Podziękowanie

Mam modny salon fryzjerski,

Jak to mówią „pełny wypas”.

Dziś sam byłem po południu,

Bo kumpla „złapała” grypa.

 

Ostatnią klientką była

Atrakcyjna nastolatka.

Z karnacji wywnioskowałem,

Że mogła to być mulatka.

Miała długie, czarne włosy

Pokręcone jak pierścionki.

Chciała, bym je wyprostował

Tak, jak czeszą się Japonki.

 

Oczywiście się zgodziłem.

Mam najlepsze kosmetyki.

Prostowałem „na jedwabiu”,

Bo z nim najlepsze wyniki.

Dużo czasu to zajęło,

Lecz efekt był znakomity.

Ona też zadowolona,

Ja liczyłem na profity…

 

Ale gdy się odwróciłem,

Złapała torbę i… zwiała!

Niestety nie zapłaciła…

Ale mi podziękowała!!!

Toy story

Wszystkie imprezy masowe

Za free, czy też za bilety,

Muszą być zabezpieczone

Przede wszystkim w toalety.

+Częste są mecze piłkarskie.

Poszedłem kiedyś na derby.

Musiałem użyć tojtojki,

Poszedłem tam w czasie przerwy.

 

Byłem świadkiem pewnej scenki.

Właśnie przed toaletami

W kolejce stali kibice

Ci zwykli, nie chuligani.

 

W pewnym momencie w to miejsce

Przybiegła grupa kiboli.

Każdy gniewny i podpity

Na wszystko sobie pozwoli.

Ich herszt był chyba najbardziej

Pijany i agresywny.

Nie był nazbyt wielkim „koksem”,

Ale jednak dość masywny.

 

Ten „gościu” zaczepiał wszystkich,

Wyzywał ich i popychał,

A kumple mu wtórowali.

Typowy przykład oprycha.

 

Rozochocony faktem, że

Nikt mu się nie przeciwstawił

Podszedł do którejś kabiny

Żeby przy niej się zabawić.

Walił w drzwi pięściami krzycząc:

„Ty! Jak długo możesz tam srać.

Podciągnij gacie i wyłaź,

Bo  ci dziś muszę wp**rdol dać”!

 

Człowiek, który był w tojojce

Otwarł drzwi z takim rozmachem,,

Że krzykacz upadł na ziemię

Z gębą utytłaną piachem.

 

Z kabiny wyszedł ogromny,

Prawie dwumetrowy drągal.

Popatrzył, by znaleźć tego,

Kto te hałasy urządzał

I zakłócił mu bezczelnie

Proces oddawania moczu.

Ryknął: „Kogo poj**ało”?

I zapiął spodnie przy kroczu.

 

Dopiero po chwili spostrzegł

Leżącego przeciwnika.

Pochylił się tylko nad nim,

A ten „heros” się… posikał!

Bez paragonu

Jechałem wraz z ukochaną

Do dość fajnej restauracji.

Zamierzałem się oświadczyć

Podczas dzisiejszej kolacji.

Trzymałem to w tajemnicy.

Pierścionek miałem w kieszeni.

Byłem pewien, że z Nią właśnie

Chcę się szczęśliwie ożenić.

 

Bardzo się denerwowałem,

Czy dzisiaj sobie dam radę.

Nie wiem nawet jak wjechałem

Na policyjną obławę.

Policja nas zatrzymała,

Gdyż w okolicy był napad.

Ten teren był otoczony,

Żeby bandytów wyłapać.

 

Podczas  kontroli musiałem

Pokazać co mam w kieszeni.

Policjant sprawdził etui,

A tam… brylancik się mienił.

 

Dziewczyna go zobaczyła.

Radością błyszczą Jej oczy.

Jednak policja go wzięła,

Choć nie dałem „po dobroci”.

Moja wina, bo nie miałem

Paragonu na pierścionek.

Że nie pochodził z kradzieży

Nie było udowodnione.

