Bardzo śmieszne

Staram się o nową pracę.

Szedłem  właśnie na rozmowę,

Gdy jakiś nieznany koleś

Zastąpił mi nagle drogę.

Wyrwał mi z ręki parasol

I uciekł w odwrotną stronę.

Deszcz zalewał mnie całego,

Miałem wrażenie, że „tonę”.

Do przyszłego pracodawcy

Przyczłapałem przemoczony.

Chyba nie muszę nadmieniać,

Że też poważnie spóźniony.

 

Prezentując się stwierdziłem,

Że jestem przewidujący,

Nieźle zorganizowany

I śmiało w przyszłość patrzący.

Mój rozmówca zripostował,

Że wystarczy na mnie spojrzeć,

By rzec, że z przewidywaniem

Nie jest u mnie nazbyt dobrze.

 

Ja, zamiast ugryźć się w język,

Powiedziałem, co się stało.

On natychmiast mi zarzucił,

Że to ściema, jakich mało.

Ośmieszył mnie też stwierdzając,

Że takich głupot nie słyszał

W całej swej długiej karierze

I coś w notesie zapisał.

 

W sumie to mu się nie dziwię,

No bo nie słyszałem wcześniej

O tak bezczelnej kradzieży.

To naprawdę było śmieszne!

Niania

To historia kumpla z roku.

Jest żonaty ze studentką.

Mają dziecię i dlatego

Nie  jest im za bardzo lekko.

Są dni, kiedy jednocześnie

Powinni być na zajęciach.

Zatrudnili opiekunkę.

To moja znajoma – Elcia.

 

Właśnie dziś do mnie dotarła

Wiadomość, że ją zwolnili,

A w dodatku zaraz po tym

Policję powiadomili.

Okazało się, że ona

Żeby uśpić niemowlaka,

Mieszała z mlekiem alkohol

W lubianych przesz dzieci smakach.

 

Ja czuję się bardzo winny.

Przecież sam ją poleciłem.

Mama kiedyś mi mówiła:

Wystrzegaj się synku „zgniłek”…

Na parkingu

Wieczorem siedziałem w aucie

Na prawie pustym parkingu.

Czekałem na kumpla, który

Był tuż obok na treningu.

On trenuje koszykówkę.

Dzisiaj nie miał samochodu,

Miałem go odwieźć do domu.

To mej obecności powód.

 

W pewnej chwili w wielkim pędzie

Nadjechała starsza pani.

Zaparkowała tuż obok,

Równiutko z moimi drzwiami.

Jednak kiedy wysiadała,

Drzwi szeroko otworzyła

Tak, że uderzyła w moje

I zagniecenie zrobiła.

 

Olałem to, bowiem jeżdżę

Starym steranym gruchotem.

Nie przejmuję się rysami,

Bo czas mu już iść pod młotek.

 

O dziwo, brak mej reakcji

Starszą panią zirytował.

Wezwała ochroniarza, by

W jej sprawie interweniował.

Domagała się ode mnie

Dużego odszkodowania

Za wgniecenie drzwi jej auta

I liczne porysowania.

 

Dobrze, że na parkingu był

Przemysłowy monitoring,

A cały plac postojowy

Należycie oświetlony.

Można dokładnie obejrzeć

Przebieg całego zdarzenia

I ustalić, kto jest sprawcą

Fatalnego uderzenia.

 

Wątpię w to, czy bez nagrania

Ktoś uwierzyłby mym słowom.

Na bank byłbym obwiniony

I wyszłoby bardzo drogo…

Na dachu

Mam nareszcie własne auto.

Jest używane, na chodzie.

Sama je sobie kupiłam.

Czerwony kolor jest w modzie!

 

Nie tylko mnie się podobał.

Mam braciszka; kawał diabła.

On także był zachwycony.

Wczoraj mi kluczyki zabrał.

 

Chciał pojeździć bez mej wiedzy,

A on nawet prawka nie ma.

Gdy brak kluczyków stwierdziłam,

Nie mogłam pozostać bierna.

 

Dzwoniłam do niego, lecz on

Nie miał z sobą telefonu.

Był poza wszelką kontrolą

Samochodowy  samouk.

