Przez sen

Jest nas dwóch braci w rodzinie.

Młodszy o dwa lata Zbyszek

Jako dziecko mówił przez sen.

Do dziś Jego gadki słyszę.

 

Teraz jest już nastolatkiem

I rozwinął swe „zdolności”.

Często we śnie spaceruje.

Nie krępują go ciemności.

 

W tym tygodniu zarwał nockę,

Bo z kimś jakiś mecz „rozgrywał”.

Do szkoły szedł nieprzytomny

Widać męczący był rywal.

Na matematyce zasnął

I zbudził się… przy tablicy.

Gryzmolił kredą… owieczki

I każdą kolejno… liczył.

Korektorka

Dziś od dyrektora szkoły,

Do której ma córka chodzi,

Otrzymałam SMS-a,

Bym przyszła w ciągu dwóch godzin!

Nie podał żadnych szczegółów.

Bardzo mnie zdenerwowało,

Że mej kochanej córeczce

W szkole coś złego się stało!

 

Jednak całkiem bez powodu

Martwiłam się o Amelkę,

Bo… ona tylko dotkliwie

Pobiła nauczycielkę.

 

Pani sobie pozwoliła

Na zwrócenie jej uwagi,

Że jej zeszyt jest niechlujny

I „zdobny” plamami kawy!

Te plamy to ja niechcący

Zrobiłam wczoraj wieczorem,

Bo córcia mnie poprosiła

O wprowadzenie w nim… korekt!

 

Nie była winna temu, że

Ja poplamiłam jej zeszyt.

Broniła swego „honoru”.

Mam powód, żeby się cieszyć!

Krew nie woda

Wykładam w szkole biologię.

Wczoraj z drugą licealną

Miałam temat dziedziczenia –

Sprawę ważną, niebanalną.

Przerabialiśmy przykłady

Zależności, która tkwi

W dziedziczeniu przez potomstwo

Od rodziców ich grup krwi.

 

Układ jest skomplikowany

I prawie nigdy nie znamy

Grupy krwi tego potomka,

Który jest oczekiwany.

Wyjątkiem jest grupa „zero”

Krwi u ojca oraz matki,

Ale w populacji ludzkiej

To są dość rzadkie przypadki.

Jednak zawsze można stwierdzić,

Znając grupy krwi rodziców,

Jakiej grupy mieć nie będzie

Żadne z ich małych dziedziców.

 

Na następnej mojej lekcji

Zarządziłam powtórzenie

Materiału z dziedziczenia.

Tutaj duże zaskoczenie:

Wszyscy w klasie wypytali

Swych rodziców o „te sprawy”.

Wykorzystali w praktyce

Wiedzę, którą każdy nabył.

Grupa krwi każdego ucznia

Potwierdziła te zasady!!!

Kocham, jak niełatwo powiedzieć

Trzy domy obok mojego

Mieszkała dziewczyna, którą

Kiedyś  nazywałem siostrą,

Choć nie jest mych starych córą.

Nie posiadamy rodzeństwa,

Znamy się od zawsze chyba.

Razem „sz**aliśmy do piachu”;

Nikt nas przy tym nie przydybał!

 

Ja nocowałem w jej domu,

Gdy rodzice wyjeżdżali.

Gdy jej rodziców nie było,

Ona zostawała z nami.

 

Była ode mnie rok młodsza,

Więc wcześniej kończyłem szkołę.

Z czasem sam się przekonałem,

Że coś więcej czuję do Niej.

Nie dałem poznać po sobie,

Bo wiedziałem, żem jest dla Niej

Prawie bratem, przyjaciółką;

Zniszczyłbym to tym przyznaniem.

 

Ona zawsze mi mówiła

O swoich dziewczęcych sprawach,

A gdy „gdzieś tam” wychodziła,

Potrzebna jej była rada

Co do kiecki czy bucika.

Potrafiła przy mnie zmienić

Bluzkę, czy nawet sukienkę.

