Nie wiadomo jak…

Na starość u mojej Babci

Pojawiły się problemy

Nie fizyczne, ale z głową,

A pomóc Jej nie umiemy.

Trzeba było Ją otoczyć

Całodobową opieką,

A żaden członek rodziny

Nie nadawał się do tego.

Nikt się nie chciał Babci pozbyć,

Lecz także nikt z familii naszej

Opieki nie mógł zapewnić,

Bo to zadanie niebłahe.

Byliśmy zmuszeni, żeby

Oddać Ją do specjalnego

Prywatnego, fachowego

Ośrodka opiekuńczego.

 

Wróciłam w zeszłym tygodniu

Po pracy późnym wieczorem,

A w moim domu Babunia!

Zaskoczenie dla mnie spore!

Ona stała na… drabinie

I …malowała mój pokój!

Patrzyłam nie wierząc oczom.

Czy mam zaburzenia wzroku?

 

Nikt, z wyjątkiem mych rodziców,

Nie miał kluczy do mieszkania,

Nikt nie przyznał się, że wcześniej

Poznał ten babciny zamiar.

Nie miałam zapasu farby,

Ni pędzla, ani drabiny.

Nie wiadomo kto i kiedy

Sklecił ten wybryk babciny.

 

Babcia jedynie stwierdziła,

Że mój brat pomógł Jej chwacko.

Dla mnie to nowa zagadka.

Przecież jestem jedynaczką!

 

Gratisy

Oboje babcia i  dziadek

Są dosyć poważnie chorzy.

Spokojnie znoszą swą starość,

Lecz leczą się, by jeszcze pożyć.

 

Jestem świeżym maturzystą.

Jadę na dłuższe wakacje.

Właśnie kupiłem Im leki

Na dwumiesięczną kurację.

 

Rachunek był dosyć duży,

Mimo że dla plus – seniorów.

To podstawowe Ich leki.

Nie kupowałem kawioru!

 

Aptekarz w tej sytuacji

Trzy gratisy mi dorzucił.

Nie miał chyba złych zamiarów,

By w ten sposób mi dokuczyć.

 

Bo z zestawu upominków

Zdecydowanie wynika,

Że wszystkie są powiązane

Z pokonywaniem… trądzika.

 

Ja wiem, że przez liczne pryszcze

Nie wyglądam tak jak amant.

Podziękowałem uprzejmie,

A aluzja zrozumiana!

Dziadunio

Mój ukochany dziadunio

Cierpi na bóle w kolanach.

Lekarz kazał odpoczywać

I to natychmiast, od zaraz!

 

Problem w tym, że Dziadek także

Hemoroidy ma od lata.

Lekarz zalecił chodzenie,

Bo siedząc, to je ugniata.

 

Teraz już na te schorzenia

Ma dwa zalecenia sprzeczne.

Czy istnieje choć cień szansy,

By mógł leczyć się skutecznie?

 

Biedny jest ten mój Dziadunio.

Bo lecząc pierwszą chorobę

Jednocześnie miałby z drugą

Bolesne problemy nowe.

 

Sytuacja jest bez wyjścia,

Lekarze się z tym zgadzają,

Że co by dziadek nie zrobił,

Zawsze Go będzie bolało!

Fantasty(cz)ka

Od kiedy tylko pamiętam,

Moja Babcia lubi czytać.

Mimo podeszłego wieku

Ona książki wprost połyka!

 

Ostatnio Ją zaciekawił

Świat, o którym nie wiedziała.

Całkiem różny od takiego,

Jaki dotąd poznawała.

 

Fantastyka, to jest właśnie

Nowa miłość mej Babuni.

Zajmuje nie tylko serce,

Lecz też absorbuje umysł.

W księgarniach się ukazują

Ciągle nowe propozycje,

Więc ja także Jej podrzucam

Coraz to świeższe pozycje.

 

„Dziewięć Dekad” swego życia

Babcia dzisiaj obchodziła,

Kupiłam Jej na urodziny

Kompletną „Sagę Wiedźmina”.

 

Ona, zamiast się ucieszyć

Że dostała osiem tomów,

Zakrzyknęła patrząc w niebo:

„Panie Boże! Starej pomóż,

Żebym ja jeszcze przed śmiercią

Mogła przeczytać to wszystko,

Bo tak czuję, że mój koniec

Jest  naprawdę bardzo blisko”.

Dziadunio

Przyjechał do nas dziadunio

Aż z drugiego krańca Polski.

Skończył już dziewięćdziesiątkę,

Lecz „kozak” z Niego niewąski.

 

Fizycznie trzyma się świetnie,

Lecz psychika już Mu siada.

