Granica

Mam bardzo fajnych sąsiadów.

To bardzo otwarci ludzie.

Nie uznają żadnych tabu..

Po prostu żyją na luzie.

Nie ma dla nich „nie na miejscu”.

Nic nie jest „nazbyt wstydliwe”.

Nikomu nie robią krzywdy,

Więc traktuję ich życzliwie.

 

Przy nich jestem starodawny.

Tak uczyli mnie rodzice,

Że w postępowaniu ludzi

Muszą być pewne granice.

Mówiłem, że są otwarci.

Lecz przekroczyli mój limit

Pytaniem, czy moja córka

Zgodzi się na trójkąt z nimi.

Na odlew

Szedł naprzeciwko mnie chłopak

Niepozorny, lekko spięty.

Nagle skoczył w moją stronę

Jakby przez kogoś popchnięty.

Żeby nie upaść na ziemię

Chwycił pasek mej torebki.

Potem szarpnął, no i wyrwał

Ją natychmiast z mojej ręki.

 

Krzyknęłam za nim, gdy zwiewał,

Że jest chamem bez honoru,

Gdyż okradając kobiety

Jest najpodlejszym z bandziorów!

 

Zatrzymał się i po chwili

Wrócił do mnie zasapany.

Myślałam, że mnie przeprosi

I w zgodzie się pożegnamy.

Myliłam się. Tacy ludzie

Nie zmieniają się w minucie.

Przywalił mi w twarz na odlew

I zadowolony… uciekł.

Martynka

Mam córkę dwunastolatkę.

Serfuje po Internecie.

Nie zabraniałem jej tego

Przecież to już duże dziecię.

Czatuje z pewną dziewczynką,

Którą poznała niedawno.

Z jej słów wynika, że obie

Bardzo do siebie się garną.

 

Ostatnio dość żywiołowo

Opowiada mnie i mamie,

Że już widziała jej zdjęcia

Na jakimś tam Instagramie.

Ta Martyna jest w jej wieku.

Bardzo fajne ma tam zdjęcia.

Chciałaby wreszcie ją poznać.

Prosi, bym zgodzić się zechciał.

Nie mogłem na to pozwolić,

Gdyż nic nie wiem o Martynce.

– Mała jeszcze jesteś córciu. –

Tak tłumaczyłem dziewczynce.

 

Spokój był przez dwa tygodnie.

Znowu chciała się z nią spotkać.

Ledwie utrzymałem w domu

 Niecierpliwego podlotka.

Nie zgadzam się na ten sposób

Zawierania znajomości.

Z osobami, których nie znasz,

Trzeba się mieć na baczności.

 

Po dwóch miesiącach znów atak.

Teraz łzawymi oczyma

Szturmowała na tatusia

Zdesperowana dziewczyna.

Uległem, lecz pod warunkiem,

Że pojedziemy we trójkę.

Mama będzie w samochodzie,

Ja będę robił za „stójkę”.

 

Pojechaliśmy na miejsce

Umówione przez dziewczynki.

Wszyscy wypatrywaliśmy

Miłej, wesołej blondynki.

Podjechał biały samochód,

I z niego zamiast Martynki

Wysiadł Zbigniew, lat pięćdziesiąt.

W garniturku. Bez czuprynki.

Kurierem być…

Jestem kurierem w DHL.

Dostarczam różne przesyłki.

Staram się, żeby w mej pracy

Nie było żadnej pomyłki.

 

Kurier to szybkość i pewność.

To dewiza naszej firmy.

Nie zmienię tego zawodu,

Choć trudny, na żaden inny.

Jednak czasem są kłopoty.

Nie zawsze ludzie są w domu.

Wtedy nawiązuję kontakt

Przy pomocy telefonu.

 

I tak było w zeszły wtorek.

Klient był bardzo zajęty.

Musiał być w tym czasie w pracy.

Mój terminarz też napięty.

Umówiliśmy się w mieście.

Będę wciskał gaz do dechy.

Pojadę do niego skrótem,

Przecież muszę się pospieszyć.

Klient zwrócił mi uwagę,

Że to droga w jedną stronę.

Pod prąd nie wolno mi jechać,

A mandaty przecież słone…

Odrzekłem, że mnie czas pili

I jakoś sobie poradzę.

Bardzo szybko sobie „czmychnę”.

Uda mi się zmylić „władzę”.

 

I skończyłoby się pewnie,

Bez tej cholernej obsuwki,

Gdyby odbiorcą przesyłki

Nie był… policjant z „drogówki”.

Zaniepokojona

Był już wieczór, gdy wracałem

Ciemną ścieżką obok parku.

Tam zostałem zaczepiony

Przez grupę podpitych „ karków”.

 

Chwilę później byłem lżejszy

O portfel, lecz się cieszyłem,

Że chociaż swoją komórkę

Przed złodziejami ukryłem.

 

Nie odszedłem zbyt daleko,

Gdy odezwał się telefon.

Oczywiste, że musiałem

Też oddać go tym facetom.

