Amatorszczyzna

Ja oraz mój narzeczony

Lubimy sporty zimowe.

Narty to dla nas „number one”,

W szczególności te… zjazdowe.

 

Jesteśmy samoukami.

Jeździmy dla przyjemności.

Wiemy, że nam daleko do

Technicznej doskonałości.

 

W tym roku tak się zdarzyło

Przez „covidowe” problemy,

Że wszystkie stoki zamknięte

I niestety nie zjedziemy!

 

Wspomniałem o tym celowo,

By przypomnieć, jak rok temu

O tej porze ze Szrenicy

Zjeżdżaliśmy bez problemów.

 

Podjechał tam do nas ojciec

Z córką kilkuletnią chyba

I zapytał, czy dziewczynce

Kurs narciarski by się przydał.

 

Powiedziałem że oboje

Jesteśmy samoukami

I uważam, że dość dobrze

Radzimy sobie z nartami.

 

Zaraz po tym wyjaśnieniu

Spojrzał na córkę znacząco,

A ona zaczęła… płakać

I rzekła przepraszająco:

 

„No dobrze tato, już pójdę

Na te przeokropne lekcje.

Jeździć pokracznie jak oni,

To ja od dzisiaj już nie chcę.

 

 

Cios

Ćwiczę różne sztuki walki

Tak dla siebie, z amatorska.

Wie o tym cała rodzina.

Mam ten nawyk jeszcze z wojska.

 

Synek mojej siostry Anki

Bez przerwy oglądał bajki

Z kung-fu i jakąś tam pandą.

Było to całkiem niedawno.

 

Kiedyś byłem u Nich „w gościach”.

Bajka „szła” z magnetowidu.

Malec pilnie ją oglądał

Pokrzykując: „kopnij, przyduś…”!

 

Kiedy wreszcie się skończyła,

Zapytał mnie, czy ja umiem

Jak na filmie napiąć „brzuszek”,

Że nic ciosu nie poczuję,

Kiedy mnie uderzy w niego

Z całej siły, jak obuchem!

 

Napiąłem brzuch i kazałem

Walić w niego z całej siły.

Uderzył. Nagle boleści

Całe ciało me przeszyły.

 

Chłopiec nie jest zbyt wysoki.

Nie związany bon-tonem

Uderzył mnie niżej niż w brzuch

I… trafił w moje „cohones”

[1]!

 

 

[1]  Czyt. „kojones” – z hiszp. .wulgaryzm – jaja, chuj, jądra…

Starość to…

Sąsiadka mnie namawiała

Na wspólne bieganie ze mną,

Lecz zbywałam ją wymówka,

Bowiem wolałam się zdrzemnąć.

 

Gdy już zbrakło argumentów,

Pobiegłyśmy na przebieżkę.

Po kwadransie poprosiłam,

Byśmy… zwolniły troszczkę.

A po następnych minutkach

Na tyle straciłam werwę,

Że ją niestety musiałam

Poprosić o dłuższą przerwę.

 

Nie byłby to aż tak wielki

Powód do wstydu pod słońcem

Gdyby nie to, że sąsiadka

Jest już po siedemdziesiątce.

 

A ja, co całkiem przegrałam

Dzisiaj ten biegowy teścik,

Za niecały miesiąc skończę

Z wielką pompą lat… trzydzieści!

 

Przerwa

Mamy w pracy przerwę na lunch.

Zawsze jeden z mych kolegów

Zamiast zamówić coś w barku,

Całą przerwę spędza w… biegu.

 

Po prostu biega „dla zdrowia”.

Bo ruch dobrze jemu służy.

Dzisiaj również poszedł ganiać,

Chociaż od rana się chmurzy.

 

Po powrocie mnie zapytał,

Czy nie mam dezodorantu,

Albo może przypadkowo

Tubki antyperspirantu.

 

Gdy podałem mu to drugie,

On patrząc na mnie poprosił,

Żebym ja z niego skorzystał,

Gdyż to nie on z nas się spocił.

Pomocny?

Byłem kiedyś na lotnisku.

Wylatywałem służbowo.

Nagle zobaczyłem laskę

Śliczną, piękną, zjawiskową!

 

Taszczyła wielką walizę

W stronę schodów w wielkim trudzie.

Ja miałem bagaż podręczny

Byłem swobodny, na luzie.

 

Zaoferowałem pomoc.

Spojrzała jak na szaleńca,

Kretyna lub imbecyla,

Który nie wie w co się wkręca.

 

Powiedziała: „Spoko, chłopie.

