Patrioci

W mojej gminie działa grupa

Patriotów – narodowców.

Czynem kochają Ojczyznę,

Jak przystało na bojowców.

 

Nienawidzą Europy

Tej zachodniej i niepolskiej,

Bo to kraje proniemieckie

Albo fałszywe, angolskie.

Dziś Europa ich dusi

Przez dyrektywy unijne.

Prawdziwy Polak-katolik

Nigdy takich praw nie przyjmie!

 

Zaczęli niszczyć tablice

I inne unijne ślady:

 

Już nie mamy placów zabaw.

Ryneczek, to plac dziurawy.

Nową ścieżkę rowerową

Zaorali wielkim pługiem

Kupionym ze środków Unii

Nie obciążonych długiem.

 

Nowy parking za kościołem

Jest pomalowany farbą,

A pornograficzne wzory

Nie są sztuką. Nawet marną.

 

Na nowym boisku szkolnym

Połamano ławki,  bramki.

Nie oszczędzono też furtki

I płotu z zielonej siatki.

 

Wszystko, co było w zasięgu,

Nawet wrota do kościoła

Oblepiono naklejkami

Z wezwaniami: „Żydom szoah”!

„Fuck islam” i inne, także

Fanatyczne, rasistowskie:

„Polakiem jestem i mam ja

Obowiązki tylko polskie”!

 

Są dumni z tego, co robią.

Nie zamierzają się zmienić,

By unijne g*wna dłużej

Nie kalały polskiej ziemi!

Broszka

Musiałam się wstydzić ludzi,

Gdyż ma córka ukochana

Przy próbie kradzieży broszki

Została zdemaskowana.

 

W tym roku ma zdać maturę.

Odpowiada za swe czyny.

Myślałam, że powodem są

Moje przyszłe urodziny.

Nie miała dla mnie prezentu,

Więc chciała mi dać tę broszkę.

Lecz niestety się myliłam

I to wcale nie tak troszkę.

 

Na zadawane pytania

Nie dawała odpowiedzi.

Milcząco usiłowała

Trzymać się dziwnej strategii,

Którą z pewnością był zamiar

Siebie i kogoś osłaniać.

Kiedy tata ją przycisnął,

Wtedy się wreszcie przyznała,

Co z tą ukradzioną broszką

Ona zrobić zamierzała.

 

Niebawem ma imieniny

Jej dziewczyna ukochana…

 

Nie przypuszczałam, że kiedyś

Dowiem się o takich zmianach.

“Toleranci”

Mój syn chodzi do gimnazjum.

Wrócił ze szkoły pobity.

Ci, co go maltretowali,

Wyzwali go od „szyity”.

 

To byli jego koledzy,

Z którymi do klasy chodził.

Usłyszeli przypadkowo

Że syn w Turcji się urodził.

Nie umknęło to uwadze

Innych kolegów w klasie.

Odsunęli się od niego

Wyzywając „ty brudasie”.

 

Wyjaśnił  okoliczności

Swych „bliskowschodnich” narodzin.

Gdy  byłam z nim wówczas w ciąży

Mąż nas na wczasy odwoził.

W Turcji zaszły komplikacje.

Podróż została wstrzymana,

A ja musiałam tam zostać

Do momentu rozwiązania.

 

Mimo tego znów obrywał.

Wyzywali go „ciapasem”,

Zagrożeniem dla religii,

Tym, co zdradza białą rasę…

 

Przecież Polakiem jest synek,

Niebieskooki  blondynek!

Siódme i Ósme przykazanie

Skończyłam już czternaście lat.

Mieszkam razem z rodzicami.

Jestem już prawie dorosła.

Od pół roku noszę… stanik.

Żyję w malutkim miasteczku.

Jest tam poczta i plebania.

Mamy też swój Urząd Miasta.

Przy sklepie czynna kawiarnia.

 

Tak jak w innych miejscowościach

Głównym miejscem jest plebania.

Przy niej działa razem z księdzem

Nasza rada parafialna.

 

Tydzień temu ksiądz ogłosił,

Bo on robi to corocznie,

Zbiórkę ubrań dla ubogich,

Która zaraz się rozpocznie.

Nie można już było zwlekać,

Bo nadchodzi wczesna zima

I pośpiech bardzo wskazany;

Sorry, taki mamy klimat…

 

Zbiórka trwała prawie tydzień.

Wczoraj właśnie się skończyła.

