Trójkąt

Kocica mojej dziewczyny

Zawsze obserwuje, gdy się

Zabawiamy na tapczanie.

Takie kocie widzimisię.

 

Z początku był mały „kwasek”,

Ale już nam nie przeszkadza.

Nawet żartujemy z koci,

Gdy pieszczotek się domaga.

 

Wczoraj szmerek usłyszałem

Podczas „zapasów” łóżkowych.

Pomyślałem, że to może

Normalne kocie narowy.

 

Zażartowałem więc tekstem:

„Choć tu do mnie mała zdziro.

Zrobimy sobie trójkącik.

Tobie i nam będzie miło.

Jak w trójkę się pop****ymy,

Będzie mnóstwo nowych wrażeń”!

Odpowiedziała speszona:

„Może jednak innym razem” .

 

To była… matka dziewczyny!

Wróciła do domu wcześniej…

To się zdarzyło na jawie,

Dużo bym dał, żeby…we śnie!

Związany

Mam fajnego psa – wilczura.

Jest młody, jeszcze „dziecinny”,

Ale go uczę, trenuję.

Z każdym dniem jest bardziej zwinny.

Nie ma jeszcze dokumentów:

Rodowodu, książki zdrowia.

Zamierzam je psu wyrobić.

Przecież to drobniutki drobiazg!

 

Przedwczoraj podczas spaceru

Zerwał mi się psiak ze smyczy.

Do dziś, choć się zastanawiam,

Nie mogę ustalić przyczyn.

Uciekł mi do lasu, gdzie go

Znalazł jeden z mych sąsiadów.

Zabrał do domu jak swego,

Choć to czyn przeciwko prawu!

 

Ubzdurał sobie, że zwierzak

Doznał ode mnie okrucieństw

I nie chcąc już dłużej cierpieć,

Postanowił w knieję uciec.

 

Wezwałem policję, lecz sąsiad

Skłamał, że ten pies jest jego,

A ja choruję psychicznie

I chcę go wziąć jak swojego.

Mundurowi ocenili,

Że pies faktycznie z sąsiadem

Wydaje się bardziej związany.

W sądzie rozwiążemy zwadę.

Szczerość po latach

Jak byłem jeszcze dzieciakiem,

Miałem kochanego pieska,

Który wraz z naszą rodziną

W rodzicielskim domu mieszkał.

 

 Kiedyś piesek zniknął nagle.

Co się stało, nie wiedziałem.

Rodzice mi wyjaśnili,

Że poszedł wraz z Mikołajem.

Musiał z nim iść, by pomóc

Rozdawać dzieciom prezenty.

A  dzieci jest bardzo dużo,

Musi być bardzo zajęty.

Kiedy dorosłem, to w myślach

Często Burka wspominałem.

Nie wierzyłem w Mikołaja,

Więc tak sobie pomyślałem,

Że po prostu mama z ojcem

Tego mi nie powiedzieli,

Że piesek zginął w wypadku.

Pewno chronić dziecko chcieli.

Dzisiaj ojciec trochę „wlany”

Powiedział mi prosto z mostu,

Że pies trafił do schroniska,

Bo był… paskudny. Po prostu!

Bez wątpienia

Na rodzinnym spacerku w parku

Przyczepił się do nas kundelek.

Był bardzo radosny i grzeczny

I… czarniutki niczym węgielek.

 

Dzieciom się bardzo podobał,

Były nim wprost zachwycone.

Przez cały czas poszczekiwał,

Skakał i machał  ogonem.

 

Sielanka długo nie trwała.

Straż Miejska nas zatrzymała.

Otrzymałem mandat karny

Nie za to, że piesek czarny,

Lecz za „niemanie” kagańca

Oraz hałasy i zamęt,

W który dzieciaki i psiaczek

Wciągnęły mnie oraz mamę.

 

Strażnicy nie uwierzyli

W nasze wszystkie tłumaczenia

Bo „od razu widać, że pies

Jest nasz bez wątpienia”!!!

Czyścioch

Mój mąż przez cztery godziny

Pucował swój samochodzik.

Wyczyścił nawet bagażnik.

Potem dumny jak paw chodził.

Rzadko to mu się zdarzało,

Bo przeważnie mył go w myjni.

Wieczorkiem powiedział do mnie:

„Chodź, cudo to obejrzyjmy.”

 

On zszedł pierwszy do garażu.

Ja jeszcze byłam na piętrze.

Nagle z dołu słyszę wrzaski;

To mój małżonek tak się „drze”!

Jak tylko mogłam najszybciej,

Zbiegłam krzykiem ponaglana.

Wrzeszczy mój mąż rozzłoszczony,

A powód? To zwykły banał.

 

Jakimś cudem dwa gołębie

Dostały się do garażu.

Nie umiały z niego uciec.

No, przynajmniej nie od razu.

Gdy latały strachem gnane,

To rozwolnienia dostały.

I to jest jedyny powód,

Że samochód „pochlapały”.

Uzależnienie

Wszystkie koty, które miałem

Zawsze pod stołem siedziały

I zawsze, nawet nachalnie

Kąsków się dopominały.

 

Moja obecna kocica

Ma w sobie odwrotny bajer.

Za nic, nawet bardzo głodna,

Ludzkim żarciem się nie naje.

