Bezsenność w Sieci

Sprzedaję poprzez Internet

Własnej roboty produkty.

Niezłe ceny proponuję.

Nie mam charakteru kutwy.

 

Na Facebooku mam swą stronkę

I tam „łapią” mnie klienci.

Piszą do mnie, zamawiają.

Interes się nieźle kręci.

 

Ostatnio nieznana pani

W zamówieniu napisała,

Co zamierza u mnie kupić.

Potem jeszcze nadsyłała

W odstępach chyba kwadransów

Serię takich wiadomości:

-„Czemu mi nie odpisujesz”?

-„Czy może  chcesz mnie zezłościć”?

-„Bo kupię to w innym sklepie”!

-„Nie masz nawet za grosz taktu,

Bo ignorujesz klientów

Bezczelnym brakiem kontaktu”!

 

Potem jeszcze na mej stronie

Zamieściła takie treści:

-„Brak kontaktu ze sprzedawcą.

To w głowie mi się nie mieści,

Że nie da się nic zamówić!

Nie polecam. Kup gdzie indziej!!!

Nie daj nawet pięciu groszy

Zarobić tej głupiej pindzie”!

 

To wszystko byłoby OK,

Bo klient ma zawsze rację

I w każdym momencie może

Wyrazić swoje frustracje.

 

Ale opisana akcja

Odbyła się w środku nocy!

Ja wtedy zwyczajnie spałam.

Internet nie śpi, więc łączy.

 

Nie zawsze można odebrać

Wiadomość, nawet dość pilną.

Mój sklepiczek nie jest służbą

Przez calutką dobę czynną.

Pierwszy raz mi się trafiła

Taka dość dziwna osoba.

Która nawet w środku nocy

Nie sypia, żeby kupować.

 

 

 

Wyselekcjonowała

Szef poprosił, bym zrobiła

Dla niego wstępną selekcję

CV na wolną posadę

I dała swe referencje.

 

Siedemdziesiąt procent zgłoszeń

Zanegowałam dlatego,

Że mym zdaniem żadne się nie

Nadawało do niczego.

 

Było wśród nich kilka fajnych,

Bardzo interesujących.

A ten, mym zdaniem najlepszy,

Był też w dodatku… gorszący!

 

Obiecujący kandydat

Nawet zamieścił… reklamę:

„Kręcę swoim przyrodzeniem” –

W sekcji „hobby” miał wpisane.

 

Założyłam, że ten głupi

Żart ktoś mu celowo zrobił

I wpisał te głupstwa w CV

Zupełnie bez jego zgody.

 

Zadzwoniłam więc do niego

I powiedziałam prywatnie,

Że musi wymienić CV

Na najbardziej… aktualne.

 

Facet bez żenady spytał,

Czy chodzi mi o „kręcenie”.

Przytaknęłam, a on na to”

„Takie już mam przyrodzenie.

Kręcę nim młynki, ósemki

I nie będę zbyt bezczelny,

Jeśli stwierdzę, że w „te klocki”

Ze mnie też fachowiec świetny”.

 

Bezsenność w Sieci

Sprzedaję poprzez Internet

Własnej roboty produkty.

Niezłe ceny proponuję.

Nie mam charakteru kutwy.

 

Na Facebooku mam swą stronkę

I tam „łapią” mnie klienci.

Piszą do mnie, zamawiają.

Interes się nieźle kręci.

 

Ostatnio nieznana pani

W zamówieniu napisała,

Co zamierza u mnie kupić.

Potem jeszcze nadsyłała

W odstępach chyba kwadranów

Serię takich wiadomości:

– „Czemu mi nie odpisujesz”?

-„Czy może  chcesz mnie zezłościć”?

-„Bo kupię to w innym sklepie”!

-„Nie masz nawet za grosz taktu,

Bo ignorujesz klientów

Bezczelnym brakiem kontaktu”!

 

Potem jeszcze na mej stronie

Zamieściła takie treści:

-„Brak kontaktu ze sprzedawcą.

To w głowie mi się nie mieści,

Że nie da się nic zamówić!

Nie polecam. Kup gdzie indziej!!!

