Markowa

Dziś rzuciła mnie dziewczyna,

Z którą byłem cztery lata.

Planowaliśmy małżeństwo,

Aż tu nagle… pusta chata.

 

Dlaczego zmieniła zdanie?

Bo pilnie potrzebowałem

Kupić samochód, jednakże

Forsy za dużo nie  miałem.

 

Byłem zdecydowany na zakup

Używanego „malucha”,

Ale Ona nawet o tym

Nie chciała w ogóle słuchać.

 

Powiedziała, że jak kupię

Taki samochodzik pseudo,

To mnie zostawi od razu,

Bo znajomi śmiać się będą.

 

Oni wszyscy jeżdżą tylko

Drogimi terenówkami.

„Jak Cię widzą, tak Cię piszą” –

Więc będą mnie  mieli za nic!

 

Pożyczyłem trochę kasy

I kupiłem. To Fiat Punto.

Używany, lecz sportowy.

Ona orzekła: „Paskudztwo”!

 

Sądziłem, że dowcipkuje

I przekona się do niego.

Niestety nie żartowała.

Ma innego … niemieckiego.

Jechał, jechał…

Pożyczyłem swemu bratu

Furgonetkę, żeby przewiózł

Jakieś meble, które kupił

Od jednego z mych kolegów.

 

On ma także swój samochód,

Ale nie mógł ich w nim zmieścić.

Przewiózł i oddał kluczyki,

Razem z kartką o tej treści:

 

Mam nadzieję, że w pikapie

Zawieszenia nie urwałem,

Bo auto głośno piszczało

I ledwo, ledwo jechałem.

Może meble nazbyt ciężkie

Nadmiernie go obciążały?

Oddam kasę, jeśli właśnie

Resory „pousiadały”

I trzeba będzie je zmienić.

Zapłacę rachunek cały.”

 

Zdziwiłem się, bo być może

Meble ciężkie, lecz resory

Zawsze sprawnie mi działały.

Tak to było do tej pory.

 

Nośność „furki” trzysta kilo.

Meble tyle nie ważyły.

Nie są przecież aż tak ciężkie,

By resory odkształciły.

 

Okazało się niebawem,

Że resory są bez wady,

Lecz za to hamulec ręczny

Całkowicie… do naprawy.

On przez dwieście kilometrów

“Piłował” moją “Oktawię”

Na… zaciągniętych hamulcach!

Co jest niemożliwe… prawie.

Pomimo wszystko On dalej,

Jechał, jechał, jechał, jechał…

Hamulce się… popaliły,

Lcz On… “bezpiecznie dojechał”!

 

Święte prawo

Miałam niedawno podejście

Do egzaminu z jazdy.

Teorię wcześniej już zdałam,

Chociaż nie zdawał go każdy.

 

Plac zaliczyłam bezbłędnie.

Jazdę miejską rozpoczęłam

Od „kołowania” po rondzie,

A potem w korku utknęłam.

 

Że byłam zdenerwowana,

To każdy szofer wyczuwa.

Na dodatek deszczyk padał

I szybę przednią „zapluwał”.

 

Pół godziny jazdy w stresie

I przy fatalnej pogodzie,

To dla młodego kierowcy

Nie są warunki na co dzień.

 

Była taka sytuacja:

Ruszam na światłach (zielonych),

Lecz zauważyłam fiata,

Jadącego z prawej strony.

 

On na czerwonym sygnale,

Wjechał na to skrzyżowanie

I groziło tym, że może

Najechać, gdy ruszę, na mnie.

 

Jak tylko zjechałam z ronda

Egzamin został przerwany,

A tym samym test praktyczny

Z jazdy po mieście – nie zdany!

 

A dlaczego ta decyzja?

Bo ja byłam… przestraszona!

Powinnam była pojechać,

A ja… stałam nieruchoma!

 

Przecież byłem „na pierwszeństwie”

Więc jechać dalej powinnam.

W razie kolizji za stłuczkę

To nie ja byłabym winna.

 

Chęć uniknięcia zderzenia

Nie jest żadnym argumentem.

Prawo pierwszeństwa dla wszystkich

Musi być jednako święte!

 

 

 

Stłuczka

Wracam z zakupów i patrzę:

Jakiś zły kierowca – szkodnik

Tak uderzył w moje auto,

Aż je przesunął na chodnik!

 

Uderzenie było mocne.

Chwileczkę stałem zdumiony.

Po chwili ujrzałem papier

Za wycieraczkę włożony.

 

Ucieszyłem się, że jednak

Są jeszcze ludzie porządni

I numery „blach” spisali,

Na jakich jeździ ten „szkodnik”.

