Porwana

Mieszkam z całą mą rodziną.

We wiosce „podszytej wiatrem”.

Do gór mamy niedaleko.

Wiatr to dla nas trwały natręt.

 

Ojciec dwa razy montował

Antenę satelitarną,

Lecz wiatr ją wkrótce porywał.

Cały wysiłek na darmo!

 

Znajdowałem tę antenę

Dość daleko, aż za stawem.

Ojciec chyba sfuszerował,

Mocowanie było słabe!

 

Sam chciałem ojcu pokazać,

Jak to się robi właściwie.

Zamontowałem fachowo.

Żaden wiatr jej stąd nie wyrwie!

 

Wytrzymała trzy miesiące.

Wczoraj wiało bardzo silnie,

Ale mimo to antenę

Trzymało bardzo solidnie.

 

Na tyle mocno, że wicher

„Specjalnymi” porywami

Wyrwał antenę jak piórko,

Ale… z kilkoma cegłami.

 

 

Bez pamięci

Nie pamiętam nowych nazwisk.

Twarzy także nie pamiętam.

Czasem ludzie przypuszczają,

Że ja ich po prostu wkręcam.

 

Przez to często uczestniczę

W żenujących dla mnie scenach.

Dlatego stronię od ludzi

I znajomych prawie nie mam.

 

Tak się stało, że musiałam

Zmienić miejsce zatrudnienia.

Już w pierwszym dniu starałam się

Nie zrobić złego wrażenia.

 

Pierwsze wrażenie jest ważne,

A więc grzecznie i taktownie

Przeszłam się po całym biurze

Przedstawiając się stosownie.

 

Gdy podeszłam do kolejnej

Osoby,  na powitanie

Wyrecytowałam do niej

To samo, co innym, zdanie:

 

„Cześć, jestem Kaśka, ta nowa,

I od dzisiaj będę razem

Z Tobą i innymi ludźmi

Właśnie w tym biurze pracować”.

 

Kobieta patrząc z ukosa

Powiedziała jakby… drwiła:

„Wiem, bo to jest  moja firma

I sama Cię zatrudniłam.

 

 

Czemu…?

Obudziłam się zaspana

I nieprzytomna kompletnie.

Nie myłam się, tylko szybko

Dom opuściłam dyskretnie.

 

Pobiegłam na przystanek. Lecz

Autobus  już odjechał, więc

Z braku innego wyboru

Zaczęłam po prostu biec.

 

Zadzwoniłam do szefowej,

Żeby wyjaśnić spóźnienie.

Ale nie miałam łączności,

Odrzucano połączenie.

 

W połowie drogi do pracy

Mama dzwoniła pytając,

Czemu tak rano, w niedzielę

Czmychnęłam z domu … jak zając.

 

 

 

Jak w przysłowiu…

Szef prosił mnie, bym we wtorek

O siódmej przyszedł do Niego,

Bo musimy… porozmawiać.

Zdziwiło to mnie, dlaczego

Wyznaczył nasze spotkanie

Aż tak wcześnie, a nie później,

Gdyż zwykle zaczynam pracę

O dziesiątej przed południem.

 

Co miałem zrobić? Mus, to mus.

Szkoda, że zapomniał o tym,

Że miał jechać w delegację

I nie mógł zdążyć z powrotem.

 

Trzy godziny miałem „w plecy”,

Bo nie było sensu, żebym

Jechał do domu i wracał;

Miałbym sam siebie odwiedzić?

 

Przeprosił mnie, kiedy wrócił.

Nie miał czasu tego dnia,

Więc kazał przyjść znów o siódmej

W piątek przyszłego tygodnia.

 

Przyszedłem, a tu jego nie ma.

Wkurzyłem się bardzo, aż mi się

Wyrwały z gardła epitety

Widoczne na męskim striptizie.

 

Już miałem wyjść, gdy spod biurka

Szef wyczołgał się spocony.

Chyba kabelki tam sprawdzał,

Bo pecet był rozłączony.

 

Nie zwracał na mnie uwagi,

Tylko nadal sprawdzał… kable.

Gdy wreszcie połączył wszystko,

Rzekł: „Co nagle, to po diable”.

 

Wtedy to dotarło do mnie,

Że mój szef działa… rozsądnie.

I zamiast „ ad hoc” on woli

„Śpieszyć się, ale powoli”.

 

I wtedy raptownie sobie

Przypomniałem to przysłowie:

„Jak się człowiek spieszy,

To się diabeł cieszy”.

 

Zrozumiałem, że pryncypał

Jest rzeczowy, pragmatyczny

I postępuje przeważnie

W sposób rzeczowy, logiczny.

 

 

Najmita

Moja była narzeczona

Co tydzień mnie zabierała

Do domu swoich rodziców

Przez całe lato bez mała.