Nie daj nawet pięciu groszy

Zarobić tej głupiej pindzie”!

 

To wszystko byłoby OK,

Bo klient ma zawsze rację

I w każdym momencie może

Wyrazić swoje frustracje.

 

Ale opisana akcja

Odbyła się w środku nocy!

Ja wtedy zwyczajnie spałam.

Internet nie śpi, więc łączy.

 

Nie zawsze można odebrać

Wiadomość, nawet dość pilną.

Mój sklepiczek nie jest służbą

Przez calutką dobę czynną.

Pierwszy raz mi się trafiła

Taka dość dziwna osoba.

Która nawet w środku nocy

Nie sypia, żeby kupować.

 

 

 

Kara

Szef zwolnił dyscyplinarnie

Naszą koleżankę, która

Nie przyszła bez uzgodnienia

Aż przez cztery dni do biura.

 

Jaki był powód absencji?

Uczestniczyła w wypadku

I niestety, jako „pieszy”

Nie wyszła z tego bez szwanku.

 

Pogotowie ją zabrało

Nieprzytomną do szpitala.

Lekarz  przez ponad dwie doby

Czucie przywrócić się starał.

 

Nie wiedząc o jej wypadku

Już po trzecim dniu absencji

Szef dał jej dyscyplinarkę

Uzasadniając w sentencji,

Że o swej nieobecności

Biura nie powiadomiła,

A to duże przewinienie

I na karę zasłużyła.

 

Kiedy tylko jej stan zdrowia

Troszkę się znormalizował

Przysłała maila szefowi

O „zaistniałych przeszkodach”.

 

Ona nie ma tu rodziny.

Jest singielką, mieszka sama.

Szef zwalniając ją z roboty

Postąpił jak zwykły złamas!

 

Cała firma go prosiła,.

By wycofał to zwolnienie,

Więc zmienił dyscyplinarkę

Na… zwykłe wypowiedzenie.

 

 

Porwana

Mieszkam z całą mą rodziną.

We wiosce „podszytej wiatrem”.

Do gór mamy niedaleko.

Wiatr to dla nas trwały natręt.

 

Ojciec dwa razy montował

Antenę satelitarną,

Lecz wiatr ją wkrótce porywał.

Cały wysiłek na darmo!

 

Znajdowałem tę antenę

Dość daleko, aż za stawem.

Ojciec chyba sfuszerował,

Mocowanie było słabe!

 

Sam chciałem ojcu pokazać,

Jak to się robi właściwie.

Zamontowałem fachowo.

Żaden wiatr jej stąd nie wyrwie!

 

Wytrzymała trzy miesiące.

Wczoraj wiało bardzo silnie,

Ale mimo to antenę

Trzymało bardzo solidnie.

 

Na tyle mocno, że wicher

„Specjalnymi” porywami

Wyrwał antenę jak piórko,

Ale… z kilkoma cegłami.

 

 

Bez pamięci

Nie pamiętam nowych nazwisk.

Twarzy także nie pamiętam.

Czasem ludzie przypuszczają,

Że ja ich po prostu wkręcam.

 

Przez to często uczestniczę

W żenujących dla mnie scenach.

Dlatego stronię od ludzi

I znajomych prawie nie mam.

 

Tak się stało, że musiałam

Zmienić miejsce zatrudnienia.

Już w pierwszym dniu starałam się

Nie zrobić złego wrażenia.

 

Pierwsze wrażenie jest ważne,

A więc grzecznie i taktownie

Przeszłam się po całym biurze

Przedstawiając się stosownie.

 

Gdy podeszłam do kolejnej

Osoby,  na powitanie

Wyrecytowałam do niej

To samo, co innym, zdanie:

 

„Cześć, jestem Kaśka, ta nowa,

I od dzisiaj będę razem

Z Tobą i innymi ludźmi

Właśnie w tym biurze pracować”.

 

Kobieta patrząc z ukosa

Powiedziała jakby… drwiła:

„Wiem, bo to jest  moja firma

I sama Cię zatrudniłam.

 

 

Czemu…?

Obudziłam się zaspana

I nieprzytomna kompletnie.

Nie myłam się, tylko szybko

Dom opuściłam dyskretnie.

