Zdrada losu

Mój serdeczny kumpel z pracy

Wpakował się w niezłe bagno.

Był na urlopie, więc o tym

Dowiedziałem się niedawno.

 

Rozleciał się Jego związek.

Nie był winny, a więc teraz

Chciał chłopak odreagować.

Zaczął odwiedzać Tindera.[1].

 

Poznał tam laskę. Spotkanie

Wypadło katastrofalnie.

Trafili do łóżka, lecz seks

Wypadł gorzej niż fatalnie.

 

Oboje orzekli, że więcej

Nie spotkają się już nigdy,

Ale los niedługo potem

Połączył ich w sposób dziwny.

 

Po około dwóch miesiącach

Spotkali się na… pogrzebie

Jego wujka, a jej taty.

To przypadek, jestem pewien.

 

Oni byli kuzynostwem

W linii żeńskiej – po kądzieli.

A, że rodziny skłócone,

Nic o sobie nie wiedzieli.

 

A teraz… laska jest w ciąży.

Twierdzi, że to jego dziecko.

Los znów połączył rodzinę.

Przyznaję, trochę zdradziecko.

 

 

[1] Tinder – portal randkowy

Paszport

Niedługo po przeprowadzce

Na zachodni kraniec Kraju

Otrzymałam propozycję

Wyjechania do Szanghaju,

Żeby wziąć udział w imprezie

Międzynarodowej rangi,

Czyli mówiąc kolokwialnie,

Miałam polecieć na Targi.

 

Zgodziłam się. Oczywiście

Cieszyłam się z wyróżnienia,

Ale wnet się okazało,

Że paszportu z sobą nie mam.

 

Nie zabrałam go. Widocznie

W rozgardiaszu zapomniałam.

Do tej pory zawsze z sobą

Wszystkie dokumenty miałam.

 

Zataiłam ten fakt, bowiem

Nie chciałam stracić okazji,

Żeby za darmo zobaczyć

Chiny, hegemona Azji!

 

Do odlotu tylko tydzień,

A mój paszport leży w domu.

Umyśliłam w jaki sposób

W tej niedoli sobie pomóc:

 

Zadzwoniłam do kuriera

I do ukochanej  mamy.

Byłam pewna, że w ten sposób

Kryzys będzie zażegnany.

 

Na dzień przed moim odlotem

Kurier mi paszport doręczył.

Psioczył, że przez wielki pośpiech

Wyjątkowo się namęczył.

 

Zapłaciłam dodatkowo

Szczęśliwa, że po zmartwieniu.

Mam więc paszport, ale… nie mój!

To nie koniec mych problemów!

 

Mama chyba w tym pośpiechu

Myślenie zastopowała

I po prostu przez kuriera

Swój paszport do mnie wysłała.

 

Sytuację uratował

Braciszek, mocne chłopisko.

Wsiadł do auta. Jadąc nocą

W porę zdążył na lotnisko!

 

Dzięki Niemu w nowej firmie

Się nie skompromitowałam.

Pracuję do dziś, a nawet

Dwa razy… awansowałam!

 

 

 

Trudny wybór

Podeszła do mnie Matula

I konspiracyjnym szeptem

Powiedziała, żebym z tatkiem

Skontaktowała się przedtem,

Czyli przed urodzinami,

Bo od wielu lat Jej daje

Mało trafione, choć drogie,

Rzeczy nieprzydatne dla Niej.

 

Prosiła, bym choć w tym roku,

Bo to rocznica okrągła,

Przy kupowaniu prezentu

Ojcu w wyborze pomogła.

 

Sęk w tym, że dotychczas to ja

Z chęcią i w najlepszej wierze

Podpowiadałam, co Tato

Mamie na prezent wybierze.

 

Chyba jednak spytam Mamy,

Co chciałaby dostać w darze.

Jakie ma skryte potrzeby,

Z pewnością ojcu przekażę.

Powrót syna

Moi Rodzice na działce

Własnym sumptem zbudowali

Drewniany domeczek, w którym

Corocznie odpoczywali.

 

To nie była taka działka

Przeznaczona na uprawy.

Ona była dzika, zgrzebna,

A domek też był… lichawy.

 

Ojciec bardzo dbał o „szopkę”.

Sam zbudował, sam naprawiał.

Z biegiem czasu siły stracił,

Niszczyło się to co stawiał.

 

Przez cały czas mej młodości

Rzadko bywałem na działce.

Nie bawił mnie wcale udział

W tej bardzo nie mojej bajce,

Bo byłem oczarowany

Graniem i tylko tym graniem.

Potem jeszcze dodatkowo

Zachwyciłem się… śpiewaniem.