 

Biorę go i myślę sobie:

„Mam na was namiary, dranie…”

A tam był zatknięty mandat…

Dla mnie za złe parkowanie.

 

Kocie wrzaski

Wczoraj było już dość późno,

Gdy wróciłem z delegacji.

Schowałem auto w garażu,

By odpalić bez sensacji.

 

Ostatnio miałem kłopoty,

Więc przykładam się usilnie,

By silnik zbytnio nie ostygł,

Gdyż poranki są już zimne.

 

Jak uruchomiłem auto

Przed rannym wyjazdem z domu,

Usłyszałem wrzask głośniejszy

Niż warkot  mego  motoru.

 

Dotąd mi się nie zdarzyło,

Żebym słyszał coś takiego.

Od razy to skojarzyłem,

Że zdarzyło się coś złego.

 

Od razu podniosłem maskę.

Zaskoczenie było spore,

Bo… odnalazł się nasz kotek,

Co zaginął  nam wieczorem.

Trzecia możliwość

Uważałem, że idąc na

Egzamin  praktyczny z jazdy

Mam tylko dwie możliwości.

I z tym zgodziłby się każdy.

 

Można go zdać, albo oblać.

Tertium non datur”[1] – to znamy.

A jednak Polak potrafi!

Trzecią możliwość też mamy!!!

 

Dziś się o tym przekonałem,

Że istnieje trzeci sposób,

Z którego jednak „korzysta”

Minimalna ilość osób.

 

To mi się właśnie zdarzyło:

Nawet nie wiem, jak się stało,

Że nie miałem dokumentu

Stwierdzającego… tożsamość!

 

Nie zostałem… dopuszczony.

Egzaminu nie zdawałem!

Stremowany i nerwowy

O dowodzie zapomniałem!!!

[1] „Tertium non datur” – łac; tłum.: „trzeciej możliwości brak”

Markowa

Dziś rzuciła mnie dziewczyna,

Z którą byłem cztery lata.

Planowaliśmy małżeństwo,

Aż tu nagle… pusta chata.

 

Dlaczego zmieniła zdanie?

Bo pilnie potrzebowałem

Kupić samochód, jednakże

Forsy za dużo nie  miałem.

 

Byłem zdecydowany na zakup

Używanego „malucha”,

Ale Ona nawet o tym

Nie chciała w ogóle słuchać.

 

Powiedziała, że jak kupię

Taki samochodzik pseudo,

To mnie zostawi od razu,

Bo znajomi śmiać się będą.

 

Oni wszyscy jeżdżą tylko

Drogimi terenówkami.

„Jak Cię widzą, tak Cię piszą” –

Więc będą mnie  mieli za nic!

 

Pożyczyłem trochę kasy

I kupiłem. To Fiat Punto.

Używany, lecz sportowy.

Ona orzekła: „Paskudztwo”!

 

Sądziłem, że dowcipkuje

I przekona się do niego.

Niestety nie żartowała.

Ma innego … niemieckiego.

Eskorta

Mój ojczulek jechał kiedyś

Autostradą do Krakowa.

Wzięli Go w podróż „na łebka”

Kumpel i Jego… bratowa.

 

Tato na tylnej kanapie

Przeglądał jakieś notatki

Auto prowadził  kolega –

Na „rajdowca” miał zadatki.

 

Spieszyli się, więc jechali

Bardzo szybko, ale jednak

Nie przekraczali limitu.

Co do tego byłam pewna.

 

Jechali tam Mercedesem –

Czterodrzwiowym GLC-tem.

Wyprzedzali co się dało:

Jakby lecieć „dżambo dżetem”!

 

Doścignęli też dwa „busy” –

Duże policyjne wozy

Jadące właśnie przed nimi;

Mały konwój się utworzył.

 

Jechali dość długo z tyłu,

Bo nie mogli ich wyprzedzać,

Gdyż przekroczyliby szybkość.

Lecz niecierpliwy kolega

Za nic miał ograniczenia.

Postanowił więc spróbować.

Udało się, lecz częściowo –

Za pierwszym musiał się schować.

 

Więc dalej jechał pomiędzy

Dwoma „busami” Policji.

Ojciec na tylnej kanapie

Nadal przeglądał zapiski.

 

Nagle odezwał się głośnik.

To ktoś z przeciwka jadący

Przez CB Radio meldował

W sposób złośliwy i kpiący :

 

„Patrzcie, ku**a, patrzcie, patrzcie”!

Policjanty – miot komuszy-

Znów ważniaka eskortujom,

A uon siedzi i się… puszy”!

