Kwalifikacja

Jestem kierownikiem działu kadr

W dosyć znanej Spółce Akcyjnej .

Bardzo często przeprowadzam

Rozmowy kwalifikacyjne.

 

Wczoraj jedna kandydatka

Była u mnie na rozmowie.

Młoda i profesjonalna;

Jednym słowem zawodowiec.

 

Już prawie zdecydowałem,

Że ją zarekomenduję,

Ale ona  zaraz z torby

Wyciągnęła swą komórę

I bez żadnego pytania

„ Selfika” ze mną zrobiła.

Tym samym szansę na pracę

Z mej rekomendacji straciła.

 

To było nieprofesjonalne

I bardzo wysoce naganne.

A poza tym bardzo lubię,

Jak człowiek ma… kindersztubę.

Liczenie to też matma

Pracuję w sklepie, gdzie można

Kupić całe komputery

Z wyposażeniem sieciowym,

W tym nowoczesne routery.

 

Dziś miałem dyżur „przy ladzie”,

Bo zmieniłem się z kolegą.

Podeszła do mnie blondynka

W sprawie kabla sieciowego.

Chciała go kupić, bo Wi-Fi

Jest ponoć dla niej „za słabe”.

Internet ma za wolny i…

Tylko może pomóc kabel!

Zapytałem miłą panią,

Jak innych pytałem nieraz.

 „Ile tego kabla trzeba”? –

Odpowiedź szybka i… szczera:

„Ma wystarczyć tego kabla

Od laptopa do routera”.

 

Odpowiedziałem ze śmiechem,

Że niestety musi jeszcze

Policzyć dokładnie w metrach

Jaka duża jest ta przestrzeń.

Oburzyła się stwierdzając,

Że jestem nieprofesjonalny

I pójdzie do konkurencji,

Bo „nie lubi… zadań z matmy”!

 

Nie znam kobiety, która ma

Jakieś kłopoty z liczeniem.

I dlatego tej historii

Nie potrafię zbyć milczeniem.

Awans

Długo już pracuję w firmie.

Mam podrzędne stanowisko.

Praca ta nie czyni zadość

Mym dążeniom i ambicjom.

 

Staram się dobrze pracować,

Może szef to zauważy.

I tak było. W ciągu roku

Pochwalił mnie kilka razy!

 

Wreszcie mi zaproponował

Awans, który jest związany

Z większymi niż miałem dotąd

Nowymi obowiązkami:

Większą liczbą podwładnych i

Częstszymi delegacjami.

 

Odmówiłem, chociaż z trudem,

Bo zapomniał szef, że trzeba

Zapłacić za większą pracę,

A nie tylko ubolewać,

Że mi nie wystarcza prestiż

Związany ze stanowiskiem

I kierowniczym tytułem

Umieszczonym przed nazwiskiem.

Gender przy kasie

W pracy skończyliśmy projekt

Dla pewnej firmy giełdowej.

Praca długa i męcząca,

Ale efekty końcowe

Łączą się z dużym dochodem.

 

Szef w ramach podziękowania

Wśród zachwytów i wiwatów

Wszystkim kobietom w zespole

Dał piękne bukiety kwiatów.

Uznałam, że z jego strony

To był gest bardzo przemiły.

Koleżankom nawet oczy

Ze wzruszenia się… zaszkliły.

 

O naszych kolegach zapomniał,

Więc spytałam się jednego,

Czy mu nie smutno i czy ma

Jakąś pretensję do niego.

 

Okazało się, że oni

W ramach szefa podziękowań

Mają dziesięć procent premii

W swoich miesięcznych dochodach.

 

Wyszło na to, że jak wszędzie

Dla kobiet wystarczy kwiatek.

Panom za tą samą pracę,

Daje się pieniężny datek.

Osiemnastka

Staram się być przedsiębiorczą.

Choć w domu wiedzie się nieźle,

Podjęłam pracę kelnerki

W pobliskim, nowym zajeździe.

 

W osiemnaste urodziny

Także musiałam pracować,

Bo nie dostałam wolnego,

Gdyż inni chcieli świętować.

Ktoś zamówił rezerwację

Dla dużej grupy klientów

I musiałam być na zmianie

Pomimo moich wykrętów.

 

Tymi gośćmi z rezerwacji

Była cała ma rodzina,

Przy czym mój kochany tatko

Odegrał w tej sprawie prymat.

 

To psota na urodziny,

A istota żartu cała:

Wypić toast za me zdrowie

Wódką, którą ja podałam.

 

Obsługiwałam Rodzinkę

Podczas całej „mojej” bibki.

Nie dostałam upominków,

Ale… sowite napiwki!