Było to tak naturalne,

Swobodne, zwyczajne, piękne!

 

Długo się zastanawiałem,

Czy i jak to Jej powiedzieć.

Wreszcie jednak wymyśliłem

Jaką mam przyjąć strategię.

 

Zbliżał się termin studniówki.

Było dla mnie oczywiste,

Że tylko Ją tam zaproszę.

Z Nią będzie wręcz zarąbiście!

 

Kiedy tylko poruszyłem

Tematykę studniówkową,

Natychmiast wpadła mi w pierwsze

Wypowiedziane słowo.

Pochwaliła się, że wczoraj

Chłopak, co jej się podoba,

Poprosił, żeby z nim poszła.

Musiałem więc przyhamować.

 

Nikogo nie zaprosiłem,

Ale razem jechaliśmy.

Ojciec mój nas tam zawiózł,

Chociaż  parą nie byliśmy.

 

Wieczór jakoś przetrzymałem.

Nawet tańczyliśmy razem.

Nie bawiłem się zbyt dobrze

I nie był to bal mych marzeń!

 

Ona bawiła się świetnie.

W pewnej chwili do mnie przyszła

I poprosiła dyskretnie

O bardzo drobną przysługę.

Zapytałem o co chodzi.

Lecz tłumaczenie zbyt długie,

Później mi to wyjaśni.

Tajemnica? Wciąż się łudzę…

 

Gdy zeszliśmy do piwnicy,

Weszła w jakieś drzwi otwarte

Prosząc, żebym przez czas jakiś

Osobiście pełnił wartę.

Gdyby ktoś tutaj się zjawił,

Miałem dyskretnie zapukać,

A potem zacząć udawać,

Że coś zgubiłem i… szukam.

 

Tam gdzie weszła, było ciemno.

Naraz sobie przypomniałem,

Że Ona i Jej fordanser

Przed kilkoma minutami

Pomagali  koleżance,

(A byli z nią tylko sami),

Opuścić ukradkiem salę,

Bo „się zmęczyła” na pewno.

 

Przypuszczałem, że ją tutaj

Trzymali mając nadzieję,

Że nim się skończy studniówka,

Ona wreszcie wytrzeźwieje.

 

Stałem tak chyba przez kwadrans,

Kiedy drzwi się otworzyły

I wyszła rozglądając się,

Czy nie ma nowoprzybyłych.

Powiedziałem, że nikogo

Nie ma i jest, tak jak było.

Popatrzyła na mnie wdzięcznie,

Aż mi się zrobiło miło.

 

Zwróciła twarz w moją stronę.

Myślałem, że będzie całus,

A Ona tylko szepnęła:

– Zrobiłam to, a Ty żałuj!

– Co? zapytałem zdziwiony.

– Ten mój pierwszy raz… i wtedy

Zobaczyłem jej faceta,

Wyniosłego jak carewicz.

 

Wziął Ją za rękę i poszli

Ona i ten Jej pyszałek.

A ja jakby skamieniały

Stałem, i stałem, i stałem…

Wychowawczyni

Zdaję w tym roku maturę.

Dziś rano trochę zaspałem

I do szkoły w szybkim tempie

Przez połowę miasta gnałem.

 

Dotarłem do klasy w chwili,

Gdy się zaczynała lekcja.

Dziś godzina wychowawcza.

Tematem jest seks i Szwecja.

 

Po chwili zauważyłem

Że mam rozpięty rozporek.

Gdy siedziałem widać było

Majtek obciachowy wzorek.

 

W chwili gdy się zapinałem,

Pani psorka do mnie krzyczy:

 „Przestań robić sobie dobrze

I chodź zaraz do tablicy”!

Śpiący student

Jestem studentem historii.

Przed bardzo ważnym sprawdzianem

Byłem wcześniej na uczelni.

Materiał powtórzyć chciałem.

