Micha

Nas pies ma już swoje lata.

I praktycznie każda karma

Szkodzi mu, więc gotujemy.

I nie jest to z mleczkiem… manna!

 

Wcześniej sprawdziliśmy z żoną

Wszystkie karmy, nawet takie,

Które daje się szczeniakom,

Lecz reakcje są jednakie.

 

Porusza się ociężale.

Dużo śpi, a mało… sika.

Żona sama musi „pichcić”

Dla naszego „emeryta”.

 

Kiedyś wróciłem zgłodniały

I pomyliłem talerze.

Zjadłem pieskowi obiadek.

Smakował mi, powiem szczerze.

 

Wstyd się przyznać, ale „micha”,

I tutaj tkwi cały dramat,

Była bardziej smakowita,

Niż to, co gotuje dla nas.

Paradoksy

Od parunastu lat mieszkam

Prawie naprzeciw szpitala.

Początkowo dźwięk karetek

Zasypiać mi  nie pozwalał.

 

Z czasem wyrobiłem w sobie

Taką wybiórczą głuchotę,

Że nic mi już nie przeszkadza,

Nawet, jak ktoś wali młotem!

 

Sygnał karetek nie działa

Na moją wrażliwość dźwięku.

To paradoks, jakbym umiał

Zobaczyć wszystko po ciemku!

 

Za to od kilkunastu dni

Nocą słyszę ujadanie.

Sąsiad wziął z azylu pieska.

Teraz budzi mnie… szczekanie!

 

Pies sąsiadów reaguje

Na syreny pogotowia,

Bo boi się ich sygnałów.

I to ma być służba zdrowia?

 

Smart…

Mąż już od jakiegoś czasu

Nie mówiąc tego nikomu

Dostał fioła na punkcie

Inteligentnego domu.

 

Kupował, no i montował

Masę przeróżnych czujników.

Sam to robił z dużym trudem,

Choć nie miał do tego drygu.

 

Potem trochę mnie objaśniał

Jakie funkcje pełni który.

No i po co nam montuje

Te przewody, puszki, rury…

 

Trwało to ponad rok, jak

Włączał czujki, sensory

Głosu, dymu, ruchu, światła

I inne też detektory…

 

Od tygodnia wszystko działa.

Dom jest „smart” na piątkę w plusie.

Wszystko jest już pod kontrolą.

Nasz domek jest… pełen uciech!

 

Nie pomyślał On, że nie jest

To… nazbyt fortunny pomysł,

Kiedy w domu jest… papuga

Gadającą farmazony.

 

Cały rok się biedak męczył.

Stracona niejedna stówa,

Ale przynajmniej papuga

Ma fenomenalny… ubaw!

 

Arachnefilia?

Mamy w pracy obowiązek,

W związku z koronawirusem

Tylko raz na dwa tygodnie

Spotkania się w naszym biurze.

 

Bo „normalnie” od pół roku

Pracujemy wszyscy „zdalnie”.

Dzisiaj przed wyjściem do biura

Założyłam machinalnie

Jakąś starą marynarkę,

Której od lat nie nosiłam.

Pomyłkę jakiś czas później

Dopiero zauważyłam.

 

Machnęłam na to ręką,

Bo i tak nie miałam czasu.

Ale jeszcze przyspieszyłam

Cud, że nie miałam zakwasów!

 

Zdążyłam! Gdy odetchnęłam

Pierwsza zostałam wezwana,

Żeby zreferować postęp

W mym projekcie, a tu dramat!

 

Zauważyłam pająka

Jak chodził po mojej ręce.

Po chwili drugi i trzeci…

Całe stadko na sukience!

 

Te pająki wyłaziły

Z mojej starej marynarki.

Nim minęły dwie minuty,

Oblazły mnie te „maszkarki”!

 

Obecni na bardzo długo

Zapamiętali tę scenę,

Tym bardziej, że od tej chwili

Nazwali mnie Spider – Menem.

 

 

 

Riposta

Jestem w dość wysokiej ciąży

I wiem to, że z bliźniaczkami.

Cieszę się, ale nie radzę

Sobie teraz z hormonami.

 

Dziś, aż przez dwie godziny,

Płakałam, że kot się boi,

No bo usiadł na kolanach

Mego męża, a nie moich.

 

To, że zawsze do tej pory

Od siebie go odganiałam,

Nie miało wcale znaczenia.

Dzisiaj właśnie tego chciałam!

 

A kot pomny dawnych czasów

Nawet się do mnie nie zbliża.

Mąż się śmieje, że celowo

Teraz się na mnie „odgryza”.

 

Suszenie

Mieliśmy gości na weekend.

Przyjechał mój brat z bratową.

Kolacja nam się udała.

Popiliśmy sobie zdrowo!

 

Rano wyszedłem na taras

Zaspany jak małe dziecko,

A tam śmieją się serdecznie

Mój braciszek wraz z żoneczką.

 

Ciekaw skąd z samego rana

U nich taki śmiech „na zabój”,

Spytałem, a on wydukał,

Że powodem… pies sąsiadów!

 

Psisko po całym ogrodzie

Biegało z koszulką w pysku

Przy rechotaniu braciszka

I wtórze bratowej pisków.

 

Kiedy psu już się znudziło,

Wrócił za dom i po chwili

Przybiegł ze… spodniami w pysku.

Brat z żoną znów się… cieszyli!

 

Mnie to też by rozbawiło,

Bo śmiech brata wszystko głuszył,

Gdybym nagle nie rozpoznał,

Że pies szarga moje ciuchy!

