Coś wspólnego

Dzisiaj nareszcie się poznam

Z partnerką mojego ojca.

Przyjedzie do nas koleją

I ja odbiorę ją z dworca.

Prosił mnie o to mój tata.

Wypadło mu coś pilnego,

A nie ma nikogo bardziej

Ode mnie zaufanego.

Mówił mi, że obie mamy

Z sobą też dużo wspólnego

I na pewno ją rozpoznam.

To nie będzie nic trudnego.

 

Pociąg przyjechał. Wśród ludzi

Nie widzę jednak tej pani.

Żałuję, bo mego ojca

Ta sprawa na pewno zrani.

Czyżby już strzeliła focha

Moja niedoszła macocha?

 

Dzwonię do ojca i mówię,

Że ona nie przyjechała.

Nie wysiadła żadna pani,

Która by czterdziestkę miała.

Nie uwierzył, więc tłumaczę

Coraz głośniej. Prawie krzyczę,

Że jadę zaraz do domu.

Przykro mi, że wracam z niczym.

 

Kilka osób to słyszało.

Jedna zareagowała.

Biegła z torbą w moją stronę

I ręką krewko machała.

„To na mnie czekasz, – wołała –

Moje imię to Monika”!

Znieruchomiałam jak skała.

W moją stronę podążała

Dziewczyna z mojego… rocznika.

Na wnuczka

Płakała w słuchawce babcia,

Że brakuje jej pieniędzy.

Że nie ma już nawet na czynsz

I właściwie żyje w nędzy.

 

Prosiła mnie o pożyczkę,

Choć jej trudno mówić o tym.

Niewiele jej pożyczyłem.

Mogłem tylko trzysta złotych.

 

Następnego dnia poszedłem

Odwiedzić biedną babunię.

To, co w jej domu zastałem,

Wypowiedzieć wprost nie umiem.

 

Babcia zrobiła imprezę

Dla kilkorga rówieśników

Jota w jotę taką samą,

Którą ja w akademiku

Dla kolegów urządzałem,

Kiedy całą sesję zdałem.

 

Teraz babcia mnie unika.

Dla mnie to gorzka nauczka.

Na wypłatę tęsknie czekam.

Jestem „zrobiony na wnuczka”?

Dziecko “w drodze”

Od roku mieszkam z chłopakiem.

Przedtem u rodziców „siedział”.

Ze mną było mu tak dobrze,

Że rzadko ich w domu odwiedzał.

Oni też się nie kwapili,

Żeby do nas przyjść z wizytą.

Nie chcemy jeszcze się żenić.

Czy to jest ansą ukrytą?

Chyba nie, bo gdy zadzwonił,

To bardzo się ucieszyli

I na niedzielny obiadek

Do siebie nas zaprosili.

 

Dawno nie widziałam mamy.

Zdziwiłam się widząc brzuszek.

Czyżby ciąża? – pomyślałam,

Pogratulować jej muszę!

Nim coś rzekłam, sama mówi,

Że oczekuje bobaska.

Ja wskazując na jej brzuszek

Powiedziałam: „Boża łaska”!

„Który miesiąc”?, dalej pytam,

Bo brzuszek ma dosyć duży.

Patrzy na mnie ze zdziwieniem,

Widzę, że coś się w niej burzy.

Po chwili, już z rozbawieniem,

Na ucho mi powiedziała,

Że właśnie zgodę sądu na

Adopcję dziecka dostała.

Babol

Od soboty mam do tyłu

U całej rodziny Żony,

A przez teściową do reszty

Zostałem znienawidzony.

 

Stało się to za sprawą

Mej sześcioletniej córeczki,

Która na ślubie jej cioci

Popełniła czyn zdradziecki.

Podstawiła nóżkę babci,

A Ona się wywróciła.

Padła plackiem przed ołtarzem,

Aż podłoga zadudniła.

 

Zaczerwieniony jak burak

Pomagałem wstać „upadłej”

I jednocześnie krzyczałem

Na to swoje małe „diable”.

Przestraszona tłumaczyła

Szlochając na pół kościoła:

Tatusiu! Przecież mówiłeś,

By niszczyć tego babola!

Jak bracia

Rodzice wprost uwielbiają

Moją, już byłą, dziewczynę.

Wiedziałem to trochę wcześniej,

Lecz dziś poznałem przyczynę.

