Postawiłem…

Dawno, bardzo dawno temu

Uczyłem fizyki w szkole.

W klasie przedmaturalnej

Był jeden nieznośny koleś.

 

Co i rusz się odwracał do

Siedzących za nim panienek,

Jakby się do nich zalecał…

W końcu miałem dość tych scenek.

 

Nie mogłem już znieść tych głupot

I nie myśląc nazbyt wiele

Zwróciłem się do podrywacza

Z takim „gorącym” apelem:

 

„Romciu, chłopaku narwany,

Dam ci malutką przestrogę:

One lachy nie postawią,

A ja, owszem, zawsze mogę”.

 

Nastąpiła głucha cisza.

Dla mnie dziwne, że nikt nigdy

Do tematu już nie wrócił;

Romek też się przestał mizdrzyć.

 

A „lachę” mu postawiłem

Znacznie szybciej niż myślałem.

Podczas najbliższej klasówki

Na ściąganiu go złapałem!

Mat-biol?

W jednej ze szkół podstawowych.

Nauczam matematyki.

Staram się, by moja praca

Dawała dobre wyniki.

 

Dlatego próbuję łączyć

Myślenie matematyczne

Z tym, co już do nich przemawia

Pojęciowo lub fizycznie.

 

Zrobiłam dzieciom kartkówkę.

Podyktowałam zadanie

O kurkach oraz zajączkach,

Które trzymano na farmie.

 

Trzeba było zliczyć kurki

Znając ilość nóg zwierzęcych

Oraz liczbę wszystkich uszek,

Dla ułatwienia, zajęczych.

 

Dałam dzieciom kwadrans na to,

By rozwiązały zadanie.

Zadań jeszcze nie sprawdzałam.

Co innego miałam w planie.

 

Dzisiaj w czasie dużej przerwy

Czekali na mnie rodzice

Jednego chłopczyka z klasy

W sprawie „kartkowych” obliczeń.

 

Zarzucili mi złą wolę,

Gdyż „na parodię zakrawa

Jakieś głupie części zwierząt

Do liczenia dzieciom dawać.

Bo niby skąd mają wiedzieć,

Jak w życiu nie byli w wiosce,

Ile nóg i ile uszek

Ma jakiś wsiowy zajączek”!

 

Wyrywna

Jako ratownik medyczny

Często-gęsto w ramach „zleceń”

Mam dyżury na imprezach,

Gdzie dzieją się różne hece.

 

Ostatnio pijany chłopak,

By mieć znacznie lepszy widok,

Właził  na słup z głośnikami,

Kiedy śpiewał jego idol.

 

Oczywiście spadł z wysoka

Waląc czerepem o ziemię.

Mimo wszystko to miał szczęście,

Że nie uderzył się w ciemię.

 

Żeby jednak się upewnić,

Czy nie ma mózgu wstrząśnienia,

Zadawałem rutynowe

Pytania dla wyjaśnienia:

 

– Twoje imię i nazwisko?

– Jaki miesiąc mamy teraz?

– Na jaki koncert przyszedłeś?

Et cetera, et cetera…

 

Ale to jeszcze nie wszystko.

Bo na każde zapytanie

Wyłącznie Jego dziewczyna

Znała odpowiedź. Na pamięć!

 

Niepytana, zawsze pierwsza

Spieszyła się z odpowiedzią

Nie wiedząc, że tym wyrządza

Jemu „przysługę niedźwiedzią”!

 

Po ponowieniu tych pytań,

Jednak trochę w innej formie,

Oceniłem, że ofiara

Zachowuje się przytomnie.

 

Tak. Dobrze podejrzewacie

Osądzając po uczynkach.

Potwierdzam Wasze domysły.

Ta dziewczyna to… blondynka!

To co niepotrzebne

Zmieniam mieszkanie na większe.

Jest okazja, by wyrzucić

Różne rzeczy niepotrzebne

Jak stare zabawki, ciuchy…

 

Przygotowałem mym synom

Trzy dosyć duże kartony,

By do nich to spakowali.

Są dość duzi i świadomi.

 

Dawno przecież już wyrośli

Ze zbyt małych butów, ubrań.

Ich szafa jest przepełniona.

Nie chcę, by chodzili w bublach.

 

Po godzinie wszystkie pudła

Były przez nich zapełnione.

Obrzeża i kanty były

Lasotaśmą obklejone!

 

Zdziwiło mnie to, że obaj

Byli nadmiernie strudzeni,

Jakby ktoś im zafundował

Nazbyt intensywny trening.

 

Okazało się, że oni

Wszystko spakowali sami,

Lecz kartony wypełnili…

Zeszytami i książkami.

Na fotelu…

Byłam u stomatolożki

Na okresowej kontroli.

To wymóg profilaktyki,

Taka wizyta nie… boli!

 

W międzyczasie gadałyśmy.

Było miło i wesoło.

Pani nawet mnie spytała,

Czy mam trudności ze szkołą.

Gdy powiedziałam, gdzie chodzę,

Z zaciekawieniem spytała,

Czy to jest rzetelna prawda,

Że szkoła jest wręcz wspaniała?

 

Bo chce posłać do tej szkoły

W przyszłym roku swoją córkę

I z tego powodu prosi

O sprawiedliwą „cenzurkę”.

 

Wypytała o warunki,

Co sądzę o profesorach,

A na końcu zapytała

O osobę… dyrektora.

 

Bardzo ją interesuje

I chciałaby mnie zapytać,

Co na jego temat mówią

Różni ludzie i tu i tam.

 

Byłam na tyle rzetelna,

Że powiedziałam jej nawet,

Że on w środowisku uczniów

Ma dosyć kiepskawą sławę.