Auto z alufelgami

Mieszkam w podwarszawskiej gminie.

Adres nie ma nic do rzeczy.

Kiedyś była tutaj wioska.

Obecnie nie ma tu kmieci.

 

Dziś z przerażeniem odkryłam,

Że ktoś skradł z mojego auta

Komplet kół z alufelgami

O oryginalnych kształtach .

 

Auto stało na podjeździe.

Bramę sama zamykałam.

Wszystko stało się po cichu.

Nawet alarm nie zadziałał.

 

Na Policję fakt zgłosiłam,

Przyjechali, popatrzyli.

Kół już nie było, więc żadnych

Fotografii nie zrobili.

 

Miałam dzisiaj uczestniczyć

W bardzo ważnej konferencji,

Na którą nie dojechałam

Z winy taksówkarza – zdziercy.

 

Do pracy mam kawał drogi,

Bo ponad godzinę jazdy.

Żaden taksiarz nie przyjechał.

Ponad trzy stówy chciał każdy.

 

Autobusu też nie było.

Następny za dwie godziny.

U sąsiadów także pusto.

Nie wiedziałam, co mam czynić.

 

Zadzwoniłam do małżonka.

Zdziwił się, że koła skradli.

On tego nie zauważył.

Zdenerwował się jak diabli.

 

Przyjechał, jak mógł najszybciej.

Pojechaliśmy na giełdę.

By kupić prowizoryczne,

Nim swoje wreszcie zdobędę.

 

Znalazłam tam identyczne

Cztery piękne alu – koła.

To bez żadnej wątpliwości

Moje! – zaraz  męża wołam.

 

Powiadomiłam Policję.

Szybko do nas przyjechali

Ci sami funkcjonariusze,

Którzy z rana sprawę znali.

 

Jak się sprawa zakończyła?

Policjanci uznali, że

Nie ma dowodów na kradzież

I sprawie przyjrzą się bliżej.

Ale tych kół nie zabrali,

Bo nie posiadam dowodu,

Że te koła rzeczywiście

Są z mojego samochodu.

Od złodziei nie żądali

Faktury lub paragonu,

Że te koła gdzieś kupili,

Chociażby w składnicy złomu.

Wykolegowana

Zadzwonił do mnie kolega,

Z którym randkowałam czasem.

Zapytał, czy go pamiętam

I czy pójdę z nim na spacer.

 

Właśnie szukałam prezentu

Dla taty na urodziny.

Powiedziałam, że możemy

Spotkać się za dwie godziny.

 

Chodziliśmy dosyć długo

W poszukiwaniu prezentu.

Należę do dość wybrednych

I upierdliwych klientów.

 

W końcu kupiłam dla ojca

Zegarek, który wyszukał

Towarzyszący kolega.

A był to model od „Kruka”.

 

Potrzebowałam  „na stronę”.

Gdy wróciłam z toalety

Kolegi nigdzie nie było.

Zegarka także, niestety!

Bardzo śmieszne

Staram się o nową pracę.

Szedłem  właśnie na rozmowę,

Gdy jakiś nieznany koleś

Zastąpił mi nagle drogę.

Wyrwał mi z ręki parasol

I uciekł w odwrotną stronę.

Deszcz zalewał mnie całego,

Miałem wrażenie, że „tonę”.

Do przyszłego pracodawcy

Przyczłapałem przemoczony.

Chyba nie muszę nadmieniać,

Że też poważnie spóźniony.

 

Prezentując się stwierdziłem,

Że jestem przewidujący,

Nieźle zorganizowany

I śmiało w przyszłość patrzący.

Mój rozmówca zripostował,

Że wystarczy na mnie spojrzeć,

By rzec, że z przewidywaniem

Nie jest u mnie nazbyt dobrze.

 

Ja, zamiast ugryźć się w język,

Powiedziałem, co się stało.

On natychmiast mi zarzucił,

Że to ściema, jakich mało.

