Szanse

Ojciec zwykł mawiać znajomym,

Że prawda o mnie jest taka:

„Prędzej Rosja Mistrzem Świata,

Niźli ja znajdę chłopaka”.

 

Rzecz jasna chodzi o futbol,

Bo ojciec to wierny kibic

Lewandowskiego i Polski,

No i „Kolejorza” z  Gliwic.

 

Matka zdziwiona spytała,

Czy Ruscy już nie zostali

Wykluczeni z tych rozgrywek,

Gdy na Kijów najechali?

 

Ojciec potwierdził, lecz uznał,

Że szansa jest mimo wszystko …

Mama przyznała Mu rację…

Widocznie jest  pesymistką.

 

Przejażdżka

Regularnie jeżdżę z żoną

Na wycieczki rowerowe.

To dla nas prawdziwa frajda,

A ponadto „samo zdrowie”.

 

Kiedyś Teściowa półżartem

Zapytała nas, czy może

Wybrać się na rower z nami,

Bo czuje, się nie najgorzej.

 

Byłem sceptyczny, czy Ona

Da radę, no bo przeważnie

Przejeżdżamy odległości

Naprawdę dosyć poważne.

 

Zwykle jeździmy trzydzieści

Kilometrów, czasem więcej.

Takie odległości dla Niej

Nie są najodpowiedniejsze.

 

Co prawda, kiedyś, w młodości

Dość znaną sportsmenką była

Lecz przecież siedemdziesiątka

Na pewno swoje zrobiła.

 

I… wreszcie pojechaliśmy.

Po pierwszej godzinie jazdy,

A potem dwa razy znowu,

Były przystanki… prawdy.

 

Musieliśmy  robić postój…

Dla nas, no bo narzucała

Tak dużą prędkość przejażdżki,

Że Młódka nie nadążała!

 

…bez niczego!

Ojciec wyjechał na kontrakt

Zagraniczny miesiąc temu.

Matula postanowiła,

Że wreszcie musi się przemóc

I zrobić Mu… niespodziankę:

Odchudzi się, i to bardzo.

Będzie dla ojca, gdy wróci,

Jak seks-gwiazda Brigitte Bardot!

 

Jest na diecie, spaceruje.

Mówi, że jest jedną z… wegan!

Po miesiącu są efekty,

No bo nawet truchtem biega.

 

Jeszcze do tego wszystkiego

Raz w tygodniu prosi, żebym

Zrobiła Jej zdjęcia, by Ona

Swe postępy mogła śledzić.

 

Nie miałabym z tym problemu,

Nawet naj, naj, najmniejszego,

Ale Ona się upiera,

By pozować… bez niczego!

FIFA

Jestem byłym już wojskowym.

Lubię mundur, warty, straże.

Teraz na wojskowej rencie

Jestem zwykłym ochroniarzem.

 

Ochraniam mienie i ludzi

W luksusowym ponoć bloku.

Praca spoko. Tu spotykam

Wiele bardzo znanych osób.

 

Do tego niezły zarobek,

Dość wysoki w naszej branży.

Pracuję prawie dwa lata.

Nie było tu żadnej grandy.

 

Pracodawcą jest szefowa.

Dba o prestiż i opinię.

Wyrzuca z pracy, jak tylko

Stwierdzi najmniejszą przewinę.

 

Nawet zupełnie niedawno

Wyleciałbym z tej roboty

Za narkotyki, bo kiedyś

Ktoś Jej doniósł na mnie ploty,

Że jaram z mymi kumplami,

I to zazwyczaj w… soboty!

 

Widuję się z Nimi dość często.

Wtedy też się spotkaliśmy

I przed rozstaniem „na fifkę”

Sobotnią się zmówiliśmy.

 

Szefowa donos dostała.

Myśląc, że fifka to „lufka”,

A że przez lufkę się „jara”,

Uznała mnie więc za dupka,

Który pali jakieś „zioło”

I gada o tym wokoło.

Więc nie może chronić ludzi.

Narkotyk gorszy od wódzi!

 

Ustalałem z przyjacielem,

Że w „FIFA” razem zagramy –

Grę piłkarską na wideo.

Na zwycięstwo szansę mamy!

 

Tak tłumaczyłem szefowej,

Jak mnie wezwała „na dywan”.

Przyjęła me wyjaśnienie.

Nadal z kumplem w „FIFA” grywam.

 

Fan

Wracałem piechotą z impry.

Świętowaliśmy zwycięstwo

Naszej drużyny piłkarskiej.

Polewano ciut za często.

 

Było mi bardzo wesoło,

Że nawet podśpiewywałem.

Nie mam zbyt dobrego słuchu,

Więc troszeczkę  fałszowałem.

 

Na te śpiewy kilku dresów

Zaczepiło mnie, gdyż moje

Fałszowanie im przeszkadza,

A szczególnie mój humorek!

 

Za to mam zapłacić mandat

I „mogie se podśpewywać”.

Spytałem jeszcze: „czy muszę

Dokumenty pokazywać”?

 

Zgodzili się , bo no-problem.

Ale kiedy mi wypadła

Z portfela  „Karta Kibica”,

To skoczyli mi do… gardła!

 

Nie powinienem pokazać

Im żadnego dokumentu.

Nie zdołałem się obronić.

Rękę do dziś mam zwichniętą…

Bez poślizgu

Mam dwudziestkę, ale jeszcze

Nigdy nie „byłem na łyżwach”.

O tym „kulawy pies nie wie”,

Lecz teraz mogę się przyznać.

 

Bo dziś po raz pierwszy raz w życiu

Wraz z kilkoma znajomymi

Poszedłem na lodowisko

Żeby pojeździć wraz z nimi.