Trzeba dary posortować,

Do pomocy się zgłosiłam.

 

Razem  z innymi paniami,

Już od wczesnego ranka

Przybiegłam na plebanię

Segregować palta, wdzianka…

Zanosiło się, że praca

Będzie trwała całą dniówkę

I dlatego wszystkie mają

Jakieś jadło w reklamówce.

 

Gdy zaczęłyśmy sortować.

Zdarzyło się coś, w co nigdy

Nie mogłabym uwierzyć.

Panie pracujące ze mną

Najlepsze sztuki odzieży

Zamiast umieszczać w pudle

Chowały do reklamówek.

Powiedziałam o tym księdzu.

Uwierzył, lecz z dużym trudem.

 

Poszedł ze mną do „sortowni”

I sprawdził zawartość toreb.

Choć kręciły, to że kradły

Udowodniono bezspornie.

Ksiądz zaraz zamknął sortownię

Żeby kradzieże ukrócić.

Nie zgłosił tego policji,

Lecz baby z Rady wyrzucił.

 

One jednak zadziałały

Wśród kumoszek i rodziny.

Dziś moja matkę spotkały

Głupie uśmieszki i drwiny.

 

Ktoś rozpuszczał głupie ploty

Że nasz ksiądz jest pedofilem,

A jej córeczka, czyli ja

Jest jego seksi pupilem.

Inny obraz też już krąży,

Że ja, ta smarkata ździra,

Jestem jego nałożnicą

I winem się z nim upijam.

 

Skończył się mój etap życia

Bezgrzesznego i ufnego.

Poznałam czym jest naprawdę

Tak zwana miłość bliźniego!!!

 

Pieczywo pod psem

Pracuję w sklepie spożywczym.

Któregoś dnia się zjawiła

Paniusia z yorkiem pod pachą.

Ja jej drogę zagrodziłam

Informując kulturalnie,

Że wprowadzanie tu zwierząt

Jest wzbronione, nielegalne,

Bo insekty, bo nieświeżo…

Najważniejszy był argument,

Ta najważniejsza z przyczyn:

Wykrzyczałam klientce, że

Szef tu sobie psów nie życzy!

 

Paniusia strzeliła focha.

Wzięła tego psa na ręce

I nim się zorientowałam,

Umieściła go we wnęce

Stojaka, tam gdzie pieczywo.

Zaraz wyskoczyłam do niej

Z krzykiem „co babo wyprawiasz,

Zaraz cię z tym psem pogonię”!

 

Ona patrzy się i śmieje

Zachwycona bardzo sobą.

Zabrała pieska i wyszła

Z dumnie podniesioną głową.

 

Pieczywo do wyrzucenia,

Stojak do dezynfekcji,

Żeby sklep zabezpieczyć przed

Rozprzestrzenieniem infekcji.

No i jeszcze całą zmianę

Klientom wyjaśniać trzeba,

Dlaczego dzisiaj, w sobotę

Nie mogli zakupić chleba!

 

Nagranie z monitoringu

Do prokuratora trafi.

Szef jest pewien, że ją znajdą

I zapłaci mu za straty.

Kocie drzewo…

Zamierzałam kupić kota

Bengalskiego, rasowego.

Znalazłam adres hodowli,

Wybrałam wytrzebionego.

 

Właścicielka pokazała

Kilka kotów do wyboru.

Wybrałam tego z cętkami

Jasnobrązowych kolorów.

 

Za kota miałam zapłacić

Dwa i pół tysiąca złotych.

Płatne natychmiast gotówką.

Nie miałam  tak dużej kwoty.

Zażądałam dokumentów

Miałam przecież ważny powód

I… przeżyłam szok. Dostałam

Kartkę z napisem „RODOWUT”

Z kocią genealogią

I zdjęciami wielu odmian.

To nie był żaden legalny

Dokument „Felis Polonia”.

 

Ja oczywiście zgłosiłam

Ten fakt do „Felis Polonia”.

Nie wiem, jak się zakończyła

Ta dosyć dziwna historia.

Moim zdaniem te kociaki

Na „bengalskie” wyglądały.

Więc czemu nie miały papierów?

Fakt dla mnie niezrozumiały.

Pomoc drogowa

Na drodze szybkiego ruchu

Potrąciłem małe zwierzę.

Była to niewielka sarna.

Wyszedłem, by ją obejrzeć,

Ale ofiara  „zderzenia”

Zaraz uciekła do lasu.