 

Tam trwał dosyć duży remont.

By zapunktować u „teściów”

Pomagałem im z ochotą

W tym dość trudnym przedsięwzięciu.

 

W niedziele, choć dzień świąteczny,

Pomagałem też w ogrodzie.

Nie powiem. Też korzystałem.

Miałem  owoce „na co dzień”.

 

Jak skończyliśmy ten remont,

To narzeczona stwierdziła,

Że w sprawie naszego ożenku

Właśnie swe zdanie zmieniła.

 

Nie będzie już dłużej ze mną,

Bo nie chce takiej miernoty,

Co nadaje się tylko do

Ciężkiej, fizycznej roboty.

 

Narzeczeństwa nie zrywała

Na koniec robót czekając,

By rodzice nie musieli

Do roboty kogoś nająć.

 

Bukiet

Pracuję w dużej kwiaciarni.

Mam bardzo dużo zamówień.

Współdziałamy z „Interflorą”;

Dużo pracy ma nasz kurier.

 

Bardzo różne zamówienia

Składają nasi klienci.

Zdarza się, że kwiatuszkami

Przystrajamy też prezenty.

 

Dziś na przykład przyszedł klient

Z zamówieniem dość odmiennym.

Jeszcze takiego zlecenia

Nie przewidział żaden cennik!

 

Prosił, bym wkomponowała

Silikonowego członka

W bukiet kwiatów. Mówił cicho

I po każdym słowie – chrząkał!

 

Wielka kolejka przy ladzie,

A ja na oczach klientów

Przyozdabiałam fallusa –

Najdziwniejszego z prezentów.

Stażysta

Zaraz po szkole technicznej

Postarałem się o pracę.

Przyjęty zostałem na staż.

Nie dało rady inaczej.

 

Już pierwszego dnia przypadkiem

Usłyszałem, jak kierownik

Kłóci się z kimś mi nie znanym;

Z pewnością był to pracownik.

 

Ten ostatni wnet się wkurzył.

Wcisnął mu w dłoń jakiś świstek

Krzycząc: Nie rycz więcej na mnie.

Do tego masz już stażystę!

 

Odmowa

Już od dość dłuższego czasu

Starałam się o posadę.

Idąc dziś na  interwiew

Byłam pewna, że dam radę.

 

Pani z kadr mnie przywitała

Niezbyt miłymi słowami:

„Nie wiem, po co pani przyszła.

Pani CV jest do bani!

No cóż, jak już pani przyszła,

Proszę do pokoju obok

I miejmy tę nieprzyjemność

Już jak  najszybciej za sobą”

Niania

Zaledwie kilka miesięcy

Byłam nianią malutkiego

Synka nadzianych rodziców.

Pilnowałam Go jak swego!

 

Płacili mi niezłą kasę

Jak na warunki krajowe,

Ale za to pracowałam

Piętnaście godzin na dobę!

 

Dzieciaczek nadzwyczaj słodki.

Zżyliśmy się bardzo z sobą.

Mały dobrze się rozwijał,

Wypowiedział pierwsze słowo!

 

Wczoraj tę  pracę straciłam.

Nie mogłam się z tym pogodzić.

Dlaczego mnie odprawiono

Właśnie skojarzyłam to dziś.

 

Oleś, jako pierwsze słowo

„Wygaworzył” … moje imię!

Stało się to przy rodzicach

No i oczywiście przy mnie.

 

Nie mogli się z tym pogodzić,

Że ich synek mnie uznaje.

O to mogą mieć pretensje

Tylko do siebie nawzajem.

 

Dziwi mnie jednak, że Oleś

Będąc pod opieką niani

Przez prawie całe swe życie

Codziennie, całymi dniami,

Jeszcze nie zapomniał tego,

Który pan i która pani

Są dla Niego… rodzicami.

 

 

Po znajomości

By podreperować budżet

Po pracy dużo maluję.

Sprzedaję potem obrazki.

Dzięki temu egzystuję.

 

Moje prace wykonuję

Przeróżnymi technikami.

Akwarelą, tuszem, gwaszem,

A najczęściej pastelami.

 

Maluję  martwe natury,

Pejzaże i inne bzdety.

Na specjalne zamówienie

Wykonuję też portrety.

 

Udostępniam je przez Facebook,

Żeby mieć dość duży zasięg.

Nie płacę więc za reklamę,

Oszczędzam także na czasie.

 

Niektórzy z moich znajomych

Chcą mieć z obrazków daniny,

Gdyż „im należy się darmo”,

Bo… są „mymi znajomymi”.

 

Kiedy im piszę, że obraz

Mogą na allegro kupić,

Obrażają się, bo ponoć

Nie są aż tak bardzo… głupi.