„Na policjanta”

Ktoś mi dziś ukradł aktówkę,

Wszystko co cenne w niej miałem.

Że tak szybko się odnajdzie,

Nawet się nie spodziewałem.

 

Dzwonił do mnie ktoś z Policji,

Że odnaleziono zgubę.

Umyśliłem, że w nagrodę

Dam znaleźne – kilka stówek.

 

Pojechałem na Komendę

Aż na drugi koniec miasta,

Lecz dla dyżurnego wcale

Sprawa ta nie była jasna.

 

Przeglądnął wszystkie raporty.

Pół godziny tak się trudził,

Ale nikt dzisiaj nie odniósł

Żadnej znalezionej zguby.

 

Nikt także do mnie nie dzwonił.

Rozmowy są nagrywane.

W przesłuchanych taśmach nagrań

Też nie było żadnych wzmianek.

 

Kiedy wróciłem do domu

Zastałem nieład w mieszkaniu,

Nic nie jest na swoim miejscu

Po dokładnym splądrowaniu.

 

Okradziono mnie ponownie

Sposobem „na policjanta”.

Nie da się nie zauważyć,

Że wyszedłem na… palanta.

 

 

Pajęczarz

Wczoraj dość późnym wieczorem

Przyszedł do mnie sąsiad z góry

Z prośbą, bym nareszcie przestał

Oglądać „wszystkie te bzdury”.

 

Bo… to jest poważna sprawa.

Jemu „Netflix” się zacina,

Gdy używam Internetu

W długich wieczornych godzinach.

Przez to nie ogląda filmów,

Więc mnie tak po męsku prosi,

Żebym swą robotę z biura

Do domu przestał… przynosić.

 

Ja korzystam z Internetu,

Bo mam dużo ważnych zleceń

I Internet mi potrzebny.

Chyba nawet go przyspieszę!

 

Ten koleś ma niezły tupet

Uwzględniając, że on właśnie

Bez mojego pozwolenia

Podłączył się na mym haśle.

Tego hasła mu nie dałem.

Pewno ma go nielegalnie.

Zmienię hasło do  swej sieci

I wtedy będzie… normalnie!

Na własnych śmieciach…

Przez pół roku mnie nie było

W Naszym ukochanym Kraju,

Bo w tym czasie przebywałem

W naprawdę  realnym  Raju!

 

Gdzie szczere serce i umysł.

Nikt nie zamyka drzwi i bram.

Uczciwość i bezpieczeństwo.

Nieznane też pojęcie „cham”!

 

Przesiąknąłem tym klimatem.

Ale kiedy powróciłem

Do polskiej rzeczywistości,

To zaraz się otrzeźwiłem.

 

Nie zamknąłem małej szybki

Z prawej strony w samochodzie.

Zaraz ktoś zabrał telefon,

Aktówkę i starą odzież!

 

Prankster

Byłam z tatą na przechadzce.

Nagle podszedł jakiś facet.

Klepnął ojca po ramieniu

I powiedział: „Masz pan klasę.

Ta Mała to świetny wybór.

A muszę to jeszcze dodać,

Że nikt nigdy dotychczas nie

Zrobił mi, jak ona, loda.

Ona to robi fachowo,

No i zupełnie… niedrogo”!

 

Nie mam pojęcia dlaczego

Nieznany mi zupełnie koleś,

Powiedział coś tak podłego

Szargając moim honorem.

 

Ale rodzina nabrała

Do mnie pewnego dystansu,

Choć oficjalnie mówią, że

To pewno był jakiś szajbus.

 

Niby współczują mi szczerze

Ale wątpią wszyscy wokół,

Czy rzeczywiście nie daję

Za forsę d*py na boku!

 

 

Wyznanie

Od kiedy żona jest w ciąży,

Ma napady dziwnych smaków:

Od cukierków imbirowych

Po spaghetti na szpinaku.

 

Nie wymienię tu tych wszystkich

Rządz zmiennych jak kalejdoskop.

Sam widziałem, jak jedzenie

Może sprawić taką rozkosz!

 

Z ciekawości zapytałem

Moją mamę o to  właśnie

Czy, jak była ze mną w ciąży,

Postępowała grymaśnie

I nie zaznała spokoju,

Dopóki czegoś nie zjadła,

A swoimi zachciankami

Poruszyłaby też diabła.

 

Odrzekła, żebym odpuścił

I nie był wszystkiego ciekaw.

Ale ja dalej pytałem;

Na odpowiedź długo czekam…

 

Kiedyś już nie wytrzymała.

Widać, że była w emocjach,

Ale się opanowała

I wyznała: to aborcja…

Żartowniś

Jechałam kiedyś pociągiem.

Czas się dłużył, wiało nudą.

Tam właśnie poznałam pana,

Co dosiadł się za Ostródą.

