Siurpryza

Kiedyś do skrzynki pocztowej

Wrzucono mi jakiś druczek.

Wyjąłem z postanowieniem,

Że za chwilę go wyrzucę.

Był złożony jak koperta

I to mnie zaciekawiło,

Co atrakcyjnego w środku

Tej reklamówki się kryło.

 

W tej „kopercie” ktoś mi przysłał

Kupon zniżkowy z sieciówki.

Oferował w niższych cenach

Oryginały, nie podróbki!

Można kupić całkiem dużo

Odzieży dla kobiet w ciąży,

A w dodatku sklep za darmo

Dla niemowląt coś dołoży!

Rozbawiony pokazałem

Ten kupon swojej dziewczynie.

Myślałem, że na nią także

Rozweselająco wpłynie.

Dziewczyna się zapłoniła

Jak przyłapana kochanka

I nieśmiało wydukała”

„Kochanie, to niespodzianka.”

To niemożliwe?

Dzisiaj nareszcie podjąłem

Życiowe postanowienie,

Że od zaraz, już, natychmiast

Swoje nawyki odmienię.

Przechodzę na ścisłą dietę,

Zacznę katorżniczą pracę

I na siłowni do lata

Dwadzieścia pięć kilo stracę.

Zrobię formę i nie będę,

Jak dotychczas, cielska chować,

Lecz na basenie lub plaży

Wśród fajnych dziewczyn brylować!

 

Od rana trzymałem dietę.

Wieczorem zacząłem biegać.

Chyba życie się uparło,

Żebym zmarł jako lebiega.

Pierwsze metry pokonałem.

Może ich było kilkaset.

Upadłem. Złamałem nogę.

Czy mam być wiecznym grubasem?

Spider Killer

Jestem studentem. W tej samej

Grupie jest fajna dziewczyna.

Choć ona o tym nic nie wie,

Jest dla mnie „jedna, jedyna”.

Całą grupą na zajęciach

Spotykamy się codziennie.

Często z sobą rozmawiamy.

Wtedy jest bardzo przyjemnie.

 

Kiedyś w czasie dłuższej przerwy

Sam się zaofiarowałem,

Że kiedy będzie w potrzebie,

To przybiegnę do niej cwałem.

Wczoraj do mnie zadzwoniła,

Żebym natychmiast przyjechał,

Bo jest samiutka w mieszkaniu,

Bardzo się boi i… czeka!

 

Na miejscu się okazało,

Że trzeba… zabić pająka,

Który nie wiadomo po co,

W jej pokoju się zabłąkał.

 

Kiedy już ją uwolniłem

Od natrętnego „spajdera”

Dziękowała mi słowami:

„To możesz już wracać. Teraz”!

Zguba

Pracuję w małej piekarni.

Dostaliśmy zamówienie

Na pokaźny tort weselny.

Bardzo poważne zlecenie!

 

Zawsze w pracy chowam włosy

Pod specjalną, białą chustą.

Nie maluję też paznokci.

Odmawiam pomadki ustom!

Dziś ten sam reżim jak zwykle.

Pracowałam kilka godzin.

Tort już jest prawie gotowy.

Urodziwy jest nad podziw!

 

Nagle zdałam sobie sprawę,

Że brak mi w uchu kolczyka.

Wyjątkowo ich nie zdjęłam.

Tylko jedno stąd wynika:

Trzeba „rozczłonkować” ciasto.

Znaleźć zagubiony kolczyk.

Zaraz zacząć piec od nowa,

Żeby do rana tort skończyć.

 

Kiedy tort był już w śmietniku,

Zobaczyłam na podłodze

Ten mój zagubiony kolczyk –

Powód moich niepowodzeń.

Tyle pracy zmarnowane.

Zła jestem na tę „obsuwę”.

Pierwszy raz cały dzień pracy

Nadawał się „psu na budę”.

Kamerka

Jestem w pracy. Koniec roku,

Więc mam po łokcie roboty.

Dzwoni zapłakana babcia.

Nic nie słyszę tylko szlochy.

Zrozumiałam tylko tyle,

Że jej syn, a mój tatulek,

Oszalał, bo jej założył

Kamerkową miniaturę.

Ukrył ją chytrze w łazience.

Ledwo widoczna wśród kremów.

Nie dotykała jej jeszcze,

Żeby nie robić problemu.

 

Babcia bardzo lubi filmy

O policji, detektywach

I stąd wie, do jakich celów

Takich kamer się używa.

 

Zmuszona tą sytuacją

Wzięłam wolne i tam jadę.

Babcia drzwi mi otworzyła.

Liczko blade, oczy łzawe.

Była pewna, że kamerkę

Właśnie mój tata podłożył.

