Wyleczony

Miałem rozbieraną randkę.

Na golaska razem z Miłą

Leżeliśmy na tapczanie.

Znienacka coś jej odbiło.

Poczuła ogromny głód.

Wzięła z lodówki kebaba.

Rozgrzała go w mikrofali

Pamiętając o przyprawach.

 

Ja zostałem na tapczanie.

Podniecony czekam chwili,

By ją przytulić, a ona

Polała mnie sosem chili!

Ten sos był piekielnie ostry.

Nagle poczułem pieczenie,

Które sparzyło me ciało,

W szczególności przyrodzenie!

 

Choć wymoczyłem się w wannie,

Pieczenie przez wiele godzin

Nie znikało prawie wcale.

Próbowałem też się chłodzić!

 

W końcu byłem u lekarza,

By tam poszukać pomocy.

Niewiele pomógł mi w bólu,

Ale czymś innym zaskoczył.

Powiedział, że poparzenie

To działanie bardzo chytre.

Może całkowicie ukryć

Zarażenie kogoś tryprem.

Miał już kiedyś ten przypadek.

Zabrudzone poparzenie

Wywołało u pacjenta

Bakteryjne zapalenie.

Wtedy lecząc tę infekcję

Z pomocą antybiotyków

Pozbywano się rzeżączki.

Z pomocą… kilku zastrzyków.

 

PS.

Rzeczywiście byłem chory

Na trypra, czyli rzeżączkę.

Dziś zdrowy, inną kobietę

Trzymam z miłością za rączkę

Na gazie

Jestem z zawodu kierowcą.

Dużymi wozami kieruję.

Jestem szczęśliwy, gdy sobie

W czasie jazdy „przygazuję”.

Jeżdżę TIR-em za granicę,

Więc rzadko bywam w mieszkaniu.

Kiedy wracam po tygodniu

Myślę jedynie o spaniu.

 

Dziś zbudził mnie sąsiad z góry,

By oznajmić, że rozpocznie

Tygodniowy remont kuchni,

Więc przeprasza mnie najmocniej.

On musi zrobić ten remont,

Bo ma urlop właśnie teraz.

Dłużej już nie może zwlekać,

Gdyż żona ciągle mu… gdera.

 

Stwierdziłem, że z mojej strony

Nie ma żadnego problemu.

Jutro wyjeżdżam na tydzień.

Nie sprzeciwiam się niczemu.

 

Dzisiaj nad ranem wróciłem.

O odpoczynku marzyłem.

Ledwo zasnąłem, gdy nagle

Gwałtownie się obudziłem.

Alarm wszczęto w całym domu.

Mój sąsiad przewiercił rurę

I gaz zaczął się ulatniać.

Ja spałem, więc nic nie czułem.

Wszystkich z naszej kamienicy

Szybko ewakuowano.

Nikogo, nawet tych śpiących,

O zdanie nie zapytano.

 

Miało być już po remoncie,

A tu pech niespodziewany.

Mało brakowało, żebym

W łóżku był „zagazowany”.

Wysypka

Cztery dni temu dostałam

Drobnej wysypki na nogach.

Umyśliłam, że po pracy

Pójdę do dermatologa.

Ale to nie takie łatwe,

Bo w mym mieście Służba Zdrowia

Może mnie przyjąć za miesiąc.

Czy wysypka to jest drobiazg?

 

Prywatnie także nielekko,

Bo ci lekarze przyjmują

Po południu w dni robocze.

W święta oni nie pracują.

Ci co przyjmują wieczorem,

Szczególnie dermatolodzy,

Leczą wcześniej „umówionych”.

Poza tym są bardzo drodzy.

 

Jest w mieście jedna lekarka

Przyjmująca do południa.

Do niej chciałam pójść prywatnie,

Lecz nawał prac mi utrudnia.

Mam bardzo napięty grafik,

I to rodzi me problemy.

Jeśli chcę „wyrobić” etat

Z nikim nie mogę się zmienić.

Inni ludzie także muszą

Pilnować swoich grafików.

W korporacji nasze pensje

Nie pojawiają się znikąd.

 

Do dzisiaj moja wysypka

Rozsypała się po ciele.

To dla mnie istotny problem.

Za tydzień moje wesele!!!

Humor też potrzebny

Na tym osiedlu, gdzie mieszkam,

Przeważają małe domki

Skryte w uroczych ogródkach,

W których królują jabłonki.