Palenie szkodzi

Zawsze robota przy biurku

Bardzo szybko mi się nudzi.

Wtedy idę do palarni,

Lubię przebywać wśród ludzi.

Nie dość, że pociągnę dymka,

(Myślę, że kiedyś to rzucę),

To pogadam z kolegami

I przy biurku siedzę krócej.

 

Dziś od rana szef mi kazał

Stanowczo, choć trochę drwiąco,

Siedzieć w biurze, aż swe sprawy

Wyprowadzę na bieżąco.

Do południa ze trzy razy

Wychodziłem „puścić dyma”.

Papiery mam rozgrzebane.

Terminu dziś nie dotrzymam.

 

Byłem w nerwach, więc musiałem

Sięgnąć znów do papierosków.

Paczka pusta, więc pobiegłem

Po nową porcję do kiosku.

Długo to wcale nie trwało,

Bo sklepik był nieopodal.

Po powrocie zobaczyłem,

Że ktoś ukradł mi iPoda.

Zostawiłem go na biurku,

Miałem w nim moje zapiski

Bardzo ważne, gdyż pracuję

W… Komisariacie Policji.

Szlachta…

Szefuję malutkiej firmie.

Tak czasem bywa na swoim,

Że sam muszę coś wykonać

Używając własnych dłoni.

W ten sposób współpracownikom

Daję przykład, że też jestem

Fachowiec jak moi ludzie,

Potem dopiero biznesmen.

Moi pracownicy wiedzą,

Że jak rozpocznę, to skończę.

I jak jest potrzeba, to ja

Nie boję się zbrudzić rączek.

Mam w tym celu w pakamerze

Zestaw ciuchów i narzędzi.

W kilka minut w „robociarza”

Przeistoczy się „urzędnik”.

Ale teraz coraz rzadziej

Naprawy robię od razu.

Po prostu mam tyle zajęć,

Ze brakuje mi wprost czasu.

 

Dzisiaj miał przyjść na rozmowę

Kandydat, co teraz za mnie

Ma wykonywać naprawy

Szybko i równie starannie.

Od rana jednak się zepsuł

Szlaban wjazdowy do firmy.

Musiałem szybko naprawić,

TIR – y czekać nie powinny.

 

Właśnie zacząłem naprawę.

Dźwigałem szlaban oburącz,

Gdy jakiś pan w garniturze

Krzyknął na mnie: „Gdzie jest biuro”?

 

Ani „dzień dobry”, ani „przepraszam”,

Tylko żądanie po chamsku zgłasza.

Olałem gościa, ale ten znowu

Pyta o biuro. Chyba ma powód,

Bo jednocześnie szturchnął mnie w ramię

Tak jak zwykły jakiś cham bez manier.

Mimo despektu wskazałem drogę.

Pytam: „Może panu w czymś pomogę”?

 

Odpowiedział mi wzgardliwie:

„Z robolami ja nie gadam”!

I odszedł w stronę biura tak,

Jak kabotyn zwykle chadza.

 

Po chwili dzwoni komórka,

Że przyszedł ktoś umówiony,

A przez to, że mnie nie zastał,

Jest wyraźnie rozdrażniony.

Powiedziałem, że za kwadrans

Będę gotów do rozmowy.

Czułem, że to ten elegant

I że coś złego się kroi.

 

Skończyłem naprawiać szlaban

I wróciłem od zaplecza.

Umyłem się i przebrałem.

Potem już czekam na „speca”.

 

Facet wszedł i już od progu

Zrobił się kompletnie blady.

Dojrzał mnie, raptem zesztywniał;

Miał coś w rodzaju blokady.

Poznałem go. On podobno

Nie rozmawia z „robolami”,

Ale w moim gabinecie

Na mój widok nagle zamilkł.

Gdy wreszcie się opanował,

Zrobił ruch, by się wycofać.

Poprosiłem, żeby usiadł.

„Dziękuję”, on wybełkotał.

 

Przecież przyszedł na rozmowę.

Szuka pracy. Zna warunki.

Czy z nie-robolem już grzeczniej

Nawiąże pracy stosunki?

A może nadal nie jestem

Godny chwilki jego czasu?

Przez dziesięć minut starałem

Do rozmowy dać mu asumpt.

 

On stulił uszy po sobie,

Wzrok utkwił w podłodze, potem

Zostawił CV na biurku

I bez słowa… sobie poszedł.

 

Zaciekawił mnie, więc zaraz

Jego Facebook wyszukałem.

A tam moc autorskich wpisów

Pełnych buty i przechwałek.

