Rozrzutny

Nie przelewa nam się w domu.

Ledwie starcza do pierwszego.

Kiedy są jakieś trudności,

Wspieramy jeden drugiego.

W zeszłym miesiącu małżonek

Pożyczył forsę swej mamie.

Kupił jej niezbędne leki.

Pomógł, przecież nie jest draniem.

 

To był bardzo trudny okres.

Było ciężko bez tej kwoty.

Wczoraj odwiedziłam chorą,

Nawet zaniosłam kompoty.

Przy okazji zapytałam,

Czy też będzie ważny powód

Do tego, żeby jej leki

Za jakiś czas kupić znowu.

 

Okazało się, że wcale

Nie pożyczała pieniędzy.

Wtedy przycisnęłam męża.

Przyznał się w końcu ten nędznik,

Że ma kochankę, a tysiąc

Wydał na jej seksi łaszki.

A dla mnie już od pięciu lat

Nie kupił nawet… apaszki!

Aktywa

Od roku mieszkam z chłopakiem.

Często razem się kąpiemy.

Gdy jesteśmy pod natryskiem ,

Podaje mi szampon, kremy…

Mamy przy tym dużo śmiechu:

Głupie gesty, dziwne pozy.

Lubimy się powygłupiać

W stroju „jak nas Pan Bóg stworzył”.

 

Niedawno go poprosiłam,

By mi szampon z półki podał.

On wychylony z kabiny

Sięga. Duża niewygoda.

Mówi, że nie może chwycić,

Bo półka wisi daleko.

„Brak mi pięciu centymetrów,

Chociaż nie jestem kaleką!”

Ja niewiele myśląc krzyczę:

 „Wiem to od dawna kochanie.

Teraz podaj mi ten szampon” –

Ponawiam moje wołanie.

 

Podał, ubrał się i wyszedł.

Czwarty dzień się nie odzywa.

To był żart, bowiem faktycznie

Ma całkiem niezłe „aktywa”.

Palenie szkodzi

Facet, którego poznałam,

Zaprosił mnie na kolację.

Na nasze drugie spotkanie

Wybrał znaną restaurację.

 

Wart był tego, żebym na nim

Zrobiła super wrażenie,

Więc ubrałam się seksownie

Licząc na wzajemną chemię.

 

Przyjechałam wcześniej, byśmy

Tuż przed wejściem się spotkali.

Korzystając z wolnej chwili

Postanowiłam zapalić.

 

Chwilę potem z restauracji

Wrzasnął kelner, bym spadała

I w innym zupełnie miejscu

Sobie klientów szukała.

Życzenia

Mój chłopak, zanim mnie poznał,

Miał krótki romans z dziewczyną.

Na co dzień żyła w Hiszpanii,

Lecz była polską blondyną.

Przyjechała na wakacje

Do swojej dalszej rodziny.

Poznali się nad Bałtykiem

Na wydmach pośród wikliny.

 

Od tamtego czasu wcale

Nie mieli kontaktu z sobą.

On o niej całkiem zapomniał.

We mnie miał dziewczynę nową.

 

W czerwcu nadeszła z Hiszpanii

Laurka zaskakująca

Z najlepszymi życzeniami

Od syneczka na Dzień Ojca.

Dwójkowy

Nie miałem szczęścia u dziewczyn,

Gdyż nie chciały chodzić ze mną.

Poszedłem na „Szybkie Randki”,

Taki erzac „Randki w Ciemno”.

„Szybkie Randki” są w mym mieście

Organizowane po to,

By dziewczynę mógł zapoznać

Też samotny jak ja chochoł.

 

Po tym, jak już parę dziewczyn

Kolejno mnie odrzuciło,

Zapytałem tę następną

Wyglądającą dość miło:

„W którym momencie stwierdziłaś,

Że cię nie interesuję?”

Ona bez zastanowienia

Rozwiała moje złudzenia:

„W chwili, gdy powiedziałeś <Cześć>,

Postawiłam ci dwie dwóje”!