 

Wrócił parę godzin później.

Miał wytrącone przedramię,

Gdyż swą kowbojską wyprawę

Skończył w rowie… dachowaniem.

Gumka “Myszka”

Pamiętam, że bardzo dawno

Używałam „myszki” – gumki,

Kiedy napisałam z błędem,

Lub krzywe były rysunki.

 

Dziś znalazłam taką gumkę

W jakimś sklepie z gadżetami.

Była większa niż pierwowzór,

Więc ten zakup nie był tani.

 

Kiedy jechałam tramwajem,

Jakiś złodziej mi ją świsnął.

Pewno myślał, że to portfel,

A potem do kąta cisnął,

Gdy przeczytał takie słowa

Na gumce wydrukowane:

„Usuwa Twe Duże Błędy”;

 

Sumienie wygumkowane?

Patrioci

W mojej gminie działa grupa

Patriotów – narodowców.

Czynem kochają Ojczyznę,

Jak przystało na bojowców.

 

Nienawidzą Europy

Tej zachodniej i niepolskiej,

Bo to kraje proniemieckie

Albo fałszywe, angolskie.

Dziś Europa ich dusi

Przez dyrektywy unijne.

Prawdziwy Polak-katolik

Nigdy takich praw nie przyjmie!

 

Zaczęli niszczyć tablice

I inne unijne ślady:

 

Już nie mamy placów zabaw.

Ryneczek, to plac dziurawy.

Nową ścieżkę rowerową

Zaorali wielkim pługiem

Kupionym ze środków Unii

Nie obciążonych długiem.

 

Nowy parking za kościołem

Jest pomalowany farbą,

A pornograficzne wzory

Nie są sztuką. Nawet marną.

 

Na nowym boisku szkolnym

Połamano ławki,  bramki.

Nie oszczędzono też furtki

I płotu z zielonej siatki.

 

Wszystko, co było w zasięgu,

Nawet wrota do kościoła

Oblepiono naklejkami

Z wezwaniami: „Żydom szoah”!

„Fuck islam” i inne, także

Fanatyczne, rasistowskie:

„Polakiem jestem i mam ja

Obowiązki tylko polskie”!

 

Są dumni z tego, co robią.

Nie zamierzają się zmienić,

By unijne g*wna dłużej

Nie kalały polskiej ziemi!

Broszka

Musiałam się wstydzić ludzi,

Gdyż ma córka ukochana

Przy próbie kradzieży broszki

Została zdemaskowana.

 

W tym roku ma zdać maturę.

Odpowiada za swe czyny.

Myślałam, że powodem są

Moje przyszłe urodziny.

Nie miała dla mnie prezentu,

Więc chciała mi dać tę broszkę.

Lecz niestety się myliłam

I to wcale nie tak troszkę.

 

Na zadawane pytania

Nie dawała odpowiedzi.

Milcząco usiłowała

Trzymać się dziwnej strategii,

Którą z pewnością był zamiar

Siebie i kogoś osłaniać.

Kiedy tata ją przycisnął,

Wtedy się wreszcie przyznała,

Co z tą ukradzioną broszką

Ona zrobić zamierzała.

 

Niebawem ma imieniny

Jej dziewczyna ukochana…

 

Nie przypuszczałam, że kiedyś

Dowiem się o takich zmianach.

“Toleranci”

Mój syn chodzi do gimnazjum.

Wrócił ze szkoły pobity.

Ci, co go maltretowali,

Wyzwali go od „szyity”.

 

To byli jego koledzy,

Z którymi do klasy chodził.

Usłyszeli przypadkowo

Że syn w Turcji się urodził.

Nie umknęło to uwadze

Innych kolegów w klasie.

Odsunęli się od niego

Wyzywając „ty brudasie”.

 

Wyjaśnił  okoliczności

Swych „bliskowschodnich” narodzin.

Gdy  byłam z nim wówczas w ciąży

Mąż nas na wczasy odwoził.

W Turcji zaszły komplikacje.

Podróż została wstrzymana,

A ja musiałam tam zostać

Do momentu rozwiązania.

 

Mimo tego znów obrywał.