 

Tylko muza miała na mnie

Jakikolwiek sens, znaczenie.

Była dla mnie celem życia.

Całym sobą czułem brzmienie.

 

Gdy dorosłem, to inaczej

Zacząłem patrzeć na wszystko.

Dotarło do mnie, że nigdy

Nie starałem się być blisko

Z ojcem, który chociaż starszy

W dalszym ciągu razem z mamą

Na swojej kochanej działce

Niezmiennie odpoczywają.

 

Odwiedziłem Ich w to lato.

Czułem się jak pętak, gnojek,

Gdy witali mnie radośnie

Na swojej działce. Oboje!

 

Chcąc nadrobić wszystkie lata

Starałem się pomóc Tacie

Przy naprawach starej chatki.

A jak, to zaraz poznacie:

 

Przybijaliśmy listewki,

Które odpadły od ściany.

Tato sam musiał to zrobić.

Inny wariant nie był brany.

 

„Robiłem za pomocnika”.

Żeby poznać tę „robotę”,

Musiałem… najpierw podawać

Deseczki, gwoździe czy… młotek.

Tato czekał na drabinie,

A ja szukałem na dole

Jakiejś potrzebnej Mu listwy,

Gdy nagle poczułem boleść…

Troszkę wcześniej usłyszałem:

„Tadzik”! Więc w górę spojrzałem

I…  w twarz czymś twardym i ciężkim

Niespodziewanie dostałem.

 

Ojcu wyśliznął się z dłoni

Młotek, kiedy coś przybijał.

A gdy spojrzałem do góry,

Dostałem tym młotkiem w „ryja”.

 

Tato czuł się bardzo winny

Za wypadek z mym udziałem.

Ale to też moja wina,

Że pod tą drabiną… stałem.

 

Przy pracach na wysokości

Zawsze trzeba mieć na względzie,

Że coś może zlecieć na dół

I groźny wypadek będzie.

 

Choć nie wypadł zbyt szczęśliwie

Mój debiut w robocie „męskiej”,

Nie uważam, że poniosłem

Wtedy jakąkolwiek klęskę.

 

Byliśmy znowu Rodziną.

Poczułem, że mam Rodziców.

Troskliwego ojca, mamę

Rzeczywiście, nie dla picu.

 

Doglądali mnie jak dawniej,

Kiedy byłem jeszcze mały

I pierwsze moje ząbeczki

Po kolei wyrastały.

 

Jestem dzieckiem dla Rodziców,

Lecz też jestem „chłop” dorosły

I muszę zawsze na przyszłość

Wyciągać dla siebie wnioski.

 

Czego uczy ten incydent?

To na pewno stwierdzić mogę,

Że implanty przednich zębów

Są z pewnością… bardzo drogie.

 

 

Remont

Teściowie kupili domek

W cenie „super okazyjnej”.

Chcieli bym pomógł w remoncie,

Przyjąłem to zaproszenie.

 

Nie widziałem tego domku,

Więc byłem zaciekawiony,

Jakiego remontu wymaga

Nabytek rodziców żony.

 

Wziąłem klucze, pojechałem.

Od razu wpadła mi w oczy

Strasznie tandetna  tapeta.

Zanim pomyślałem o czymś

Zdarłem ze ścian to paskudztwo.

A potem się okazało

Że teść, żeby ja przykleić,

Zmarnował niedzielę… Całą!

 

 

 

Przereklamowani

Różnie ludzie zarabiają,

Chyba najchętniej w reklamach.

Nie dość, że jest z tego kasa,

To mogą bezkarnie… kłamać!

 

W mojej rodzinie to plaga,

Bo każde ma swoje „wejścia”

I co jakiś czas dostaje

„Bilet” do udziału w sesjach.

 

Ostatnio tak się zdarzyło,

Że cała moja rodzina

Wystąpiła w serii reklam

I stąd cała ta zadyma:

 

Dziadek reklamuje leki

Wiarygodnie, muszę przyznać,

Na cukrzycę, stawy, stercze,

Bo wiekowy to mężczyzna.

 

Moja Babcia wiarygodnie,

Bo nie musi szukać wsparcia,

Lansuje super-saszetki

Z preparatem na… zaparcia!

 

Ojciec natomiast promuje,

Bo ma warunki do tego,

Preparaty na schorzenia

Układu pokarmowego.

 

Mam jeszcze młodszą siostrzyczkę,

Dziewczę młode i niewinne.

Ona także reklamuje

„Coś” na problemy intymne.

 

Moi kumple uważają,

Że bez nadzwyczajnych fatyg

Mógłbym wystąpić w reklamie

„Mensilu” i …prezerwatyw.

