W przymusie…

Nagły atak niestrawności

Niespodzianie mnie popędził

W czasie pracy do WC-tu,

Pobiegłem tam bez mitręgi.

 

Po drodze mijałem szefa,

Który do mnie zagadnął,

Że mnie właśnie awansował

I pensję także dał ładną.

 

Był cośkolwiek zadziwiony,

Że się nic nie ucieszyłem,

Tylko stanąłem na chwilę

I dalej znów pogoniłem.

 

Siedziałem kwadrans w kabinie.

Gdy wyszedłem, to koledzy

Powiedzieli w zaufaniu,

Że szef przestał we mnie wierzyć.

 

Uznał, że mnie nie ucieszył

Awans na Jego zastępcę,

Więc musi sprawę przemyśleć

Ponownie i jak najprędzej.

 

Ja jedynie w tamtej chwili

Mogłem myśleć tylko o tym,

By zdążyć do ubikacji;

Nie miałem czasu na „ochy”.

 

Zastępstwo

Jestem szefową w mleczarni,

A właściwie w zlewni mleka.

Mamy u kilku pracowników,

Przyjeżdżają tu z daleka.

 

Każdy z nich, tak przy okazji,

Przywozi też na rowerze

Mleko od swoich sąsiadów

I za to jakiś „grosz” bierze.

 

Wczoraj od rana zadzwonił

Do niej jeden z pracowników

Że.. czuje się dosyć kiepsko,

Bo przemarzł do „kości śpiku” .

Ma „temperature”, kaszla

I ogólnie „cóś go bierze”.

 

Zgodziłam się, żeby został,

Bo grypę „trzeba wyleżeć”!

 

Próbowałam już od zaraz

Znaleźć pomoc tak „na zicher[1].”

Wtem znowu z tego numeru

Do mnie esemesik przyszedł:

 

„Ha, ha, cha!!! Ta głupia cipa

Uwierzyła w moje ścieme.

Rada dobra, chlejem dalej,

Jusz sie niecierplymy…  Zenek”.

[1]„na  zicher” – z niem. „na pewno”

R.zwol…nie

Tuż przed rozmową o pracę

Czekałem na swoją kolej.

Czas mijał i w końcu pęcherz

Odezwa mi się nie w porę.

 

Poszedłem do ubikacji,

A tam zza ścianki poczułem

Zapaszki, no i odgłosy

I… jak ktoś tam podśpiewuje.

 

Skorzystałem z pisuaru.

Potem, kiedy myłem ręce,

Wyszedł z kabiny jegomość

Ukontentowany wielce.

 

Na mój widok się… zawstydził,

Ale szybko umył dłonie

I wyskoczył z toalety.

Nie pamiętało o… bon tonie.

 

Kwadrans później ten sam facet

Zaprosił mnie na… rozmowę.

Przyznał, że w tej sytuacji

W pata wpadły strony obie.

 

Ale to on ma być szefem

I byłoby nam niezręcznie,

Gdyby mnie zatrudnił po tym,

Co stało się dziś w łazience.

 

Straciłem szansę na pracę

Nie przez fajki, nie przez flaszkę,

Lecz przez to, że niedoszły szef

Miał właśnie potężną sraczkę!

 

 

Uprawa

Corocznie mam piękne plony

Pomidorów z mojej grządki.

Spytała o nie sąsiadka,

Kiedy robiłem porządki.

 

Zainteresowało Ją

Gdzie kupuję swoje krzaczki,

Bo te które ma u siebie,

Wyglądają jak zdechlaczki!

 

Dałem Jej dokładny namiar

Na ten mój sklep ogrodniczy,

Gdzie od lat kupuję wszystko,

Co tylko Żona zażyczy.

 

Ale znów w kolejnym roku

Miała jeszcze gorsze plony.

Obraziła się myśląc, że

To był podstęp z mojej strony

 

Oskarżyła mnie o podstęp,

Żeby znów me pomidory

Wyrosły i plonowały

Bujnie tak jak do tej pory.

