Jestem gruba, nie wiem czemu.
Cały czas stosuję dietę.
Odmawiam sobie słodyczy
Nawet nie wiem co to deser!
Nigdy nie jadłam fast foodów.
Czas wolny w ruchu wciąż spędzam.
Uczęszczam na gimnastykę,
Nawet po ciężary sięgam.
Pomimo wszystko nie chudnę.
Zazdroszczę każdej kobiecie,
Która potrafi bezkarnie
Zamówić co chce w bufecie.
Niedawno zaczęła pracę
Nowa osoba, kobieta.
Chuda, że ją posądzałam,
Iż z jej zdrowiem coś jest nie tak.
Ale do czasu, bo kiedyś
Miałyśmy tę samą zmianę.
Razem poszłyśmy na przerwę.
Śniadanie jadłyśmy same.
Tylko w ciągu pół godziny
Zjadła dietetyczne śmieci:
Chińską zupkę, dwa hot-dogi,
Hamburgera i… kotlecik.
Potem jeszcze to popiła
Z automatu czekoladą.
Ja piłam gorzką herbatkę
Zagryzając suchą strawą.
Patrzyłam z niedowierzaniem
Wreszcie zapytałam wprost:
„Ty masz co dzień „tłuste święto”,
A ja tylko „suchy post”.
Co Ty robisz, że codziennie
Jesz takie tuczące rzeczy
I wciąż jesteś aż tak chuda,
Że żakiecik z Ciebie leci”?
Odparła, że nic nie robi.
Po prostu ma tak od zawsze.
W dzieciństwie do Niej mówiono:
„Nasz Ty kochany cherlawcze”.
Dotąd nigdy nie ćwiczyła.
Je bardzo dużo słodyczy.
Po pracy zjada obiadek
I na kanapie „się byczy”.
Słucham Jej i wprost głupieję,
Jak różni mogą być ludzie.
Ja grubaska, chociaż nie jem.
Ona, chociaż żarłok, chudziec.
Druga przeciwieństwem pierwszej,
Pierwsza antonimem drugiej.