Klipsy

Dziś jak zwykle szłam do pracy.

W pewnej chwili tuż przede mną

Zauważyłam dziewczynę,

A w niej jakąś beznadziejność.

Na widok tego nieszczęścia

Podeszłam i zapytałam,

O co chodzi? Co się stało?

I oto co usłyszałam:

Że straciła dużo forsy

W skutek przeciwności losu.

I zmarnowała karierę

Przez działanie innych osób.

 

Zaczęłam ja więc pocieszać.

A gdy się uspokoiła,

Odkryła powód rozpaczy.

Sprawa jest niezbyt zawiła.

Dostała wyśnioną pracę

W gastronomii, przy zmywaku.

Już pierwszego dnia szef kuchni

Zwyzywał ją od cudaków.

Kazał zmyć z twarzy makijaż

I usunąć długie tipsy.

Pracownicy w kuchni muszą

Być najschludniejsi, najczystsi.

 

To był cios w jej osobowość

I jednocześnie w karierę.

Postawiono przed nią nagle

Nie do przebycia barierę.

Karierę zrobi gdzie indziej,

Lecz nie zmieni stylu bycia.

Filozofii „Emo” ona

Poświęciła kawał życia!

 

Osobowość najważniejsza,

Dlatego wybrała tipsy.

A po chwili już spokojnie:

Założę też czarne… klipsy!

Nie tak samo…

Mam pięcioletnich bliźniaków.

Dotąd byli jednakowi.

Teraz jednak chcą koniecznie

Być odmienni, kontrastowi.

 

Jednak problemem jest to, że

Mają ten sam charakterek.

Każdy by chciał mieć cukierka

I też chętnie zjadł cukierek.

Walczą o swą niezależność,

Chcą koniecznie być odrębni.

Krytykują się wzajemnie,

Są w tym bardzo niewybredni.

 

Dziś się z sobą pokłócili,

Na co pójdziemy do kina.

Spierali się długo, a ja

Nie mogłam tego powstrzymać.

Żaden się nie godził na to,

(Upór właściwy baranom),

Że obaj chcieli do kina

Iść akurat na to samo!

Odporny

Mój mąż nie sprząta po sobie

Brudnych naczyń po jedzeniu.

Ma w nosie moje uwagi.

Po prostu śmierdzący leniuch!

 

Nie byłoby to tak straszne,

Gdyby jadał razem z nami.

On je w nietypowych porach,

Nawet w nocy też się karmi.

Zostawia na stole w kuchni

Pełno brudnych resztek jadła

I talerzy, kubków, sztućców…

Chyba tylko brak tu… diabła!

 

Koleżanka miała pomysł,

Bym mu stawiała strawę

W jego niemytych naczyniach,

Na obrus ze starych gazet.

 

Pomyślałam, że być może

Kumpelka dobrze doradza.

Zrobiłam. Brak jest efektów.

Całkiem mu to nie przeszkadza!

Swatka

Zmarła żona mego brata.

Młoda to była kobieta.

Oszczędzę bliższych szczegółów,

Bo byłbym popełnił nietakt.

 

Po pogrzebie, na cmentarzu

Doszła do Niego znajoma

I ni z gruszki, ni z pietruszki

Gadała jak nakręcona.

Zaczęła mu proponować,

Żeby zapoznał jej córkę,

Bo z niej bardzo dobra partia

I w dodatku… ma figurkę!

 

Brat był w takim wielkim szoku,

Że nie wiedział, co powiedzieć.

Rozpłakał się biedaczysko,

A baba za nim wciąż lezie.

Pogoniłem tą znajomą,

Bo to rzecz niewybaczalna,

Żeby w tych okolicznościach

Była aż taka nachalna.

 

Wieczorem do mnie dzwoniła

Bardzo mocno roztrzęsiona,

Że została dziś przeze mnie

Bezpodstawnie obrażona.

Przecież to jest człowiek wolny.

Ona córkę swatać musi,

Żeby jakaś lafirynda

Nie zabrała go Martusi.

Singielka

Kumpel z pracy mnie zaprosił

Po raz pierwszy na imprezę.

Było kilkanaście osób.

Nie znam ludzi. Sama siedzę.

 

W pewnej chwili podszedł do mnie

Jeden z obecnych tam gości.

Rozpoczął miłą rozmowę.

Już nie siedzę w samotności.

Prawił miłe komplementy,

Że mam fantastyczne włosy,

Figurę, a przede wszystkim

Obezwładniające oczy.

