Gołąbek nie-pokoju

Wezwano mnie pilnie do pracy

Chyba już o  piątej rano.

Byłem prawie półprzytomny;

Opętał mnie jakiś amok!

 

Próbowałem się rozbudzić.

Wypiłem dwie mocne kawy.

Wziąłem także zimny prysznic,

By senność szybko osłabić.

 

Nie zamknąłem okna w aucie,

Żeby powiew cucił głowę.

Nie pomagało to zbytnio,

Bo „fiacik” to nie Land Rover.

 

Nagle coś mnie rozbudziło.

Oprzytomniałem bezzwłocznie.

To… gołąbek mnie otrzeźwił,

Co wpadł przez okienko boczne!

 

Nie dość, że się przestraszyłem.

Prawie dostałem zawału,

To jeszcze mi… napaskudził

Dużą porcją swego… kału.

 

To było mocne przeżycie.

Nie wiem, jak ja to przeżyłem,

Bo szczęście miałem w nieszczęściu,

Że auta nie rozwaliłem!!!

 

 

 

 

Prze-sadził

Sąsiad nie mógł ścierpieć tego,

Że niektórzy ludzie często

Skracają swą drogę jazdy

Rozjeżdżając jego „księstwo”.

 

To sad pięknie utrzymany

Z jabłoniami i gruszami.

Drzewka nie są nazbyt duże,

Rosną też wzdłuż sadu granic.

 

Oczywiście jest możliwość

Jeździć po nim samochodem.

Teraz nawet on nie jeździ,

Bo drzewka są jeszcze… młode.

 

By dać nauczkę „piratom”,

Zakopał deskę z gwoździami.

Z drogi była niewidoczna.

„Potrzask”  był dobrze schowany

Prima…

Z kolegą z pracy dla draki

Z okazji „Prima Aprilis”

Zrobiliśmy „żart’  szefowi,

Byśmy dobrze się bawili.

 

„Zwinął” klucz od Jego  auta

I opuścił szybę boczną,

A ja pod próg nawrzucałem

Szkło potłuczone dość mocno.

 

Obserwowaliśmy szefa,

Jego reakcji ciekawi.

On, kiedy zobaczył „szkodę”,

Przekleństwo „cholera” zdławił

I wyładowywał swą złość

Krzycząc i tupiąc nogami!

W końcu zamaszyście kopnął

W coś, co stało tuż przed nami!

 

Dla mnie  sprawiał On wrażenie,

Że działa w jakimś amoku

I…  w końcu  zaatakował

Mój nowiuteńki samochód!

Rozstanie…

Byłem w związku cztery lata,

Ale właśnie się skończyło.

Rozstanie było burzliwe.

Przyznam, że miło nie było.

 

Ona wzięła prawie wszystko.

Ja, by zakończyć tę sprawę,

Zgadzałem się  dać jej co chce,

Nawet od żelazka… kabel!

 

Lecz stanowczo odmówiłem

Kiedy… auta zażądała.

Samochód to ja kupiłem,

Prawa do niego nie miała.

 

Ale skradła mi kluczyki

I … odjechać próbowała.

Nie znała mojego auta.

Daleko nie odjechała.

 

Spaliła sprzęgło. Następnie

Pomyliła biegi, wjechała

Tyłem na wielką latarnię,

Co za autem sobie stała!

 

Problem polegał na tym, że

Wskoczyła do niego raptem,

A w ogóle jeszcze nigdy

Nie kierowała tym autem!

 

Nie wiedziała wcale tego,

Że me autko to „staruszek”

Z manualną skrzynią biegów…

Znawcom tłumaczyć nie muszę,

 

Jakie szkody poczyniła!

Sprzęgło zostało spalone,

Biegi… zmylone, a auto…

Na latarni… podwieszone!!!

 

 

 

Na lawecie

Obok firmy, gdzie pracuję

Mieści się niewielki bank.

Przy nim miejsca postojowe

Na kilka niewielkich aut.

 

Parking jest własnością banku.

To prawdziwy „Złoty Graal”.

Wiem o tym od mojej Ciotki –

Ona wie, jak „robić szmal”.

 

Dogadała się z Prezesem,

Bym parkował  nieformalnie

Na ich miejscach postojowych.

„Na oko”… było legalnie.

 

Pewnego dnia, już po pracy,

Tak jak zwykle zamierzałem

Wrócić spokojnie do domu,

Lecz auta tam nie „zastałem”!

 

Dziwne. Przecież na parkingu

Zamykam auto dokładnie.

„Cóż się stało”? Pytam ciotkę,

Choć chciałbym bardziej dosadnie.

 

Ona odparła, że owszem,

Bo się właśnie dowiedziała,

Że parking został… sprzedany,

A nic o tym nie wiedziała.

 

Jakieś dwie godziny temu

Auto zabrała… laweta.

Muszę je teraz…wykupić…

Przecież to drobiazg, detal…

 

 

 

Zguba

Chyba trzy miesiące temu

Fiacika nam ukradziono.

Nie mamy odszkodowania,

Bo nasza Policja ponoć

Nie może zakończyć sprawy.

Chodzą, bez skutku szukają.

Ubezpieczyciel nie może

Skutecznie sprawą się zająć.

 

Dla nas każdy doba zwłoki

To utrudnienie, zawada.

