Kiedy wreszcie…

Usłyszałam jak rodzice

Narzekają, że z psem naszym

Są teraz same problemy

I to nie jest stan zbyt błahy.

 

W pewnym momencie ojciec rzekł,

Że „nie mam wcale pojęcia,

Dlaczego jej pozwalamy

Mieszkać aż tak długo z nami”.

 

Jako że nasz pies to samiec,

To jedyny z tego wniosek,

Że to o mnie rozmawiali,

Kiedy wreszcie się… wyniosę!

Bez wyjścia

Mam w domu aż trzy ciężarne!

Trudno mi się w tym rozeznać.

Mieszka u nas wraz z małżonkiem

Córka od roku zamężna.

Oni własny dom budują.

Szkoda forsy na wynajem,

Dlatego na czas budowy

Dałem im u nas mieszkanie.

Córka zaraz będzie matką.

Jest więc tą pierwszą ciężarną.

Gdy znów z nami zamieszkała,

Jak dawniej stało się gwarno.

 

Co będzie, jak dom ukończą?

Znowu zostaniemy sami?

Nie! Umyśliliśmy zgodnie

Zostać znowu… rodzicami!

 

Muszę wspomnieć o Magdusi

Małej suczce ze schroniska.

Miesiąc temu ją widziałem

W „objęciach” jakiegoś psiska.

No i będą konsekwencje,

Ale teraz też się dzieje.

Ma zachcianki w „sprawie michy”,

Kaprysi, wybrzydza, nie je!

Zresztą pozostałe panie

Też mają dziwne zachcianki.

Na przykład zamiast bułeczek

Na śniadanie proszą… grzanki!

 

Dawaliśmy sobie radę,

Gdyż zięć dużo mi pomagał.

Teraz on jest w delegacji,

Ja mam obowiązków nawał.

A przecież muszę pracować.

Pańskie oko konia tuczy.

Własnej firmy bez dozoru

Nie mogę przecież porzucić!

 

Mam w niej zaufanych ludzi,

Którzy znają sytuację.

Nawet mi proponowali,

Bym zrobił sobie wakacje.

Mam się tam nie pokazywać,

Tylko pomagać dziewczynom.

Ja czasami, tu się przyznam,

Wybrałbym opcję tę inną.

Boję się wracać do domu.

Wszystkie źle czują się w ciążach.

Ciągłym wahaniom nastroju

I zachciankom nie nadążam!

 

Obrywa mi się od nich za:

Oddychanie nazbyt głośne,

Albo za to, że nie śmieję

Się jak one zbyt radośnie…

Powodów jest nazbyt dużo,

Ale z suczki ziółko lepsze.

Nie chce wychodzić na spacer,

Kala parkiet i… powietrze!

 

Czasami tak sobie myślę:

Sukę oddam do schroniska,

Lecz nadal będę bez wyjścia.

Nie mogę pozbyć się dziewczyn,

Bo to rodzina najbliższa!

Osiemnastka

Staram się być przedsiębiorczą.

Choć w domu wiedzie się nieźle,

Podjęłam pracę kelnerki

W pobliskim, nowym zajeździe.

 

W osiemnaste urodziny

Także musiałam pracować,

Bo nie dostałam wolnego,

Gdyż inni chcieli świętować.

Ktoś zamówił rezerwację

Dla dużej grupy klientów

I musiałam być na zmianie

Pomimo moich wykrętów.

 

Tymi gośćmi z rezerwacji

Była cała ma rodzina,

Przy czym mój kochany tatko

Odegrał w tej sprawie prymat.

 

To psota na urodziny,

A istota żartu cała:

Wypić toast za me zdrowie

Wódką, którą ja podałam.

 

Obsługiwałam Rodzinkę

Podczas całej „mojej” bibki.

Nie dostałam upominków,

Ale… sowite napiwki!

Straszna babunia

Moja babcia zawsze była

Bardzo gorliwie wierząca.

Gdy tylko mój synek psocił,

To piekłem straszyła brzdąca.

 

Kiedy babcia zaniemogła,

Pojechałam razem z malcem,

By odwiedzić ją w szpitalu

I wesprzeć w o zdrowie walce.

 

Babcia była na OIOM – ie.

Monitor pokój rozświetlał.

Nastrój troszkę jak z horroru,

Zaledwie chorą dostrzegłam.

 

Mały też był pod wrażeniem,

Aż łezka z oczek mu ściekła.

Zduszonym głosikiem zapytał:

„Babciu!  Ty pójdziesz do piekła”?

Jak Kuba…

Tydzień po tym jak kupiłem

Swoje pierwsze „kółka cztery”,

Był początkiem niespodzianej

Dla mnie rodzinnej afery.

 

Moi rodzice sprzedali

Rodzinne auto dość stare

Informując, że na moje

Zaraz nakładają areszt.

Oświadczyli mi ponadto,

Że mój samochód od teraz

Będą, tak jak ja im wciąż kiedyś,

Bez uzgodnienia zabierać.

Będzie autem familijnym.

