Żarty też bolą

Mój syn został tak pobity,

Że na pogotowie trafił.

Na swoje własne życzenie

Wpadł w poważne tarapaty.

 

Na imprezie, gdzie się bawił,

Widział, jak cztery dziewczyny

Do swoich własnych komórek

Robiły głupiutkie miny.

Wykrzywiały nosy, usta

Wspomagając się żartami,

Żeby zrobić najładniejsze

Zdjęcia z „kaczymi dzióbkami”.

Dołączył się do tych żartów

I, skąd go wziął tego nie wiem,

Zaczął wszystkie „kacze dzióbki”

Dokarmiać rozmiękłym chlebem.

 

Tylko „pacan” nie wpadł na to,

Że ten żart się nie spodoba

Czterem, od „kaczek”, chłopakom.

Na początek dostał „w dzioba”,

A że się im stawiał głupek,

Na tym nie przestali, tylko

Walili jak w kaczy kuper.

Credo

Zawsze, od kiedy pamiętam,

Byłam bardzo bojaźliwa.

Dlatego byłam samotna,

Zagubiona, nieszczęśliwa.

Ciężko było o przyjaciół,

Z którymi bym przebywała.

Był tylko przy mnie mój kotek

I, jeszcze z dzieciństwa, lala.

 

Tak się szczęśliwie zdarzyło,

Że przed dwoma miesiącami

Poznałam kilkoro ludzi.

Z nimi wciąż się spotykamy.

Często chodzimy na piwo,

Do kina, albo teatru.

Wszystko mogłoby być fajnie,

Gdyby ktoś tego nie zatruł.

 

Dziś zauważyłam ojca,

Kiedy mnie śledził z ukrycia.

Rodzice nie uwierzyli

W dobrą zmianę mego życia.

Nie mogło to do nich dotrzeć,

Że ktokolwiek mnie polubił.

Myśleli, że ćpam i piję

I to już wkrótce mnie zgubi.

 

Moi kochani Rodzice!

Dzięki, że we mnie wierzycie!

Nie dla mnie…

Poznałem super dziewczynę

Choć na razie tylko w sieci.

Jestem trochę po trzydziestce,

Jak mi ten czas szybko leci…

 

Po dwóch miesiącach gadania

Nastał czas, żeby się spotkać.

Miałem pewne wątpliwości,

Jaka będzie ta Dorotka.

Czy będzie gruba i brzydka?

Może perfidna spryciara?

Albo jakiś ciepły facet,

Który robi sobie jaja?

 

Czekała na mnie ślicznotka.

Jednak muszę tutaj dodać,

Że dla mnie, już leciwego,

Była stanowczo za młoda.

Moje domysły z faktami

Są w całkowitym kontraście.

Oczekiwałem „trzydziestki”.

Ona miała lat trzynaście!

Za friko

Moja żona ćwiczy yogę.

Często chodzi na zajęcia.

Nie odpuszcza nawet teraz,

Gdy trochę zbrakło szczęścia.

Wróciła kiedyś z siniakiem.

Myślę, że ktoś ją uderzył.

Czy razem z nią na zajęcia

Chodzą też damscy bokserzy?

Przysięga, że ona sama

Tą krzywdę sobie zrobiła

Wtedy, kiedy przypadkowo

Koordynację straciła.

 

Dla ludzi ma inną wersję,

Którą odgrywa częstokroć.

Wszystkich udaje się nabrać,

Bo odgrywa ją mistrzowsko.

Jak tylko się do niej zbliżę,

Odsuwa się przerażona.

A gdy ją ktoś o to spyta,

Patrzy na mnie nieruchoma

I odpowiada przez łzy,

Że w domu wpadła na drzwi!

 

Ją to bardzo mocno bawi,

Gdy robi z siebie ofiarę.

Ja się obawiam, że w końcu

Za friko dostanę karę.

Nie chwyciło…

Podkochuję się w koledze,

Z którym razem pracujemy.

Mam z tym dość poważny kłopot,

Gdyż co dzień się widujemy.

Dziś niespodzianie zapytał,

Czy mam już plany na piątek.

Uradowałam się myśląc,

Ze to jest dobry początek

Bliższej naszej znajomości.

