Droga do sukcesu

Pracuję od roku w banku.

Nazwę pominę, bo znana.

O pracy mogę powiedzieć,

Że jest nudna i g**niana.

 

Wczoraj w pokoju socjalnym,

Kiedy jedliśmy posiłek,

Szef  mi powiedział, że widzi,

Iż na korzyść się zmieniłem.

Mam takie wyniki w pracy,

Które przebijają innych.

Pozostali pracownicy

Ze mnie przykład brać powinni!

Jeśli tak dalej mi pójdzie,

To wnet się spodziewać mogę,

Że ten sukces mi otworzy

Szybkiego awansu drogę!

 

Wcześniej bardzo się starałem

I dawałem z siebie wszystko,

Ale im wciąż mało było.

Wciąż grozili, mnie „sczyszczą”!

 

Ja już od czterech miesięcy

Olewam wszystko i wszystkich.

Jadę równiutko po bandzie.

Za mnie pracują stażystki!

 

Nie przejmuję się tu niczym.

Stażystkom dzielę robotę.

Wyszło na to, że lenistwo

W banku uchodzi za… cnotę!

 

Sukcesy ma ten, co rządzi

Tymi, którzy tu  pracują.

Poganiając tych maluczkich,

Oni sami… leniuchują!

W lustrze

Miałem w pracy wolną chwilę.

Wyszedłem żeby zapalić.

Wstydzę się swego nałogu.

W końcu nie ma się czym chwalić.

 

W biurze palenie wzbronione.

A że lokal na parterze,

To wszystkich, którzy tu stoją,

Przez okno widzi pan prezes.

 

Palę przy oknie, a szyba

Zadziałała tak jak lustro.

Widziałem w niej tylko siebie,

A za nią niczego, pusto.

W swym odbiciu zobaczyłem

Na nosie wielkiego pryszcza.

Zdusiłem go paznokciami.

Zadziałało jakby wystrzał!

 

Wtedy dopiero ujrzałem,

Że u prezesa akurat

Odbywała się narada

Zarządu naszego biura.

Wszyscy patrzyli, co robię

Z pokaźnym zaciekawieniem.

Po chwili do mnie dotarło,

Że było to… obrzydzenie!

Jak się nie ma…

Nie lubię swego zajęcia,

Lecz popłatne, więc pracuję.

Jednakowoż coraz gorzej

W takim kieracie się czuję.

 

Ma to wpływ na moją pracę

I coraz gorsze wyniki.

Jestem ciągle rozdrażniony.

Mam zaburzenia psychiki?

 

Dzisiaj krótko przed fajrantem

Dostałem wypowiedzenie.

Za zaległy jeszcze urlop

Otrzymam wynagrodzenie.

Opuszczałem biuro wiedząc,

Że już nigdy tam nie wrócę.

Nie wiem czemu, ale nagle

Poczułem gdzieś w sobie smutek.

 

Natychmiast wziąłem się w karby.

Nie chcąc wyglądać jak gamoń

Dumnie ruszyłem do wyjścia

I… uszkodziłem kolano.

 

Teraz nie mam pracy, kasy;

Ale to dla mnie błahostki.

Lecz za to mam nogę w gipsie

Od biodra do same j kostki!

Zakład

Na bardzo ważnym spotkaniu

Ziewnąłem skrycie dwa razy.

Mój szef przyłapał mnie na tym.

Każdemu  może się zdarzyć.

 

Pryncypał wkurzył się mocno

I zagroził, że jeżeli

Jeszcze przy nim choć raz ziewnę,

Będzie to ostatni „delikt”.

Zwolni mnie natychmiast z pracy,

Bo nie będzie tolerował,

Żeby ktoś niekulturalny

Razem z nim w firmie pracował.

 

Koledzy z biura od razu

Zaczęli robić zakłady.

Zrzucali się po sto złotych,

A pulę wygra, kto sprawi,

Że zostanę wyrzucony.

Obecnie w banku jest suma

Ponad tysiąc pięćset złotych,

 

Tyle co pół pensji u nas!

Teraz każdy bez wyjątku

Na mój widok ciągle ziewa,

Kiedy tylko mnie zobaczy

Gdziekolwiek w pobliżu szefa.

Bardzo śmieszne

Staram się o nową pracę.

Szedłem  właśnie na rozmowę,

Gdy jakiś nieznany koleś

Zastąpił mi nagle drogę.

Wyrwał mi z ręki parasol

I uciekł w odwrotną stronę.

Deszcz zalewał mnie całego,

Miałem wrażenie, że „tonę”.

Do przyszłego pracodawcy

Przyczłapałem przemoczony.

Chyba nie muszę nadmieniać,

Że też poważnie spóźniony.