Zdrowia twojego mi szkoda…”

I walizę bez pomocy

Wniosła na piętro po schodach.

 

Starość to…

Sąsiadka mnie namawiała

Na wspólne bieganie ze mną,

Lecz zbywałam ją wymówka,

Bowiem wolałam się zdrzemnąć.

 

Gdy już zbrakło argumentów,

Pobiegłyśmy na przebieżkę.

Po kwadransie poprosiłam,

Byśmy… zwolniły troszczkę.

A po następnych minutkach

Na tyle straciłam werwę,

Że ją niestety musiałam

Poprosić o dłuższą przerwę.

 

Nie byłby to aż tak wielki

Powód do wstydu pod słońcem

Gdyby nie to, że sąsiadka

Jest już po siedemdziesiątce.

 

A ja, co całkiem przegrałam

Dzisiaj ten biegowy teścik,

Za niecały miesiąc skończę

Z wielką pompą lat… trzydzieści!

Przerwa

Mamy w pracy przerwę na lunch.

Zawsze jeden z mych kolegów

Zamiast zamówić coś w barku,

Całą przerwę spędza w… biegu.

 

Po prostu biega „dla zdrowia”.

Bo ruch dobrze jemu służy.

Dzisiaj również poszedł ganiać,

Chociaż od rana się chmurzy.

 

Po powrocie mnie zapytał,

Czy nie mam dezodorantu,

Albo może przypadkowo

Tubki antyperspirantu.

 

Gdy podałem mu to drugie,

On patrząc na mnie poprosił,

Żebym ja z niego skorzystał,

Gdyż to nie on z nas się spocił.

Znajda

Mieszkam na małym osiedlu.

Nie muszę chodzić na „siłkę”,

Bo zawsze, kiedy mam wolne,

Tutaj biegam choćby chwilkę.

 

Gdy dziś wczesnym popołudniem

Biegłem swobodnie po drodze,

Jakiś piesek się przyplątał

I biegł tuż przy mojej nodze.

 

Merdał przymilnie ogonem

I zerkał na mnie co chwilę.

W biegu to nie przeszkadzało,

A nawet było mi miłe.

 

Jednocześnie jakaś babka

Zaczęła wołać „Cezara”.

Odkrzyknąłem, że jest ze mną

I  przyprowadzę go zaraz.

 

Nie czekała nim ja dotrę.

Nie minęła nawet chwila,

Gdy sama do mnie podbiegła.

Spojrzała jak na debila

I spoglądając na psiaka

W czoło znacząco się puka

I mówi zdenerwowana:

„Ja swojego synka szukam”!

Gogle

Pracuję w sklepie sportowym.

Chyba tuż po Nowym Roku

Przyszedł do nas wściekły facet

Klątwy rzucając naokół.

 

Zarzucił nam nieuczciwość,

Bo jego żona na nartach

Miała kolizję na stoku,

Gdyż wpadła… prosto pod ratrak.

 

Wymachiwał mi przed nosem

Goglami tu kupionymi.

Nawet paragon miał z sobą.

Krzyczał, że aż się… poślinił.

 

Faktycznie, to był nasz produkt.

Lecz jeden był fakt bezsporny:

Z gogli dotąd nie zerwano

Matowej  folii ochronnej!

 

Siła grzeczności

Mój sąsiad to maniak siły.

Ciągle chodzi na siłownię.

Widać po nim, że wciąż ćwiczy

Jednak trochę nierozsądnie.

 

Zbyt szybko nabiera masy.

Może nawet się wspomaga.

Żeby sobie nie zaszkodzić,

Potrzebna jest równowaga.

 

Aby jeszcze więcej ćwiczyć,

Postanowił zamontować

Jakiś drążek na wspornikach

I w domu na nim trenować.

Musiał to zrobić solidnie,

Więc zakupił mega kotwy

Oraz odpowiednie wiertło,

Bo rozmiar przecież istotny.

 

Stałem sobie pod prysznicem

Myjąc swoje ciałko wątłe,

Gdy nagle huk mnie przeraził.

Myślałem, że szybę zgniotłem.

To odpadła pierwsza płytka.

Dalej też nie było lekko.

Obok namydlonej głowy

Pojawiło się „wiertełko”!

 

Wyskoczyłem na korytarz

Mokry i mocno wnerwiony.

Chciałem na łeb winowajcy

Spuścić pioruny i gromy!

 

Ale gdy go zobaczyłem,

To ochłonąłem niezwłocznie.

Wyjąkałem zadyszany:

„Proszę, może pan odpocznie”?