Jak w rodzinie

Byłam wczoraj na spacerze

Z babcią i Jej czworonogiem.

To pies obronny bez rasy:

Bokser skrzyżowany z dogiem.

Babcia sama od lat mieszka.

Pies jest dla Niej jak rodzina.

Duży, mocny. Babcia przy nim

To taka mała kruszyna.

Idziemy razem ulicą.

Nie wiadomo z jakich przyczyn

Pies gwałtownie szarpnął babcią

I urwał się jej ze smyczy.

Co mu się stało, że uciekł?

Żadna z nas nie zna powodu.

Popędził jak oszalały

Wprost pod koła samochodu!

 

Straszne, gdy kogoś bliskiego

Wielkim uczuciem darzycie,

A wtem nagle, niespodzianie

Widzicie, jak traci życie.

Babcia w szoku, co rozumiem.

Dla mnie to też trudna chwila.

Chcę ją pocieszyć jak umiem.

Przecież straciła pupila!

Nie zdążyłam. Ona pierwsza

Do mnie jednak się odzywa:

„Chciałabym, by on ocalał,

A tyś… leżała nieżywa”!

 

Po polsku

Mój synek jest już dorosły.

Żeby to uhonorować

W urodziny mego męża

Mógł z nami wódki skosztować.

Chcieliśmy, by z najbliższymi

Nasz mężczyzna spełnił toast

Licząc na to, że w przyszłości

Zapomni o alkoholach.

Miałam nadzieję, że próba

Skończy się innym wynikiem.

Przepił ojca, wszystkich wujów

Wraz z dziadkiem – alkoholikiem!

Skuteczne odbicie

Wychowywała mnie mama,

Osoba tolerancyjna,

Otwarta na innych ludzi,

Przy tym bardzo atrakcyjna.

To, że jest biseksualna

Powiedziała mi dopiero,

Kiedy mogłem to zrozumieć

Znając już pojęcie „Eros”.

Wcale mi nie przeszkadzało,

Gdyż wierzyłem w to niezbicie,

Że każdy człowiek ma prawo,

Dowolnie przeżyć swe życie.

Ale teraz mi przeszkadza

I zaraz zdradzę przyczynę.

Matka właśnie mi odbiła

Moją kochaną dziewczynę!

Sobowtór?

Siostra dziś nam przedstawiła

Swojego ukochanego.

Uważam, że jest w porządku.

Nie mam zastrzeżeń do niego.

 

Jednakże mamie zięć in spe

Do gustu nie przypadł wcale.

Dla mnie dziwne, gdyż nie znała

Jego braków ani zalet.

Wprost ją o to poprosiłem,

By mi zdradziła, dlaczego

Jest niechętna i jakie są

Jej zastrzeżenia do niego.

 

Długo się zastanawiała,

Zanim mi odpowiedziała,

Że chciałaby go polubić,

Lecz to byłoby daremnie,

Ponieważ ten chłopak niczym

Nie… odróżnia się ode mnie.

 

Charakterny

Przez całe me młode życie

Z ojcem mam kiepskie relacje.

Kiedyś musiałem go słuchać,

Dzisiaj tylko irytacje

Wzbudzamy – on we mnie, ja w nim.

Nie możemy się dogadać,

Bo on  mi, albo ja  jemu

Każemy zjeżdżać lub spadać.

Kiedyś  już nie wytrzymałem

I w twarz wykrzyczałem wszystko,

Co o nim naprawdę sądzę

Łącznie z nazwaniem sadystą.

On po dłuższej chwili ciszy

Schylił się nade mną nisko

I wyszeptał, jakby wsadzał

Znowu kij w nasze mrowisko:

„Najwyższy czas Ci powiedzieć,

Żeśmy Cię adoptowali,

A Twoi prawdziwi rodzice

Ciebie nigdy nie kochali”.

Wiem, że to nieprawda. Do dziś

Nie uwierzyłem „staremu”,

Bo skąd wzięłaby się u nas

Taka zgodność charakterów?

Sorry za sponsoring

Mój syn, już prawie dorosły,

Ma kłopoty w średniej szkole.

By mu pomóc, zatrudniłem

Korepetytorkę Jolę.

To studentka, zna materiał,

Ona ratunkiem dla syna.

Będzie go uczyć biologii,

Bo z niej mu grozi dwójczyna.

Chętnie się na to zgodziła.

Prawie co dzień przychodziła.

Zamknięci w jego pokoju

Pracowali w wielkim znoju.