A że jestem właścicielem,

To normalnie, że im starym

Bezpłatnie auta udzielę.

Są przekonani, że teraz

Na pewno się nie wywinę

Od płacenia za naprawy,

Ubezpieczenie, benzynę…

 

Przetrawiłem sytuację,

A pomógł mi w tym znany dwuwiersz,

Który tu się właśnie sprawdza:

„Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie”.

Ach te baby…

Jedna żona i trzy córki

To babiniec w moim domu.

Nie jest łatwo, ale nigdy

Nie oddałbym ich nikomu.

 

Póki córki były małe,

Żyłem znośnie i spokojnie.

Z czasem, jak już dojrzewały,

Bywało wręcz jak na wojnie.

 

Teraz mam cztery kobiety.

Tak im się jakoś układa,

Że „ta kobieca przypadłość”

Co tydzień jedną dopada.

 

Cały miesiąc, po kolei

Każda ma burzę hormonów.

Strzela fochy, czasem płacze;

Ja jestem w oku cyklonu!

 

Nie wiem, jak będzie, gdy córcie

Będą miały swoje dzieci,

Lecz wtedy szczęśliwi będą

Zupełnie inni faceci.

 

Dla dobra dziecka

Rodzice są po rozwodzie.

Ojciec miga się zbyt często

Z alimentami na mamę

I na mnie, czyli na dziecko.

 

Sąd wyrokując ich rozwód

W swej ostatecznej sentencji

Orzekł, by wpłacał oddzielnie

Zasądzone alimenty.

 

Przyznaję, że na me konto

Wpłaca w miarę regularnie.

Z wpłatami na konto mamy

Rzeczywiście jest dość marnie.

 

Dzisiaj właśnie odkryłam, że

To konto imienne moje

Matka do cna opróżniła

Traktując je jako swoje!

 

No… bo jej się też należą,

A ojciec prędzej mnie odda.

Przecież zrobiła to tylko

Dla mojego i jej dobra!

Niespodzianka?

Dziś byłam u ortodonty.

Tato mnie tam zaprowadził,

By lekarz na wadę zgryzu

Koniecznie coś mi poradził.

 

Przedtem jednak w rejestracji

Musiał założyć mi kartę.

Podał datę urodzenia:

Dwudziesty czwarty maj, w czwartek.

 

To była duża niezręczność,

Bo chyba nie niemoc starcza,

Przecież ja się urodziłam

W piątek, dwudziestego marca!

 

Musiałam się wtrącić żeby

Podać me prawdziwe dane.

Jednocześnie pomyślałam,

Że coś dziwnego jest grane.

Chociaż jestem jedynaczką,

To od tej pomyłki dziwnej

Zaczynam wątpić, czy z mamą

Nie jesteśmy zbyt naiwne.

Może siostrę mam tam gdzieś?

Dobrze byłoby ją mieć!

Skojarzenie

Dziś moja młodsza siostrzyczka

Przybyła z Anglii na Święta.

Dla każdego miała prezent.

Zawsze tak o nas pamięta.

 

W mojej torbie były pyszne

Czekoladki i ciasteczka

Oraz różne kosmetyki

W kolorowych pudełeczkach.

 

Dostałam także koszulkę

Z „zachwycającym” nadrukiem

Przedstawiającym foremną,

Wielką, uśmiechniętą… kupę.

 

Taką z oczkami, bez włosków,

Nie za twardą, nie za miękką,

A pod spodem po angielsku

Znany i lubiany „tekścior”:

„Shit happenes” – „Takie życie”,

„G**no  przytrafia się w życiu”.

Znam ten tekst i nawet sama

Mam go czasami   w użyciu.

 

Założyłam ją na siebie,

No bo jest całkiem śmiechowa.

Młoda patrzy i się pyta:

– „Jak ci się prezent podoba”?

 

– „No pewnie”, jej odpowiadam

I śmiejemy się wesoło.

Potem jeszcze zapytałam

Okręcając się wokoło:

– „Skąd ten pomysł na mój prezent?

Proszę Cię, szczerze mi powiedz”!

– „Zaraz jak  ją zobaczyłam,

To pomyślałam  o Tobie”!

urodziny

W piątek byłem na imprezie

Z okazji  teścia urodzin.

Zawsze tu było wesoło,

Dzisiaj wyczuwa się chłodzik.

 

Atmosfera wręcz napięta.

Teściowie byli nie w sosie.

Zdenerwowanie wyczułem

W wyrazie oczu i w głosie.

 

Dla rozluźnienia napięcia

Rzuciłem słowa zachęty:

– Rozchmurzcie się i podajcie

Na stół jadło i „ procenty”!

Rozpoczął się właśnie weekend,

Nie czeka nas żadna praca.

Będzie jeszcze dużo czasu,

Żeby jutro leczyć kaca”!

 

Teść wkurzony nagle wyszedł.

Teściowa się popłakała.

Moja żona swoją mamę

Przytuliła i głaskała.

 

A ja wyszedłem na durnia,

Bo spowodowałem płacze

Nie wiedząc, że dziś teściowie

Akurat… stracili pracę!