Cyber myśliwi

Mieszkam w dosyć dużym mieście.

Idąc do pracy dziś rano

Widziałam, jak  dwóch chłopaków

Na jezdnię wejść usiłowało.

Mimo jadących pojazdów,

Nie zważając na klaksony

Narażali siebie, innych

Zapatrzeni w telefony.

 

Nikogo nie obchodzili.

Wreszcie zareagowała

Starsza kobieta, która ich

Przez chwilę obserwowała.

 

Jeden z nich zamiast dziękować

Zamachał w gniewie rękoma

Krzycząc, że on właśnie przez nią

Nie mógł złapać… pokemona!

Super impra

Całkiem niechcący trafiłam

Na super imprezę roku:

Wóda i inne używki

Dostępne na każdym kroku.

Głośna muzyka z głośników

Trzęsie ludźmi i murami.

Wszyscy, bez żadnych wyjątków,

Tym drganiom się poddawali.

Masa ludzi, których nie znam

Pląsała jakby w hipnozie.

Mnie także zamurowało;

Chwilę stałam w głupiej pozie.

 

W naszym domu tą imprezę

Urządziła nasza córa

Wtedy, kiedy nas obojga

Nie było w domu. Akurat

Wyjechaliśmy na działkę,

Żeby odpocząć przez tydzień.

Zupełnie niespodziewanie,

Nikt tego nie mógł przewidzieć,

Męża wezwano do pracy.

Miał stawić się zaraz z rana.

Nie wiedziałam, że Monika

Jest tak bardzo rozbrykana.

 

Teraz zawsze już jest z nami,

Gdy gdziekolwiek wyjeżdżamy.

Licz na kumpla

Kumpel przegrał ze mną zakład,

Więc musiał postawić obiad.

W trakcie posiłku wyznałem,

Że kelnerkę też bym „objadł”

I prosiłem, by jak kumpel

Mnie, swemu kumplowi, pomógł

Od tej milutkiej kelnerki

Zdobyć numer telefonu.

 

Kumpel wciąż niepocieszony,

Że przegrany płaci sumki,

Kiedy kelnerka spytała,

„Czy wypisać dwa rachunki”?,

Wypalił: „Wystarczy jeden,

Bo dzisiaj są ciężkie czasy

I mój chłopak prawie nigdy

Nie nosi przy sobie kasy”.

Karaoke

Trafiłem ze znajomymi

Na imprezę karaoke.

Nigdy na takiej nie byłem.

Proponują, idę, OK!

 

Weszliśmy, a tam wodzirej

Zachęcał wszystkich do śpiewu.

Mówił, że każdy z nas może

Zaśpiewać dowolny przebój.

Zdając sobie z tego sprawę,

Że słoń mi wdepnął na ucho

I fałszuję wszystkie dźwięki,

Zaśpiewałem „całą duszą”.

 

Miałem z tego niezły ubaw,

Że o znajomych nie wspomnę.

Po chwili podszedł wodzirej

I wziął mnie w miejsce ustronne.

Mówił, że śpiewam jak koza

I jak spróbuję ponownie,

To ochroniarz mnie wyrzuci

Jednym kopem w moje… spodnie.

Czeko, czeko, czekolada

Byłam kiedyś na zakupach

Z synkiem, co ma cztery latka.

Trzymałam synka za rączkę,

Tak jak czyni każda matka.

 

Przed nami stał klient – murzyn,

W naszych stronach rzadkość, zjawa.

Wtem Kuba ugryzł go w rękę

Myśląc, że to… czekolada.

Tak mu powiedział kolega,

Kiedy w parku się huśtali:

Murzyni są z czekolady,

A z pianki bezowej – biali.

 

Przeprosiłam, wyjaśniłam

Najlepiej, jak potrafiłam.

Sytuacja, choć zabawna,

Nie była dla mnie zbyt miła.

Narodziny

Niedawno był w telewizji

Przed programem na dobranoc

Film, na którym narodziny

Niemowlęcia pokazano.

 

Kilka dni później słyszałam

Z pokoju moich bliźniaczek

Głośne krzyki „psyj,  psyj” i

Stękanie na zmianę z płaczem .

 

Zaniepokojona weszłam

I zdziwiona zobaczyłam,

Jak jedna leży na łóżku,

A druga nad nią się schyla.

Bawiły się w „narodziny”.

Ciężarna właśnie rodziła

W wielkim trudzie, bowiem z bólu

Cała wiła się jak żmija.

Druga córcia – akuszerka –

Pomagała, jak umiała.