 

Pobiegłam na przystanek. Lecz

Autobus  już odjechał, więc

Z braku innego wyboru

Zaczęłam po prostu biec.

 

Zadzwoniłam do szefowej,

Żeby wyjaśnić spóźnienie.

Ale nie miałam łączności,

Odrzucano połączenie.

 

W połowie drogi do pracy

Mama dzwoniła pytając,

Czemu tak rano, w niedzielę

Czmychnęłam z domu … jak zając.

 

 

 

Jak w przysłowiu…

Szef prosił mnie, bym we wtorek

O siódmej przyszedł do Niego,

Bo musimy… porozmawiać.

Zdziwiło to mnie, dlaczego

Wyznaczył nasze spotkanie

Aż tak wcześnie, a nie później,

Gdyż zwykle zaczynam pracę

O dziesiątej przed południem.

 

Co miałem zrobić? Mus, to mus.

Szkoda, że zapomniał o tym,

Że miał jechać w delegację

I nie mógł zdążyć z powrotem.

 

Trzy godziny miałem „w plecy”,

Bo nie było sensu, żebym

Jechał do domu i wracał;

Miałbym sam siebie odwiedzić?

 

Przeprosił mnie, kiedy wrócił.

Nie miał czasu tego dnia,

Więc kazał przyjść znów o siódmej

W piątek przyszłego tygodnia.

 

Przyszedłem, a tu jego nie ma.

Wkurzyłem się bardzo, aż mi się

Wyrwały z gardła epitety

Widoczne na męskim striptizie.

 

Już miałem wyjść, gdy spod biurka

Szef wyczołgał się spocony.

Chyba kabelki tam sprawdzał,

Bo pecet był rozłączony.

 

Nie zwracał na mnie uwagi,

Tylko nadal sprawdzał… kable.

Gdy wreszcie połączył wszystko,

Rzekł: „Co nagle, to po diable”.

 

Wtedy to dotarło do mnie,

Że mój szef działa… rozsądnie.

I zamiast „ ad hoc” on woli

„Śpieszyć się, ale powoli”.

 

I wtedy raptownie sobie

Przypomniałem to przysłowie:

„Jak się człowiek spieszy,

To się diabeł cieszy”.

 

Zrozumiałem, że pryncypał

Jest rzeczowy, pragmatyczny

I postępuje przeważnie

W sposób rzeczowy, logiczny.

 

 

Najmita

Moja była narzeczona

Co tydzień mnie zabierała

Do domu swoich rodziców

Przez całe lato bez mała.

 

Tam trwał dosyć duży remont.

By zapunktować u „teściów”

Pomagałem im z ochotą

W tym dość trudnym przedsięwzięciu.

 

W niedziele, choć dzień świąteczny,

Pomagałem też w ogrodzie.

Nie powiem. Też korzystałem.

Miałem  owoce „na co dzień”.

 

Jak skończyliśmy ten remont,

To narzeczona stwierdziła,

Że w sprawie naszego ożenku

Właśnie swe zdanie zmieniła.

 

Nie będzie już dłużej ze mną,

Bo nie chce takiej miernoty,

Co nadaje się tylko do

Ciężkiej, fizycznej roboty.

 

Narzeczeństwa nie zrywała

Na koniec robót czekając,

By rodzice nie musieli

Do roboty kogoś nająć.

 

Bukiet

Pracuję w dużej kwiaciarni.

Mam bardzo dużo zamówień.

Współdziałamy z „Interflorą”;

Dużo pracy ma nasz kurier.

 

Bardzo różne zamówienia

Składają nasi klienci.

Zdarza się, że kwiatuszkami

Przystrajamy też prezenty.

 

Dziś na przykład przyszedł klient

Z zamówieniem dość odmiennym.

Jeszcze takiego zlecenia

Nie przewidział żaden cennik!

 

Prosił, bym wkomponowała

Silikonowego członka

W bukiet kwiatów. Mówił cicho

I po każdym słowie – chrząkał!

 

Wielka kolejka przy ladzie,

A ja na oczach klientów

Przyozdabiałam fallusa –

Najdziwniejszego z prezentów.