Przepraszam

Dzisiaj krótko przed zamknięciem

Utarg w mym sklepie liczyłam.

Dużo było drobnych monet,

Więc bardzo skupiona byłam.

 

Nie zauważyłam tego,

Że jeszcze jedna klientka

Weszła ostatnia do sklepu

Cicho, jak jakaś agentka.

 

To znana mi starsza pani

Cierpiąca na Alzheimera.

Uznała chyba, że właśnie

Ktoś do kasy się dobiera.

 

Musiała mnie jeszcze wcześniej

Obserwować, jak banknoty

Chowałam do swej torebki –

Utarg dzienny tysiąc złotych.

 

Zadzwoniła na Policję.

Z utargiem mnie zatrzymano

I osadzono w areszcie.

Jak złodziejkę traktowano.

 

Do rana mnie tam więziono

Nim łaskawie przesłuchano.

Wyjaśniłam, że nie jestem

Tym za kogo mnie podano.

 

Wypuszczono mnie w… południe,

Bo musieli wszystko sprawdzić,

Czy te moje wyjaśnienia

Nie odbiegają od…  prawdy!

 

Dla Policji to rutyna,

Lecz dla mnie sprawa niebłaha.

Wypuszczono mnie w… południe.

Nikt nie powiedział… „przepraszam”.

Rachmistrz

Pracuję w sklepie na kasie.

Różnie mi się tam układa.

Najczęściej jednak spokojnie,

Ale czasem… szkoda gadać.

 

Kiedyś z winy pracowników

Na półkach zmylono ceny.

Odchyłki nie były zbyt duże,

Lecz ja miewałam problemy.

 

Większość klientów spokojnie

Przyjmowała tłumaczenie,

Że to jest zwykła pomyłka,

A kasowe wyliczenie

Zawiera prawdziwe ceny,

Te zgodne z rzeczywistością.

Jednak nie zawsze to starcza

Bardziej „nakręconym” gościom,

 

Zdarzyło się raz, że klient

Nie dał wytłumaczyć sobie

I wkręcał się coraz bardziej…

A był dosyć biegły w mowie.

 

Najzabawniejsze jest jednak

To, że on się dobrze bawił

I nie walczył o pieniądze,

Lecz spierał się dla zasady!!!

Kichnął…

W czasie pandemii covida

Większość z nas pracuje zdalnie.

Wideo-rozmowy to coś,

Co stało się dla nas normalne.

 

O ustalonej godzinie,

Zawsze w każdy poniedziałek

„Spotyka” się nasze grono.

Ja też z nimi zasiadałem.

 

Szef, jak zawsze do tej pory,

Przedstawiał nowe pomysły,

A jeden z nich w szczególności

Musiał być Mu bardzo bliski.

 

W trakcie prezentacji kichnął.

Był tak zaabsorbowany,

Że nie dostrzegł na kamerce

Rozlewającej się… plamy.

 

Mówił dalej. Ja patrzyłem,

Co pokazuje kamera:

Rozlewające się „gluty”

Na ekranie komputera.

 

Każde z nas ma swą  kamerkę.

Gdy chcemy, to się widzimy.

Na podglądzie widać dobrze,

Że nie bardzo się bawimy.

 

Jednak nikt z nas się nie zdobył,

Żeby powiedzieć szefowi,

By zrobił przerwę w transmisji

I po chwili znów ją wznowił.

 

Szef widział te nasze miny,

Ale przyczepił się do mnie,

Że jak coś się nie podoba,

To nie mogą siedzieć skromnie,

Tylko mam „mówić otwarcie”

I wyłuszczyć Mu przyczyny,

A nie tak jak cała reszta

Robić tylko głupie miny.

Oj, nieładnie…

Jestem „dumnym” posiadaczem

Telefonu „kablowego”.

Korzystam też ze smartfona,

Bo dziś trudno żyć bez niego.

 

Mam więc aż dwa telefony:

Jeden w wspomnianym smartfonie

I ten drugi, tradycyjny.

W domu często z niego dzwonię.

