Jak Kuba…

Tydzień po tym jak kupiłem

Swoje pierwsze „kółka cztery”,

Był początkiem niespodzianej

Dla mnie rodzinnej afery.

 

Moi rodzice sprzedali

Rodzinne auto dość stare

Informując, że na moje

Zaraz nakładają areszt.

Oświadczyli mi ponadto,

Że mój samochód od teraz

Będą, tak jak ja im wciąż kiedyś,

Bez uzgodnienia zabierać.

Będzie autem familijnym.

A że jestem właścicielem,

To normalnie, że im starym

Bezpłatnie auta udzielę.

Są przekonani, że teraz

Na pewno się nie wywinę

Od płacenia za naprawy,

Ubezpieczenie, benzynę…

 

Przetrawiłem sytuację,

A pomógł mi w tym znany dwuwiersz,

Który tu się właśnie sprawdza:

„Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie”.

Auto z alufelgami

Mieszkam w podwarszawskiej gminie.

Adres nie ma nic do rzeczy.

Kiedyś była tutaj wioska.

Obecnie nie ma tu kmieci.

 

Dziś z przerażeniem odkryłam,

Że ktoś skradł z mojego auta

Komplet kół z alufelgami

O oryginalnych kształtach .

 

Auto stało na podjeździe.

Bramę sama zamykałam.

Wszystko stało się po cichu.

Nawet alarm nie zadziałał.

 

Na Policję fakt zgłosiłam,

Przyjechali, popatrzyli.

Kół już nie było, więc żadnych

Fotografii nie zrobili.

 

Miałam dzisiaj uczestniczyć

W bardzo ważnej konferencji,

Na którą nie dojechałam

Z winy taksówkarza – zdziercy.

 

Do pracy mam kawał drogi,

Bo ponad godzinę jazdy.

Żaden taksiarz nie przyjechał.

Ponad trzy stówy chciał każdy.

 

Autobusu też nie było.

Następny za dwie godziny.

U sąsiadów także pusto.

Nie wiedziałam, co mam czynić.

 

Zadzwoniłam do małżonka.

Zdziwił się, że koła skradli.

On tego nie zauważył.

Zdenerwował się jak diabli.

 

Przyjechał, jak mógł najszybciej.

Pojechaliśmy na giełdę.

By kupić prowizoryczne,

Nim swoje wreszcie zdobędę.

 

Znalazłam tam identyczne

Cztery piękne alu – koła.

To bez żadnej wątpliwości

Moje! – zaraz  męża wołam.

 

Powiadomiłam Policję.

Szybko do nas przyjechali

Ci sami funkcjonariusze,

Którzy z rana sprawę znali.

 

Jak się sprawa zakończyła?

Policjanci uznali, że

Nie ma dowodów na kradzież

I sprawie przyjrzą się bliżej.

Ale tych kół nie zabrali,

Bo nie posiadam dowodu,

Że te koła rzeczywiście

Są z mojego samochodu.

Od złodziei nie żądali

Faktury lub paragonu,

Że te koła gdzieś kupili,

Chociażby w składnicy złomu.

Odetkać rurę

Auto nie chciało zapalić.

Musiałem wezwać fachowca.

Okazało się, że kawał

Zrobiła ręka nieobca.

 

Mój samochód stał w garażu,

A został zapchany  wydech.

To, co było tam wetknięte,

Panie nazywają… dildem!

 

Mieszkam z trzema kobietami:

Z żoną i dwiema córkami.

Jedna z nich tego używa,

Tylko nie wiem jeszcze która.

Moja żona? Nie. W to wątpię.

Niewątpliwie któraś córa!

Niepohamowanie

Ma dziewczyna dziś wieczorem

Zupełnie niespodziewanie

Wpadła do mnie na siłownię

Nagle, znienacka, bez manier!

 

Nie myślcie, że  jest gwałtowna.

To bardzo „spoko” dziewczyna.

Nigdy w życiu z „gwałtownicą”

Bym tygodnia nie wytrzymał.

 

Ona tam dosłownie wpadła:

Podjeżdżając pod siłownię,

Nie hamując „dała gazu”

Niszcząc ścianę dość porządnie.

Wjechała na salę ćwiczeń

W momencie, gdy była pusta.

Ją ochroniła poduszka,

A na złom trafił jej „mustang”.

 

Teraz ja nie mam gdzie ćwiczyć,

Ale ona nie dba o to.

Ją boli tylko, że w szpilkach

Musi „drałować” piechotą!

Blondi

Dziś pierwszy raz byłem w pracy

Po operacji kolana.

Mam jeszcze problem z chodzeniem.

Ciągnę nogą jak w kajdanach.

 

Nie mogę prowadzić auta.

Rano jechałem taksówką.

Po pracy ma mnie odebrać

Starsza siostra. Mam jej słówko.

 

Dużo taniej to wyniesie

Niż korzystanie z taksówki.

Mieszkam daleko, więc taxi

Kosztuje pół mojej dniówki!

 

Zostawiłem jej kluczyki,

Dokument, ubezpieczenie.

Po południu zadzwoniła

Zdenerwowana szalenie,

Że samochód jest zepsuty

I po mnie dziś nie przyjedzie.

Znowu taksówką się „tłukłem”,

Taksiarz znów  pół dniówki bierze!

 

Okazało się, że siostra

To typowa pani „blondi”.

Jak nie wrzuciła „jedynki”,

To nie mogła ruszyć „Hondy”!

