Sofa

Zszedłem rano do salonu,

A tam sobie spał na sofie

Pokręcony i skulony

Syn, piętnastoletni chłopiec.

 

Zdziwiony tą sytuacją

Spytałem dlaczego nie śpi

W swoim łóżku, w swym pokoju,

Gdzie materac bardziej miękki.

 

Wyjaśnił, że postanowił

Wynająć komuś swój pokój,

By zarobić na komputer,

Gdyż wszyscy już mają wokół.

 

Teraz tylko musi jeszcze,

Tak to perorował chłopiec,

Przyzwyczaić się szybciutko

Do snu  na tej twardej sofie.

 

Synalek nie mógł zrozumieć,

Dlaczego mamy z tym problem

I się z mamą nie zgadzamy

Na rozwiązanie „tak dobre”.

Pacholę

Stwierdziłam, że się starzeję.

I mam ku temu powody.

Nie nadążam już zupełnie

Za tym, co mówi mój „młody”.

 

Łapię się już często na tym,

Że On nie jest pacholęciem,

Traktowanie Go jak malca

Jest z mojej strony przegięciem.

 

Dziś mnie zapytał, czy może

Przełączyć telewizorek

Na coś tam „A” i coś tam „C”,

Bo to Jego… ulubione.

 

Byłam pewna, że chce włączyć

Kanał dziecięcy „ABC”.

Zezwoliłam, bo tam nie ma

Żadnych łajdactw i bezeceństw.

 

Gdy po chwili usłyszałam

Z pokoju muzyczny hałas,

Pobiegłam zdenerwowana

Myśląc, że synek oszalał.

 

Zobaczyłam, że syneczek

Z wysiłku ledwo już dyszy,

Gdyż tańczył dzikiego rocka

Do muzyki AC/DC!!!

Kakofonia

W mieszkaniu piętro pod nami

Mieszka mama i bliźniaki.

Nie wiem czemu, lecz bez ojca

Wychowują się chłopaki.

 

Tupią, wrzeszczą, hałasują.

Czasem słychać huk wystrzałów.

Całą klatkę, w tym mnie także,

Doprowadzają do szału!

 

Wczoraj mieli urodziny

Chyba szóste, albo piąte.

Wieczorem tuż przed kolacją

Blok zagłuszyli jazgotem.

 

Jeden trąbił bardzo głośno.

Drugi znów w bębenek walił.

Takie modne instrumenty

Od babci z dziadkiem dostali.

 

Jak czegoś tu nie zmienimy,

To wskutek harców bliźniaków

Nasz dom będzie zbieraniną

Szaleńców oraz dziwaków!

 

Szlaban

Zbyt mocno byłem upity

Po koleżeńskiej imprezie.

Dostałem od „starych” szlaban:

Po szkole mam w domu siedzieć!

 

Ponadto przez dwa tygodnie

Zero kompa, internetu.

A że nigdzie nie wychodzę,

To także zero budżetu!

 

Gdy upływał drugi tydzień,

Z nudów, po prostu sam z siebie,

Posprzątałem swe „więzienie”,

Bo było brudno jak w chlewie.

 

„Starzy” dorzucili tydzień

Licząc, że w czasie trzeciego

Przydarzy się ich synkowi

Jeszcze coś równie dobrego

Jaka mać, taka…

Właśnie wróciłam do domu

Po ośmiu godzinach pracy.

W domu bałagan, a w kuchni

Wielki stos nie zmytych naczyń.

 

Zapytałam grzecznie córkę

Dlaczego nie posprzątała

Choćby swojego pokoju,

Chociaż rano jej kazałam.

 

Ona także bardzo grzecznie

Odpowiedziała  bez zwłoki:

„Mamuś, wiedz że prócz sprzątania,

Życie ma inne uroki.

Wymyśl sobie, że jest czysto.

Wszystko masz poukładane,

A za chwilę od córeczki

Pizzę na obiad dostaniesz”…

 

Więc co ja  miałam z tym zrobić?

Pizzę zjadłyśmy z córeczką.

Ja też nie lubiłam sprzątać.

To naprawdę moje dziecko!

Rozliczenie

Mój współlokator powiedział,

Że będzie płacił za wodę,

Tylko trzecią część rachunku,

A nie jak dotąd połowę.

 

Nie kąpie się prawie wcale.

Zęby także myje rzadko.

Nawet nie umywa szklanek,

Gdy uraczy się herbatką!