 

Dostał nawet swoje pseudo.

„Obleśniak” to jego ksywa,

Gdyż na widok młodych dziewczyn

Ślini się, czego nie skrywa!

 

Przez resztę wizyty milczała.

Szybko też ją zakończyła.

Zdziwiło mnie to, że dla mnie

Nie była już taka miła.

 

Po tej mojej opowieści

Zamieszanie było spore:

Bo córkę ma już dorosłą,

A mąż jest tym dyrektorem!

Homonimia

Uczęszczam do „ogólniaka”,

Który jest „fajową” szkołą,

Bo w niej zawsze coś się dzieje.

Przede wszystkim jest… wesoło!

 

Dziś podczas lekcji polskiego

Z kwiatka stojącego w oknie

Zaczęła wyciekać woda;

Naokoło wszystko moknie!

 

Ten kwiatek to oczko w głowie

Naszej pani polonistki.

Zauważyłam, że często

Nawet czyści jego listki.

 

Przez tę dziwną sytuację

Profesorka dość nerwowa

Zwróciła się do Natalki

Mówiąc Jej te oto słowa:

 

„Natalko, zejdź do piwnicy.

Żeby ograniczyć stratę

Odszukaj  zaraz sprzątaczkę

I natychmiast… załatw szmatę”!

 

Chłopcy wybuchnęli śmiechem.

Dotarło do niej po chwili,

Co Natalii powiedziała,

A uczniowie wychwycili.

 

Pochwaliła klasę za to,

Że  uczniowie czujni byli,

A ten lapsus językowy

Nosi nazwę „homonimii”.

Tablica

Nie ma szkoły bez… tablicy.

W każdej klasie taka wisi.

Ona atrybutem szkoły,

Wytrzyma każde bazgroły!

 

Czasem nawet coś mądrego

Uda się na niej napisać,

Tylko wcześniej mokra gąbka

Musi ją troszkę „polizać”.

 

Dziś ktoś „zawinął” nam gąbkę,

A tablica bardzo brudna.

Bez gąbki starcie tablicy

To robota żmudna, trudna.

 

Nauczyciel chciał to zrobić

Papierem toaletowym.

Taki miał właśnie miał pod ręką:

Kolorowy, trzywarstwowy.

 

Szło mu słabo, więc radziłem,

Żeby spróbował wycierać

Szmatą, co leży na biurku,

Ja tak robiłem już nieraz.

Facet spojrzał na mnie zimno,

A w klasie zrobił się rwetes.

Skąd miałem wiedzieć, że szmata

To jego nowiutki sweter!

Psikus

Dawno temu w podstawówce

Różne psikusy robiłem

Kolegom, nauczycielom.

Nikogo nie oszczędziłem.

 

Pomyślałem, żeby księdzu

Katechecie na religii

Też wymyślić jakiś wygłup,

Ale taki z jego ligi!

Narysuję parę diabłów

Kuszących naszego księdza

W sytuacji, kiedy kapłan

Od nich się krzyżem opędza.

 

Wtedy, gdy ksiądz się odwrócił,

Podkradłem się do tablicy,

By na niej zrealizować

Zamierzony wcześniej wyczyn.

 

Miało być bardzo zabawnie,

Ale stało się inaczej.

Zamiast diabły narysować

Pokazałem klasie… gacie!

 

Odwrócony do tablicy

Nim zdążyłem rękę podnieść,

Nawet nie wiem, który kumpel

Ściągnął ze mnie moje spodnie!

 

Stałem tak naprzeciw klasy,

Która śmiała się serdecznie

Z mych majtek w czerwone kropki,

A ja… to już niekoniecznie.

 

Wreszcie ksiądz rzekł, że przez sześć lat

Gdy mnie uczy, jeszcze nigdy

Nie śmiał się aż tak serdecznie

Na widok „pięknej” bielizny.

 

Na koniec powiedział do mnie

„Nie przejmuj się zbytnio, Bartek.

Ja w życiu dużo widziałem

Ładniejszych niż twoje, majtek”!

Nikt

Dowiedziałem się przypadkiem,

Że maturzyści z mej klasy

Od trzech lat się spotykają,

By wspominać dawne czasy.

 

Co roku opowiadają,

Co z nimi dzieje się teraz.

Gdy się o tym dowiedziałem

To trafiła mnie… cholera!

 

Mnie wcale nie zapraszano.

Przecież o takich spotkaniach

Organizator powinien

Wszystkich z klasy powiadamiać.

 

Byłem w klasie jednym z lepszych

Uczniów z matmy i fizyki.

Teraz czuję, że dla klasy

Ja byłem po prostu… nikim!

Wybór

Dziesięcioletnia córunia

Tryska wokoło energią

Tak dużą, że nawet czasem

Najbliżsi na nią się wnerwią.

 

Wymusiła na nas kiedyś,

Żebyśmy ją zapisali

Na zajęcia dodatkowe

Gdzieś na gimnastycznej sali.

Potem jeszcze na siatkówkę,

Tenis oraz szczypiorniaka.

A na koniec chciała jeszcze

Ze spadochronem poskakać!

 

Taki natłok zajęć musiał

Źle wpłynąć na jej wyniki

Nauki w pierwszym okresie,

Szczególnie z matematyki!

 

Wymogliśmy na niej, żeby

Przemyślała całą sprawę

I wybrała, z czym od zaraz

Zakończy całą zabawę.

 

Wieczorem, już przy kolacji

Przedstawiła swą koncepcję:

Będzie nadal trenować, a

Przestanie chodzić na… lekcje!