Mieszkamy na peryferiach.
Dom stoi na skraju lasu.
Jest tutaj spokój, powietrze
I brak… miejskiego hałasu!
Mamy psa, kota i rybki
W oczku, którym się chlubimy.
Dzięki radom Prezydenta
Oszczędzamy wodę – kpimy.
Pies ma budę na podwórku
I w niej cały czas by leżał.
Kot w garażu ma kuwetkę
I przez cały dzień gdzieś biega.
Zawsze wieczorem jest kłopot,
Gdy kot wraca po wojażach,
Bo miauczy głośno pod drzwiami.
Gdy czeka, to się… obraża!
Zwykle garaż jest zamknięty,
Więc otwieram drzwi wejściowe.
Kot przez przedpokój przechodzi
Roztaczając wokół… smrodek.
Następnego dnia, już czysty,
Bo koty same się „myją”,
Znów wybywa na dzień cały
I wraca brudku nie kryjąc.
Żyjemy sobie spokojnie
Z dziećmi oraz zwierzaczkami.
To taka nasza symbioza:
Rozumiemy się, kochamy…
Ja opiekuję się dziećmi.
Mąż się para gospodarstwem.
W tych sprawach to on zarządza
I robi to z dużym znawstwem.
Pandemiczna sytuacja
Naraża wszystkich na stres.
Jego to także dotknęło.
Niestety, tak to już jest.
Żeby jednak czymś się zająć
Wymyśla nowe zajęcie.
Ostatnio uparł się, że zrobi…
Dla naszego kota przejście
We wierzejach garażowych,
By kocisko, gdy zapragnie,
Mogło wejść i wyjść swobodnie.
Tak będzie czyściej i… sprawniej.
Nasz kot – typowy włóczęga
Bardzo lubi się wałęsać.
Że wejście mu niepotrzebne,
Stanął zakład o pół pensa.
Mąż zrobił tak, jak zamierzał.
Wyszło nawet całkiem zgrabnie.
Uchylne drzwiczki gotowe.
Szast-prast, no i po sprawie!
Teraz co dzień czeka na to,
Kiedy kot z przejścia skorzysta.
Żeby zachęcić zwierzaka,
Zawiesił tam koci przysmak!
Minął tydzień od „otwarcia”.
Kot nie przeszedł ani razu.
Ale inni… korzystają
Z noclegu w moim garażu!
Do tej pory weszły „tylko”:
Jeden jeż, dziecko sąsiada,
Dwa koty, ale nie nasze.
Lis się nie zmieścił. Żenada!
Nasz kot, mimo wielu zachęt
Jeszcze z „furtki” nie skorzystał.
Mąż ciągle czeka na niego.
Choć nastała jesień dżdżysta
Nie popędzam męża, ale
Widzę, że Go duma skręca,
Bo niestety przegrał zakład
I będzie mi winien pół pensa!