Siedemdziesiąt pięć latek mam
Więc nie pójdę na pielgrzymkę.
Zgaszę publiczną Jedynkę,
A najświętszą Jasną Górę
Obejrzę w Telewizji „Trwam”
Lub posłucham przez komórę.
Siedemdziesiąt pięć latek mam
Więc nie pójdę na pielgrzymkę.
Zgaszę publiczną Jedynkę,
A najświętszą Jasną Górę
Obejrzę w Telewizji „Trwam”
Lub posłucham przez komórę.
Siedział obok mnie w kościele
Mężczyzna w podeszłym wieku.
Czułam, że z ust mu „pachniało”
Jak z nieczyszczonego ścieku.
Starałam się początkowo
Nie zwracać na to uwagi,
Jednak w końcu już nie mogłam
Z „zapachem” sobie poradzić.
Kiedy chór rozpoczął śpiewać,
On zachwycony ogromnie
„Jak oni pięknie śpiewają”
Wzruszony powiedział do mnie.
Nie zdążyłam odpowiedzieć,
Gdyż nawet się nie starałam.
Jednak nie wiem, jak się stało,
Ze nagle… zwymiotowałam!
Gdy miałam iść do spowiedzi,
To za radą katechety
Zapisałam na karteczce,
Najważniejsze moje grzechy
Miałam niefart. Tą karteczkę
Znaleźli moi rodzice.
Poznali moje nałogi
I moje sny nie dziewicze.
Mam teraz szlaban na wyjścia
I wyłączony Internet.
Przez to, że słuchałam księdza,
Dziś mam kłopoty. Cholerne!
Późno było, gdy kazałam
Ośmioletniemu synkowi,
Żeby wyłączył komputer
I lekcje wreszcie odrobił.
Gdy zajęty jakąś gierką
Dość głośno zaprotestował,
Ja stanowczo powtórzyłam
Synkowi te same słowa.
Ale pomogło tyle, co
Walenie głową o beton.
Niespodzianie usłyszałam:
„Wracaj do garów, kobieto”!
Skąd on zna takie wyrazy?
Czy je znalazł w jakichś pismach?
Przecież rośnie w moim domu
Mały męski szowinista!
Poprosiłam katechetę,
By po ojcowsku poradził,
Jak mam chłopca wychowywać
I na zło go nie narazić.
Ksiądz w zadumie rzekł te słowa:
„Niczego radzić nie będę,
Gdyż go dobrze wychowujesz,
Bo w ideologii gender”.
Dzisiaj rano moja matka
Na schodach przed moim biurem
Zrobiła mi niespodzianie
Niewybredną awanturę.
Od lat się nie odzywała,
Jak bym był osobą obcą,
Bo w rozumieniu rodziny
Jestem ponoć czarną owcą.
Nie uznali do tej pory
Moich dorosłych wyborów.
Powinienem był według nich
Iść posłusznie do klasztoru.
Ja nie żyję w celibacie.
Jestem szczęśliwie żonaty.
Potrzebna mi miłość ludzka
Nie religijne dogmaty.
Dziś mi matka urządziła
Nieprzyjemną sytuację
Zarzucając, że zniszczyłem
Ich rodzinną reputację
Przez to, że z „pewną dziewczyną
W łóżku wpadkę zaliczyłem”.
Do tej pory nie dotarło
Do matki i reszty rodziny,
Że ja już ponad osiem lat
Jestem mężem „tej dziewczyny”.
A tą „wpadką”, tak wynikło,
Jest pozytywne in vitro.
Nie dogaduję się z ojcem.
Ten stan trwa już bardzo długo.
Wiem, że te ostre kłótnie
Są także moją „zasługą”.
Ojciec nigdy nie odpuszcza.
Ale dla mnie jego racje
Zawsze są nie do przyjęcia
I stąd nasze złe relacje.
Doprowadzony do kresu
Zapytałem go z przekąsem,
Dlaczego się zdecydował,
By w ogóle zostać ojcem.
Jeśli jest rozczarowany
Faktem mojego istnienia
Nie powinien dopuścić
Do mojego narodzenia!
Tata spojrzał mi wymownie
W oczy i burknął markotno:
„Zbyt oszczędzałem na gumkach,
A przerwać ciąży nie wolno”…
Wojsko ONZ-tu
Weszło boso do meczetu,
A bojówka bin Ladena
Meczet w grobowiec zamienia.
Nie będziesz Józiczku
w stodole swawolił,
Bo ci już ksiądz proboszcz
na łóżku pozwolił.