Po trzech tygodniach nauki

Byłem ciekaw, czy jest postęp

Oraz czy to się nie dzieje

Dla syna zbyt wielkim kosztem.

 

I dowiedziałem się tego,

Że Jola dla syna mego

Jest dziewczyną, z którą chodzi.

„Korki” to podstęp, by młodzi

Mogli w domu się spotykać.

Czy stąd wniosek nie wynika,

Że ja płacąc od godziny

Za usługi tej dziewczyny

Nie zostałem mimo woli

Jako rodzic – zwykłym zerem,

Ale już jako opiekun –

Najzwyklejszym sutenerem?

Dziedziczna niepłodność

Jestem wesoły Romek

Sam nie wiem skąd się wziąłem.

I na tę okoliczność

Postanowiłem sprawdzić,

Czym właściwie jest dziedziczność.

Sam może dojdę do prawdy.

 

Czy mam siłę, by zamiary

Wcielić w życie? Nie mam wiary,

Że ogarnąć mi się uda,

Jakie piękne to są cuda.

Jakie rządzą nami prawa,

Że z miłością – nie zabawa

W łóżku, na łączce czy w życie.

Trzeba być odpowiedzialnym,

Tutaj stawką przecież życie

I to nie się bawiącego,

Ale właśnie poczętego.

 

Ileż jest w tym dramatyzmu,

Realizmu, romantyzmu ?

Więcej znaków zapytania

Co rusz tu mi się wyłania.

 

Jak połączyć prawo Mendla

Ze zjawiskiem podobieństwa.

Dlaczego, gdy dziadek zdechlak,

Wnuk uosobieniem męstwa?

 

Czy znaczenie gigantyczne

Miewają zwykłe przypadki

W sprawie ojca albo matki?

Czy komuś mogą się przydać

Informacje genetyczne?

Czy można zobaczyć coś,

Czego jeszcze nie widać?

Na to odpowie mi KTOŚ?

 

Poszedłem pewnej niedzieli

Do krewnego po kądzieli,

Znanym z tego, że każdemu,

Nawet najbardziej głupiemu,

Wyjaśni słowo po słowie,

Tak jak chłop krowie na rowie,

Każdą bez wyjątku sprawę.

Ma doświadczenie i wprawę,

Jest do bólu bezpośredni,

Rzeczowy i niewylewny.

To On ma w sobie to „coś”.

To On jest dla mnie tym „Ktoś”!

 

Mówię jemu, co mnie dręczy,

Co mówią mądrzy docenci,

Jakie moje wątpliwości,

Co mnie kusi, co mnie złości,

O czym wiedzieć chcę szalenie;

Słowem, czym jest dziedziczenie.

 

Wysłuchał wszystko mój Guru

Siorbnął całą miskę żuru,

Podkręcił wąsa i rzecze:

“Różne są defekty człecze.

Wiele z nich rodzice mają

I swym dzieciom je oddają.

Ale swojej bezpłodności

Nie przekażesz potomności.

I po to jest dziedziczenie

Żeby dać ci wyjaśnienie,

Że gdy nasz dziad albo tato

Swoich dzieciaków nie mieli

Wtedy my, także bez dzieci,

Będziemy się też starzeli.

Chyba, że, (tak guru gada),

Twa babcia miała sąsiada.

Wtedy, zupełnym przypadkiem,

Ktoś inny był twoim dziadkiem.

Bezpłodny dał nazwisko

Twemu ojcu, gdy się zrodził,

A sąsiad to inne wszystko,

Byś ty swoje dzieci płodził.

Tak to przypadkowy dziadek,

Zostawił życiowy spadek,

Który teraz swoim dzieciom,

Jak je będziesz miał,

Zostawisz, by dziedziczyli,

Jeśli będziesz chciał”.

Zachodzenie

Zachodzi słoneczko

Za las kalinowy.

Ja także zachodzę

Wieczorkiem do wdowy.

Przez to zachodzenie

Biję się z sumieniem,

No, bo przez słoneczko

Mijam się z żoneczką.

Ona jest tym słonkiem

Co często zachodzi.

A wdowie nie szkodzi,

Gdy u niej się kąpię.

Muszę to tak robić

Z tej prostej przyczyny,

Że w mym domu same

Z mą żoną dziewczyny.

Pan Bóg nie dał chłopca

I przez to zdarzenie

To moje codzienne

Z domu wychodzenie.

Jedną mam łazienkę

Lecz ciągle zajęta

Bo albo w niej mama,

Albo też dziewczęta.