Trzymała „mamę” za rękę

I „psyj” bez przerwy wołała.

 

Nie byłoby nic zdrożnego,

Bo to nie żadna poruta,

Gdyby w roli niemowlęcia

Nie występowała kupa!

Niefart

Na „Szybkim Czacie” video

Poznałem fajną dziewczynę.

Dwadzieścia lat, czarne włosy.

Małgorzata ma na imię.

Dość często rozmawialiśmy.

Mówiłem dużo o sobie.

Już wie, gdzie ja pracuję.

Gdzie ona? Chyba się dowiem…

 

Kiedyś, zupełnie niedawno,

Sugerowałem z nadzieją,

Że chcę spotkać ją w realu,

Że już przyszedł czas na przełom!

Jednakże, nie wiedzieć czemu,

Kilkukrotnie odmawiała.

Miałem wrażenie, że ona

Spotkania ze mną się bała.

 

Dzisiaj ją niespodziewanie

Spotkałem u siebie w biurze.

Pomyślałem, że kochana

Nie mogła mnie zwodzić dłużej.

 

Ona tu przyszła do ojca,

A mnie spotkał wielki niefart.

Gosia, to czternastoletnia

Córeczka mojego szefa!

 

Lodzik z truskawką

Oboje z mężem lubimy

Umilać nasze igraszki.

Ostatnio mąż mnie polewał

Sokiem truskawkowym z flaszki.

Było fajnie, romantycznie.

Chwalił słodkość mej truskawki,

Gdy zlizywał sos ze smakiem

Z brzuszka, pępka, czy z brodawki.

 

Dzisiaj postanowiliśmy

Powtórzyć ten „Show Strawberry”.

To miało być „coś na bis” tej

Bardzo udanej premiery.

Sok był chłodny, więc czekałam,

Aż wywoła we mnie dreszcze,

Wcale się nie spodziewałam,

Co może zdarzyć się jeszcze;

Bo gdy polał mą kobiecość,

Poczułam bóle totalne

I pieczenie, tak jakby ktoś

Zlał mnie płonącym napalmem!

 

Okazało się, że nasz syn,

Umaczał w tym swoje ręce.

Zmienił zawartość butelki,

Wylał sok, a w jego miejsce

Nalał ostry sos tabasco

I dosypał chili jeszcze.

Zrobił to, by się odegrać

Za szlaban, który mu dałem

Na jeżdżenie moim autem

Po drodze wokoło działek.

Syn ma tylko lat piętnaście.

Jeszcze nie ma prawa jazdy.

Dlatego mu nie pozwalam

Samemu prowadzić „mazdy”.

 

Wiedząc dobrze, że lubimy

Lody z sokiem truskawkowym,

Podmienił ten słodki soczek

Na piekący, tabascowy.

Ale chyba nie przypuszczał,

Że to będzie tak niezdrowe

I trzeba będzie nam wzywać

Pogotowie Ratunkowe.

Magdusia

Do córeczki siedmiolatki

Przyszła koleżanka z klasy.

Miały bawić się w ogrodzie.

Naglę wybuchły hałasy.

 

Moja córcia tak krzyczała,

Aż słychać było wokoło.

Rzucała tym co popadnie

Jak jakiś mały oszołom.

Wyglądało, jakby tajfun

Przeleciał przez nasz ogródek.

Grill na ziemi, ławki leżą,

Przewrócono też… psią budę!

 

Widząc ten ogromny chaos

Zapytałam, co się stało.

Córeczka odpowiedziała

W głosiku tłumiąc pretensje:

„Nie widzisz, że się bawimy

Tu w Kuchenne Rewolucje”,

A ja jestem Magdą Gessler?

Piąte koło…

Jest w mej pracy koleżanka,

Którą chciałem bliżej poznać.

Bardzo miła i uprzejma;

W dodatku jeszcze… seksowna!

 

Dziś rano podeszła do mnie.

Powiedziała, że ma bilet

Wstępu na koncert. Gdy zechcę,

Możemy czas spędzić mile.

 

Nie mój typ muzyki, ale

Pomyślałem, że być może

Sytuacja się rozwinie.

Same plusy! Brak zagrożeń!

 

Tylko szkoda, że mi wtedy

Ani słowem nie wspomniała,

Że przyjdzie ze swym chłopakiem.

No, i jeszcze będzie chciała

Sto pięćdziesiąt zet za bilet.

To chyba starczy za powód,

Że czułem się tam potrzebny

Jak piąte koło u wozu!