Wszędzie, poza moim domem,

Trzymane są psy lub koty.

Ja jestem uczuleniowcem

Na ich zapach albo dotyk.

Z tego względu unikałem

Kontaktu ze zwierzętami.

Nie oznacza to, że dla mnie

Są w jakiś sposób wrogami.

 

Ale teraz mam podstawy,

Aby myśleć, że zwierzaki

To jakieś fatum, nieszczęście.

Prawie że zabijaki!

Jakiś kot się do mnie łasił

Ocierając się o nogi.

Zaplątałem się i nagle

Zwaliłem się  w poprzek drogi.

Skończyło się to wstrząsem mózgu

I tygodniówką w szpitalu.

Wiedzieli, że to przez kota.

Nazwali mnie „pan miau-miau!

 

Tydzień nie było mnie w domu.

Znów sytuacja cholerna.

W tym czasie „przejął” mój ogród

Jakiś olbrzymi doberman!

Wchodziłem właśnie na schody,

Kiedy mnie zaatakował

Ten „okropny” ludobójca

Skrycie, nagle. Nie żartował!

Uciekałem, lecz bez skutku.

Bestia ugryzła mnie w łydkę.

Znów znalazłem się w szpitalu.

I dostałem nową ksywkę:

Tym razem to „pan hau- hau- hau”.

 

Lekarze zrobili „wywiad”

Do mej historii choroby:

Czemu toczę wojnę z fauną?

Jakie są tego powody?

Czy może jest jeszcze jakieś

Zwierzę w mojej okolicy,

Które próbuje mnie zabić,

Albo chociaż krzywdę sprawić?

Jeśli nie zdołam policzyć,

Zalecili, bym od zaraz…

Biegi na sto metrów ćwiczył.

 

Nie snuję tej opowieści

Dla przeżytego horroru.

Chcę docenić mych lekarzy

Za ich poczucie humoru.

Budzik

Od dziecka moim problemem

Jest  poranne dosypianie.

Nawet dziś ja wszystko zrobię,

By opóźnić z łóżka wstanie.

 

Dla rodziców też był problem,

Lecz go rozwiązali szybko.

Kupili mi nowy budzik

Z wbudowaną pozytywką.

 

Myślicie, że pozytywka

Miłe melodyjki grała?

O określonej godzinie

Sygnał alarmu włączała!

Poza tym mi „uciekała”

W różne kąty pomieszczenia,

A coraz głośniejszy alarm

Stawał się nie do zniesienia.

Żeby „ustrojstwo” uciszyć

Dogonić je należało

I wyłączyć głos i napęd,

Bo inaczej się nie dało…

 

Dzisiaj oceniam ten bajer

Jako świetny, ale wtedy

Zalazł mi mocno za skórę;

Głęboko, bo aż do trzewi.

 

Przydarzył mi się wypadek.

Zabrano mnie do szpitala,

Gdzie mi w narkozie musiano

Kości podudzia zespalać.

Kiedy wróciłem do domu,

To młodszy braciszek Artur

Włączał mi go regularnie

W środku nocy, tak dla żartu!

Fundatorka

Mam kochanego braciszka

Młodszego o lat dwadzieścia.

Niestety jest chorowity,

Ale poza tym – debeściak!

 

Już trzy lata mieszkam w Anglii.

Jakoś wiążę koniec z końcem,

Ale jeszcze  nie stać mnie by

Wczasować się na Majorce.

 

Przed kilkoma miesiącami

Mama prosiła o pomoc,

Żeby sfinansować drogi,

Konieczny dla brata hormon.

Oczywiście uwierzyłam

I uściboliłam kwotę.

Żyłam skromnie, kasę słałam,

W końcu wyszłam na idiotkę,

Bo nie drążyłam tematu

Dumna, że wszystko zrobiłam,

Żeby pomóc memu bratu.

 

Kiedy jakoś się odkułam

Mogłam kupić sobie bilet,

Żeby przylecieć do kraju

Chociaż na moment, na chwilę.

 

Po przylocie, na lotnisku

Witam brata i mamuśkę;

On niestety chorowity,

Za to ona z nowym… biustem!

Eliksir

Mam dosyć duże problemy

Z potliwością mego ciała.

Próbowałam wiele środków,

Ale żaden z nich nie działał.

 

Kiedy nawet nie pomagał

Najlepszy z dezodorantów,

Poradzono mi stosować

Jeden z antyperspirantów.

