka

Prosiła, bym się rozebrał.

Nie musiałem zdjąć zegarka!

Zdjąłem gatki. W chwilę później

Zaniemówiła z wrażenia.

Ja także byłem zdziwiony,

Że tak dobrze mnie ocenia.

 

Szeptała, że nigdy w życiu

Nie widziała nic większego…

Myślałem, że przyrodzenia,

Ale… niestety, nic z tego.

Zachwyciła się tak bardzo

Tym, co podlega leczeniu:

To olbrzymie hemoroidy

Na moim suchym siedzeniu.

Karaoke

Trafiłem ze znajomymi

Na imprezę karaoke.

Nigdy na takiej nie byłem.

Proponują, idę, OK!

 

Weszliśmy, a tam wodzirej

Zachęcał wszystkich do śpiewu.

Mówił, że każdy z nas może

Zaśpiewać dowolny przebój.

Zdając sobie z tego sprawę,

Że słoń mi wdepnął na ucho

I fałszuję wszystkie dźwięki,

Zaśpiewałem „całą duszą”.

 

Miałem z tego niezły ubaw,

Że o znajomych nie wspomnę.

Po chwili podszedł wodzirej

I wziął mnie w miejsce ustronne.

Mówił, że śpiewam jak koza

I jak spróbuję ponownie,

To ochroniarz mnie wyrzuci

Jednym kopem w moje… spodnie.

Rozprysk

Jechałem  spokojnie traktorem

Holując beczkę z gnojówką.

Mam ekologiczną farmę,

Taki nawóz – samo zdrówko!

Chciałem ją wylać na pole.

Jesień już była na dworze.

Zawsze swe pole przed zimą

Tą gnojowicą nawożę.

Jechałem wolno, ostrożnie.

Droga nie była najlepsza.

Jakiś debil jechał za mną,

Do przodu nie mógł się przepchać.

 

Ciężko było manewrować,

Bo droga bardzo nierówna

I nie chciałem, by o niego

Zahaczyć zbiornikiem g**na.

 

On „siedział mi na zderzaku”.

Ciągle mi „długimi” świecił.

Mógł wyprzedzać, miał pas wolny,

Bo nikt nie jechał naprzeciw!

 

Wkurzyłem się i „niechcący”

Załączyłem „spryskiwanie”,

Ciesząc się, że prześladowcy

Spuściłem porządne lanie.

On rzeczywiście wyglądał,

Jakby rozbił się o klozet.

Jednak później wyszło, że jest

Utajnionym… radiowozem.

Bez dna

Byliśmy dziś razem z siostrą

Na pobliskim zieleniaku,

By kupić świeżą kapustę

Oraz kilogram ziemniaków.

 

Siostrzyczka wybrała najpierw

Dorodną główkę kapuchy.

Chciała ją zabrać do torby,

Którą trzymała za „uszy”.

Sprzedawca włożył tam zakup,

Lecz nagle całe warzywo

Wylądowało pod stragan.

Bardzo śmieszny był to widok.

 

Śmiechu było co niemiara.

Siostra uśmiała się nawet,

Kiedy do Niej to dotarło,

Jak zdarzył się ten „wypadek”.

Oto, co się okazało:

Moja rezolutna siostra

Zamiast torby na zakupy

Letnią koszulkę przyniosła!

Uznanie

Przez ostatnie trzy miesiące

Był w firmie „istny zapierdziel”.

Kończyliśmy wielki projekt

Tracąc siły i energię.

 

Jestem menadżerem grupy,

Która robiła ten projekt.

Pokonaliśmy trudności,

Choć były duże „wyboje”.

Teraz, gdy projekt sprzedany,

Prezes chce zwolnić część ludzi.

Na trzydzieści osób w grupie

Niepotrzebnych jest aż tuzin!

Mnie polecił zrobić czystkę.

On nie musi tym się trudzić.

 

Postawiłem się szefowi:

Ja też nie będę rąk brudzić!

Kiedy wróciłem do biurka

Z siebie dość zadowolony,

Na kompie już miałem maila:

„Jesteś natychmiast zwolniony”!

Miłosierna

Kiedy ktoś mnie na ulicy

Prosi o „chociaż złotówkę”,

Odpowiadam, że mu kupię

Bułkę i nawet parówkę.

Na alkohol nic nie daję,

Bo to wielce niemoralne.

Jest też trudne, bo te „prośby”

Są zwykle bardzo nachalne.

 

Wieczorem podeszła do mnie

Cyganka z dwójką maluchów.

Nie ufam zbytnio Cyganom,

Lecz w zwykłym, ludzkim odruchu

Zaproponowałam pójście

Do bliskiego spożywczaka.

Przypuszczałam, że odmówi,

A ona zaczęła… płakać!

 

Z radością na to przystała.

Wybrała chleb, jajka, bekon

I czekoladę dla dzieci,

Potem jeszcze wzięła mleko.

Kiedy za to zapłaciłam

I dałam jej te zakupy,

Przy wszystkich mi dziękowała

Tak, że kamień by się wzruszył.

Była ogromnie wzruszona,

A mnie kołatało serce,

Kiedy mi powiedziała coś

O bożym błogosławieństwie.

 

Ona poszła w swoją stronę,

Ja do kiosku po gazety.

Nie kupiłam jednak prasy,

Z braku portfela, niestety!

Nie odnalazłam też perfum

I komórki marki Sony,

A zakupy znaleziono

Tam, gdzie sklep składa… kartony.

Wszystko było w dobrym stanie.

Cyganka miała zasady.

Choć niezupełnie, bo brakło

Mleka oraz czekolady.

Pomyłka

Robię swemu chłopakowi

Różne śmieszne niespodzianki.

Dzisiaj w liście mu zdradziłam

Swoje frywolne zachcianki.

 

Pracuję w sekretariacie

I dużo listów codziennie

Przez moje ręce przechodzi.

Adresuję je imiennie.

Sama noszę je na pocztę

Wraz z innymi przesyłkami.

Za dwa – trzy dni mój kochany

Zasypie mnie SMS – ami,

Bym wyjaśniła, od kiedy

On jest komuś forsę winny,

Bo moja firma do niego

Śle wniosek egzekucyjny.

 

Z tej pomyłki poważniejsza

Sprawa jednakże wynika:

Natychmiast muszę zadzwonić

I przeprosić… komornika!

Pytanie

Regularnie na siłowni

Ćwiczę już ponad pięć lat.

Mam sylwetkę, zdrowe ciało.

Nie powiem, że jestem „kark”.

 

Dziś wieczorem po treningu,

Gdy już wracałem do domu,

Spostrzegłem, że zapomniałem

Zegarka i telefonu.

Widziałem, że nieopodal

Siedział pan z fajeczką w dłoni.

Był zadbany, rozluźniony.

Miał już siwiznę na skroni.

 

Podszedłem i zapytałem:

„Czy zegarek ma pan może”?

Spojrzał na mnie niespokojnie,

A w oczach widziałem grozę.

Bez słowa podwinął rękaw.

Zdjął zegarek i go rzucił.

Wstał i uciekł. Mimo wołań

On nawet się nie odwrócił…