 

I na pewno w tajemnicy

Podlewałem je czymś żrącym,

Bo nie podejrzewała,  by

Mógł zrobić to jej  ktoś obcy.

 

Poczułem się obrażony,

Ale chcąc wyjaśnić sprawę

Przebadałem wraz z Nią wszystko,

A efekt tych starań żaden.

 

Wreszcie mocno zniechęcony

Rwę pomidorowe krzaczki.

Wyszły z ziemi nader lekko.

Nie potrzebowałem graczki!

 

A tam… doniczki z plastyku,

W których flance pomidorów

Hodowane są na sprzedaż,

A w gruncie rosną do zbiorów.

 

Okazało się, że pani

Kilka lat je „przesadzała”,

Ale dotąd przedtem nigdy

Z doniczek nie wyjmowała.

 

Braki kadrowe

Jestem kadrową, więc muszę

Cały czas o to się starać,

By mieć najlepszą załogę.

Inaczej byłby to blamaż!

 

Teraz muszę poszukiwać

Pracownika  marketingu.

Musi on być samodzielny

I znający prawa rynku.

 

Przez ponad cztery tygodnie

Przesiewania kandydatów

Byłam podłamana brakiem

Jakichkolwiek rezultatów.

 

Nikt sensowny się nie zgłosił,

A szef bardzo niecierpliwie

Oczekiwał pracownika,

Czemu się wcale nie dziwię.

 

Jak zatrudnię dyletanta,

To ja będę winna temu,

Że ze sprzedażą produkcji

Może być wiele problemów.

 

Coraz poważniej myślę,

Czy nie byłoby najlepiej

Zatrudnić pewnego „gościa”,

Co ma wtyczki w „szarej” strefie.

 

Chwalił się do mych znajomych,

Że w młodości z sukcesami

Handlował na „nielegalu”

Alkoholem i… dragami.

 

I był w tym aż tak dobry, że

Ludzie jeden przez drugiego

Chcieli kupować ten towar

Wyłącznie tylko od niego.

 

Pod „pułapem”

Mieszkam w samym centrum miasta

W zabytkowej kamienicy.

Niby to honor i luksus,

Lecz  nie tylko to się liczy.

 

Najpierw plusy: grube mury,

Duże okna, te skrzynkowe.

Metraż większy niż w spółdzielni,

Tam miałem tylko… połowę.

 

Są minusy, bo zabytek.

Konserwator „łapę” trzyma.

Na wszystko trzeba mieć zgodę,

On we wszystkim dzierży prymat.

 

Sąsiedzi z góry dostali

Zgodę na dość duży remont.

Mieli skończyć wszystkie prace

Dwa dni przed Wielką Niedzielą.

 

Spieszyli się, by dotrzymać

Ustalonego terminu,

Ale groziło poślizgiem!

Wielki Czwartek termin… minął!

 

Spieszyli się, by uprzątnąć

Wszystkie po remoncie ślady,

No i jak to zwykle bywa,

Pośpiech bardzo źle doradził.

 

Nieuważnie i pośpiesznie

Lokal z gratów opróżniali.

Sufit na klatce schodowej

W kilku miejscach zrysowali.

 

W tę szkodę mnie chcą wrobić,

A to jest bzdura jakowaś,

Twierdzili, że to kurierzy,

Gdy… pralkę nieśli po schodach.

 

I to niby jest logiczne?

Absurdalne są zarzuty,

Żeby sprzętem AGDowskim

Zniszczyć tak wysoki sufit,

Niźli targając po schodach

Drabiny, belki, czy dechy.

Przecież tego typu zarzut

Nawet głupiego rozśmieszy!

 

 

 

Rozgrzewka

Mąż pracuje w magazynie.

Od rana było tam zimno.

Ktoś nie włączył ciepła, chociaż

Była to jego powinność.

 

Nie dali rady pracować.

Chociaż wszyscy się starali,

Popędzał ich szef z kantorka.

Pięściami po szybach walił!

