Po robocie…

Wracałem zmęczony z pracy.

W pociągu, którym dojeżdżam,

Zawsze jest ciasno i duszno.

Na zewnątrz aura ciut lepsza.

 

Dzisiaj wracałem zmęczony.

Przez megafon przepraszano,

Że pociąg ma opóźnienie

Jeszcze większe, niż miał rano.

 

Czekając siadłem na ławce.

Przysnąłem o tym nie wiedząc.

Zbudziłem się po godzinie.

Nie spodziewałem się tego.

 

W czapce, co spadła na ziemię,

Błyskały jakieś monety.

Podniosłem, a tam złotówki

I stary, niemiecki… fenig.

 

Obok wisiał duży plakat

Na tablicy dosyć blisko

Z napisem: „Nie pozwolimy

Nikomu upaść tak nisko”!

 

 

Reakcja

Dopiero dzisiaj dostałam

Wyniki ostatnich badań,

Że jednak jestem już w ciąży!

Radości się nie odkłada,

Więc „obdzwoniłam” Rodzinę.

Zaczęłam od mojej Mamy,

Bo przecież jestem Jej córką,

Choć nie bardzo się kochamy.

 

Jej pierwsze słowa reakcji

Po usłyszeniu nowiny:

„Terminu spłaty pożyczki

Z pewnością… nie przedłużymy.

 

Prezent

W Wigilię, gdy pod choinką

Poukładano prezenty,

Leżała także koperta,

A na niej napis: „Wincenty”.

 

Ja właśnie tak mam na imię,

Więc ucieszyłem się wielce,

Że jakaś sumka pieniędzy

Znajduje się w tej kopercie.

 

Taki zastrzyk by się przydał,

Bo Żona w ciąży itp…

Czyżby Rodzice zmienili

Choinkę w PKO BP?

 

Po kolacji wigilijnej

Zgodnie z pradawnym zwyczajem

Było rozdanie prezentów.

Oj! Jak ja czekałem na nie!

 

Wyciągam kartkę z koperty,

A tam… mandat policyjny

Za przekroczenie prędkości.

Prawdziwy, a nie fikcyjny!

 

Pięćsetką mnie ukarano,

Bo na tyle oceniono

Winę za nadmierną szybkość.

Chyba jednak trochę „słono”.

 

Rodzice postanowili

Zrobić mi świąteczny dowcip.

Zmysł humoru „Moich Starych”

Jest mi już znany, nieobcy.

 

Wsunęli mandat w kopertę

I mieli ubaw wspaniały,

Kiedy ja wielce zdumiony

Wytrzeszczyłem nagle gały.

 

Udał Im się „podarunek”.

Lecz muszę teraz uważać,

Żeby na podobny „prezent”

Już więcej się nie narażać.

Nauczka

Znalazłem dziś na ulicy

Banknocik dwustuzłotowy.

Obejrzałem, wygładziłem…

Wyglądał pięknie jak nowy!

 

Kiedy go tylko podniosłem,

Podbiegł do mnie młody chłopak.

Powiedział, że to fałszywka,

A cała akcja to psota!

 

Bo akurat jego kumple

Mnie nagrali dla kawału,

Jak się schylam mimo brzucha

I … nie dostałem zawału!

 

Wkurzony rzuciłem w niego

Tym banknotem. Nie trafiłem.

Zapytałem w jaki sposób

Dla nich krotochwilny byłem.

 

Młody odparł: „Ano taki,

Że żadnej kamery nie było,

A ten banknot jest prawdziwy

I… to nam się pofarciło…”!

 

Mieli refleks, trzeba przyznać.

Dałem się im wyrolować.

Na przyszłość będę pamiętać,

By nie oglądać, lecz… schować.

 

Sąsiedztwo

Postanowiliśmy sprzedać

Nasze spółdzielcze mieszkanie.

Żeby znaleźć nań nabywcę,

Wyceniliśmy je taniej.

 

Na ogłoszenie natrafił

Nasz sąsiad z tej samej klatki.

Zaczął się głupio uśmiechać

I mamrotać głupie gadki:

 

Że w obecnych, ciężkich czasach,

Choć on nic do tego nie ma,

Nigdy go nie odsprzedamy.

To jest za wysoka cena.

 

Trafiła się jednak para,

Której to nasze mieszkanie

Przypadło bardzo do gustu

I nabrali chęci na nie.

 

Nie wiem jakimże to cudem

Sąsiad o tym gdzieś usłyszał

I z naszego interesu

Została wielgachna… kicha.

 

Podsunął mu swe mieszkanie

O troszkę większym metrażu,

No i jeszcze dodatkowo

Miejsce w podziemnym garażu.

 

Dlaczego sąsiad tak zrobił?

Powód naprawdę nieznany.

Nasi niedoszli klienci

Są nowymi sąsiadami!

 

Premia

Główna Księgowa zakładu

Poważnie zachorowała.

Inna pani z księgowości

Jej zastępczynią została.

 

Szefowej długo nie będzie,

Więc nie wiadomo czemu

Ma ją zastąpić… ma mama

Zatrudniona tydzień temu!