 

Pies przez wykopaną dziurę

Przedostał się na nasz teren,

A psu z suszarki na pranie

Ściągnąć „szmatkę” trudno nie jest.

 

 

York i… ciąża

Spodziewamy się dzieciaczka,

Więc ma Żona nie pracuje.

Dużo czasu spędza w domu,

Lecz dużo też spaceruje.

 

Wtedy, kiedy jestem w pracy,

Ona w mieszkaniu się nudzi.

Gdy tylko aura pozwoli,

Wychodzi na spacer dość długi.

 

Żeby jednak nie być sama

Małego yorka kupiła.

Teraz z „kumplem” spaceruje.

Nawet „ciuszki” mu kupiła!

 

Mamy już przygotowany

Dla dziecka wózek dziecinny.

Wybraliśmy po namyśle,

Że „tylko ten, żaden inny”!

 

Teraz Żona się uparła,

Żeby ten wózeczek sprzedać,

Gdyż tego już wcale nie chce,

Bo inne pomysły miewa.

 

Ma być wersja „dla bliźniaków”,

Żeby mogła, gdy potrzeba

Przewozić w nim także… pieska.

Przecież inaczej się nie da!

 

Nie wiem co ciąża zrobiła

Z  mózgiem Mojej Połowicy,

Lecz  coraz bardziej się boję

Jeszcze nie skutków, a przyczyn.

„Kocia” babcia

Mieszkamy wraz z moją Mamą

Samiutkie po stracie taty.

Ja mam dwa urocze koty,

A Mama hoduje kwiaty.

 

Zostawiłam w domu z  Mamą

Na czas wyjazdu na wczasy

Me ukochane kociaki,

Dwa pieszczotliwe głuptasy.

 

Kiedyś mama obejrzała

Program o behawioryście,

Takim czarodzieju zwierząt,

Wielkim w swym fachu artyście!

 

Szczególnie Ją zaciekawił

Fragment, bo to sztuka wielka,

O tym jak nauczyć  kota

Załatwiać się do… kibelka.

 

Ale to zignorowała,

Bo te dwa kociaki przecież

Załatwiały się przykładnie

Do piasku w swojej… kuwecie.

 

Kiedy zaczęło już „pachnieć”,

Bo z piasku stało się błotko,

To wtedy postanowiła

Dać „nauczkę” małym kotkom.

 

Zabrała im kuwetki, bo

„Kot wieki z ludźmi przebywa

I one powinny wiedzieć,

Jak mają się zachowywać.

To przecież  kotki rasowe,

A nie jakieś tam dachowce.

Kulturalne zachowanie

Nie powinno być im obce”!

 

Rasowość, według mej Mamy,

To jest coś, co się przekłada

Na niezwykłą intuicję:

„Wypada” lub „nie wypada”.

 

A one, co nie dziwota,

Zrozumiały tylko tyle,

Że mogą swoje potrzeby

Zawsze załatwiać „gdzie byle”.

 

Zwidy

W zeszłym tygodniu ktoś obcy

Zbił mi szybę w samochodzie.

Duży kamień został w środku.

Nie widuję takich co dzień.

 

Znalazłam też obok niego

Pogniecioną kartkę w kratkę

Z wiadomością, że „przepraszam,

Bo… zrobiłam to przypadkiem.

Pomyślałam że tam w środku

Jest zamknięty piesek żywy.

Ruszał głową, byłam pewna

Że ten zwierzak jest prawdziwy”.

 

Był wtedy dość duży upał.

W mediach wciąż alarmy słychać.

Że  w zamkniętym samochodzie

Jest niemożliwym oddychać.

 

Chciała ratować zwierzaka.

Sama od tego gorąca

Też, tak myślę,  była również

Udręczona i cierpiąca.

 

Tak sobie wytłumaczyłam,

Bo osoba bardziej rześka

W jednorożcu mej Córeczki

Nie zobaczyłaby pieska.

 

Eko…

Teraz wszędzie wszystkie śmieci

Segregować trzeba w domu

I wyrzucać do specjalnie

Przygotowywanych komór.

 

Oczywiście wraz z rodziną

Stosujemy się do tego.

Osobno zbieramy plastik,

Papier. Toż to nic trudnego!

 

Chwalę sobie, że z rodziną

Stosujemy tę selekcję.

To robimy, bo nam Wnusia

Ekologii dała lekcję.

 

Niedawno wyniosłem worek

Z kuchennymi odpadkami.

Nagle urwała się rączka,

Cały chodnik zafajdany!

 

Żeby jakoś to posprzątać

Zawróciłem do mieszkania

Po nowy worek, szufelkę,

No i coś do… zamiatania.

 

Do odpadków  pies doskoczył,

Który akurat biegł obok.

Musiałem się mocno spieszyć,

Choć to dla mnie niezbyt zdrowo.

 

Gdy drzwi otwierałem, mój pies

Słysząc szczekanie „sąsiada”

Też wyskoczył na podwórko

I także głośno ujadał.

 

Żeby nie dopadł odpadków

Ruszyłem za nim ile sił,

Ale „wpadłem” na futrynę,

Pies ode mnie… szybszy był.

 

Dopadł żarcia i kolegę.

Zajadle walczyli z sobą.

Nim dopadłem do

Zahaczyłem o coś nogą.

 

Przewróciłem się na chodnik.

Dogonić nie dałem rady.

Obydwa psy raczej zgodnie

Pożarły  wszystkie odpady!

 

Taki finał tej „imprezy”:

Pies biegunki nagle dostał.

Miało być ekologicznie,

A chryja wyszła… żałosna!