Kiedy nagle mnie rzuciła,

Żeby związać się z mym bratem,

To matka dla tego związku

Była najgorliwszym swatem!

Złożyła jej gratulacje,

Że już nareszcie zmądrzała

I z moim młodszym braciszkiem

Zamiast ze mną się związała.

Ojciec także dodał swoje

I się z krytyką dołączył

Mówiąc, że już dawno wiedział,

Że to w ten sposób się skończy.

Brat zamieszkał z moją byłą.

Ja zostałem z rodzicami

Udając, że już w porządku

Wszystko jest pomiędzy nami.

Teraz nie dość, żem samotny,

Mają jeszcze ze mnie świadka

Ich rodzinnej szczęśliwości

Na weekendowych obiadkach.

Mam nieodparte wrażenie,

A nawet pewność bankową,

Że rodzice mnie i brata

Nie kochają jednakowo.

Wzór

Robiłam zakupy spożywcze

W pobliskim supermarkecie.

Tam jest taniej niż gdzie indziej.

Łatwiej zmieścić się w budżecie.

Różnych ludzi tam spotykam.

Znam też tych, co mnie nie znają.

Często zdarzy mi się słyszeć,

O czym inni rozmawiają.

 

Dziś wychowawczyni synka

Narzekała na swą klasę,

Że łobuzują w niej chłopcy,

A szczególnie jakiś Jasiek.

Ale potem pochwaliła

Mego synka najmłodszego,

Że jest grzeczny, a więc inni

Powinni brać przykład z niego.

 

Tak bardzo się ucieszyłam,

Aż poczułam się szczęśliwa.

Taki dzień jak ten dzisiejszy

Rzadko mym udziałem bywa.

 

Jednak na koniec dodała,

Iż trudno jest w to uwierzyć,

Że ten kochany chłopaczek

Ze strasznym życiem się mierzy.

Ona słyszała w parafii,

Że jego rodzina liczna

Nie uznaje Pana Boga,

A więc jest… patologiczna!

Epitet

Moja matka twierdzi, że ja

Jestem od niedawna w ciąży.

To nieprawda, ale ona

Cały czas ten temat drąży.

Prawdą jest, że mam kłopoty

Z opóźnieniami miesiączki.

Znacznie głębiej są ukryte

Powody mojej bolączki.

Mama nie wie, że ja jestem

Anoreksją wycieńczona.

W tą chorobę obelgami

Jestem przez mamę wpędzona.

Teraz już mnie nie wyzywa,

Że „jesteś jak beka tłusta”,

Bo uzupełnia epitet:

„Do tego jeszcze się puszczasz”!

Spokojni?

Moi spokojni rodzice

Nagle strasznie się skłócili.

Była wielka awantura,

Nawet niemal się pobili.

Wytłukli mnóstwo talerzy.

Ucierpiała nawet waza,

Bo mama właśnie odkryła,

Że ojciec z inną ją zdradza.

 

Świadków całej awantury

Było bardzo, bardzo wielu,

Gdyż to zajście miało miejsce

Wczoraj na moim weselu.

 

Zmiana pokoleniowa

Moja mama wiele robi,

Żebym nie czuł się zbyt młody!

Już dorosłem. Jej styl życia

To śluby oraz rozwody.

 

Sama jest bardzo żywotna.

Nie potrafi egzystować

Przy boku jednego gościa

Ta wieloletnia już wdowa.

 

Właśnie wróciłem do domu

Z jej kolejnych już zaślubin.

Mam następnego ojczyma.

Nie wystarczyłby konkubin?

 

Do tej pory wszyscy sześciu

Byli w wieku moich teściów.

Dziś stwierdziła, że tych starszych

Już w zupełności wystarczy,

Więc poślubiła młodego,

Co mógłby być mym kolegą.

 

Po dzisiejszym zamążpójściu

Jestem najstarszy w rodzinie,

Chyba że moje matczysko

Znów jakiś numer wywinie!

Jak trwoga…

To mój debiut kulinarny.

Ugotowałam obiadek.

Na tą fetę nawet przyszedł

Stary łakomczuch – mój dziadek.

 

Nim zaczęliśmy posiłek,

Tata nam zasugerował,

Żeby wpierw zmówić modlitwę,

A następnie konsumować.

 

Wszyscy poparli ten pomysł,

Zdumiony dziadek wprost zamilkł,

A ja krzyknęłam z wrażenia…

Wszyscy są ateistami!