Robił przy nas takie rzeczy,

Że aż szkoda o nich gadać.

 

Dwa dni temu zobaczyłem,

Jak sikał rano na kotka.

Miał z tego taką  radochę,

Jak niepełnoletnia Trzpiotka.

 

Powiedziałem o tym ojcu.

By zwrócił Jemu uwagę,

Żeby rzucił tę niegodną

Dla „siwej głowy” zabawę.

 

W nocy zbudził mnie krzyk matki.

Widziała dziadka jak sikał,

Ale tym razem na… pieska

Zamiast „pryskać” do nocnika.

Złośliwa?

Stałam w zatłoczonej windzie

Przy panelu z przyciskami.

Zobaczyłam starszą panią,

Która chciała jechać z nami.

 

Winda jeszcze nie ruszyła

Więc kilkukrotnie wcisnęłam

Przycisk otwierający drzwi,

Ale winda się… zamknęła.

 

Wszystkie osoby w kabinie

Z naganą na mnie spojrzały,

A ja zdenerwowana

Odwróciłam się do ściany.

 

Wtedy się zorientowałam,

Że przez cały czas dusiłam

Przycisk do zamykania drzwi.

Ludzie! Złośliwą nie byłam!!!

Jak dziecko…

Moja ukochana babcia

Jest chora na Alzheimera.

Psychicznie jest niemal dzieckiem.

Ale ja zawsze Ją wspieram.

 

Ona lubi spacerować,

Jednak sama wyjść nie może.

Zawsze, kiedy ma ochotę,

Przechadzam się z Nią na dworze.

Bardzo lubi te spacery

I z nich jak dziecko się cieszy.

Smutny świat rzeczywistości

Staje się dla Niej weselszy.

 

Dziś zakupy w Castoramie,

Bo robimy remont domu.

Niespodzianie babcia znikła

Nie meldując się nikomu.

Zagadaliśmy się trochę,

A Ona sobie gdzieś poszła.

Coś Babcię zaciekawiło?

Poczuła się dziś dorosła?

 

Wkrótce znaleźliśmy Babcię

Na kibelku wystawowym,

Bo nagle się Jej zachciało

Siusiu i kupeczkę zrobić.

Powiem tylko, że od wtedy

Materiały przywozimy

Z zupełnie innego sklepu.

Z Babcią tam już nie chodzimy…

Bank listowy

Dziadek na me urodziny

Wysłał mi w liście prezencik.

To banknot dwustuzłotowy.

Lecz Staruszek coś pokręcił.

Włożył banknot do koperty

I wysłał do mnie przez pocztę,

Bo nie ufa „tym nowościom”,

A listem to bardzo proste.

Tak. To proste, ale dziadek

Pomylił się adres pisząc.

Ktoś inny dostał dwie stówki.

Dobrze, że to nie był… tysiąc!

Komin

Jesteśmy emerytami.

Nasze dzieci już na swoim.

Zawsze chciałam mieszkać na wsi,

Teraz los na to pozwolił.

 

Długo namawiałam męża,

Aż przyznał mi rację wreszcie.

By mieć środki, sprzedaliśmy

Dość duże mieszkanie w mieście.

 

Przytrafiła się okazja:

Urokliwy brzeg jeziora,

Fajny domek i sąsiedzi,

No i działka dosyć spora.

Jest wodociąg, prąd, telefon.

Nie ma dymu i hałasu.

Do szosy też niedaleko

Wygodnym traktem wśród lasu.

 

Meblowaliśmy się tydzień.

Wreszcie „gniazdko” urządzone.

Szczęśliwie tu nam upływał

Każdy mijający dzionek.

 

Po miesiącu przeszła burza

Taka, jakiej nie pamięta

Nawet najstarszy z sąsiadów.

Czy ta karta już zamknięta?

Bo domek zdewastowany,

A nie był ubezpieczony.

Dobrze, że nadchodzi lato.

I… stoi jeszcze nasz komin!

Ratownik

Starsza pani na basenie

Choć wyglądała na damę,

Zrobiła mi awanturę.

Nazwała mnie nawet „chamem”!

Miała ogromną pretensję,

Że ją za piersi chwyciłem

I zbyt długo uciskałem,

Nim ostatecznie puściłem.

 

Szczerze mówiąc nie wykluczam,

Że tak mogło być faktycznie.

Ale kiedy człowiek tonie,

To nie działa się etycznie,

Tylko łapie za cokolwiek

I wyciąga szybko z wody.

Takie mogły być jedynie

Jej oburzenia powody.

 

Nie zapytałem jej jednak,

Czy byłbym dla niej uroczym,

Gdybym  nie zareagował

I zostawił bez pomocy?