Egzamin

Miałem termin egzaminu,

Więc jechałem na uczelnię.

W baku mało już paliwa,

Pomyślałem, że dopełnię.

 

Dotarłem na stację paliw.

Nie mogłem wlewu otworzyć,

Bo zameczek zamarznięty.

Trzeba go szybko odmrozić.

 

Łatwo mówić, kiedy mroźnie,

A nie miałem odmrażacza.

Ale przecież nie zamarzał

Także… płyn ze spryskiwacza.

 

Musiałem koniecznie pobrać

Kilka  kropli tego płynu,

Żeby tylko zmoczyć zamek

Do niezbędnego minimum.

 

Szukałem, no i znalazłem

W bagażniku samochodu.

Po co kiedyś ktoś go schował,

Naprawdę nie znam powodu.

 

Polałem tym płynem zamek.

Już po chwili wlew otwarłem.

Zatankowałem, ruszyłem,

Aż nagle cały zamarłem,

 

Bo wyprzedził mnie radiowóz.

Policjant macha lizakiem

Żebym zatrzymał się zaraz

Za „Zakaz Postoju” znakiem.

 

Zatrzymałem się posłusznie

Zdziwiony, że każą „dmuchać”,

Lecz na alkomacie – „zero”,

Czyżby chciał „władzę” oszukać?

 

Zdziwieni takim wynikiem

Wezwali drugi radiowóz.

Przyjechał po półgodzinie

Dmuchałem. „Zero” jest znowu.

 

Jestem już zdenerwowany,

Minął termin egzaminu.

Zapytałem o co chodzi,

Czemu  do mnie taki przymus.

 

Mówili, że ktoś dzwonił, że

Widział, jak piję na stacji

Przy ludziach, a że z ich strony

Nie było…. żadnej reakcji,

 

Więc zadzwonił na policję,

Żeby pijaka zatrzymać …

Nie mógł wiedzieć, że w mym aucie

Zamek korka  wlewu przymarzł.

 

A z kieliszka  to nikt nie pił,

Bo w nim był płyn zimowy.

Co prawda to był alkohol,

Tyle, że…. metylowy.

 

Wyjaśniłem policjantom,

Ten pechowy zbieg omyłek.

Przeprosili mnie za kłopot…

Na egzamin nie zdążyłem,

A szkoda, bo… się uczyłem!

 

Egzamin

Miałem termin egzaminu,

Więc jechałem na uczelnię.

W baku mało już paliwa,

Pomyślałem, że dopełnię.

 

Dotarłem na stację paliw.

Nie mogłem wlewu otworzyć,

Bo zameczek zamarznięty.

Trzeba go szybko odmrozić.

 

Łatwo mówić, kiedy mroźnie,

A nie miałem odmrażacza.

Ale przecież nie zamarzał

Także… płyn ze spryskiwacza.

 

Musiałem koniecznie pobrać

Kilka  kropli tego płynu,

Żeby tylko zmoczyć zamek

Do niezbędnego minimum.

 

Szukałem, no i znalazłem

W bagażniku samochodu.

Po co kiedyś ktoś go schował,

Naprawdę nie znam powodu.

 

Polałem tym płynem zamek.

Już po chwili wlew otwarłem.

Zatankowałem, ruszyłem,

Aż nagle cały zamarłem,

 

Bo wyprzedził mnie radiowóz.

Policjant macha lizakiem

Żebym zatrzymał się zaraz

Za „Zakaz Postoju” znakiem.

 

Zatrzymałem się posłusznie

Zdziwiony, że każą „dmuchać”,

Lecz na alkomacie – „zero”,

Czyżby chciał „władzę” oszukać?

 

Zdziwieni takim wynikiem

Wezwali drugi radiowóz.

Przyjechał po półgodzinie

Dmuchałem. „Zero” jest znowu.

 

Jestem już zdenerwowany,

Minął termin egzaminu.

Zapytałem o co chodzi,

Czemu  do mnie taki przymus.

 

Mówili, że ktoś dzwonił, że

Widział, jak piję na stacji

Przy ludziach, a że z ich strony

Nie było…. żadnej reakcji,

 

Więc zadzwonił na policję,

Żeby pijaka zatrzymać …

Nie mógł wiedzieć, że w mym aucie

Zamek korka  wlewu przymarzł.

 

A z kieliszka  to nikt nie pił,

Bo w nim był płyn zimowy.

Co prawda to był alkohol,

Tyle, że…. metylowy.

 

Wyjaśniłem policjantom,

Ten pechowy zbieg omyłek.

Przeprosili mnie za kłopot…

Na egzamin nie zdążyłem,

A szkoda, bo… się uczyłem!