 

 

 

Teściowa

U teściów w dużym pokoju

Wisi bardzo duża fota

Małżonka i Jego „byłej”

W bogatej ramie ze „złota”.

 

Trzy lata temu zostałam

Drugą żoną  Kazimierza.

Zawsze, gdy u teściów jestem,

Ten widok we mnie „uderza”.

 

Przez cały trzyletni okres

Co upłynął od zaślubin,

Powtarzał mi do znudzenia,

Że pierwszej żony nie lubił,

Bo była złośliwą „jędzą”.

Lecz, o ile mi wiadomo,

To bardzo się przyjaźniła

Z moją obecną teściową.

 

Lecz przecież  męża z tą panią

Teraz nie łączy nic a nic!

Nie mogę pojąć, dlaczego

U teściów wisi „ta pani”.

 

Zawsze staram się unikać

Jakichkolwiek swarów, waśni.

Dziś jednak zmusiłam męża,

Żeby mi zaraz wyjaśnił

Dlaczego, choć tyle czasu

Jestem przecież Jego żoną,

Wciąż jeszcze starego zdjęcia

Na nasze nie zamieniono!

 

Dlaczego na to pozwala,

Żebym zawsze, gdy tam jestem,

Patrzyła na Jego „byłą”,

Przecież to dla mnie… bolesne!

 

Mąż zbył mnie tymi słowami:

„Daj spokój, bo wiesz to chyba,

Że mama przez całe życie

Dla wszystkich była złośliwa.

Ona przed Twoim przyjazdem

Wiesza je, bo szuka zwady,

A gdy już stąd wyjedziemy,

Zaraz chowa do szuflady”.

 

I teraz znów powiesiła,

By mnie wreszcie sprowokować.

Rozumiem, o co jej chodzi.

Wiem, że znów zacznie od nowa.

 

Lecz ta informacja jakoś

Wcale mnie nie pocieszyła.

Postanowiłam, że na złość

Będę starać się być… miła!

 

 

 

Ewolucja?

Mój starszy brat jest od zawsze

Typowym niebieskim ptakiem.

Gdy Mu „stuknęła” trzydziestka,

Prysły nadzieje wszelakie

Moje i całej rodziny,

Że się ustatkuje wreszcie

I w końcu stworzy rodzinę

Ciesząc się rodzinnym szczęściem.

 

No i wreszcie tak się stało,

Gdy pojawiła się Ona.

Także z artystyczną duszą

I jak On, też „postrzelona”.

 

Nagle w Nim… metamorfoza!

Zakochany w ładnej buzi

Po raz pierwszy w swoim życiu

Znalazł pracę, spłacił długi.

Wszystkich zadziwił, że on

Po prostu „wyszedł” na ludzi!

 

Czasami nawet żartował,

Iż  zbuduje dom za miastem

I spłodzi gromadkę dzieci,

Bo dla niego „nic nie straszne”!

 

Te pomysły jeszcze dawniej

Byłyby jego koszmarem.

Nie dopuszczał wtedy myśli,

By życie miał aż tak szare!

 

Miesiąc temu obchodzili

Trzecią rocznicę poznania.

Napisał dla Niej… piosenkę,

A Jej rodzicom miał zamiar

Oświadczyć się o Jej o rękę!

 

Jednak spóźnił się nieznacznie,

Bo tylko o tydzień chyba,

Gdyż ona wcześniej listownie

Oświadczyła, że z Nim… zrywa!!!

 

 

Sposób na życie?

Mam już dwadzieścia osiem lat.

Nareszcie zostanę ojcem,

Ale najbardziej się boję,

Że to dziecko będzie… chłopcem.

 

A dlaczego? A dlatego,

Że wybór imienia chłopca

Będzie traumą nie dla Niego,

Ale dla mnie jako ojca.

 

Bo ja mam na imię Robert,

Tak jak mój tata i… dziadek.

Lecz to nie koniec Robertów,

To po pra-pra-dziadku … spadek!

 

Ojciec już się na to cieszy,

Że być może się okaże,

Iż będzie kolejny Robert –

Rodzinnego „herbu” adept.

 

Jednak ja za nic na świecie

Nie chcę tego ciągnąć dłużej,

Bo to debilna tradycja

I ja ten obyczaj zburzę!

 

Żona chwali te intencje

I uważa, że to fajne

Mieć potomka i samemu

Nazywać własną ferajnę.

 

Za to rodzina uważa,

Że właśnie „nas powaliło,

Bo przez „całe pokolenia

Robertom dobrze się żyło”!