Okazja

Dostałem od mojej firmy

Drugi telefon służbowy.

Uwielbiam robić dowcipy.

Mam gotowy figiel nowy.

 

Wysłałem swej narzeczonej

SMS-a: „Halo śliczna!

Mam dziś na ciebie ochotę.

Zabawa będzie przepyszna,

Jeśli wpadnę z mym rapierem

Zaraz na szybki numerek”.

 

Po chwili przyszła odpowiedź:

„No pewnie, zrobimy piknik.

Jestem sama, bo pracuje

Ten mój poczciwy dowcipniś.

Jest okazja. Chata wolna.

Zabawimy się we dwójkę.

A przy okazji pokażesz

Mi swoją nową komórkę”.

Ośla afera

Kopulowały dwa osły.

Mamy sytuację sporną,

Czy to zoo – erotyka?

Czy może animals – porno?

 

Ani jedno, ani drugie,

Słyszałem z zadowoleniem,

Gdyż ten gorszący epizod

Zakończył się… zapłodnieniem!

Kontrowersyjne osły, to

Pełna wzorowa rodzina.

Osioł – mąż. Oślica – żona,

A nie grzeszny konkubinat.

 

Oni byli w swoim domu

Sami z sobą, a intruzi

Nawet bilety kupili,

By ich mir domowy zburzyć.

To jest zwykłe podglądactwo

Utrwalone przez kamery.

Czy ci tak bardzo zgorszeni

Chcieli ukryć swój wojeryzm?

Byli sobie… Ona i On

Był sobie on i ona

Podstarzali oboje.

Ona na nogi słaba,

A on w krzyżu miał bole.

Ją przewlekły kaszel dręczy,

Jego serce zniszczył zawał.

Ją także pikawka męczy,

A on zawroty dostawał.

 

Nie zawsze jednak tak było.

Lepiej im się powodziło,

Bo oboje na etatach

Meble kupowali w ratach.

Dostali w bloku mieszkanie,

Aż pięć lat czekali na nie.

Do spółdzielni należeli

Nie dlatego, że tak chcieli.

Ale to państwo zadbało,

By małżeństwo zamieszkało

W nowym, słonecznym bloku

Z piękną zielenią wokół.

Mieli „full” wyposażenie:

Ścieki, gaz i ciepłą wodę.

Kotłownia ich ogrzewała,

Bez pieców mieli wygodę.

 

Tutaj córki wychowali,

Które dzisiaj są w oddali.

Pracowite życie mieli.

Ale żyli tak jak chcieli.

 

Ona ponad lat czterdzieści

W jednej branży pracowała.

Jego serce stres zamęczył

I w tym jest przyczyna cała,

Że zwekslowany na rentę

Zawodowe skończył życie.

Tak to los życiową puentę

Zaczął zapisywać skrycie.

 

W końcu pozostali sami,

Wraz ze swymi chorobami.

Ona ma trochę nadwagi

Lecz on od niej więcej waży.

U niego są bruzdy na twarzy,

Jej cera koloru malagi.

Jemu wypadły kędziory

I widać mu kształt głowizny.

Jej zapas włosów dość spory.

I w dodatku bez siwizny.

Jemu za to w kościach strzyka,

Że gdy idzie, to aż słychać.

U niego stwierdzono cukrzycę.

Ona od lat ma dychawicę.

On skrzeczy starczym dyszkantem,

Ona mówi miłym altem.

 

Tak to żyli on i ona.

Zgodnie, cicho i spokojnie.

Ona przez niego chwalona

On ma dobre słowo od niej.

Brali świadczenia od ZUS-u.

Z tego się utrzymywali

I ziemskiego exodusu

W „spokojności” dożywali

Swobodnie i bez nacisków,

Bez strat, ale też bez zysków.

 

Testamentu też nie mieli,

Bo go spisać nie musieli,

Cały ich stan majątkowy

Był skromniejszy niż zerowy.

Komornika sądowego

Jednak interesowała

Emerytura, nie cała.