W pewnej chwili wybuchł śmiechem

I krztuszącym głosem stwierdził,

Że ma dość tego ściemniania.

Dłużej nie będzie się męczył!

 

Ja też tam nie posiedziałam.

Wyszłam z tej samczej meliny.

Nie wiedziałam, że są jeszcze

Takie wredne sk**wysyny.

Tylko mnie poproś…

Byłam raz z koleżankami

Na zabawie w karnawale.

Nie mam swojego chłopaka.

Wolni są tylko brzydale.

 

Z początku nic się nie działo.

Kilka z nas stało przy ścianie.

DJ już od pół godziny

Puszczał wciąż nowe nagranie.

 

Nareszcie coś się ruszyło.

Podeszło kilku kolesi.

Lustrowali naszą grupkę.

Żaden jednak się nie spieszył.

Patrzyli na nas ukradkiem

I dość mocno się sprzeczali.

Nareszcie udało im się

Coś sensownego ustalić.

 

Jeden z nich, zrezygnowany,

Stwierdził, że tą brzydką bierze,

Po czym podszedł szybko do mnie

Prosząc do tańca… Nie wierzę!

Obora

Rzecz się dzieje w autobusie.

Stoję, bo miejsca zajęte.

Niedaleko siedzi chłopak.

Zajął miejsce przed momentem.

Z wyglądu to chyba „metal”.

Długie włosy, kolczyk w nosie.

Wszystko czarne oprócz ćwieków.

Siedzi w dość „swobodnej” pozie.

 

Na przystanku wsiała pani –

Starsza już, ale roztropna.

Kiedy on ją zauważył

Odwrócił się w stronę okna.

Mówiła coś grzecznie do niego,

Lecz nie słyszał, lub udawał.

Ciągle oglądał „krajobraz”.

Już mu chciałam zrobić raban.

 

Nagle pani „MUUUU” ryknęła

Głosem krowy. Identycznie!

Zdawało się, że muczenie

Pochodzi od krowy faktycznej.

Było tak przekonujące,

Że tym razem „metal” słyszał,

Więc staruszka tak do niego,

Tym razem głośno, nie z cicha:

 

„Jak po ludzku nie rozumiesz,

To może twój krowi rozum

Pojmie, że żyjesz wśród ludzi,

Więc po ludzku się zachowuj”.

Asymetria

Mam metr sześćdziesiąt dwa wzrostu.

Chłopak ma prawie dwa metry.

Zdarzało się, że wkładałam

Zamiast kiecki jego swetry.

Nigdy nie było problemu

Z tym przypadkiem asymetrii.

 

Wczoraj znów świętowaliśmy

Kolejną naszą rocznicę.

W restauracji zamówiony

Był ten sam od lat stoliczek.

Nie było pani, co dotąd

Zawsze nas obsługiwała.

Dziś inna, młoda kelnerka

Przy stoliku nas witała.

 

Była ładna i bezczelnie

Próbowała flirtu z lubym.

Cały czas ją ignorował.

Płonne były jej rachuby.

Już myślałam, że odpuści,

Lecz zaczęła z innej beczki,

Gdyż mnie zaatakowała

Podając z drinkiem szklaneczki.

Bezczelnie go zapytała

Patrząc się po klienteli:

„Czy przynieść dla pana córki

Wyższy, dziecięcy fotelik”?

Karkołomna randka

Dziś byłam na pierwszej randce.

Było drętwo na początku.

Facet nie był w moim guście –

Taki  z „karków” albo z „młotków”.

Chcąc pierwsza przełamać lody

Opowiedziałam mu kawał.

Słyszałam go od kolegów,

Uznałam, że się nadawał.

 

I tak było. Facet śmiał się

Głośno, jakby ryczał wół.

Potem machał ramionami

I walił rękami w stół.

Trwało to z piętnaście sekund,

Po czym nagle wstał i wyszedł.

Dobiegło mnie narzekanie:

„Ku**a, po co żem tu przyszed”!

 

Błąd wychowawczy

Mamy dwoje nastolatków.

Córka jest fanką Nirvany,

A nasz syn szesnastolatek

W Justinie B. zasłuchany.

 

Nic już dla nich nie istnieje.

Ciągle słuchawki na uszach.

Prócz Nirvany i Biebera

Nic a nic już ich nie wzrusza.

 

Pytaliśmy psychologa,

Tego nie wie nawet ksiądz,

Gdzie my, do jasnej cholery,

Popełniliśmy ten błąd!