 

On miał ten dar naturalny

Nawiązywania kontaktów.

Gdy tylko wszedł do przedziału,

Stał się źródłem rozmów, żartów.

 

Wszyscy obecni w przedziale

Z ochotą z nim rozmawiali.

Niektórzy z nas, w tym także ja

Nawet  miejsca zamieniali.

 

Przyznałam mu się nawet, że

Zazwyczaj nieufna jestem,

A spotkanie z kimś tak miłym

Jest naprawdę niezbyt częste.

 

Lecz on na to moje dictum

Roześmiał się rozbawiony.

Wstał szybko do wyjścia, bowiem

Pociąg wjechał na perony.

 

Zrozumiałam tę wesołość

Dopiero, gdy na peronie

Śmiał się do mego… portfela

Jednocześnie klaszcząc w dłonie.

 

Heretyk?

Znana mi jest religijność

Społeczności w wiejskich gminach.

Niestety, nietolerancja

Dla „tych innych” jest olbrzymia.

 

Śmiałem się z tego, że kiedyś

Ktoś poważnie kogoś pobił

Za to tylko, że rozmawiał

Z wyznawcą Świadków Jehowy.

 

Od niedzieli się nie śmieję,

Bo to mnie też dosięgnęło.

Myłem swe auto przed blokiem,

No i wtedy się zaczęło.

 

By mi było trochę raźniej,

Zawsze nastawiam muzykę.

Że uwielbiam hip-hopową,

Włączyłem „Paktofonikę ”[1].

 

Na płytce miałem ich przebój –

„Jestem Bogiem”- jego tytuł.

Znałem słowa, więc nuciłem

Tylko dla siebie, po cichu.

 

W tym czasie z sąsiedniej klatki

Wychodziły dwie sąsiadki

Do kościoła mszę świętą.

Na twarzach miały… zawziętość.

 

Krzywo na mnie spoglądały,

Lecz nie kojarzyłem wtedy

O co mogło paniom chodzić.

Dziś wiem, że o moje „śpiewy”.

 

Następnego dnia, gdy rano

Chciałem wsiąść do samochodu,

Na drzwiczkach widniała rysa

Ciągnąca się już od przodu.

 

Opony poprzebijane,

A do przedniej jakiś kretyn

Przyszpilił trzema gwoździami

Kartkę z napisem „HERETYK”.

 

Tekst utworu znam na pamięć.

Nie ma nic wspólnego z Bogiem,

Tylko wulgaryzmy znane

I powszechnie używane.

 

 

 

[1] Paktofonika – śląski zespół hip-hopowy 1998-2003

Wywieszczył…

Mam mieszkanie  na strzeżonym

Osiedlu z monitoringiem.

Jest ochrona, więc bezpieczniej

Winno być niźli gdzie indziej.

 

Pomimo tych zabezpieczeń

Jednak memu sąsiadowi

Podprowadzono motocykl.

Jak to możliwe?, się głowił.

 

Też trzymam tam swą „pyrkawkę”

I teraz ją zawsze  parkuję

W ten sposób, że moim autem

Wyjazd motoru blokuję.

 

Chciałem być mądry przed szkodą.

I miałem taką nadzieję

Do czasu, gdy mnie okradli

Bezczelni, sprytni złodzieje.

 

Stało się to wszystko w nocy

Z tej soboty na niedzielę.

Ochrona nic nie widziała,

Bo ktoś przysłonił kamerę!

 

Okazało się że można

Wyjechać mym jednośladem,

Tylko trzeba staranować

Zastawiającą blokadę.

 

Nie dość, że skradli motocykl,

To jeszcze auto zniszczyli.

Gdy to wszystko zobaczyłem,

To wspomniałem w jednej chwili,

Co powiedział Kochanowski

Przedromantyczny wieszcz polski.

 

Tak owa sentencja brzmiała,

Do dziś się nie zestarzała:

„Nową przypowieść Polak sobie kupi,

Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi” .

 

 

Kolej losu

Odwiedziłam mego dziadka,

Gdy akurat się szykował

Na pogrzeb swego kolegi.

Słowem u „dziadzi” żałoba!

 

Ale wbrew okolicznościom

Dziadek był opanowany,

Spokojny, zrównoważony

I troszkę… uradowany.

 

Zdziwiona tym stanem rzeczy

Zapytałam dziadka o to.

Dziadziuś znowu się uśmiechnął

I odpowiedział z prostotą:

 

„Wy młodzi się spotykacie

Z  okazji czyichś urodzin,

A my starzy tylko wtedy,

Kiedy któryś z nas odchodzi.

A ja po prostu się cieszę

I dziękuję za to niebu,

Że jeszcze za mego życia

Spotkałem kilku kolegów,

Z którymi się nie widziałem

Od… poprzedniego pogrzebu”.