Wyzywali go „ciapasem”,

Zagrożeniem dla religii,

Tym, co zdradza białą rasę…

 

Przecież Polakiem jest synek,

Niebieskooki  blondynek!

Siódme i Ósme przykazanie

Skończyłam już czternaście lat.

Mieszkam razem z rodzicami.

Jestem już prawie dorosła.

Od pół roku noszę… stanik.

Żyję w malutkim miasteczku.

Jest tam poczta i plebania.

Mamy też swój Urząd Miasta.

Przy sklepie czynna kawiarnia.

 

Tak jak w innych miejscowościach

Głównym miejscem jest plebania.

Przy niej działa razem z księdzem

Nasza rada parafialna.

 

Tydzień temu ksiądz ogłosił,

Bo on robi to corocznie,

Zbiórkę ubrań dla ubogich,

Która zaraz się rozpocznie.

Nie można już było zwlekać,

Bo nadchodzi wczesna zima

I pośpiech bardzo wskazany;

Sorry, taki mamy klimat…

 

Zbiórka trwała prawie tydzień.

Wczoraj właśnie się skończyła.

Trzeba dary posortować,

Do pomocy się zgłosiłam.

 

Razem  z innymi paniami,

Już od wczesnego ranka

Przybiegłam na plebanię

Segregować palta, wdzianka…

Zanosiło się, że praca

Będzie trwała całą dniówkę

I dlatego wszystkie mają

Jakieś jadło w reklamówce.

 

Gdy zaczęłyśmy sortować.

Zdarzyło się coś, w co nigdy

Nie mogłabym uwierzyć.

Panie pracujące ze mną

Najlepsze sztuki odzieży

Zamiast umieszczać w pudle

Chowały do reklamówek.

Powiedziałam o tym księdzu.

Uwierzył, lecz z dużym trudem.

 

Poszedł ze mną do „sortowni”

I sprawdził zawartość toreb.

Choć kręciły, to że kradły

Udowodniono bezspornie.

Ksiądz zaraz zamknął sortownię

Żeby kradzieże ukrócić.

Nie zgłosił tego policji,

Lecz baby z Rady wyrzucił.

 

One jednak zadziałały

Wśród kumoszek i rodziny.

Dziś moja matkę spotkały

Głupie uśmieszki i drwiny.

 

Ktoś rozpuszczał głupie ploty

Że nasz ksiądz jest pedofilem,

A jej córeczka, czyli ja

Jest jego seksi pupilem.

Inny obraz też już krąży,

Że ja, ta smarkata ździra,

Jestem jego nałożnicą

I winem się z nim upijam.

 

Skończył się mój etap życia

Bezgrzesznego i ufnego.

Poznałam czym jest naprawdę

Tak zwana miłość bliźniego!!!

 

Pieczywo pod psem

Pracuję w sklepie spożywczym.

Któregoś dnia się zjawiła

Paniusia z yorkiem pod pachą.

Ja jej drogę zagrodziłam

Informując kulturalnie,

Że wprowadzanie tu zwierząt

Jest wzbronione, nielegalne,

Bo insekty, bo nieświeżo…

Najważniejszy był argument,

Ta najważniejsza z przyczyn:

Wykrzyczałam klientce, że

Szef tu sobie psów nie życzy!

 

Paniusia strzeliła focha.

Wzięła tego psa na ręce

I nim się zorientowałam,

Umieściła go we wnęce

Stojaka, tam gdzie pieczywo.

Zaraz wyskoczyłam do niej

Z krzykiem „co babo wyprawiasz,

Zaraz cię z tym psem pogonię”!

 

Ona patrzy się i śmieje

Zachwycona bardzo sobą.

Zabrała pieska i wyszła

Z dumnie podniesioną głową.

 

Pieczywo do wyrzucenia,

Stojak do dezynfekcji,

Żeby sklep zabezpieczyć przed

Rozprzestrzenieniem infekcji.

No i jeszcze całą zmianę

Klientom wyjaśniać trzeba,

Dlaczego dzisiaj, w sobotę

Nie mogli zakupić chleba!

 

Nagranie z monitoringu

Do prokuratora trafi.

Szef jest pewien, że ją znajdą

I zapłaci mu za straty.