Wszystkie w jednakowym tonie

Typu: „Szlachta nie pracuje”,

„Tylko robole tyrają”,

„Rządzi Szlachta i Burżuje”!

 

Ostatnio już coraz częściej

Można spotkać tych „bogaczy”.

Czy chcą zadać kłam przysłowiu

„Bez pracy nie ma kołaczy”?

Pułapka

Mamy w pracy lodóweczkę,

W której chowamy śniadanka.

Lodówka taka jak w domu

Bez klamki, no i bez zamka.

 

Ostatnio ktoś mi nieznany

Podbiera moje jedzenie.

Oprócz tego ginie woda.

To złośliwość, nie pragnienie.

Przecież woda stoi wszędzie –

Smakowa albo też czysta.

Jest za darmo, lecz ja jedną

Zawsze schładzam, nim skorzystam.

 

Firma nasza nie jest wielka.

Kilkanaście osób raptem.

Nikt się nie przyznał, że kradnie.

Próbowałem groźbą, żartem…

Kradzieże nie ustawały,

Więc chwyciłem się fortelu

Myśląc, że tylko w ten sposób

Znajdę jednego wśród wielu.

Do wody, którą schładzałem

Dodałem pastylki jakieś.

Gdy ktoś nagle zacznie rzygać,

To wnet na złodzieja trafię!

 

Potem zająłem się pracą.

Znów problemy były nowe.

Zapomniałem o pułapce

I… wypiłem trefną wodę.

Ma głupota mnie dościgła.

Sam wpadłem we własne sidła.

Dowód

Jestem w podeszłym już wieku.

Pracuję u jubilera.

Jestem sumienny. Pomyłki

Nie popełniłem… do teraz!

Byłem bardzo pewny siebie.

Nawet mówiłem kolegom,

Że mnie wcale nie dotyczy

Tak zwane „prawo Murphy’ego”.

 

Wczoraj, była to sobota,

Pomagałem klientowi,

Żeby wybrał odpowiedni

Pierścionek zaręczynowy.

Przez ponad godzinę nie mógł

Zdecydować o wyborze,

Bo im pierścionek ładniejszy,

Tym musiałby płacić drożej.

Poprosił mnie więc o radę.

Poradziłem wybrać jeden

W niewygórowanej cenie,

Lecz dosyć dużym kamieniem.

 

Wymęczył mnie, jak nikt dotąd.

Byłem co nieco zmęczony.

Kiedy wreszcie sobie poszedł

Usiadłem zadowolony.

Ale zaraz, chwilę potem

Zapaliła mi się świeczka,

Że nie włożyłem pierścionka

Do pięknego pudełeczka.

 

Wybiegłem za nim, lecz mimo

Że dosyć długo szukałem,

Nigdzie go już nie znalazłem.

Sam z tym pierścionkiem zostałem.

 

Dziś niedziela. Rano klient

Przyszedł do mnie z pretensjami.

Z początku coś wykrzykiwał,

Lecz po krótkiej chwili zamilkł.

 

Wyjaśniłem mu powody

Zaistniałej sytuacji.

Wtedy on mi też powiedział,

Co stało się na kolacji.

Przyznał się, że nie otwierał

Oryginalnego etui,

Bo ciągle wątpił w ten zakup,

A nie miał kasy na drugi.

 

Otworzyła je dopiero

Jego in spe narzeczona.

A w nim pusto. „Gdzie pierścionek”?

Zapytała przerażona.

 

Sam nie wierzę, co się stało.

Powiedzieć tylko: zdumienie,

To jest stanowczo za mało

Na to moje przeoczenie.

Nie dość, że zepsułem młodym

Bardzo ważny dla nich moment,

To też naraziłem na szwank

Firmy najlepszą renomę.

 

Przeprosiłem za niezręczność

Pierścioneczkiem z górnej półki.

Przy kliencie go włożyłem

Do równie pięknej szkatułki.

A ja sam się przekonałem

I powtarzam to kolegom:

Wszystkich z nas w końcu doścignie

Tak zwane „prawo Murphy’ego”

Prezentacja

Mój szef  przesłał mi dokument

Dla Rady Nadzorczej w spółce,

Bym go uatrakcyjniła

Dzięki graficznej obróbce.

 

Zawarto w nim  propozycje

Optymalizacji kosztów

I tym samym uzyskanie

Dynamiczniejszego wzrostu.

 

Miałam jemu przygotować

Prezentację na laptopa.

Cóż. To nie mój obowiązek,

Lecz nie mogę się wycofać.

 

Jeden ze slajdów dotyczył

Zespołu pracowniczego,

Oraz redukcji etatów,

W tym, niestety, też mojego!