Miałem w pracy wolną chwilę.
Wyszedłem żeby zapalić.
Wstydzę się swego nałogu.
W końcu nie ma się czym chwalić.
W biurze palenie wzbronione.
A że lokal na parterze,
To wszystkich, którzy tu stoją,
Przez okno widzi pan prezes.
Palę przy oknie, a szyba
Zadziałała tak jak lustro.
Widziałem w niej tylko siebie,
A za nią niczego, pusto.
W swym odbiciu zobaczyłem
Na nosie wielkiego pryszcza.
Zdusiłem go paznokciami.
Zadziałało jakby wystrzał!
Wtedy dopiero ujrzałem,
Że u prezesa akurat
Odbywała się narada
Zarządu naszego biura.
Wszyscy patrzyli, co robię
Z pokaźnym zaciekawieniem.
Po chwili do mnie dotarło,
Że było to… obrzydzenie!