 

No cóż. Myślałem, że jeśli

Ktoś zdawał na prawo jazdy

Tyle razy co siostra, to

Umie ruszyć autkiem. Każdym!

Na parkingu

Wieczorem siedziałem w aucie

Na prawie pustym parkingu.

Czekałem na kumpla, który

Był tuż obok na treningu.

On trenuje koszykówkę.

Dzisiaj nie miał samochodu,

Miałem go odwieźć do domu.

To mej obecności powód.

 

W pewnej chwili w wielkim pędzie

Nadjechała starsza pani.

Zaparkowała tuż obok,

Równiutko z moimi drzwiami.

Jednak kiedy wysiadała,

Drzwi szeroko otworzyła

Tak, że uderzyła w moje

I zagniecenie zrobiła.

 

Olałem to, bowiem jeżdżę

Starym steranym gruchotem.

Nie przejmuję się rysami,

Bo czas mu już iść pod młotek.

 

O dziwo, brak mej reakcji

Starszą panią zirytował.

Wezwała ochroniarza, by

W jej sprawie interweniował.

Domagała się ode mnie

Dużego odszkodowania

Za wgniecenie drzwi jej auta

I liczne porysowania.

 

Dobrze, że na parkingu był

Przemysłowy monitoring,

A cały plac postojowy

Należycie oświetlony.

Można dokładnie obejrzeć

Przebieg całego zdarzenia

I ustalić, kto jest sprawcą

Fatalnego uderzenia.

 

Wątpię w to, czy bez nagrania

Ktoś uwierzyłby mym słowom.

Na bank byłbym obwiniony

I wyszłoby bardzo drogo…

Na dachu

Mam nareszcie własne auto.

Jest używane, na chodzie.

Sama je sobie kupiłam.

Czerwony kolor jest w modzie!

 

Nie tylko mnie się podobał.

Mam braciszka; kawał diabła.

On także był zachwycony.

Wczoraj mi kluczyki zabrał.

 

Chciał pojeździć bez mej wiedzy,

A on nawet prawka nie ma.

Gdy brak kluczyków stwierdziłam,

Nie mogłam pozostać bierna.

 

Dzwoniłam do niego, lecz on

Nie miał z sobą telefonu.

Był poza wszelką kontrolą

Samochodowy  samouk.

 

Wrócił parę godzin później.

Miał wytrącone przedramię,

Gdyż swą kowbojską wyprawę

Skończył w rowie… dachowaniem.

Tatuś…

Małżonek mej koleżanki

Jest kierowcą zawodowym,

Dosadnie przez nią nazwanym

„Tułaczem samochodowym”.

Kursuje po Europie

Wielkim tirem z ładunkami.

Tylko raz na miesiąc wraca

Do swej rodzinnej przystani.

 

W domu na niego czekają

Żona i synek stęsknieni.

Bardzo im zależy na tym,

Żeby ten układ odmienić,

Bo synek, już czterolatek,

Bardzo tęskni do tatusia.

Zawsze, kiedy widzi tira,

Rozpogadza mu się buzia

I przepełniony  radością

Krzycząc anonsuje światu:

„Tatuś jedzie, tatuś jedzie!

Tatuś, tatuś , tatuś, tatuś”…

Upust

Kupiłem dość tanio auto.

Sprzedał mi je mój znajomy.

Sam zacząłem czyścić wnętrze,

Bym nie musiał prosić żony.

To dla niej ta niespodzianka

Z okazji ósmej rocznicy.

Gdyby więc się dowiedziała,

Musiałbym obyć się niczym.

 

Gdy wyjąłem dywaniki,

Coś błysnęło w gęstej trawie.

Wydłubałem to z gęstwiny

I oglądnąłem ciekawie.

 

To kolczyki mojej żony.

Dałem jej trzy lata temu.

Na piątą rocznicę ślubu –

Nasz Drewniany Jubileusz.

 

Teraz  wiem, jaki jest powód

Bonifikaty tak dużej,

Bo równowartość upustu

Odebrał wcześniej w naturze…

Egzaminator

Miałem przedwczoraj praktyczny

Egzamin na prawo jazdy.

Niestety, jednak nie zdałem.

Oblałby go chyba każdy!

 

Pewno chcesz wiedzieć, dlaczego

Tak wielkie niepowodzenie?

Opowiem Ci sytuację.

Może Ty zrozumiesz. Ja nie!

 

Egzaminator:

– Jak kursant sprawdziłby stan

Płynu do spryskiwaczy?

Ja:

– Podniósłbym maskę silnika

I zbiornik z płynem zobaczył.

 

Egzaminator:

– Nie, kursancie. Trzeba włączyć

Spryskiwacz z miejsca kierowcy.

Kiedy płyn będzie w zbiorniku,

To przednią szybę pomoczy.

 

Powiedziałem to koledze,

Który też jest instruktorem.

Według niego ten scenariusz

Jest moim głupim wytworem!

-Ten, kto jest samochodziarzem,

Wie, że pompka spryskiwacza

Podaje płyn tylko wtedy,

Gdy ma prąd od zasilacza.

Trzeba więc włączyć stacyjkę,

By spryskiwacz miał napięcie.

Bez tego pełen zbiorniczek

Dla kierowcy pusty będzie.

Jeśli więc mówiłeś prawdę,

To powinieneś się zgłosić

Do kierownika szkolenia,

O zmianę wyniku prosić!

 

Tak zrobiłem jak poradził

Kumpel. I to w samą porę!

Jutro będzie drugi etap

Z innym egzaminatorem!