To on był u niej ostatnio,

Widzieli go lokatorzy.

 

Pokazała mi w łazience

Miejsce, gdzie „diabelstwo” leży.

Tak na oko to pasuje

Do babcinej hipotezy.

Wygląda to na kamerkę

Z racji koloru i kształtu,

Lecz naprawdę to jest tylko

Końcówka z… dezodorantu”.

Sztuka?

Wystawiłam swoją pracę

Na wystawie młodych twórców.

To był wymóg, by wziąć udział

W drugim etapie konkursu.

 

Miałam dobre notowania,

Więc liczyłam na zwycięstwo.

Jednak byłam tylko druga.

Ten wynik był dla mnie klęską!

Tym większą, że zwyciężyło

Puste płótno o tytule

„Sztuka Wyobraźni”

Podpisane: Emanuel.

 

Ten ktoś zgarnął pięć tysięcy

I szansę na wystawienie

Wszystkich prac w dużej galerii

I niezłe wynagrodzenie!

Ze świecą na… komara!

Planowałem zrobić grilla

W ostatnią sobotę maja.

Pomyślałem, że na działce

Komarów już będzie zgraja.

Szukałem czegoś dobrego

W sklepach i nawet w aptece.

Zdecydowałem, że kupię.

Przeciw komarowe świece.

 

Grill się pali. Goście przyszli.

Wszystkie świece zapalone.

Niestety, mimo ochrony

Wielka chmara tych stworzonek.

Goście mocno pogryzieni

Opuścili mnie przed czasem

I sam zostałem na działce

Z zapasem pysznych kiełbasek.

 

Zaraz rano w poniedziałek

Byłem w markecie ze skargą,

Że mimo zapalonych świec

Był na działce wielki „sajgon”.

Te świece zamiast odstraszać

Tylko wabiły komary

I przyciągnęły na działkę

Niewyobrażalne chmary!

Zapytali, w jaki sposób

Użytkowaliśmy świece.

Mówię, że obstawiliśmy

Wokoło cały ganeczek.

Przecież w tym celu tam stały

By komary odstraszały!

 

Ze śmiechem mi wyjaśnili,

Że świece dobrze działały,

Bo są przeznaczone po to,

By właśnie je przyciągały.

I dlatego zawsze trzeba

Palić świece w odległości,

By odciągały komary

Od biesiadujących gości.

Kosz weselny

Ślub mojej rodzonej siostry

Odbył się w zeszłą sobotę.

Wiedziała to, że mam zamiar

Prosić o rękę Dorotę.

Dorota, to ta dziewczyna,

Z którą chciałbym spędzić życie.

Zamierzałem się oświadczyć

Tak jak trzeba, należycie!

 

Siostra zaproponowała,

Że gdy będą oczepiny,

To wyrzuci bukiet ślubny

Prosto w ręce mej dziewczyny.

Ja zaś wykorzystam moment

I założę jej pierścionek.

 

Siostra dobrze wymyśliła,

Ale jedno przeoczyła.

Kiedy już rzuciła bukiet,

Ona raptem odskoczyła

Z krzykiem przechodzącym w skowyt:

„Nigdy w życiu! Nie ma mowy”!

“Bad Day”

Gdy jedziemy z mężem autem,

Zawsze słuchamy radyjka.

Dość często wpada mi w ucho

Jakaś fajna melodyjka.

 

Dzisiaj „leciała” piosenka

Dosyć miła do słuchania.

Melodyjka wpada w ucho,

Lecz tekst do rozważań skłania.

„Bad Day” – to ten właśnie tytuł

Daniel Powter wykonywał.

Mój mąż wsłuchał się w jej słowa.

Tekst bardzo na niego wpływał…

 

Zamyślił się i po chwili,

Zwykle dosyć małomówny,

Rzekł „To powinni nam zagrać

Jako pierwszy taniec ślubny”.

Makijaż

Po obiedzie wyjątkowo

Uciąłem sobie dziś drzemkę.

W tym czasie moja małżonka

Zabawiła się w Matejkę.

Wymalowała mi lico

Na wzór cyrkowego błazna.

Nic nie czułem, nie widziałem.

Taka ma żona zabawna.

 

Sęk w tym, że nie wiedząc o tym

Pojechałem na Statoil.

Kupiłem piwko na wieczór.

Spotkałem kilku znajomych.

Wszyscy dziwnie się patrzyli,

Jakby mnie nie poznawali.

Gdy chciałem do nich zagadać,

Ze śmiechem się odwracali.

 

Za to żona mnie witała

Uśmiechnięta i przyjazna.

Lusterko mi pokazała

No i… zobaczyłem błazna.