Cel

To miał być nasz urlop życia

Pełen  uniesień i szaleństw.

Przed wylotem, na lotnisku

Nie mogłem paszportu znaleźć.

 

Szukałem we wszystkich torbach

W zdenerwowaniu, wprost w szale.

Za diabła w żadnej walizce

Paszportu nie mogłem znaleźć.

 

Ukochana powiedziała,

Że mi wcale się nie dziwi,

Bo jestem bałaganiarzem

I musiałem go gdzieś wścibić.

 

W tym stanie rzeczy to ona

Poleci sama beze mnie.

Gdy będę szukał paszportu,

Będzie tęskniła. Codziennie!

 

Poleciała. Po godzinie

Zadzwoniła z wiadomością,

Że od dawna mnie… nie kocha

I wyznaje to z lubością.

 

Ona schowała mój paszport

Głęboko w swoim bagażu,

By mieć pewność, że nikt i nic

Nie przeszkodzi Jej w wojażu.

Osiągnęła cel swej akcji:

Nie popsuję Jej wakacji!

Ale kino…

Gdy znów otworzono kina

Po drugim szczycie pandemii,

Chciałem tam pójść z mą dziewczyną,

Lecz Jej „nie pasował termin”.

 

Kumpel także mi odmówił,

Bo „jest pracą zawalony”.

Poszedłem sam, a odmową

Byłem mocno przygnębiony.

 

Zabrałem z sobą jabłuszka.

Dokupiłem czipsy jeszcze.

Sam poszedłem, sala pusta.

Wybrałem ustronne miejsce.

 

Gdy rozsiadłem się w fotelu

Światełka przygasły mocno.

Pięć minut trwały reklamy.

Wreszcie w ciemność przeszła mroczność.

 

Filmik był dosyć głupawy,

Lecz przecież nie o to chodzi.

Nie na film chodzą do kina

Zakochani ludzie młodzi.

 

W pewnym sensie namówiłem

Swą dziewczynę i kompana,

Żeby poszli na ten seans,

Chociaż „inny mieli zamiar”.

 

Gdy tylko pogasły światła,

Swoje czipsy zajadałem,

A potem, gdy ich zabrakło,

Twarde jabłuszka chrupałem.

 

Gdy nagle niespodziewanie

Zaległa z ekranu cisza,

Odgłosy mego chrupania

Ktoś z pierwszych rzędów usłyszał.

 

Krzyknął do mnie, żebym ciszej

Zachowywał się na sali,

Bo jak chrupać nie przestanę

To on mi z łokcia przywali.

 

Mnie nagle zamurowało,

No bo przebrała się miarka.

Ruszyłem z pięścią na niego

I nagle… poznałem Darka!

 

To kolega, który przedtem

Pracą był wprost zawalony

I nie mógł ze mną być w kinie,

A tu nagle wyzwolony

Z moją dziewczyną we dwoje,

Gdy było ciemno na Sali

Nie patrząc wcale na ekran

Właśnie  się… obściskiwali!

Ale kino…

Gdy znów otworzono kina

Po drugim szczycie pandemii,

Chciałem tam pójść z mą dziewczyną,

Lecz Jej „nie pasował termin”.

 

Kumpel także mi odmówił,

Bo „jest pracą zawalony”.

Poszedłem sam, a odmową

Byłem mocno przygnębiony.

 

Zabrałem z sobą jabłuszka.

Dokupiłem czipsy jeszcze.

Sam poszedłem, sala pusta.

Wybrałem ustronne miejsce.

 

Gdy rozsiadłem się w fotelu

Światełka przygasły mocno.

Pięć minut trwały reklamy.

Wreszcie w ciemność przeszła mroczność.

 

Filmik był dosyć głupawy,

Lecz przecież nie o to chodzi.

Nie na film chodzą do kina

Zakochani ludzie młodzi.

 

W pewnym sensie namówiłem

Swą dziewczynę i kompana,

Żeby poszli na ten seans,

Chociaż „inny mieli zamiar”.

 

Gdy tylko pogasły światła,

Swoje czipsy zajadałem,

A potem, gdy ich zabrakło,

Twarde jabłuszka chrupałem.