Jest to wygodny preparat,

Chociaż drogi, lecz skuteczny.

Już po miesięcznej kuracji

Daje efekt prawie wieczny!

 

Dziś pierwszy raz go użyłam.

I chociaż był dosyć tłusty,

Posmarowałam nim ciało,

Nawet okolice biustu!

 

Miałam dzisiaj dużo zajęć,

W tym kolokwium i egzamin.

Duży stres i dużo potu.

Przemoczył się nawet stanik.

 

Pod koniec zajęć kolega,

Z którym jestem razem w grupie,

Powiedział mi, że śmierdzę i…

Trzeba obchodzić mnie łukiem.

 

Mam katar, przez co w ogóle

Nie czułam swego zapachu.

Byłam pewna, że z tym „cudem”

Dziś już nie będzie obciachu.

 

W domu się okazało, że

Mój młodszy braciszek uznał,

Że kupiłam ten kosmetyk

Dlatego, bo jestem próżna.

Zastąpił w opakowaniu

Od denka aż po obrzeże

Ten zbawienny dla mnie kremik

Najzwyklejszym majonezem!

 

Efekt był powalający.

Trudno sobie wyobrazić,

Czym śmierdziało ode mnie, gdy

Pot się z majonezem zważył!

Kolizja

Potrąciłem  rowerzystę.

Przyznaję, że moja wina.

Jechałem  zamyślony i

Nie zdążyłem się zatrzymać.

 

Pogoda była tak kiepska,

Że nie przypuszczałem, by ktoś

Poruszał się na rowerze.

Jednak jeździł dziś ten gość.

 

Po tym jak go uderzyłem,

Nagle sprzed oczu mi zniknął.

Wysiadłem, by go ratować,

No bo on nawet nie krzyknął.

 

Upadł  tuż  przed maską auta .

Chciałem zbadać jego puls.

Jednak poderwał się z ziemi

I kopnął  mnie w mój „czuły punkt”.

 

Zwinąłem się w wielkim bólu,

A on krzyknął: „Jeszcze żyję”!

Kopnął mnie znowu z woleja

Uszkadzając nos i szyję.

 

Złapał rower i odjechał.

Deszcz wypłukał wszystkie ślady,

A ja w szpitalu dostałem

Kołnierz na zbolałą szyję,

A na nos zimne okłady.

Smerfna broda

Mam brodę przez całe życie.

Zapuściłem ją dla draki

Jeszcze wtedy, gdy na gładko

Liczka golili chłopaki.

Broda była moją dumą

Oraz rozpoznawczym znakiem.

Teraz większość nosi brody,

Ale krótkie, byle jakie.

Obecnie też się wyróżniam,

Gdyż ma broda posiwiała.

I dzięki srebrnym pasemkom

Dostojeństwa mi dodała.

 

W sobotę imprezowałem

Ze znajomymi w ich domu.

Miało być tam bardzo „smerfnie”,

A wóda miała w tym pomóc.

Przyznaję, że przesadziłem

Ze spożyciem alkoholu.

 

To, co się następnie działo,

Znam z późniejszych opowieści.

W tym miejscu chciałbym skrótowo,

Co dalej się stało, streścić.

 

Urwał mi się film. Wygodnie

W fotelu sobie siedziałem.

Miałem brodę, więc natychmiast

„Papą Smerfem” w mig zostałem.

„Laluś” razem ze  „Smerfetką”

Popsikał ją perfumami,

A potem, także we dwójkę,

W warkoczyki posplatali.

 

Była „przecudna”, więc „Zgrywus”

Zechciał ze mną zrobić selfi.

Był tam także „Strażak”-  Smerfik,

Co tęsknił za smrodem spalin.

Wtedy „Mazgaj” mu poradził:

„Rozerwiesz się, jak podpalisz”!

I podpalił! Nie mam brody,

Ale liczne poparzenia.

Smerfnie było, jednak teraz

To nie ma dla mnie znaczenia.

 

Zamiast brody będę nosił

Bliznowce po oparzeniach.

Znów wyróżniam się, lecz teraz

Tym, że nie wychodzę z cienia.

Nie wiadomo

Kupiłam sobie drożdżówkę,

Gdy koło południa zgłodniałam.

Wyobraź sobie, że przez nią

Prawą jedynkę złamałam.

 

Jak? Dlaczego? W jaki sposób?

Czy jestem jakaś niezguła?

Sama nie wiem, jak się stało,

Że z zębem gwoździa wyplułam.