Ośmieszył mnie też stwierdzając,

Że takich głupot nie słyszał

W całej swej długiej karierze

I coś w notesie zapisał.

 

W sumie to mu się nie dziwię,

No bo nie słyszałem wcześniej

O tak bezczelnej kradzieży.

To naprawdę było śmieszne!

Niania

To historia kumpla z roku.

Jest żonaty ze studentką.

Mają dziecię i dlatego

Nie  jest im za bardzo lekko.

Są dni, kiedy jednocześnie

Powinni być na zajęciach.

Zatrudnili opiekunkę.

To moja znajoma – Elcia.

 

Właśnie dziś do mnie dotarła

Wiadomość, że ją zwolnili,

A w dodatku zaraz po tym

Policję powiadomili.

Okazało się, że ona

Żeby uśpić niemowlaka,

Mieszała z mlekiem alkohol

W lubianych przesz dzieci smakach.

 

Ja czuję się bardzo winny.

Przecież sam ją poleciłem.

Mama kiedyś mi mówiła:

Wystrzegaj się synku „zgniłek”…

Na parkingu

Wieczorem siedziałem w aucie

Na prawie pustym parkingu.

Czekałem na kumpla, który

Był tuż obok na treningu.

On trenuje koszykówkę.

Dzisiaj nie miał samochodu,

Miałem go odwieźć do domu.

To mej obecności powód.

 

W pewnej chwili w wielkim pędzie

Nadjechała starsza pani.

Zaparkowała tuż obok,

Równiutko z moimi drzwiami.

Jednak kiedy wysiadała,

Drzwi szeroko otworzyła

Tak, że uderzyła w moje

I zagniecenie zrobiła.

 

Olałem to, bowiem jeżdżę

Starym steranym gruchotem.

Nie przejmuję się rysami,

Bo czas mu już iść pod młotek.

 

O dziwo, brak mej reakcji

Starszą panią zirytował.

Wezwała ochroniarza, by

W jej sprawie interweniował.

Domagała się ode mnie

Dużego odszkodowania

Za wgniecenie drzwi jej auta

I liczne porysowania.

 

Dobrze, że na parkingu był

Przemysłowy monitoring,

A cały plac postojowy

Należycie oświetlony.

Można dokładnie obejrzeć

Przebieg całego zdarzenia

I ustalić, kto jest sprawcą

Fatalnego uderzenia.

 

Wątpię w to, czy bez nagrania

Ktoś uwierzyłby mym słowom.

Na bank byłbym obwiniony

I wyszłoby bardzo drogo…

Na dachu

Mam nareszcie własne auto.

Jest używane, na chodzie.

Sama je sobie kupiłam.

Czerwony kolor jest w modzie!

 

Nie tylko mnie się podobał.

Mam braciszka; kawał diabła.

On także był zachwycony.

Wczoraj mi kluczyki zabrał.

 

Chciał pojeździć bez mej wiedzy,

A on nawet prawka nie ma.

Gdy brak kluczyków stwierdziłam,

Nie mogłam pozostać bierna.

 

Dzwoniłam do niego, lecz on

Nie miał z sobą telefonu.

Był poza wszelką kontrolą

Samochodowy  samouk.

 

Wrócił parę godzin później.

Miał wytrącone przedramię,

Gdyż swą kowbojską wyprawę

Skończył w rowie… dachowaniem.

Gumka “Myszka”

Pamiętam, że bardzo dawno

Używałam „myszki” – gumki,

Kiedy napisałam z błędem,

Lub krzywe były rysunki.

 

Dziś znalazłam taką gumkę

W jakimś sklepie z gadżetami.

Była większa niż pierwowzór,

Więc ten zakup nie był tani.

 

Kiedy jechałam tramwajem,

Jakiś złodziej mi ją świsnął.

Pewno myślał, że to portfel,

A potem do kąta cisnął,

Gdy przeczytał takie słowa

Na gumce wydrukowane:

„Usuwa Twe Duże Błędy”;

 

Sumienie wygumkowane?