 

Krzyczał, że wolno pracują

I gdy bardziej się przyłożą,

To zaraz im będzie… cieplej

I… zysku firmie przysporzą.

 

To była kropla, co czarę

Ich goryczy przepełniła.

Cała zmiana zaraz po tym

Pracę w tym dniu porzuciła.

 

Dwóch z nich poszło do dyrekcji

Z oświadczeniem, że nie wrócą,

Dopóki szefa – sadysty

Z naszej firmy nie wyrzucą.

 

Doniesienie o tym „strajku”

Po mieście wnet się rozeszło.

I komu to teraz właśnie

Zrobiło się bardzo ciepło?

Ankieta

Pracuję w dość dużej firmie

Supernowoczesnej, nowej.

Kadry tu są doświadczone,

Choć w większości jeszcze młode.

 

Wszędzie mamy komputery

Produkcyjne i biurowe.

Ostatnio było włamanie

Na trzy serwery firmowe.

 

Ukradziono wiele danych,

Osobowych w szczególności.

Dużo naszych informacji

Znalazło się w rękach obcych!

 

By utrudnić dalsze straty,

Albo im także zapobiec

Dział IT zorganizował

Szkolenie „internetowe”.

 

Program tyczył bezpiecznego

Zachowania w Internecie,

By ostrzec przed oszustami,

Których coraz więcej w „necie”.

 

Było ono obowiązkiem

Dla pracowników biurowych.

Odbyło się w czasie pracy.

Potem szef sprawdzian im zrobił.

 

Tydzień po skończeniu „kursu”

Rozesłał wszystkim „kursantom”

Anonimowego maila,

Że ma do sprzedaży… auto.

 

Cena okazyjna, ale

Data krótka, jednodniowa.

Należy wpłacić, tu konto,

Tysiąc – to mniej niż połowa!

 

Żeby się uwiarygodnić,

Trzeba wypełnić  ankietę,

I odesłać ją odwrotnie

Mailem albo esemesem.

 

Poznałby się nawet głupek,

Że to próba wyłudzenia.

Nasz filtr ją też „oflagował”.

Że oszustwo, złudzeń nie miał!

 

Wiecie ilu z tych odbiorców

Zareagowało na to?

Aż sześćdziesiąt siedem procent!

Czy w IT siedzi amator?

 

 

Falstart

Awaria auta szefowej.

Że mieszkamy siebie blisko,

Proponowałem podwózkę –

Usłużne ze mnie chłopisko.

 

Już w trakcie jazdy do domu

Zadzwonił mój telefonik.

Byłem pewien, że to do mnie

Kurier z paczką właśnie dzwoni.

 

Czekałem właśnie przesyłki –

Prezentu dla mojej Żony,

Więc odebrałem „na głośno”

Na jeździe bardzo skupiony.

 

To wcale nie dzwonił kurier,

Ale pani personalna

Z firmy, gdzie aplikowałem

O pracę już od dość dawna.

 

Przedstawiła się „firmowo”

I w krótkich, uprzejmych słowach

Poinformowała grzecznie

Że spotkała mnie… odmowa.

 

Milczałem do końca jazdy.

Pasażerka też ucichła.

Ciekaw jestem, czy od jutra

Nie będzie w pracy… powikłań.

Wstydliwi

Poprosiłem swego szefa

Żebym mógł wyjść z pracy wcześniej,

Bo zamówiłem dentystę,

Gdyż zęby mam dziś bolesne.

 

Zgodził się, choć z oporami.

Potwierdził, że mnie rozumie

I schorowanej osobie

Zgody odmówić nie umie.

 

Bo  niego jest podobnie:

U okulisty ma być dziś

I  dokładnie o czternastej

Na badanie oczu przyjść.

 

Po godzinie wyszło na jaw,

Że nas obu jedna droga

Prowadzi do okulisty

Oraz do… stomatologa.

 

Obaj na siebie wpadliśmy

W przychodni u… proktologa[1]!

Patrzcie ludzie! Różne „stołki”,

Ale ta sama choroba.

 

[1] Lekarz specj. chorób odbytu