 

Nie chciała przyjąć tej funkcji,

Bo nowa, nie zna zakładu;

No i jeszcze nie poznała

Zależności i układów.

 

Mama, z zawodu księgowa,

Na rachunkowości się zna.

Postanowiłam Jej pomóc

Ten galimatias okiełznać.

 

Miałam wgląd do dokumentów,

Z których się dowiedziałam,

Że mój szef dostaje to,

Czego ja nie dostawałam.

 

Co miesiąc ma w dyspozycji

Budżet na koszt tłumaczenia

Dokumentów z zagranicy,

A rachunków żadnych nie miał!

 

Od paru miesięcy kazał

Mnie robić te tłumaczenia

W ramach mej normalnej pracy…

Czy to była dla mnie… premia?

 

Teoryjka

Jestem drugi raz żonaty.

Dla pierwszej żoneczki byłem

Tylko żywym „bankomatem”,

Więc się od niej uwolniłem.

 

Druga żona ma pretensje,

Że na tyle nie zarabiam,

By jej  na wszystko starczało,

Więc musi sobie odmawiać.

 

Mam stałe, dobre pobory,

Lecz różne kobiet  potrzeby.

Pierwszej starczał jeden chlebek,

Drugiej mało na dwa chleby!

 

A że chleb jest w stałej cenie,

Inne względy decydują,

Czy starczy kobietom na wszystko,

Czy nawet być może „głodują”.

 

Oczywiście nie uważam,

Że to „teoria względności”,

Ale po ludzku ją nazwę

Teoryjką bezwzględności!

 

Kanaliza

Już chyba od prawie roku

Próbujemy sprzedać domek.

Wydawało się, że wreszcie

Nadszedł upragniony moment.

 

Przed tygodniem ostatecznie

Zgodziliśmy się z rodziną,

Że kupią dom jak najszybciej,

By wprowadzić się przed zimą.

 

Ale po kilku dniach agent

Oddzwonił mi z wiadomością,

Że się jednak rozmyślili

Zmuszeni okolicznością,

Iż  zostali  oszukani

Tym, że niecnie zataiłem

Niezmiernie istotny szczegół,

I sam sobie… zaszkodziłem.

 

Zadzwoniłem bezpośrednio

Do niedoszłych kontrahentów,

By ich bezpośrednio spytać

W kwestii tych moich „przekrętów”.

 

Rozmówczyni, dość wkurzona,

Oskarżyła mnie o próbę

Świadomego zatajenia,

Gdyż chciałem jej sprzedać bubel!

 

Dziś właśnie ktoś jej powiedział,

Kiedy byli w biurze sami,

Że z mojej kanalizacji

Wonieje nieczystościami!

Teraz już mi nie dowierza

I nie jest mym kontrahentem.

A znajomość ze mną właśnie

Jest dla niej… życiowym błędem!

 

Nigdy to nie miało miejsca,

Lecz natychmiast skojarzyłem,

Że ja też na dziś z agentem

Umówiony właśnie byłem.

 

Zaraz wziąłem go na spytki.

A  on do muru przyparty

Z poczuciem winy się przyznał,

Że to były…  „takie żarty”.

 

Miał problemy żołądkowe

I korzystał z toalety,

Kiedy klienci przybyli.

W tej sytuacji niestety

Nie był w stanie, żeby ze mną

I z nabywcami się widzieć,

Więc wymyślił tę historię

O śmierdzącej „kanalizie”.

 

 

Persona

Byliśmy z całą rodziną

Na wakacjach w Poroninie.

Chciałem zrobić pamiątkową

Fotografię mej rodzinie.

 

Wszyscy byli ustawieni.

Nagle nieznana mi laska,

Nie wiadomo skąd zupełnie,

W moim kadrze się znalazła.

 

Kiedy mnie zauważyła,

Zamiast przeprosić, to ona

Właśnie na mnie się wydarła

Machając groźnie rękoma.

 

Wykrzyczała, że jest znaną

Gwiazdą serwisu Instagram

I nikomu bez jej zgody

Nie pozwala robić nagrań.

 

Bo ona tylko na sesjach

I tylko profesjonalnie

Pozuje do fotografii,

A ja szczególnie brutalnie

Atakuję ją, by darmo

Zrobić byle jakie zdjęcie

I potem kasiorę zgarnąć!

 

Dałem się jej wykrzyczeć,

Po czym cicho powiedziałem,

Że jej nie znam i że ona

Jest po prostu damskim chamem.

A ja za nic mam jej piski,

Więc ma spadać jak najszybciej,

Bo robię zdjęcie swym Bliskim.

 

Nagle uszło z niej powietrze

I chyba wówczas dopiero

Zrozumiała, że nikt tutaj

Nie nagrywa z nią video.

 

Może też do niej dotarło,

Ze istnieją inni także,

Którzy prywatnie, dla siebie

Chcieliby znaleźć się w kadrze.

 

Ona to nie pępek  świata.

Jej świat jest tylko ułudą,

Która może się zakończyć

Nierządem, dragami, wódą…