 

Ja chętnie płaciłbym całość,

Obiecuję to solennie,

Gdyby mył nogi i zęby

Przynajmniej jeden  raz dziennie!

Teatr mobilny

W autobusie miejskiej linii

Naraziłem się sąsiadce

Za to, że gdy ona stała,

To ja siedziałem na ławce.

Nakrzyczała, że ja – młody

Zostałem źle wychowany,

Bo siedzę, gdy obok stoją

Kobiety, niewiasty, damy…

Powinienem ją poprosić,

By usiadła choć na chwilę.

Postąpiłbym kulturalnie,

Grzecznie, z kindersztubą, mile.

Zdziwiłem się, bo ta babka

Nie ma pięćdziesiątki nawet.

Ale grzecznie przeprosiłem

Za niezamierzoną gafę.

Ustąpiłem jej swe miejsce.

Ona siadła, ja powstałem

I ostatnie trzy minuty

Na „stojaka” przejechałem.

Wracałem tramwajem ze szkoły

I znów, zupełnym przypadkiem,

Zobaczyłem wsiadającą

Tę samą, co rano, sąsiadkę.

Prosiłem, żeby usiadła.

Wydarła się na mnie znowu,

Że „nie jest jeszcze tak stara,

Więc siadać nie ma… powodu” !

Bardzo dziwna to kobieta,

Bo wciąż robi z siebie „teatr”.

Współczuję jej małżonkowi;

Łatwego życia z nią nie ma!

Zwrot grzecznościowy

Pracuję w restauracji, gdzie

Wszyscy są z sobą „na ty”.

Szef  niezbyt mnie lubi. On też

Nie jest cale z mej „parafii”.

Ale z wrodzonej grzeczności

Mówiłem do niego „na Pan”.

W końcu zwrócił mi uwagę,

Że ten zwrot, to spora gafa,

Bo gdy słyszy „Pan”, to czuje

Się, choć młody, zbyt nobliwie.

A on ma jeszcze czas na to,

By wyłysieć lub posiwieć.

 

Szef ma przecież zawsze rację.

We mnie nastąpiła zmiana.

Odtąd do niego się zwracam

Grzecznym zwrotem: „proszę Pana”.

Dylemat

Moja mama nigdy jeszcze

Nie miała szczęścia w miłości.

Po rozwodzie z moim tatą

Miała jeszcze pięciu gości.

 

Gdy pierwszy raz się rozwiodła,

Nie miałam jeszcze pół roczku.

Potem jeszcze było kilku

Skaczących po kwiatkach „skoczków”.

Teraz ma szóstego męża.

Z każdym była kilka latek.

Tak się stało, że poza mną

Nie ma dotąd innych dziatek.

 

Jestem już „mocno dorosła”.

Poznałam wreszcie faceta.

Jest świetny, choć dużo starszy.

Ale to nieważne, detal.

Postanowiłam, by Jego

Przedstawić „ekspertce” mamie.

Chyba już się domyślacie,

Co tu za chwilę się stanie?

 

Okazało się, że ten „gościu”

To „numer dwa” rodzicielki.

Wtedy ja byłam malutka,

A on dorosły i wielki!

Nie mogłam tego pamiętać,

Że był mężem mojej mamy.

On także nie był świadomy,

Że dwadzieścia lat „się znamy”!

 

Z mojej strony muszę przyznać,

Że się z nim dogadujemy.

Czy dla niego nie jest dziwne

Z pasierbicą chcieć się żenić?

Przecież on przez cztery lata

Przewijał mi pieluszeczki,

Karmił, ubierał, wieczorem

Czytał mi do snu książeczki!

 

Mam dylemat, co mam zrobić.

Nie wiem, jak to będzie z nami.

Ale wiem, że ja na pewno

Nie będę się pytać mamy.

Życie

Moja młodsza kuzyneczka

Weszła w okres dojrzewania.

Gadałam z nią kiedyś o życiu

Serdecznie, bez skrępowania.

 

Okazało się, że dziewczę

Zbyt płasko patrzy na świat.

Próbowałam ją przekonać,

Że życie ma wiele barw

I w nim  liczy się coś więcej,

Niż uroda i pieniądze.

Ważniejszy jest inny człowiek,

A życie to obowiązek.

 

Chciałam przez to jej powiedzieć,

Że życie to nie rozrywka.

Ona zbyła mnie słowami:

„Ty tylko tak smętnie chrzanisz,

Bo jesteś biedna i… brzydka!