Tylko w ćwierci ją zajmował

Na spłatę należnych świadczeń,

Będących ujemnym zyskiem

Działalności gospodarczej.

 

Oni odwiedzali córki.

Córki do nich przyjeżdżały.

A wnuczka i wnuczek mały

To ich starości podpórki.

 

Tak mijały długie lata

A oni nadal, wytrwale

Żyją spokojniutko dalej,

Choć wiek do ziemi przygniata.

 

Dziwowali się znajomi,

Że choć starzy, schorowani

Wbrew zasadom anatomii

Żyją. Czyżby zmutowani?

Czy nie wiedzą, że w tym wieku

Staruszkowie, mimo leków,

Muszą terminowo umrzeć,

Aby uratować budżet?

 

Czy śmierć o nich zapomniała,

Sama przecież starowinka?

O nie! Ona warowała

Pod ich drzwiami jak ta psinka.

 

Choć pukała mocno kosą,

Stojąc na posadzce boso,

Oni tego nie słyszeli,

Słuchawki na uszach mieli.

Nie otworzyli kostusze

Nieświadomie, lecz skutecznie.

Ona się denerwowała,

Bo nie mogła czekać wiecznie.

 

Kiedyś w takiej sytuacji

To przez komin wlazła niecnie.

Czy to nie jest jakaś kpina,

Że ten blok nie ma komina?

I właśnie w ten oto sposób

Kilku milionów osób

Mieszkających w blokach Gierka

Nie może kostucha spotkać.

Ona chodzi, na dach zerka

Zamiast komina – maskotka:

Wąski wylot wentylacji.

Chociaż trochę pokręcony,

Okapnikiem zadaszony

Pasuje do elewacji.

 

Jak ma przejść stara kostucha

Przez tak wąski kanaliczek?

Przecież kosa się nie zmieści,

Ani nawet jej buciczek!

 

To przyczyną, że obecnie

Ludzie żyją sobie dłużej.

Państwo płaci im świadczenia,

A to kwoty bardzo duże

Dziurawiące państwa budżet.

To jest zmorą kilku rządów

Jak wyrównać brak gotówki

Jest na to wiele poglądów,

Cały czas pracują główki,

Jak tenże problem uściślić,

Jaką reformę wymyślić.

A czas jak szalony leci

Rodzą się wciąż nowe dzieci

A starzy nie umierają,

Dalej kasę pobierają.

 

Potwierdza to statystyka,

Z której rubryk też wynika,

Że we współczesnej nam Polsce

Życie ludzkie coraz dłuższe.

Tylko powód trochę inny

Niż ciąg „GUSowskich” przypuszczeń

 

Na cały świat donosimy,

Że ludzkie życie chronimy.

Dlaczego je tak bronimy?

Bo… wyburzamy kominy!

2012.10

Anonim?

Byłem świadkiem mego brata

Na jego kościelnym ślubie.

Chętnie przyjąłem ten zaszczyt,

Gdyż po prostu śluby lubię.

 

Kilka razy byłem gościem,

Gdy koledzy ślubowali.

Wszystkie śluby są jednakie.

Jego przebieg to formalizm.

 

Ten ślub miał być wyjątkowy,

Przecież świadkowałem bratu.

Chciałem, żeby celebracja

Miała wyjątkowy status.

Podczas ślubnej ceremonii

Stałem obok młodej pary.

Dzisiaj liturgię prowadził

Młody ksiądz, nowy wikary.

Z początku było normalnie.

Nagle, – przysłowiowa „kiszka”.

Ksiądz przy składaniu przysięgi

Zapomniał imię braciszka!

Pyta go: „Jak pana imię”?

Schylony do ucha, z bliska.

Trema. Brat nie odpowiada,

Ksiądz ponownie, ale głośniej

Spytał go: „Jak pana imię?,

Licząc, że brat się otrząśnie.

 

Zapytał go po raz trzeci,

Lecz teraz już z nutką gniewu.

Brat jak w transie odpowiedział,

Że: „Pan ma na imię Jezus”!