 

Niewielu już ma ten wybór.

Po wymianie aparatu

Nadawano nowy numer –

To zupełnie inny status.

 

Dziś jednak się okazało,

Że dotychczasowe plusy

Była dla mnie niekorzystne.

Ujawniły się… minusy!

 

Właśnie do mnie zadzwoniła

Jakaś babka i niesłusznie

Przez telefon mnie nazwała,

„Głupim chamem i oszustem”!

Bo „jej bezawaryjny dysk”

Właśnie się zepsuł, a ona

Utraciła wszystkie dane.

Półroczna praca stracona!

Chciała wymóc, żebym to ja

Płacił za ich odzyskanie,

Bo inaczej przez sąd będzie

Dochodzić zapłaty za nie.

 

Po dosyć długiej  rozmowie

Przypomniałem sobie teraz,

Że kiedyś kupiłem części

Zamienne do komputera.

Komornik tanio sprzedawał,

Więc sobie zapas zrobiłem.

Trochę ich mi pozostało

Więc na „Allegro” wstawiłem.

To były niedrogie „nówki”

I sprzedałem prawie wszystkie.

Nie straciłem nawet „grosza”,

Nie pogardziłem też zyskiem.

 

Pretensje tej pani do mnie

Uznałbym za zrozumiałe,

Lecz w tej sprawie wystąpiło

Jedno maluteńkie „ale”:

 

Bo ten „bezawaryjny dysk”

Kupiła dwanaście lat wstecz,

Czyli przez tyle lat działał.

Przecież to nieprzeciętna rzecz!

 

Jestem w głębokim szoku, że

Aż tyle lat działał sprawnie.

A tej pani nie odpiszę,

Chociaż wiem, że to… nieładnie.

 

 

Cena

Nowe mieszkanko kupiłem,

Więc żeby zamieszkać wreszcie

Trzeba było dosyć szybko

Porozumieć się z mym teściem.

 

Rodzinnymi kanałami

Dotarł do swojej kuzynki,

Której pasierb jest stolarzem,

Co nie tylko zbija skrzynki.

 

Miał atuty niebywałe,

Bo w „stolarce” życie całe

Przepracował był sumiennie,

Wskazania wręcz doskonałe!

 

Warunki też były dobre.

Nie szukałem innych ofert.

Po kosztach, szybko, bez zwłoki

On wykona te robotę.

 

Rodzice także uznali,

Że żadnych uwag nie mają

I żeby dostał zlecenie

Oni w pełni się zgadzają.

 

A ów mistrz w swoim zawodzie

Zawalił wszystkie terminy.

Spóźnił się o dwa miesiące,

Podobno nie z jego winy.

Ponad to część mebli miała

Zupełnie inne forniry

Niż to było ustalone

W dodatku… nie z jego winy.

 

Oprócz tego szafy do wnęk

Miały inne gabaryty

I nie mieściły się w nisze,

Bo za grube były… płyty!

 

On nie zrozumiał problemu,

O co to  nasze zrzędzenie,

Bo uczciwie zrobił więcej

Za tę samą przecież cenę.

 

Ulga?

Pracuję „na infolinii”

W dość dużym i znanym banku,

A więc dla klientów jestem

„Głosem” pierwszego kontaktu.

 

Mam kontrolkę, ile osób

Na swe połączenie czeka

Oraz czas oczekiwania

Nieznanego mi człowieka.

 

Kiedyś po dużej awarii,

Jak zawsze w tych sytuacjach,

Masa ludzi jęła dzwonić,

No i zdarzyła się… akcja!

 

Jedna pani, kiedy tylko

Odebrałam połączenie,

Zaczęła krzyczeć w słuchawkę

Zdenerwowana szalenie,

Że… „Wasze karty płatnicze

Są brzydkie, szpetne, szkaradne!

No, a przecież te poprzednie

Były nieprzeciętnie ładne”!

 

Tak  wrzeszczała ta kobieta

I… nagle się rozłączyła.

Czekała w kolejce godzinę!

Nareszcie sobie… ulżyła!

