Takie buty

Szukałem zimowych butów.

Nie mogłem znaleźć niczego,

Co byłoby w moim guście,

No i też niezbyt drogiego.

 

W końcu trafiłem na model

Który zamierzałem nosić.

Już chciałem pójść do sprzedawcy

O mniejszy numer poprosić.

 

Wtedy zaczepił mnie facet.

Wyglądał, jakby chciał się kłócić.

Jednak spytał dość uprzejmie:

„Czy mógłby pan oddać mój bucik”?

Diabli nadali

Dziś cała moja rodzina

Wyszła na duże zakupy.

Ja z dziewczyną zostaliśmy,

Marzyły nam się „wygłupy”.

 

W momencie, gdy rozebrani

Padliśmy na mój tapczanik

Odczułem, że w mym pokoju

Nie jesteśmy bez kompanii.

Coś się ruszyło przy biurku.

To mój brat siedział na krześle.

Nie sądziłem, że akurat

Jakiś diabeł nam go ześle.

 

Obrócił się w naszą stronę.

Z kotem wspartym o kolano.

Grubym głosem wypowiedział

Kwestię z filmu dobrze znaną:

“Witam pana, panie Bond”.

Zaraz musisz się pan ubrać

I na inny ruszać front,

A nie stać jak w Go go klubach.

Argument

Mama ma dosyć sprzątania

Więc wynajmowała panią,

Żeby ją w tym wyręczała.

Szybko, dokładnie i… tanio.

 

Popierałem ją w tym dziele,

Ale szybko zaprzestałem,

Ponieważ na tej zamianie

Sam pokrzywdzony zostałem.

 

Przed każdą wizytą tej pani

Mama kazała mi sprzątać,

Bo obca baba nie może

Naszego „burdlu” oglądać!

Ponad plan

Mieliśmy małżeńskie plany:

Mieszkanie, samochód, dzieci.

To jest właściwa kolejność,

Potomstwo na miejscu trzecim.

 

Jednak żona przed terminem

Zaszła w nieplanowaną ciążę.

Mieszkanie malutkie mamy,

Lecz z samochodem nie zdążę.

 

Oboje ustaliliśmy,

Że w tej nagłej sytuacji

Powinniśmy się powstrzymać

Od następnych prokreacji.

A najpilniejszym zadaniem

Jest zdobyć większe mieszkanie.

 

Ten nasz plan także legł w gruzach,

Kiedy to pierwsze USG

Wykazało, że potomków

Urodzi się co najmniej trzech!

Nadmiar szkodzi

Szłam przez miasto. Kątem oka

Zobaczyłam swego „eksa”.

Trochę ciałka mi przybyło,

Więc cała jestem w kompleksach.

Nie chciałam, by mnie zobaczył,

Bo nie szczędziłby docinków.

Dobrze, że akurat byłam

Na uliczce blisko rynku.

 

Odwróciłam się udając,

Że z zainteresowaniem

Oglądam właśnie wystawę.

Myślałam, że nie przystanie,

Tylko pójdzie w swoją stronę

I uda, że mnie nie widzi,

Bo, tak jak przed trzema laty,

Przez mą tuszę mnie się wstydzi.

 

Niestety mnie zauważył

I kiwnął na mnie ramieniem.

Wtedy się zorientowałam,

Że właśnie się zatrzymałam

Przy knajpie z chińskim jedzeniem.

Zapomniał

Jechałam jako „plecaczek”

Na motorze z mym chłopakiem.

Na drodze rozlany olej.

Motor pojechał zygzakiem.

 

Stracił przyczepność do drogi

I rzucił nas na pobocze.

Obudziłam się w szpitalu

Na łóżku przykryta kocem.

Byłam trochę potłuczona

Na szczęście bez żadnych złamań.

Mój chłopak, nie wiem dlaczego,

W innym szpitalu się znalazł.

 

On zaraz po naszej kraksie

Był tak bardzo zszokowany,

Że wsiadł ponownie na motor

Nie zważając na swe rany

I sam jechał do szpitala

Chyba nie bardzo przytomnie.

Rozumiem to, lecz mi smutno,

Że jednak zapomniał o mnie.

Dictum

Moja dziewczyna się martwi,

Że ja jestem aspołeczny.

Nie mam nie tylko przyjaciół,

Lecz nawet kumpli serdecznych.

Zrobiło mi się dość przykro.

Wkurzyłem się na to dictum.

Postanowiłem wykazać

Niesprawiedliwość werdyktu.

 

Wysłałem wszystkim znajomym

SMS-a z wiadomością:

„Chodź, pójdziemy na browarka,

Dzisiaj stawiam wszystkim gościom”!

 

Powiększyłem głośność dzwonka,

Bym nadejście zgłoszeń słyszał.

Czekaliśmy do północy.

Nikt mi jednak nie odpisał…

Gladiator

Już od roku mieszkam sama.

Mama mnie często odwiedza.

Zawsze, kiedy chce się spotkać,

Wcześniej mnie o tym uprzedza.

 

Dzisiaj wpadła niespodzianie.

Najpierw weszła do łazienki,

A po chwili usłyszałam

Krzyk i jakieś dziwne dźwięki.

To mama krzyknęła przez drzwi,

Że przewróciła chłopaka.

Nie wiedziałam, co się dzieje:

Jaki chłopak? Co za draka?

 

Zapytałam, by zrozumieć

O co rzeczywiście chodzi.

„No, chłopaka przewróciłam,

Bo mi ręcznik spadł na brodzik!”

 

Zapomniałam, że w łazience

Stoi mój wierny Gladiator.

Tak nazwa się mój wierny,

I zwariowany… wibrator.

Koci ojczym

Dzisiaj rano, kiedy spałem

Kot obudził mnie bezczelnie.

Teraz muszę przyznać, że on

Zrobił to bardzo subtelnie.

 

Wtedy jednak się wkurzyłem,

Bo po pierwsze – nie mam kota,

A po wtóre – to już weekend.

Od północy jest sobota!

 

Po trzecie – złapałem kaca,

Bo „na piwku” z kumplem byłem

I chyba o jeden kufel

Za dużo wczoraj wypiłem.

 

Więc bez żadnych ceregieli

Wyniosłem sierściucha za drzwi.

Delikatnie to zrobiłem.

Nie mam w zwyczaju się pastwić.

 

Znów zległem, żeby dokończyć

To, co zostało przerwane.

Obudziłem się w południe

Na obiad wraz ze śniadaniem.

 

Z przerażeniem, bo po fakcie,

Przypomniałem sobie o tem,

Że obiecałem sąsiadce

Zaopiekować się kotem.

 

Najgorsze w tym wszystkim jest to,

Że sąsiadka już jest w domu,

Kota nie ma i w szukaniu

Muszę ją… prosić o pomoc!

Z prądem

Do baru, w którym pracuję

Wszedł facet z samego rana.

Myśląc, że to pierwszy klient

Zapytałam: „Co dla pana”?

 

Odpowiedział krótko, zwięźle,

Że „energetyka z prądem”.

Bez zbytnich słów go rozumiem.

Zaraz mu drinka przyrządzę.

 

Po chwili stawiam szklaneczkę

I podaję cenę trunku.

Na to on: „Chcę spisać licznik

Przed wystawieniem rachunku”.