Usiadłem na korytarzu

Z zatyczkami w obu uszach.

Powtarzam sobie materiał.

Nikt mi nie przeszkadzał. Głusza.

Nawet nie wiem, jak się stało,

Że przysnąłem sobie smacznie.

Zbudził mnie kolega z roku.

Spytałem: „Kiedy się zacznie”?

A było już po kolokwium.

Przechodziło wielu ludzi.

Dlaczego nikt z mych kolegów

Nie próbował mnie obudzić?

 

Magiczne zniknięcie

To historia sprzed pół wieku.

Wtedy do szkół zajeżdżali

Bardzo „różniści” artyści

Ze swoimi pokazami.

Te występy firmowało,

(Nie wiem, czy przypomnieć warto),

Przedsiębiorstwo Artystyczne

O szlachetnej nazwie Artos.

 

Kiedyś w szkole dali pokaz

Klauni i iluzjoniści.

Ich występy uwielbiali

W nasze klasie prawie wszyscy.

 

Jednemu z magików przeszkadzał

W występie zegarek ręczny.

Zdjął go i schował pod czapkę,

Jednym ruchem bardzo zręcznym.

Potem jeszcze kilka trików

Pokazał wszystkim z estrady.

W sumie ten jego występ

Był jednym z ciekawszych zjawisk.

 

Po występie się wydało,

Że zegarek gdzieś mu zniknął.

Afera na całą szkołę.

Najwidoczniej ktoś go świsnął!

Ale nikt się nie przyznawał,

Iż dopuścił się kradzieży.

W to, że mu zegarek zniknął,

Nawet ten magik nie wierzył…

Gumka “Myszka”

Pamiętam, że bardzo dawno

Używałam „myszki” – gumki,

Kiedy napisałam z błędem,

Lub krzywe były rysunki.

 

Dziś znalazłam taką gumkę

W jakimś sklepie z gadżetami.

Była większa niż pierwowzór,

Więc ten zakup nie był tani.

 

Kiedy jechałam tramwajem,

Jakiś złodziej mi ją świsnął.

Pewno myślał, że to portfel,

A potem do kąta cisnął,

Gdy przeczytał takie słowa

Na gumce wydrukowane:

„Usuwa Twe Duże Błędy”;

 

Sumienie wygumkowane?

Zegarek

Dzisiaj na lekcji polskiego

Pani się zdenerwowała

O to, że klasa nadmiernie

Telefonów używała.

Zwróciła uwagę uczniom,

By schowali telefony.

Jednak większość na Facebooku

Nadal szukała  znajomych.

 

Tracili czas przeznaczony

Dla ojczystego języka.

A czas nieustannie płynie,

A zegarek tyka, tyka…

 

Żeby im to uświadomić

To pokazała zegarek

Naręczny i mechaniczny,

Z cyferblatem, jak te… stare…

 

Ciekawostka! Tylko czwórka

Z dwudziestu trzech uczniów klasy

Rozszyfrowała  godzinę…

O tempora! Co za czasy!

 

Zdarzają się takie wpadki.

Nie robiłbym z tego krzyku,

Gdyby to się nie zdarzyło

W ostatniej  klasie technikum.

Luźna lekcja

Jestem uczniem drugiej klasy

Popularnego liceum.

Dobra szkoła, gdyż maturę

Oblewa tylko niewielu.

 

Mieliśmy dziś luźne lekcje,

Więc nauczyciel od „gegry”

Zrobił nam małą kartkówkę,

Takie uczniowskie „manewry”.

Rozdał konturowe mapki

I zadał pytania proste:

– Podpisz wszystkie kontynenty.

– Odszukaj na mapie Polskę.

 

Pierwsze – źle zrobiło dziesięć;

Drugie – polało sześć osób.

A ja tylko zapytuję:

„W jaki, do cholery, sposób

Te wszystkie wielkie matoły

Przekroczyły próg mej szkoły?!