 

To moja mama dzwoniła.

O mnie się niepokoiła.

Dziękuję ci za to mamo,

Że komórkę też zabrano…

Hipotetycznie

Pracuję w OBI przy „grządkach”,

Czyli w dziale ogrodniczym.

Dziś miałem dziwną rozmowę

Z klientem dość tajemniczym.

 

Na stoisku z narzędziami

Nie bardzo wiedział co szukać.

Zapytałem w czym mu pomóc,

A on zmieszany wydukał:

– Czy za moim pośrednictwem,

Hipotetycznie zupełnie,

Mógłby pan dać komuś radę,

Czym cichutko i subtelnie

Uśmiercić własną małżonkę

Pozorując na wypadek?

Rejonizacja

Wracałem z pracy do domu.

Tramwaj nie był zatłoczony.

Usiadłem na wolnym miejscu,

Bo byłem trochę zmęczony.

Chyba nawet się zdrzemnąłem,

Gdyż nie widziałem babinki,

Która od dość długiej chwili

Serwowała mi docinki.

 

Chociaż były miejsca wolne,

Żądała bardzo niegrzecznie,

Żebym zwolnił dla niej miejsce

I to natychmiast, koniecznie!

 

Kulturalnie zapytałem,

Czy mogłaby usiąść obok,

A nie chcieć zabierać miejsce

Siedzącym na nich osobom.

Ona nic mi nie odrzekła,

Tylko jakimś twardym kijem

Przywaliła mocno w głowę.

Myślałem, że nie przeżyję.

 

Wściekły krzyknąłem, że zaraz

Wezwę policyjny patrol,

A ona powinna zaraz

Spotkać się z dobrym psychiatrą.

 

 Zaśmiała mi się prosto w nos

Mówiąc, że mnie wyśmieją.

Rzeczywiście. Powiedzieli,

Że tramwaj to nie ich rejon.

Nigdy więcej…

Miesiąc temu zakończono

Moje małżeństwo przez rozwód.

Dowody mej niewierności

Stanowiły powód pozwu.

Mąż otrzymał moje nagie

Zdjęcia z nieznanym facetem.

Dla niego to dowód zdrady

Oraz do rozwodu pretekst.

Nigdy nie zdradziłam męża.

Nie znam faceta ze zdjęcia.

Chyba ktoś chciał mi zaszkodzić

I nie poprzestał na chęciach.

 

Właśnie dziś się dowiedziałam,

Kto chciał rozbicia małżeństwa

I posunął się w tym celu

Do ohydnego fałszerstwa.

Rok temu w moim laptopie

Grzebał młody informatyk.

Chyba mu się podobałam,

Patrzył się na mnie jak satyr.

Mam w laptopie zdjęcia topless

Zrobione latem na plaży.

Gdy naprawiał mi laptopa,

To musiał je zauważyć.

Zmiksował me podobizny

Z fragmentami filmu porno.

A sąd uznał je za dowód,

Co było rzeczą potworną.

 

Najgorsze jednak było to,

Że mąż uwierzył tym zdjęciom.

Tego jemu nie wybaczę.

Nie zapomnę także sędziom!

Nie będę dochodzić prawdy.

Nie chcę więcej widzieć męża.

Już za nic w świecie nie będę

Żyła w małżeńskich więzach!

Na krzywy pysk…

Mam kociaka. Chcę, żeby on

Był zadbany i dorodny.

Niestety, choć zjada dużo,

Jest chudy i ciągle głodny.

Byłem pewny, że mój kotek

Ma robaki i dlatego

Zabrałem go do lecznicy

Szukać pomocy dla niego.

 

Lekarz zaraz po badaniu

Stwierdził, że nie ma robaków.

Jest bardzo niedożywiony –

Ja, jako jego właściciel,

  Nie wart jestem funta kłaków.

 

Nie uwierzył w to, co mówię.

Dał mi wykład patrząc na mnie,

Jak na kogoś, kto oszczędza

Na czymś niezbędnym – na karmie.

 

Zdesperowany tym wszystkim

Zamontowałem kamerę,

Żeby prześledzić dokładnie,

Co kociak robi z jedzeniem.

 

Tajemnica się wydała:

Mój sąsiad przez szyberek w drzwiach,

Wpuścił jamnika, głodnego

Jakby od roku nic nie jadł.

Kot uciekł przed nim w popłochu.

Jamnior prawie-że w miskę wpadł.

Wyżarł do czysta jedzenie,

Czyli, mówiąc po prostu, – skradł!

Strzał w stopę

Szedłem spokojnie do sklepu.

Zaczepił mnie sąsiad z żoną

I wyraził swe współczucie,

Że mi rower ukradziono.

 

Bardzo mi tego współczuje

I chętnie by złodziejowi,

Gdyby dorwał sku….byka,

Z satysfakcją mordę obił.

 

Rzeczywiście. Wczoraj z klatki

Zniknął mój nowiutki rower.

Tylko, że o tym nikomu

Nie wspomniałem nawet słowem.