 „Nie myślałam, że zapytasz.

Jestem wolna”, potwierdziłam.

Natychmiast swą szansę chwytam.

Spojrzał na mnie ucieszony,

Jakby znalazł dwa miliony.

„Czy to znaczy, że zostaniesz

W najbliższy piątek wieczorem

Zamiast mnie na nocnej zmianie?”.

Podwójna niespodzianka

Po paru latach z dziewczyną

Nareszcie się jej oświadczę.

Kupiłem piękny pierścionek.

Przygotowałem kolację.

Będzie dzisiaj nastrojowo,

Jak na romantycznej schadzce.

 

Kiedy już nadszedł ten moment,

Przyklęknąłem na kolano

Otworzyłem pudełeczko,

Patrzę, a w głowie mam chaos.

W etui zamiast pierścionka

Znalazłem prezerwatywę.

Patrzymy na nią oboje

Z zażenowaniem i wstydem.

 

To kumple, gdy u mnie byli,

Grzebali w moich szufladach

I znając moje zamiary

Zrobili mi głupi kawał.

Ślad po sercu

Odwiedziłem swoją siostrę.

U niej też zanocowałem.

Wczesnym rankiem przez siostrzeńca

Ze snu wyrwany zostałem.

 

Maluszkowi się nudziło

I postanowił coś zrobić.

Wbił mi w udo kawał blachy

I jeszcze młotkiem ją dobił.

 

Ta blaszka to foremeczka

Do ciasteczek w kształcie serca.

Do końca życia mam bliznę

Przez małego utrapieńca.

Dysonanse z mym awansem

Mój szef oświadczył mi dzisiaj,

Że nie dość ciężko pracuję

I jak zaraz się nie zmienię

To nigdy nie awansuję.

Zdziwiona się dopytuję,

O co tu konkretnie chodzi

I co w kolejnym awansie

Może mi bardzo przeszkodzić.

 

On ma problem z tym, że chodzę

Na lektoraty francuskie

I dwa razy tygodniowo

Moje biurko stoi puste.

Faktycznie. Przychodzę później,

Lecz w pracy zostaję dłużej.

Jemu to bardzo przeszkadza,

Gdy rano nie ma mnie w biurze.

 

Najbardziej dziwne w tej sprawie

Jest to, że ja na te lekcje

Zapisałam się, bo byłam

Przymuszona przez dyrekcję,

Gdyż najważniejszym warunkiem

Awansu pracowniczego

Jest pozytywna ocena

Z lektoratu francuskiego.

Pocieszanka

W końcu usunęłam bliznę,

Którą miałam od dzieciństwa.

Nie mam na lewym policzku

Tego fatalnego świństwa.

 

Minęły już dwa tygodnie.

Nie mogę się przyzwyczaić,

Że to, co widzę w lusterku

Nie fotoshop, lecz realizm.

 

Zwierzyłam się mojej mamie,

Że trochę brak mi tej blizny,

Gdyż byłam przyzwyczajona

Do tej dawnej podobizny.

Zdaje mi się, że straciłam

Swą wyrazistość, charakter.

Na to mama mnie pociesza

Jak zwykle z niezwykłym taktem:

Nie przejmuj się tą stratą,

Bo u ciebie jeszcze wiele

Wad i defektów, które

Kształtują… twój charakterek.

Błysk prawdy

Uważałam, że mój chłopak

Jest cudowny i jedyny.

Byłam pewna, że mi jego

Zazdroszczą wszystkie dziewczyny.

 

Dziś już dla mnie nie istnieje,

Bo to kłamca nad kłamcami.

Przekonałam się, że tylko

Okłamywał mnie i mamił.

 

Wczoraj się nie widzieliśmy.

W pracy musiał dłużej zostać.

Dzisiaj tam po niego wyszłam

Stęskniona, ale radosna.

Nie byłam osamotniona.

Obok mnie kobieta stała

I tak jak ja niecierpliwie

Także na kogoś czekała.

 

On wyszedł, pomachał ręką.

Przystanął chwilę speszony.

Błysnęła obrączka na palcu,

Gdy rękę wyciągnął do… żony.