 

Lecz dzisiaj się przekonałam,

Że jest wyjątek, gdy cała

Oliwą z włoskich oliwek

Dokładnie się umazała.

Udało się jej otworzyć

I przewrócić butelczynę.

Oliwa zalała kuchnię

A kotka leżała przy niej.

W stanie najwyższej ekstazy

Turlała się po podłodze.

Nawet nie zauważyła,

Że to ja do kuchni wchodzę.

 

W Necie poznałem przyczynę.

Takiego jej uwielbienia.

To działa jak kocimiętka.

To objaw uzależnienia!

Ten pierwszy raz

Od dwóch tygodni obok mnie

Mieszkają nowi sąsiedzi.

Od tej pory ich kocurek

Na moim balkonie siedzi.

 

Dla kota to żaden problem

Przejść na balkon „na piechotkę”,

Żeby miauczeniem przywołać

Mą młodą, samotną kotkę.

 

Te wołania są niezwykłe,

Rzekłbym nawet, przeraźliwe.

Kotka także mu wtóruje,

Czemu wcale się nie dziwię.

Nagle mocno się zmieniła.

Przechodzi swą pierwszą ruję.

 

Tarza się po dywaniku,

Ociera się ciągle o mnie.

Gdy jej nie głaskam, przytulam,

Natychmiast siada przy oknie…

Ogon, dotychczas pionowy,

Nagle trzyma skośnie, sztywno.

Jest wzburzona, niespokojna.

Czasem czuję agresywność.

 

Ja pracuję tylko w domu.

Bardzo potrzebny mi spokój.

Gonią mnie ważne terminy

Na spokój nie mam widoku…

Psia dola

Sąsiad z mojej klatki, który

Piętro wyżej niż ja mieszka,

Poprosił mnie, żebym dzisiaj

Na spacer wziął jego pieska.

 

Źle się czuł, więc się zgodziłem.

Piesek grzecznie szedł na smyczy.

Nagle słychać, jak kobieta

„O Boże”! donośnie krzyczy.

 

Zobaczyłem, że samochód

Niemal potrącił rowerek,

Którym wjeżdżała dziewczynka

Na plac zabaw, taki skwerek.

 

Podbiegłem, bo chciałem pomóc.

Skończyło się na popłochu.

Ale piesek mi się wyrwał

I… wpadł pod inny samochód!

Humor też potrzebny

Na tym osiedlu, gdzie mieszkam,

Przeważają małe domki

Skryte w uroczych ogródkach,

W których królują jabłonki.

Wszędzie, poza moim domem,

Trzymane są psy lub koty.

Ja jestem uczuleniowcem

Na ich zapach albo dotyk.

Z tego względu unikałem

Kontaktu ze zwierzętami.

Nie oznacza to, że dla mnie

Są w jakiś sposób wrogami.

 

Ale teraz mam podstawy,

Aby myśleć, że zwierzaki

To jakieś fatum, nieszczęście.

Prawie że zabijaki!

Jakiś kot się do mnie łasił

Ocierając się o nogi.

Zaplątałem się i nagle

Zwaliłem się  w poprzek drogi.

Skończyło się to wstrząsem mózgu

I tygodniówką w szpitalu.

Wiedzieli, że to przez kota.

Nazwali mnie „pan miau-miau!

 

Tydzień nie było mnie w domu.

Znów sytuacja cholerna.

W tym czasie „przejął” mój ogród

Jakiś olbrzymi doberman!

Wchodziłem właśnie na schody,

Kiedy mnie zaatakował

Ten „okropny” ludobójca

Skrycie, nagle. Nie żartował!

Uciekałem, lecz bez skutku.

Bestia ugryzła mnie w łydkę.

Znów znalazłem się w szpitalu.

I dostałem nową ksywkę:

Tym razem to „pan hau- hau- hau”.

 

Lekarze zrobili „wywiad”

Do mej historii choroby:

Czemu toczę wojnę z fauną?

Jakie są tego powody?

Czy może jest jeszcze jakieś

Zwierzę w mojej okolicy,

Które próbuje mnie zabić,

Albo chociaż krzywdę sprawić?

Jeśli nie zdołam policzyć,

Zalecili, bym od zaraz…

Biegi na sto metrów ćwiczył.

 

Nie snuję tej opowieści

Dla przeżytego horroru.

Chcę docenić mych lekarzy

Za ich poczucie humoru.

“Rasowy”

Ja jestem weterynarzem

Od trzydziestu lat w zawodzie.

Lubię wszystkie zwierzaki, lecz

Psy są mi nadzwyczaj drogie.

Nigdy nie miałem kłopotów

Z prawdziwymi pacjentami.

Lecz niekiedy się zdarzały

Spory z ich właścicielami.

 

Wczoraj była u mnie pani

Z młodym psem – „Jamnistym Yorkiem”,

Kupionym za tysiąc złotych

Małym kundlowatym stworkiem.

Piesek zresztą był uroczy,

Miał na główeczce pędzelek,

Lecz na pewno nie był Yorkiem.

To z pewnością był kundelek.

 

Długo musiałem tłumaczyć

I przekonywać tą panią,

Że: „psina nie jest rasowa,

Nie ma żadnej rasy znamion.

„Jamnisty” – tak w medycynie

Nazywa się… naczyniaka.

Ktoś dla zgrywy wmówił pani,

Ze to rasa tego psiaka”!