 

Refleks

Szef nagle, bez ostrzeżenia

Zabrał nam kwartalne premie.

To trzydzieści procent pensji,

Ani więcej, ani nie mniej.

 

Uzasadnił tym, że przyszły

Na nasz zakład ciężkie czasy

I nie może, chociaż chciałby,

Dać nam dużo więcej kasy.

 

Jednak trzy tygodnie później

Kupił „zegareczek” sobie

I chwalił się jaki z niego

Elegancki szef i… człowiek.

 

Wkurzył tym cały nasz zespół

I mnie także oczywiście.

Wczoraj wcześniej byłem w biurze,

By czekać na jego przyjście.

 

Nie wiedziałem, że już przyszedł,

Więc niepomny dobrych zasad

Dałem upust złości krzycząc

„Dajcie mi tego ku**sa”!

 

Wszystkie koleżanki zbladły,

A szef wychodząc zza biurka

Wycedził: „Jestem i każę

Zwolnić z pracy tego „siurka”.

 

Palcem wycelował we mnie.

W jego głosie czułem sarkazm,

A jak na złość spod mankietu

Błyskał refleks od… zegarka.

 

Wsparcie

Pochodzę z biednej rodziny.

Zaliczyłem studia dzienne.

Miałem stypendium, lecz koszty

Były wyższe niewspółmiernie.

 

Imałem się różnych robót

W naszej studenckiej spółdzielni.

Lecz nie zawsze jest „robota”,

A czasem „człowiek się… leni”.

 

Jak się leni, to jest głodny.

Jak pracuje, to zarobi.

Ale wtedy tak się dzieje,

Że z nauką „nie wyrobi”.

 

Tak jednak źle mi nie było.

Potrafiłem jakoś przeżyć.

Mam już dyplom, teraz muszę

Z życiem dorosłych się zmierzyć.

 

Niedawno byłem u Babci.

Zaskoczyła mnie pytaniem,

Czy przydały mi się „grosze”

Regularnie przysyłane.

 

Bo przez lata Stara Babcia

Co miesiąc mi wysyłała

Przekaz na dwieście złociszów;

Jak na Nią sumka niemała!

 

Dla mnie byłyby wsparciem.

Lecz nieznane mi powody,

Czemu kaskę wysyłała

Do całkiem obcej osoby!

Sondaż

W gabinecie kosmetycznym,

Gdzie pracuję już dwa lata,

Wstawiono nowe solarium –

Wielkie jak podwójna szafa.

 

Ma masę różnistych opcji.

Wszystkie jego usprawnienia

Winny wzbudzać u klientek

Odruchy zadowolenia.

 

Że tak nie jest, więc obsługa

Została zobowiązana,

By wszystkim naszym klientkom

Zadawać grzecznie pytania:

– Czy są kontente z obsługi?

– Czy potrzebna jakaś pomoc?

– Czy odwiedzą nas ponownie?

– Czy sprawnie je obsłużono?

 

Spytałam przez całą zmianę.

Chyba z czterdzieści klientek.

Na koniec, już odruchowo,

Zadałam pytanie tej „entej”,

Bardzo eleganckiej pani,

Która akurat, niestety,

Wychodziła zamoczona

Z zakładowej… toalety.

Wykalkulowała…

Dawno, bardzo dawno temu,

Kiedy nie było… „komórek”,

Zakład miał duże kłopoty:

Wpadł w zadłużeniową dziurę!

 

Szukałam pomocy z zewnątrz.

Musiałam właśnie zadzwonić,

Gdy nagle przy moim biurku

Dyrektor się usadowił.

 

Zdenerwowałam się mocno.

Bo wiem, że patrzy na ręce

Nie po to, żeby dopomóc,

Lecz żeby wymusić więcej…

 

Skinął ręką, bym spokojnie

Wybierała połączenie.

Dwa razy już wybierałam,

A połączenia nie miałam!

 

Dyrektor warknął przez zęby:

„Nie wybierzesz przed wieczorem…

Wybierz numer telefonem”!

 

„Dzwoniłam”… kalkulatorem.