 

Gdy nagle niespodziewanie

Zaległa z ekranu cisza,

Odgłosy mego chrupania

Ktoś z pierwszych rzędów usłyszał.

 

Krzyknął do mnie, żebym ciszej

Zachowywał się na sali,

Bo jak chrupać nie przestanę

To on mi z łokcia przywali.

 

Mnie nagle zamurowało,

No bo przebrała się miarka.

Ruszyłem z pięścią na niego

I nagle… poznałem Darka!

 

To kolega, który przedtem

Pracą był wprost zawalony

I nie mógł ze mną być w kinie,

A tu nagle wyzwolony

Z moją dziewczyną we dwoje,

Gdy było ciemno na Sali

Nie patrząc wcale na ekran

Właśnie  się… obściskiwali!

 

 

 

Zawsze Piękna

Bardzo kocham swą Dziewczynę

Chociaż nie jest nazbyt ładna.

Ona to wie, bo mówiłem:

„Albo Ona, albo żadna”.

 

Nie jestem z Nią dla urody,

Tylko dla kompletu zalet,

Które Ona w sobie skrywa,

A u innych trudno znaleźć.

 

Przeżyliśmy razem wiele

Fantastycznych, pięknych chwil.

Według tego „scenariusza”

Nakręciłbym nawet… film!

 

Wydawało się, że Ona

Jest sytuacji świadoma,

Dlatego pojąć nie mogę,

Że nagle straciła… głowę.

 

Zdarzyło się tak, że Ona

Po pijaku  mnie zdradziła,

Bo jakiś koleś Jej wyznał,

Że dla niego „piękna była”.

 

“De gustibus not est disputandum”

Tę mądrą sentencję Rzymianie

Pozostawili ludzkości w spadku.

I tego trzymajcie się Panie!

Zołza

O dwa lata młodsza siostra

Przyszła do mnie poplotkować

I zdradzić mi tajemnicę,

Która mi się… nie spodoba.

 

Od lat Ją podejrzewałam,

Że lesbijką jest i chce mi

W zaufaniu opowiedzieć,

Że ma poważne problemy.

 

Zachęcająco stwierdziłam,

Że nieważne, co mi powie,

To i tak dla mnie zostanie

Mym kochanym oczkiem w głowie.

 

Nie spodziewałam się wcale,

Że Ona może być w ciąży

Z moim mężem Władysławem!

Z mojej siostry kawał zołzy!

 

Jak w bajce…

Znajoma rzuciła męża

Dla jakiegoś księcia z bajki.

Nie był bogaty ni piękny,

Ale… „wywoływał ciarki”!

 

A w dodatku był bez pracy

I … zadłużony po uszy.

Wszyscy Jej Go odradzali,

Lecz „miłości nic nie wzruszy”!

 

Bo On dla Niej miły, grzeczny.

Zupełnie inny niż mąż!

A w dodatku kochający

I seksu Mu mało wciąż!

 

Mąż jest ciągle przemęczony.

Po pracy tylko by leżał.

Jej Książę zawsze gotowy –

Jest kaseczka, jest impreza!

 

Nawet wzięła kredyt, żeby

Spłacić długi kochanego.

On miał zaraz znaleźć pracę,

Będzie bajka na całego!

 

A potem rozpacz, bo Książę

Po paru miesiącach zniknął,

Wpierw ogołocił mieszkanie,

A potem „żegnaj Marychno”!

 

Teraz jest sama z dzieciaczkiem.

Nie ma męża ani Księcia.

Do tego jest… nowa ciąża

I… dług nie do udźwignięcia.

 

Bardzo się dziwi, że mąż

Nie Jej chce wybaczyć zdrady.

Życie „jak w bajce” jest krótkie

I na to już nie ma rady”…

 

Moralista

Ojciec miał twarde zasady.

Wychowywał mnie w karności

I pouczał, żeby zawsze

Pamiętać o moralności.

 

Byłam Jego jedynaczką.

A Tato dla mnie mym Wzorem.

Dla ludzi był adwokatem,

A dla mnie Mistrzem, Mentorem.

 

Mama umarła zbyt młodo.