Ja stałem zdenerwowany

Wskutek tego ambarasu.

 

Choć niewielkie były szkody,

Wezwałem pomoc drogową,

Żeby sprawdzili stan auta

Rzetelnie, na miejscu, fachowo.

Przyjechali bardzo szybko

Z wielką gracją, na sygnale!

Byłem wielce zadziwiony,

Po co aż tak wielki alert!

 

Zdumienie moje dość szybko

Przeszło w szok, bo nieuważny

Kierowca z wielkim impetem

Wpadł lawetą w mój bagażnik!

Siła zderzenia natychmiast

Zrzuciła autko do rowu.

Nie czekałem chwili dłużej.

Zaraz wezwałem radiowóz.

 

Policjanci „przedmuchali”

Mnie i tego od „pomocy”.

U mnie stwierdzono „trzy zera”.

Ten drugi wszystkich zaskoczył:

Ponad dwa promile „dmuchnął”.

Teraz wiem skąd ten animusz.

To nie „pomocny” kierowca,

Ale tylko zwykły pijus!

Indeks

Studiuję na trzecim roku

Na zagranicznej uczelni.

Pierwszy termin letniej sesji

Wcale nie jest taki letni.

Nie dość, że przypada w kwietniu,

To jeszcze nie ma poprawek.

Jedno podejście niezdane

I dostajesz kopa w zadek.

 

Na pierwszy w sesji egzamin

Jechałem jak zwykle metrem.

Gdy wysiadałem z wagonu

Ktoś mi w łeb przywalił wściekle,

Wyrwał torbę i uciekł.

Miałem w niej indeks i piórnik.

Portfel zawsze mam w kieszeni;

Nie nacieszył się rozbójnik.

 

Oczywiście na egzamin

Nie wpuszczono mnie wogóle.

Całe zdarzenie Policja

Opisała w protokole.

Zaniosłem go na uczelnię

Z prośbą o nowe terminy

Egzaminów letniej sesji.

Lecz daremny mój optymizm.

 

Po dwóch tygodniach czekania

W napięciu nerwów do granic

Znalazłem w skrzynce na listy

Mój indeks oczekiwany.

Cieszyłem się przekonany,

Że już koniec mych przykrości.

Niestety wyrwano zdjęcie,

Oraz, chyba w wielkiej złości

Że w torbie nie było kasy,

Wewnątrz na każdej stronicy

Wysmarowano mazakiem

Wielkie, ohydne ku**sy

 

Teraz sam zniszczę ten indeks.

Nikomu go nie pokażę.

Poczekam na indeks nowy.

Do tego czuję odrazę.

Mucha

Ciężka jest praca kelnera.

Nie dość, że cały dzień chodzi,

To jeszcze niektórzy goście

Próbują go „za nos wodzić”.

 

Pracuję w niewielkiej knajpie.

Dzisiaj miałem incydencik,

Który często wywołują

Niezbyt uczciwi klienci.

Pewna pani jedząc obiad

Muchę do zupy wrzuciła.

Próbowała wszystkim wmówić,

Że ta mucha już tam była.

Sam widziałem sytuację,

Ale mamy trzy kamerki,

Co nagrywają dokładnie

Każde nieuczciwe gierki.

 

Mój szef pokazał klientce

Jak „sprawa muchy” się miała.

Na to ona z oburzeniem

Od kapusiów nas wyzwała.

 Na pożegnanie wylała

Resztę zupy na podłogę

A duży wazon z kwiatami

Zrzuciła na szefa nogę.

Substytut

Od nagłej śmierci mej żony

Prowadzę życie ascety.

Nawet nie czułem potrzeby,

By zbliżyć się do kobiety.

Żona zmarła bardzo młodo,

Miała tylko lat  czterdzieści.

Marzyłem, bym jeszcze choć raz

Mógł jak dawniej ją popieścić.

 

Żeby to było możliwe,

Grasowałem w Internecie

W poszukiwaniu filmików

Pomagających podniecie.

Znalazłem, bo to nietrudne,

Takie dla dorosłych strony.

Szukałem filmiku z panią

Podobną do mojej żony.

Polowałem na blondynkę.

Najlepiej, by była Polką.

Znalazłem ją! Identyczną!

Taką samą jak Me Słonko!

 

Tak trafiłem na nagranie

Z udziałem starej rajfurki,

Która zachwalała wdzięki

Mej piętnastoletniej… córki!