Albo żona bierze urlop,

Lub… trzeba prosić sąsiada.

 

Ale już po dwóch tygodniach

Policja znalazła „zgubę”.

Stała na innej ulicy

Tuż… za postojem taksówek.

 

Nie było żadnej kradzieży.

Osiedle, gdzie my mieszkamy

Składa się z domów mieszkalnych

Podobnych, wręcz takich samych!

 

Żona parkując samochód

Miejsca nie zapamiętała,

No i zupełnie gdzie indziej

Swej „zguby” poszukiwała.

 

Markowa

Dziś rzuciła mnie dziewczyna,

Z którą byłem cztery lata.

Planowaliśmy małżeństwo,

Aż tu nagle… pusta chata.

 

Dlaczego zmieniła zdanie?

Bo pilnie potrzebowałem

Kupić samochód, jednakże

Forsy za dużo nie  miałem.

 

Byłem zdecydowany na zakup

Używanego „malucha”,

Ale Ona nawet o tym

Nie chciała w ogóle słuchać.

 

Powiedziała, że jak kupię

Taki samochodzik pseudo,

To mnie zostawi od razu,

Bo znajomi śmiać się będą.

 

Oni wszyscy jeżdżą tylko

Drogimi terenówkami.

„Jak Cię widzą, tak Cię piszą” –

Więc będą mnie  mieli za nic!

 

Pożyczyłem trochę kasy

I kupiłem. To Fiat Punto.

Używany, lecz sportowy.

Ona orzekła: „Paskudztwo”!

 

Sądziłem, że dowcipkuje

I przekona się do niego.

Niestety nie żartowała.

Ma innego … niemieckiego.

Jechał, jechał…

Pożyczyłem swemu bratu

Furgonetkę, żeby przewiózł

Jakieś meble, które kupił

Od jednego z mych kolegów.

 

On ma także swój samochód,

Ale nie mógł ich w nim zmieścić.

Przewiózł i oddał kluczyki,

Razem z kartką o tej treści:

 

Mam nadzieję, że w pikapie

Zawieszenia nie urwałem,

Bo auto głośno piszczało

I ledwo, ledwo jechałem.

Może meble nazbyt ciężkie

Nadmiernie go obciążały?

Oddam kasę, jeśli właśnie

Resory „pousiadały”

I trzeba będzie je zmienić.

Zapłacę rachunek cały.”

 

Zdziwiłem się, bo być może

Meble ciężkie, lecz resory

Zawsze sprawnie mi działały.

Tak to było do tej pory.

 

Nośność „furki” trzysta kilo.

Meble tyle nie ważyły.

Nie są przecież aż tak ciężkie,

By resory odkształciły.

 

Okazało się niebawem,

Że resory są bez wady,

Lecz za to hamulec ręczny

Całkowicie… do naprawy.

On przez dwieście kilometrów

“Piłował” moją “Oktawię”

Na… zaciągniętych hamulcach!

Co jest niemożliwe… prawie.

Pomimo wszystko On dalej,

Jechał, jechał, jechał, jechał…

Hamulce się… popaliły,

Lcz On… “bezpiecznie dojechał”!

 

Święte prawo

Miałam niedawno podejście

Do egzaminu z jazdy.

Teorię wcześniej już zdałam,

Chociaż nie zdawał go każdy.

 

Plac zaliczyłam bezbłędnie.

Jazdę miejską rozpoczęłam

Od „kołowania” po rondzie,

A potem w korku utknęłam.

 

Że byłam zdenerwowana,

To każdy szofer wyczuwa.

Na dodatek deszczyk padał

I szybę przednią „zapluwał”.

 

Pół godziny jazdy w stresie

I przy fatalnej pogodzie,

To dla młodego kierowcy

Nie są warunki na co dzień.

 

Była taka sytuacja:

Ruszam na światłach (zielonych),

Lecz zauważyłam fiata,

Jadącego z prawej strony.

 

On na czerwonym sygnale,

Wjechał na to skrzyżowanie

I groziło tym, że może

Najechać, gdy ruszę, na mnie.

 

Jak tylko zjechałam z ronda

Egzamin został przerwany,

A tym samym test praktyczny

Z jazdy po mieście – nie zdany!

 

A dlaczego ta decyzja?

Bo ja byłam… przestraszona!

Powinnam była pojechać,

A ja… stałam nieruchoma!

 

Przecież byłem „na pierwszeństwie”

Więc jechać dalej powinnam.

W razie kolizji za stłuczkę

To nie ja byłabym winna.

 

Chęć uniknięcia zderzenia

Nie jest żadnym argumentem.

Prawo pierwszeństwa dla wszystkich

Musi być jednako święte!

 

 

 

Stłuczka

Wracam z zakupów i patrzę:

Jakiś zły kierowca – szkodnik

Tak uderzył w moje auto,

Aż je przesunął na chodnik!

 

Uderzenie było mocne.

Chwileczkę stałem zdumiony.

Po chwili ujrzałem papier

Za wycieraczkę włożony.

 

Ucieszyłem się, że jednak

Są jeszcze ludzie porządni

I numery „blach” spisali,

Na jakich jeździ ten „szkodnik”.

 

Biorę go i myślę sobie:

„Mam na was namiary, dranie…”

A tam był zatknięty mandat…

Dla mnie za złe parkowanie.