Ojciec także zmarł przedwcześnie.

Stratę Ojca odczuwałam

Bardzo silnie i boleśnie.

 

Dwa dni po pogrzebie Ojca

Zaprosił mnie Jego prawnik,

Bym obowiązkowo  przyszła

W południe do kancelarii.

Ojciec zostawił testament,

Więc osoby uprawnione

Na odczytanie legatu

Są przez Niego zaproszone.

 

I wtedy się dowiedziałam,

Że mam aż czwórkę… rodzeństwa

Z czterech związków mego ojca.

I nie są to już „Maleństwa”.

 

 

Bęcwał

Chciałem zrobić niespodziankę

Narzeczonej w Dzień Imienin.

Pięć lat jesteśmy „po słowie”

Więc postanowiłem zmienić

Narzeczeństwo na małżeństwo,

Czyli przed Nią w tajemnicy

„Zaklepałem” termin ślubu –

Na mą miłość może liczyć!

 

Ona mieszka z koleżanką.

I z Nią właśnie ustaliłem,

Że z różami siedząc w szafie

Zrobię niespodziankę Miłej.

 

Wtedy, kiedy wróci z pracy

I będzie przy szafie stała,

Koleżanka się ulotni.

Siurpryza będzie wspaniała!

 

Wtedy wylezę z szafy.

Zasłonięty róż wiązanką
Zaskoczę moją kobietę.

Ona mi będzie Kapłanką!

 

To będzie tak oryginalne,

Że zapamięta na wieki!

Nie każdy może się zdobyć

Na tej finezji wybiegi!

 

Niestety, było inaczej.

To ja byłem zaskoczony,

Bo siedząc jeszcze w zamknięciu

Słyszałem głos narzeczonej,

Jak zwierzała się cichutko

Z tego, że dłużej nie może

Okłamywać mnie i musi

Wyznać mi teraz w pokorze,

Że mnie zdradza już trzy lata.

Prawda boli, ale gorzej,

Że przez cały czas kłamała

I w ten sposób chce się rozejść.

 

Z jednej strony niby dodrze,

Że się o tym dowiedziałem.

Ale przyjemnie nie było,

Być przez trzy lata bęcwałem.

 

 

Chcieć to…

Jestem mężczyzną hetero.

Chciałbym żyć w związku z kobietą.

I dawać Jej z siebie wszystko,

Lecz wciąż natrafiam na „veto”.

 

Moja pierwsza narzeczona

W Walentynki mnie rzuciła.

Druga, ta „na całe życie”,

W Sylwestra z innym już była.

 

Dzisiaj, w dniu moich urodzin,

Moja obecna partnerka

Jakoś dziwnie  w moją stronę

Co chwila niepewnie zerka.

 

Myślałem, że się krępuje

Złożyć  mi uro-życzenia.

A ona mi się przyznała,

Że właśnie… partnera zmienia!

Gdyż jakoś nie widzi we mnie

Kandydata do partnerstwa,

Bo jestem mało konkretny,

Za to mam za dużo chciejstwa!

 

Wybór

Mój facet jest bezrobotny.

Stracił pracę w zeszłym roku

I jakoś nie kwapi się, by

Zarobić coś gdzieś na boku.

 

Przez pół roku namawiałam,

Nawet wyzwałam od zgniłków,

Żeby poszedł do urzędu

W sprawie przyznania zasiłku.

 

W końcu wymogłam, by „polazł”,

Bo nawet niewielka kwota

Poprawi nasze finanse.

Nie skorzystać, to głupota!

 

No i poszedł. I załatwił.

Ale poznał tam dziewczynę

W takiej samej sytuacji

I poczuł do niej sentyment.

 

Odnaleźli w sobie to coś,

Na co mówią „bratnia dusza”.

Nagle do niego doszło, że

Do bycia ze mną się… zmuszał.

 

Powiedział mi bez ogródek,

Że z tamtą na dwóch zasiłkach

Będą żyli sobie razem,

Póki nie nadejdzie chwilka,

Że skończy się zapomoga.

Wtedy nie jest wykluczone,

Że wróci z powrotem do mnie,

Albo do innej… znajomej.