 

Byłem pewny, że dorosłość

Pozwoli mi, żebym zaraz

Opanował trudną sztukę.

Lecz choć chciałem się postarać

To nie mogłem w żaden sposób

Utrzymywać równowagi

I raz po raz lądowałem

Boleśnie na lodu gładzi.

 

Byłem obiektem dla żartów

I uciechy wszystkich wokół.

Po prostu nie mogłem zrobić

Chociażby jednego kroku.

 

Po jakichś kilku minutach

Mojej „zabawy” z łyżwami

Jeden z gapiów mi krzyknął:

„Zobacz co masz pod butami”!

 

Zauważyłem na płozach

Dwie nakładki plastikowe.

Nie usunąłem ich  wcześniej

I… zapłaciłem frycowe!

Ferie zimowe

Mamy poza miastem górkę.

Zimą jest tam  fajnie, kiedy

Szusujemy w dół na nartach

Daleko od ludzkich siedzib.

 

Nikomu nie przeszkadzamy.

Tylko narty i saneczki.

Szusują w dół sami chłopcy.

Sanną cieszą się dzieweczki.

 

Właśnie świeży śnieżek opadł.

Są warunki do zjeżdżania.

Na stok młodzież się wybrała.

Dużo nas tam. Cała armia!

 

Użyliśmy sobie zimy.

Bez kontuzji się obyło.

Wracaliśmy dużą grupą.

Nagle komuś tak odbiło,

Że wezwał innych, aby mnie

Wrzucić do przydrożnej… zaspy.

 

Okazało się… nie zaspa,

Tylko… bryła ogromniasta,

Ale przyprószona śniegiem.

Co dalej, tego już nie wiem.

 

Obudziłem się w szpitalu

W wielkim „kapturze” na głowie.

Głupotę własnych kolegów

Przypłaciłem własnym zdrowiem.

 

 

Zamierzenia

Mieszkam z żoną oraz dziećmi

W fajnej, niewielkiej dzielnicy.

Mamy przyjaznych sąsiadów,

A to wysoce się liczy.

 

Sąsiad na początku roku

Siłownię sobie urządził.

Zaprosił mnie, bym obejrzał

I jego „dziecko” osądził.

 

Byłem po prostu w szoku,

Siłownia – prawie profeska!

Gdybym nie miał swego domu,

To chętnie bym w niej zamieszkał!

 

On zaraził mnie swą pasją

Do aktywności sportowej.

Staram się jak tylko mogę.

Niedługo będę jak Owens[1]!

 

Już po miesięcznym wysiłku

Czuję się świetnie jak nigdy.

Wyglądam też znacznie lepiej:

Brzuch pozbawił się krzywizny!

 

Dzieciakom się spodobało

I też tam chciałby chodzić.

Zapytałem przy okazji,

A sąsiad się na to zgodził.

 

Nie tylko dźwigamy, lecz także

Wokół osiedla biegamy.

Ze mną ćwiczą moje dzieci,

Ale… brakuje Ich Mamy!

 

Sąsiad nawet trochę wcześniej

Proponował, żeby żona

Także z tego skorzystała.

Powtórzyłem Jej, lecz Ona

Ma coraz  większego focha,

No bo ja wyglądam młodziej,

A Ona w zestawieniu ze mną

Wygląda coraz to gorzej.

 

Jednak wcale nie zamierza

W wieku „zaraz po czterdziestce”

Pocić się tylko dlatego,

Żeby dorównać… „dwudziestce”!

[1] Jesse Owens – wybitny lekkoatleta I poł. XX w.

Wołowina

Kumpela mnie wyciągnęła

Na amatorskie zawody,

Które rozgrywano w „pinglu”,

Czyli w tenisie stołowym.

 

Na tym turnieju startował

Jej świeżo poznany chłopak

I to jemu zależało,

By dopingiem ktoś go poparł.

 

Sama nie chciała się… nudzić,

Więc wyciągnęła mnie z chaty.

Spóźniłyśmy się, on zdążył

Wpaść w poważne tarapaty.

 

Po prostu odpadł z turnieju

Już wcześniej, nim my przyszłyśmy.

Przegrał po zaciętym meczu,

Którego nie widziałyśmy.

 

Był przybity tą przegraną.

Kumpela go pocieszała.

Ja patrzyłam na rozgrywkę,

Która obok właśnie trwała.

 

Chcąc pocieszyć przegranego

Powiedziałam: „ Miałbyś awans,

Gdybyś zagrywał z tym „kolem”,

No bo gra jak jakaś baba!

Nawet ja bym z nim wygrała.

Nie musiałabym się starać”!

 

No i wielkie zaskoczenie!

Przebrała się żalu miara.

Uciekł od nas. Nie wiem nawet,

Gdzie nasz „bohater” się schował.

 

On przegrał z nim w pierwszym meczu

Jak zwykła „dupa wołowa”!

 

Return

Mój ojczulek kocha tenis.

Jest jego gorącym fanem.

Ta namiętność w Nim na pewno

Do końca życia zostanie.

 

Kilka lat temu byliśmy

U Taty na urodzinach.

Akurat grała Radwańska.

On, choć już zaczynał kimać

Uparł się, że telewizor

Ma być włączony na „głośno”.

Bo jak Polka gra w tenisa,

To Jemu „ma być radosno”!

 

Aga grała mecz o wszystko

Z zawodniczką  leworęczną,

Która odbijała piłke

Bardzo przy tym głośno… jęcząc.

 

Mały Kubuś, czterolatek,

Klockami obok się bawił.

Wydawało się, że na nic

Więcej nie zwraca uwagi.

 

Tak było, póki nie rzucił:

„Mama i tata tes długo

Jak ciemno grają w tenisa

I… jęki mamy mnie budzą”.