 

Prezentując się stwierdziłem,

Że jestem przewidujący,

Nieźle zorganizowany

I śmiało w przyszłość patrzący.

Mój rozmówca zripostował,

Że wystarczy na mnie spojrzeć,

By rzec, że z przewidywaniem

Nie jest u mnie nazbyt dobrze.

 

Ja, zamiast ugryźć się w język,

Powiedziałem, co się stało.

On natychmiast mi zarzucił,

Że to ściema, jakich mało.

Ośmieszył mnie też stwierdzając,

Że takich głupot nie słyszał

W całej swej długiej karierze

I coś w notesie zapisał.

 

W sumie to mu się nie dziwię,

No bo nie słyszałem wcześniej

O tak bezczelnej kradzieży.

To naprawdę było śmieszne!

Mleczko szkodzi…

W czasie rozmowy o pracę,

Nie mam pojęcia dlaczego,

Zapytano mnie znienacka:

„Czy napijesz się, kolego”?

 

Prosiłem o kubek mleka.

Na co dzień pijam je w kawie.

Nie wiem, czemu je wybrałem.

Wyszło głupio, nieciekawie.

 

Chyba nie proponowano

Napojów alkoholowych.

Może powinienem prosić

O małą szklaneczkę wody?

 

Przez następną część spotkania,

Zamiast skupić się na sobie,

Cały czas tylko myślałem,

„Co ja robię, co tu robię”?

 

Nerwy zżarły mnie zupełnie.

Byłem wprost rozkojarzony.

To nie działo się naprawdę,

To tylko głupawy komiks!

 

W końcu tylko jeden pomysł

Wtłoczył się do mojej głowy:

Jestem chyba nienormalny,

Czy to początek choroby?

Perfidia

W ten weekend niespodziewanie

Wpadłam na swojego szefa.

Normalnie byłoby mile,

Lecz dzisiaj mieliśmy pecha.

 

Spotkaliśmy się oboje

W publicznym miejscu za dnia.

Dotąd nigdy tam nie byłam,

A był to mityng AA.

 

Ucieszyłam się zdziwiona,

Że spotkałam znajomego.

Możemy się wspomagać. On

Będzie wspierał mnie, ja jego.

 

Jednak po chwilowym szoku

Otrząsnął się i powiedział,

Że nie zatrudniłby mnie,

Gdyby o tym wcześniej wiedział.

On nie potrzebuje ludzi

Z problemem alkoholowym.

Dostanę zwolnienie z pracy

W terminie natychmiastowym.

 

I zrobił tak, jak „obiecał”.

W sądzie skarżę tę decyzję.

Szkoda, że Sąd go nie skaże

Za draństwo i hipokryzję.

Aferzysta

Czasem lubię przed zaśnięciem

Zajrzeć na stroniczki porno.

Nie ma w tym przecież nic złego

I nie jest też moją normą.

 

Lecz jednak zrobienie tego,

Gdy jutro w pracy już  z rana

Masz przedstawić prezentację,

Może  zamienić się w dramat.

 

Zgadnijcie, co jako pierwsze

Pobrał rzutnik z komputera?

Nic więcej, co już widziałem.

I po co cała afera?

Notatki

Jestem asystentką  szefa,

Czyli uchem, okiem, piórem.

Najczęściej jednak tym trzecim

W biurze i też poza biurem.

 

On co jakiś czas mnie prosi,

Bym na komputer wklepała

Notki z jego dyktafonu,

A potem  wydrukowała.

 

Dla mnie to nie żaden problem,

Gdyby nie to, że mój prezes

Cięgle nie ma na nic czasu

I pracę do „kibla” bierze.

 

Tam przeważnie on nagrywa

Sprawy do zapamiętania,

Zupełnie nie zważając na

Inne odgłosy nagrania.

 

I z tym zawsze mam problemy,

Bo działa mi to na nerwy,

Jak mam zapisać te wszystkie

Stękania, pluski i pierdy?

Tatuś…

Małżonek mej koleżanki

Jest kierowcą zawodowym,

Dosadnie przez nią nazwanym

„Tułaczem samochodowym”.

Kursuje po Europie

Wielkim tirem z ładunkami.

Tylko raz na miesiąc wraca

Do swej rodzinnej przystani.

 

W domu na niego czekają

Żona i synek stęsknieni.

Bardzo im zależy na tym,

Żeby ten układ odmienić,

Bo synek, już czterolatek,

Bardzo tęskni do tatusia.

Zawsze, kiedy widzi tira,

Rozpogadza mu się buzia

I przepełniony  radością

Krzycząc anonsuje światu:

„Tatuś jedzie, tatuś jedzie!

Tatuś, tatuś , tatuś, tatuś”…